Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 28 czerwca 2020

WZORZEC TOŻSAMOŚCI

Mózg nie służy do myślenia, tylko do działania. Przynajmniej w sensie funkcjonalnym, bo to świadomość, a nie konstytuujące ją biologiczne instrukcje uważamy za istotę osobistego człowieczeństwa. Jesteśmy przecież własną jaźnią, a ciało jest naszym instrumentem. Prawda wygląda jednak zgoła inaczej. To mózg wykształcił się jako swoisty instrument organizmu, który ułatwia mu przetrwanie.

 Jeśli dzięki mózgowi jesteśmy świadomi, to jedynie po to, żeby
zintegrowany system jakim jesteśmy mógł sprawnie działać. Zbieramy i przetwarzamy informacje w celu odpowiedniego reagowania i fizycznej aktywności. Nawet jeżeli przy okazji stworzyliśmy kulturę i technikę, umożliwiły to nam ręce i języki. I oczywiście współpraca wymagająca funkcjonowania w dużych grupach społecznych.

To właśnie złożoność życia społecznego była kluczowa dla rozwoju
najbardziej ludzkich namiętności i zdolności. Mózg społeczny mapuje nasze więzi interpersonalne, wskazując na nasz związek z innymi. Im bliżej jądra sieci społecznościowej tym większe widzimy podobieństwa. Im dalej tym większe różnice. Odzwierciedlamy swoją autoreprezentację porównując się z tymi którzy nas otaczają. Im bardziej wzorce aktywności neuronalnej tych reprezentacji nakładają się na siebie tym bardziej się ze sobą wiążemy.

poniedziałek, 15 czerwca 2020

ŚWIADOMOŚĆ KOMPLEMENTARNA

W 1974 roku filozof umysłu Thomas Nagel opublikował artykuł pt. „Jak to jest być nietoperzem?” skierowany przeciwko sprowadzaniu stanów świadomości do ich neuronalnych korelatów. Wiedza o materialnych podstawach nie daje wglądu w subiektywne doświadczenie, co ilustruje przykładem nietoperza wyposażonego w zmysł echolokacji. Nawet gdybyśmy podłączyli swój układ nerwowy do układu nietoperza, dowiedzielibyśmy się jedynie jak się czuje człowiek do niego podłączony, a nie sam nietoperz. Przykład ten podkreśla dysonans pomiędzy tym co obiektywne i subiektywne, wskazując na granice poznania czyli qualia. Jest to oczywiście pewien problem filozoficzny, ale gdy odwrócimy kota ogonem to zobaczymy w nim też argument redukcjonistyczny. Odmienne stany świadomości nietoperza wynikają z budowy jego aparatu poznawczego.

 

Na dobrą sprawę nie wiem również jak to jest być każdą z półkul swojego mózgu, a przecież mógłbym stracić jedną z nich w wypadku i przeżyć. Nawet jeśli świadomość jest jedynie wytworem impulsów elektrycznych w mózgu to wynika to z całościowej pracy mózgu, a nie promieniuje z jakiegoś ośrodka świadomości. Pozbawieni części mózgu tracimy część zdolności przetwarzania, ponieważ w pierwszej fazie informacje przetwarzane są autonomicznie, a dopiero później integrowane. Tyle że nie odczuwamy nawet tych deficytów, bo świadomość zostaje odcięta od samego faktu istnienia tej luki – pewne informacje nie podlegają już percepcji. Im głębsze uszkodzenia mózgu tym większe deficyty poznawcze. Niemniej sama świadomość (choć w zmienionej formie) może się w człowieku tlić prawie do końca. Dopiero śmierć pnia mózgu zawiadującego podstawowymi funkcjami życiowymi jest prawnym i medycznym końcem ludzkiej egzystencji.

 

Brak kory przedczołowej, w jakiej widzimy siedlisko cech specyficznie ludzkich (samokontroli, planowania czy wnioskowania), nie pozbawia świadomości. Nawet przy prawie całkowitym braku kory w schorzeniu zwanym hydranencefalią chorzy przejawiają emocjonalne i intencjonalne zachowania. Świadomość nie była nagłym wybrykiem ewolucji – pojawiała się stopniowo poprzez dodawanie do systemu kolejnych aplikacji. Jeśli siły mentalne potrafią wpływać na stan naszego mózgu (medytacja, autosugestia, psychoterapia), wynika to z zapętlenia zamkniętego układu jakim jesteśmy. Tu zresztą tkwią korzenie naszej „jaźni” – jest ona samoregulującym się systemem oddzielonym od świata zewnętrznego genetyczną symboliką, umożliwiającą probabilistyczną ekspresję. Nie działamy na podstawie ściśle deterministycznych instrukcji jak komputery.  

piątek, 12 czerwca 2020

OKREŚLENI W BYCIE

Nasza świadomość jest zbiorem percepcji, które nakładają się na siebie. Wszystko co postrzegamy nadaje ramy naszym następnym percepcjom i symulacjom przyszłości. Nasz umysł nigdy nie był czystą kartką, nawet gdy paskudziliśmy w pieluchy. Owszem, był wtedy giętki jak plastelina, ale już kierowały nim instynkty i afekty. Dzięki temu zawsze wiemy o czym myśleć. Wiążemy ten strumień obrazów w autobiograficzną historię. W każdym jej punkcie dysponowaliśmy już jednak innym mózgiem i umysłem. Gdzieś na ich dnie lubimy widzieć swoje jestestwo, lecz to tylko gra świateł i cieni. I tak większość z docierających do nas informacji przetwarzamy poza świadomością, zapamiętując tylko wycinki własnego życia.

 

Nawet w sensie fizjologicznym w naszym mózgu nie ma „modułu świadomości”, gdyż odpowiada za nią współpraca wszystkich neuronów. Każdy moduł jest w jakimś sensie świadomy, choć zajmuje się jedynie swoją domeną. Dopiero z integracji spływających informacji rodzi się siedzący w nas homunkulus. Jego uwagę absorbują najbardziej aktywne moduły, podczas gdy inne pracują bardziej dyskretnie. To czym mózg zajmuje się szczególnie intensywnie zostaje objawione pod postacią myśli, podczas gdy obróbka innych danych przebiega „automatycznie”. Nawet kiedy śpimy nasz mózg nie przestaje pracować, zajmując się wtedy sprzątaniem informacyjnych śmieci przez usuwanie zbędnych połączeń synaptycznych.

Dodaj podpis

 

Pozbawieni wglądu w cały ten wewnętrzny proces odczytujemy w końcu jego wyniki. A raczej sami nimi jesteśmy. Zresztą mózg kieruje nie tylko pracą naszego umysłu, ale również ciała. To mózg kontroluje całą naszą fizjologią w procesie homeostazy. Poza naszą świadomością reguluje działanie wszystkich narządów, jednocześnie zbierając sygnały płynące z każdego zakątka naszej fizycznej istoty. Nie sposób nie zauważyć jak silnie doznania zmysłowe wpływają na nasze myśli, uczucia i zachowania. Rozpaczliwie chcielibyśmy wierzyć, że z tej organicznej materii, można wydzielić jakąś esencję bytu, która potwierdzi podmiotowe istnienie. Lecz jesteśmy zapisami informacji genetycznych i interakcji społecznych, a nie wolnymi duchami. Uwikłani w szereg zależności, które zmuszają nas do myślenia i działania, i tak myślimy i działamy, więc jesteśmy. 


czwartek, 4 czerwca 2020

ULOTNE CHWILE


W kultowej powieści Kurta Vonneguta „Rzeźnia nr 5” Billy Pilgrim  wypadł z czasu. Przekonał się, że wszystkie chwile jego życia zachodzą jednocześnie i wiecznie – nie ma różnicy pomiędzy przeszłością, teraźniejszością i przyszłością. Wszyscy jesteśmy jak muchy uwięzieni w bursztynie danej chwili, której nie możemy już zmienić. Ta artystyczna wizja kłóci się z powszechną intuicją czasu, która to przeszłość określa jako nieodwracalną, a przyszłość jako nieokreśloną. Lecz czy tak jest w istocie? Czym w zasadzie jest czas? Co mierzą zegary? To co zliczamy jest tylko porównaniem prawidłowości zachodzących w przyrodzie, na przykład obrotów Ziemi wokół Słońca. Dzisiaj za najdokładniejsze uważa się zegary atomowe opierające wskaźniki o szybkość przejścia elektronów między powłokami w atomie. Ale czy istnieje obiektywny, bezwzględny i matematyczny strumień upływającego czasu?

 

Aż do dwudziestego wieku uważaliśmy, że tak. Dopiero kiedy Albert Einstein związał czas z przestrzenią, ruchem i grawitacją w szczególnej, a następnie ogólnej teorii względności, zrozumieliśmy, że prawa rządzące upływem czasu również podlegają fizycznym uwarunkowaniom – zależą od masy i prędkości. Niektórzy z kolei tłumaczą upływ czasu wzrostem entropii w izolowanym Wszechświecie. Entropia to miara nieuporządkowania i rozproszenia energii. Proces jej wzrostu powoduje nieodwracalne zmiany – pozostawia ślady przekazując energię chaotycznego ruchowi cząsteczek czyli rozpraszając ją w ciepło. Zmienia to rzeczywistość fizyczną jak i nasze rozgrzane mózgi, zapisując w nich nakładające się na siebie wspomnienia. Biologicznie ewoluowaliśmy od uporządkowanych do coraz bardziej złożonych form chemicznych. Ludzka świadomość może być wynikiem zwiększania się liczby możliwych kombinacji.

 

Współczesna fizyka nie daje jednoznacznej odpowiedzi czy jednokierunkowy (choć względny) czas w ogóle istnieje, czy też jest jedynie wynikiem szczególnej perspektywy na jaką skazuje nas percepcja. Być może nasze mózgi w jednym tylko punkcie stykają się ze statyczną czasoprzestrzenią przesuwając się wraz z nim ku przyszłości, podczas gdy Wszechświat jest tylko zbiorem zdarzeń... Być może teraźniejszość jest tylko wypadkową wszystkich możliwych konfiguracji przeszłości i przyszłości... A być może wręcz przeciwnie – przyszłość się „rozgałęzia” na wiele alternatywnych ścieżek... To już rozważania mocno teoretyczne, w których nauka zbliża się do metafizyki. Cokolwiek postrzegamy jako upływ czasu, jest realnym doświadczeniem, nawet nie będąc odbiciem rzeczywistości. Chwytajmy więc dzień!!!