Łączna liczba wyświetleń

piątek, 8 maja 2015

OJCZE NASZ

- Polacy naród wspaniały, tylko ludzie kurwy – mawiał nieodżałowany marszałek Piłsudski. Wyobraźcie sobie gdyby dzisiaj ktoś coś takiego powiedział. Piekło polityczne murowane. Zdrada! Hańba! Już słyszę tę pompatyczną kakofonię... Ale jak to mówią: Co wolno wojewodzie, to nie Tobie smrodzie! W Polsce mamy do mitów narodowych stosunek wręcz religijny – podważanie ich jest bluźnierstwem. Stawiamy więc wąsatemu wodzowi pomniki, chociaż zabił więcej rodaków niż Jaruzelski. A on nas uważał za zbiorowisko tępych bachorów, których tylko batem można nauczyć dyscypliny. Jeszcze dzisiaj pobrzmiewają echa takiego myślenia – słyszy się czasem że potrzeba nam nowego marszałka.

Żeby było jeszcze śmieszniej ludzie-kurwy oddają hołd nie tylko marszałkowi, ale też jego politycznym wrogom – Dmowskiemu czy Witosowi. Wspomina się w tym kontekście o greckiej tragedii, gdzie każdy miał do odegrania swoją historyczną rolę. To kuriozum, żeby wobec bezkompromisowych postaw przyznawać wszystkim jednocześnie historyczną rację. Ale Polska musi mieć swoich bohaterów, a marszałek pasuje do tego jak ulał - surowy ojciec narodu, archetyp wodza i naczelnik państwa. W tym wypadku wybaczyć mu można wszystkie błędy.

Droga Piłsudskiego była drogą terroru. Już na początku politycznej ścieżki związał się z narodową lewicą. Z jego inicjatywy powstała Organizacja Bojowa Polskiej Partii Socjalistycznej, zajmująca się likwidacją funkcjonariuszy rosyjskich władz okupacyjnych. Marszałek wkurwił się, że partia chce kontrolować jego bojówkę, więc zabrał zabawki i wymyślił Frakcję Rewolucyjną. Już wtedy nie chciał się z nikim dzielić władzą. Po serii zamachów, porażek i przekształceń w wyniku których tworzył coraz to nowe oddziały paramilitarne koniunktura wreszcie zaczęła mu sprzyjać. Pierwsza wojna światowa zaszokowała Europę i przemeblowała jej strukturę administracyjną.

Piłsudskiemu nie można odmówić zasług wojennych – były pewnie większe niż zasługi Jaruzelskiego. O ile nie można mierzyć heroizmu i zaangażowania (w takim wymiarze najbardziej zasłużeni dla nas są ci, którzy oddali za nas życie), o tyle był politykiem skutecznym. Lecz trzeba też pamiętać, że o sprawę polską walczyło wtedy wielu ludzi – także w wymiarze politycznym. Powstanie państwa polskiego nie byłoby jednak możliwe bez sprzyjających temu okoliczności. O utworzeniu niepodległej państwowości polskiej najprawdopodobniej przesądziła obawa Niemców przed rozlaniem się rewolucji bolszewickiej – Polska miała być buforem ochraniającym niemiecki porządek społeczny.

Najlepszą obroną jest atak. Dlatego Piłsudski rozpoczął wyprawę wileńską, przejmując kontrolowane przez Rosję terytoria. Nawiązał też współpracę z siłami ukraińskimi, które posłużyć miały za mięso armatnie. Wyprawa kijowska okazała się jednak fiaskiem. Ostatecznie musieliśmy powstrzymać pochód bolszewików na Warszawę w bitwie nazywanej dziś Cudem nad Wisłą. Chętnie dzisiaj przypisuje się to zwycięstwo marszałkowi. Z historycznych badań wyłania się obraz nieco mniej wyrazisty. W naukowych publikacjach często możemy spotkać się z tezą, że prawdziwym sprawcą „cudu” nie był pomnikowy naczelnik tylko generał Rozwadowski, zgnojony później skutecznie przez sanacyjnego dyktatora.

Wielu zasłużonych dla ojczyzny ludzi ucierpiało, a nawet pożegnało się z życiem, na skutek autorytarnych rządów „ojca narodu”. W trakcie samego tylko przewrotu majowego, który wyniósł opierdającego ciągle lud w żołnierskich słowach wodza do władzy, zginęło 379 osób, czyli prawie cztery razy więcej niż w trakcie stanu wojennego. A to dopiero początek. Obalenie legalnych władz otworzyło drogę do rządów bezprawia. Już w niecały miesiąc po puczu reżim zaczął strzelać do strajkujących ludzi pracy – w Ostrowie Świętokrzyskim podczas starć z policją zginęło ośmiu robotników, w Gostyninie trzech, tyle samo w Inowrocławiu. W 1930 roku rozpoczęła się już generalna rozprawa z opozycją. Zatrzymano pięć tysięcy działaczy lewicowych i ukraińskich. Demonstracja w obronie uwięzionych została rozbita – zabito dwie osoby, aresztowano następnych kilkuset. W latach 1931-32 w serii strajków rozbijanych przez policję zginęło kolejnych dziewięciu robotników. W 1933 w Pabanicach policja zabiła pięciu protestujących włókniarzy. Trzy lata później zepchnięto ze schodów protestującą ciężarną robotnicę fabryki gumowej, w wyniku czego poroniła. Podczas demonstracji robotniczej w Krakowie  zastrzelono osiem osób. Również w Częstochowie policja zabiła jedną protestującą osobę. We Lwowie podczas pogrzebu zamordowanego przez reżim bezrobotnego policja zaatakowała kondukt. Masakra pochłonęła oficjalnie szesnaście istnień ludzkich, lecz niektórzy twierdzą że mogło ich być nawet czterdzieści dziewięć. Strajki w Gdyni, Toruniu, Chrzanowie, Chełmie i Poznaniu przyniosły następnych kilkanaście ofiar.   


Dla przeciwników politycznych stworzono obóz koncentracyjny w Berezie Kartuskiej przez który przewinęło się szesnaście tysięcy „wrogów narodu”. Więziono tam radykalnych prawicowców, komunistów i działaczy mniejszości narodowych. Co prawda nie było to Auschwitz, ale warunki urągały ludzkiej godności, ludzi zmuszano do ciężkiej pracy, stosowano tortury fizyczne i psychiczne. Często powikłania zdrowotne więźniów prowadziły do śmierci, nie mówiąc o przeżytej traumie. Rozpoczęto też zgubną w skutkach politykę polonizacyjną kresów wschodnich. Na zacofanych ziemiach ukraińskich i białoruskich prowadzono osadnictwo wojskowe, a działaczy mniejszości poddawano represjom. Podczas demonstracji w obronie aresztowanych białoruskich posłów na sejm w Kosowie Poleskim policja zastrzeliła sześć osób. Działania takie nie zjednywały nam tam sympatii.

Marszałek miał też kłopot z rosnącym w siłę ruchem chłopskim. Na szczęście udało mu się go spacyfikować ku chwale ojczyzny. W 1932 roku policja otworzyła ogień do rolników likwidując sześciu śmierdzieli. Kilka tygodni później doszło do masowych wystąpień wieśniaków przeciwko władzy. W zbrojnej akcji w powiecie leskim, dzięki zastosowaniu takich środków jak samoloty strzelające z karabinów maszynowych, wycięto czterdzieści dziewięć chłopskich wrzodów na zdrowej dupie narodu. Te mendy nie chciały płacić podatków, na szczęście ściągnięto go z nich siłą. W 1933 ruszyła wielka akcja komorniczo-policyjna. Padają strzały, są ofiary – pierwsza w Grabinach pod Dębicą, następnie sześciu zabitych w powiecie rzeszowskim, w powiecie ropczyckim dziewięciu. w Grodzisku Dolnym pięciu. Podobnych zbrodni reżim sanacyjny dopuszcza się jeszcze po śmierci marszałka – w 1937 roku chłopi ponownie rozpoczynają akcję protestacyjna, co powoduje brutalną reakcję władz. Czterch zabitych w Dydni, trzech we wsi Harta, siedem w Muninie, czternaście w Majdanie Sieniawskim, dwóch w Gnojnicach Jarosławskich. Zastrzelono też co najmniej piętnastu strajkujących robotników rolnych.
 
Jako dowód geniuszu Piłsudskiego często przywołuje się plan wojny prewencyjnej przeciwko Hitlerowi, którego realizacja miała zapobiec wybuchowi drugiej wojny światowej. W ten sposób marszałek miał podobno ocalić miliony ludzi, ale mu nie wyszło. Tak naprawdę nie wiemy jak by to się skończyło. Sam Hitler bał się Piłsudskiego i może właśnie dlatego go szanował. Istniały nawet plany wciągnięcia Polski do paktu antykominternowskiego, ale spełzły na niczym. Hitler na tyle podziwiał Piłsudskiego, że jego śmierć głęboko go poruszyła. Na wieść o tym, że marszałek wyciągnął kopyta Adolf zarządził żałobę narodową, powysyłał kondolencje i urządził uroczysty cyrk. W katolickiej katedrze odprawiono mszę w której uczestniczył sam fuhrer , a symboliczną trumnę okrywała polska flaga. Po nabożeństwie w którym uczestniczyła śmietanka NSDAP dwie kompanie Wermachtu oddały honory wojskowe. Jeszcze po zdobyciu Krakowa przez wojska niemieckie na rozkaz Hitlera niemiecki dowódca udał się na Wawel gdzie złożył kwiaty przy grobie marszałka, zaś przed kryptą wystawiono niemiecką wartę honorową. Przez jakiś czas okupacyjna administracja niemiecka na ziemiach polskich pozwalała sobie zdobić ściany gabinetów portretami Piłsudskiego. Z czasem tego zaniechano, obawiając się że kult marszałka może zbytnio rozbudzać uczucia patriotyczne Polaków. To jedne z nielicznych rycerskich gestów na jakie stać było nazistów wobec ludności polskiej. Zdarzały się jednak i takie. W jasnogórskiej księdze pamiątkowej znaleźć możemy wpisy wielu nazistowskich dygnitarzy dokonane już w czasie wojny. Łącznie przez sanktuarium przewinęło się dwanaście tysięcy oficerów Wermachtu, co jest zresztą udokumentowane ich wpisami. Wszystkie wyrażały podziw dla tego miejsca gdzie „bije nieśmiertelne serce polskiego ludu”. Niemcy fascynowali się też kulturą Podhala i próbowali organizować tam struktury kolaboracyjne (tzw. Guralenvolk). Ale to już inna historia... Pozdrowienia dla wszystkich myślących inaczej.         

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz