Łączna liczba wyświetleń

sobota, 31 sierpnia 2019

HOMO SAPIENS


Karol Darwin mówił, że we wszechświecie nie przetrwają ci którzy będą najsilniejsi, najmądrzejsi i najpiękniejsi, ale najbardziej plastyczni. Tak się przypadkowo złożyło, że stworzeniem takim okazał się człowiek – dlatego lubi o sobie myśleć że jest najbystrzejszą małpą, albo nawet dziełem bożym. Tyle że w zasadzie porównuje się ciągle sam ze sobą, bo jest słabszy od zwykłego goryla, mniej pstrokaty od pawia, a jaki głupi potrafi być to sami wiecie. Ale nie bądźmy złośliwi. Przynajmniej człowiek ma najbardziej plastyczny mózg, a to pozwoliło mu przetrwać w każdych warunkach.

Przy okazji mózg ten lubił posługiwać się jakimś zbiorowym algorytmem zwanym kulturą, czemu zawdzięczamy wszystkie te boskie wizje, konieczności dziejowe, walki klas i ras, a ostatnio konsumpcyjny kapitalizm. Bez względu na to jak mocno dziś wierzymy w różne kulturowe matryce, zasadniczo w DNA mamy zapisaną otwartość na każdą możliwą edukację, indoktrynację czy reklamę. W gruncie rzeczy to wszystko jedno i to samo, czyli pranie mózgu.

Każde społeczeństwo kształtuje mózg na swoją modłę, na co oczywiście znajduje jakieś wytłumaczenie – i tak przez całą historię znajdujemy te wytłumaczenia, ale tak naprawdę chyba sami w to nie wierzymy, bo gdybyśmy poznali „prawdę” to byśmy jej ciągle na nowo nie odkrywali. Ostatnio chyba wszyscy wspólnie doszliśmy do wniosku, że możemy kupić wszystko, więc musimy produkować tego jak najwięcej. A jak się znudzimy posiadaniem to pojedziemy sobie na wczasy. I na chuj jakieś inne wyjaśnienia, niech każdy robi sobie co „chce”, bo świat ukształtował w nim takie motywacje.


Człowiek najczęściej chce tego co inni, a nad sensem tego owczego pędu zastanawia się w chwilach słabości – gdy czuje się odtrącony i marginalizowany, albo gdy robi już bilans swojego życia. Bo cóż to ja takiego głębokiego, prawdziwego i moralnego miałem w tej egzystencji do przekazania ludziom? Że jestem lepszy od nich!!! Że moja prawda jest najmojsza, tyle że nie wszyscy się z tym zgadzali bo ludzie to stado baranów... Miałem co prawda kwalifikacje żeby zostać gwiazdą rocka, prezydentem czy dyktatorem mody, ale niestety świat ich nie zauważył. Pocieszeniem pozostaje szeroko rozumiana miłość czy inne wartości, ale to już raczej kwestia emocji. Albo czujesz, że życie ma sens, albo tego nie czujesz, a wyjaśnić się tego nie da.

Gdybym więc miał przekazać swojemu potomkowi receptę na życie, powiedziałbym kochaj ludzi chociaż to banda głupków. Ale przede wszystkim kochaj siebie, bo jeśli tego nie zrobisz to zawsze będziesz się z nimi ścigał. Rób to co musisz, ale myśl to  co chcesz, bądź wolny... Eksperymentuj, poszukuj, błaznuj – nigdy nie wierz nikomu kto mówi Ci, że posiadł prawdę o życiu, obojętnie w jakim przyszedłby do Ciebie przebraniu. Twój mózg jest tak wściekle plastyczny właśnie po to, żebyś zapisał w nim bogactwo doświadczeń, i dopiero z tego doświadczenia wyłonisz się Ty, bo tak naprawdę to nie wiadomo kim jesteś.

piątek, 23 sierpnia 2019

KISZKA SUFLERA

Układ nerwowy naszych przodków którzy nie mieli mózgów, bo byli jeszcze wodnymi robakami zajmującymi się głównie jedzeniem i trawieniem, oplatał układ pokarmowy. Między zwierzętami nie dochodziło wtedy do interakcji, natomiast kwestie przyswajania pokarmu miały dla przetrwania zasadnicze znaczenie. Dopiero z czasem stworzenia te zaczęły się  przemieszczać, aktywnie poszukując pożywienia na ogromnych złożach osadu organicznego. Aby było to możliwe układ nerwowy musiał się rozwinąć na tyle, żeby koordynować ich ruchy. Kiedy z padlinożerstwa wykształciło się drapieżnictwo układy nerwowe musiały już reagować na informacje o wiele bardziej złożone niż skład przekąski. Dało to początek kognitywnemu wyścigowi zbrojeń, w którym wygrywał ten kto dzięki lepszemu systemowi przetwarzania informacji więcej „wiedział”. Właśnie tak wyodrębnił się ośrodkowy układ nerwowy, wyspecjalizowany w relacjach ze światem zewnętrznym, a więc mózg.

Pozostałości pierwotnego układu nerwowego kryją się jednak nadal w naszym brzuchu, a konkretnie w jelitach, które aktywnie komunikują się z mózgiem wpływając poza naszą świadomością na nasz nastrój i zdolności poznawcze. Flaki, kiszki, bebechy czy jak je zwał, prowadzą nieustanny dialog z naszą głową za pomocą sygnałów chemicznych – hormonów, neuroprzekaźników i metabolitów. 90% serotoniny, nazywanej niekiedy hormonem szczęścia, syntezowane jest w komórkach jelit! To połączenie działa jednak w obie strony – na przykład w sytuacjach stresowych mózg dokonuje energetycznej pożyczki w jelitach, hamując procesy trawienne, co na dłuższą metę może je osłabiać. Wiele decyzji podejmować musimy intuicyjnie, to znaczy nie w oparciu o namysł (na który brak czasu) tylko własne odczucia. Intuicja opiera się na bezpośrednim wglądzie w zakodowane wzorce informacyjne, które nie są dostępne naszej świadomości. W tym procesie posługujemy się markerami somatycznymi, czyli sygnałami sczytywanymi z ciała. Jelita „podpowiadają” mózgowi, w którym odczucia trzewne zamieniają się w stany emocjonalne, motywujące go negatywnie lub pozytywnie.

Należy przy tym pamiętać jak ważną rolę w pracy naszych jelit odgrywa flora bakteryjna, czyli komórki symbiotyczne o zupełnie nieludzkim pochodzeniu genetycznym. Od tych bakterii zależy nie tylko nasze trawienie czy odporność – one wręcz warunkują aktywność naszego mózgu. Substancje wydzielane przez przyjazne mikroorganizmy są budulcem mielinowych osłonek włókien nerwowych, a ich udział w barierze jelitowej zapobiega przenikaniu do krwi różnych paskudztw zaburzających pracę mózgu. Wykazano już powiązanie pomiędzy różnymi zaburzeniami psychicznymi czy fizycznymi, a nieprawidłową pracą jelit, których pracę reguluje około 3 kg różnych bakterii. Jeśli potrafią one manipulować naszym mózgiem tak żeby czerpać z tego korzyści, czy nie to pokazuje w jak złożone zależności uwikłane jest nasze „ja”? Ciągle niewiele jeszcze o sobie wiemy. 

wtorek, 20 sierpnia 2019

TEATR KARTEZJAŃSKI


Budda mówił, że wszystko jest umysłem, gdyż dzieje się w umyśle. Za przyczynę niespełnienia uważał więc ignorancję – niezrozumienie natury umysłu. Oczywiście nie tylko on zastanawiał się nad tym fenomenem, dzięki któremu możemy czuć, myśleć i postrzegać. Ale tezy sformułowane pięć wieków przed Chrystusem nadal wydają się intrygujące, nawet w dobie obrazowania pracy mózgu i wielkich zderzaczy hadronów. Wbrew postępowi naukowo-technicznemu zagadka świadomości wciąż pozostaje nierozwikłana, choć możemy już obserwować jej neuronalne korelaty i coraz bardziej elementarne struktury świata fizycznego. Wydaje się, że wystarczyłoby jedno dopasować do drugiego i rozwiązanie gotowe. Tyle że teoretyczne niuanse problemu qualiów czy efektu obserwatora otwierają pole do tylu filozoficznych spekulacji, iż zaczynają się one ocierać o mentalny mistycyzm.

W świetle teorii zintegrowanej informacji świadomość jest integracją strumieni informacji, a więc pojawia się wszędzie tam gdzie informacja. Postuluje to swego rodzaju panpsychizm, w którym nie tylko ludzie, zwierzęta, rośliny, mikroby, ale nawet inne stany materii są w jakiś sposób świadome, bo reagują ze sobą tworząc realny świat. Świadomość miałaby być jego integralną cechą, taką jak czas, przestrzeń, materia czy energia. Oczywiście brzmi to trochę fantastycznie, ale wciąż nie wiemy jak to się dzieje, że z pracy naszych neuronów wyłania się subiektywna symulacja rzeczywistości. Zbudowani z bezmyślnej materii bylibyśmy przecież bezmyślnymi robotami, nawet jeśli presja ewolucyjna wymusiłaby na nich coraz sprawniejszy automatyzm. Tymczasem skutkiem neurosomatycznej emergencji jest „teatr kartezjański” – ciąg obrazów, doznań i narracji, zazębiających się w jaźń. Wyjaśnieniem mogłoby być „komplikowanie” świadomości z jej prymitywnych prekursorów, wraz z komplikowaniem się materii w coraz bardziej złożone struktury – jak wiemy ludzki mózg należy do najbardziej skomplikowanych struktur w naturze.

Intrygująco brzmią też rozważania o kwantowej formie umysłu, choć nie wiadomo co dokładnie w kwantowym świecie oznaczać może „obserwacja”, a to ona wyzwala obraz rzeczywistości z wszystkich możliwych supozycji. Ilekroć we wszechświecie dokonywany jest pomiar określa on stan obiektu kwantowego.  Czy na tym właśnie polega wybór? Niekoniecznie, aczkolwiek teza, że to świadomość redukuje kwantową falę prawdopodobieństwa, choć kontrowersyjna, propagowana jest przez takich tuzów fizyki jak Roger Panrose. Tropów jest wiele, ale żaden z nich i tak nie wyjaśnia czym jest świadomość, w najlepszym  wypadku widząc w niej jakąś tajemniczą siłę.

Ostatnie badania nad językiem zdają się wiązać jego rozumienie bardziej z ucieleśnioną świadomością niż zapisaną jako dane wejściowe symboliką, przetwarzaną przez mózgową maszynę Turinga. Znając różne neurologiczne współzależności nie wiemy jak to znaczenie nam się „wyświetla”. Po prostu mózg konstruuje znaczenie z wzorców percepcyjnych dostępnych świadomości - ucieleśnionych w nim symulacji. Nie wiadomo jednak jak symulacje się uwidaczniają - co sprawia, że je postrzegamy. 

sobota, 17 sierpnia 2019

SZUKAJĄC SIEBIE


Będąc najbardziej uspołecznionym gatunkiem tej planety i żyjąc w wykreowanej dla siebie niszy ekologicznej zdecydowanie więcej czasu poświęcamy zdobywaniu uznania niż pożywienia, choć podświadomie walkę o swoje miejsce w ludzkim świecie postrzegamy w kategoriach własnego przetrwania. Kiedyś przeżycie zależało od aprobaty grupy, a zdobycie wysokiej w niej pozycji tym lepiej zabezpieczało nasze geny, wskutek czego dążenie do sukcesu społecznego zapisało się w naszym DNA. Przy okazji najpewniej to uspołecznienie zwiększało przy okazji naszą inteligencję, gdyż wymagało prowadzenia odpowiedniej „polityki” – zawierania i zrywania sojuszy w zależności od kontekstów grupowej dynamiki, w czym pomagało manipulowanie innymi i własnym wizerunkiem. Społeczeństwo stało się w konsekwencji gabinetem luster w których się przeglądamy, pragnąc ujrzeć swój ideał. Stąd uparte dążenie do zdobywania majątku, sławy, prestiżu czy autorytetu.

 
„Ja” idealne, które usiłujemy zaprezentować, tyleż wynika z naszych aspiracji, co naśladuje kulturowe archetypy. Nawet w naszej kapitalistycznej rzeczywistości są one dosyć zróżnicowane – dlatego podziwiamy artystów, sportowców czy naukowców. Zatracając się w szalonym wyścigu czy grzęznąc w etatowej nudzie często tęsknimy za czymś wyższym, bardziej romantycznym i natchnionym. Próbujemy uparcie uwznioślić swój trud etosem zawodowym, coachingowymi zaklęciami czy jakąś społeczną misją, żeby nie widzieć w nim tylko żmudnego obowiązku którym z dnia na dzień się staje. Lecz przeliczając wszystko na złotówki co rusz porównujemy los górnika, rolnika, pielęgniarki, policjanta czy nauczyciela, którzy czują się niedoceniani, bo robią coś ważnego i trudnego. Nasza motywacja zależy więc też od znaczenia tego co robimy.

Neuroprzekaźnikiem regulującym poziom naszej motywacji jest przede wszystkim dopamina, wywalająca się pod wpływem bodźców oznaczonych w percepcji jako istotne.Dopamina ma to do siebie, że w odpowiedzi na powtarzające się bodźce wydziela się oszczędniej, więc wszystko z biegiem czasu się nudzi, a każda podwyżka i tak przestaje być odczuwalna – no chyba, że ktoś chciałby nam ją zabrać. To motywuje nas z kolei do wytrwałego poszukiwania nowych gratyfikacji. Nic tak nie motywuje jak nuda i niespełnienie. Właściwie cała ludzka cywilizacja – od piramid do drapaczy chmur – powstała z nudy i niespełnienia. Gdybyśmy byli ciągle z siebie zadowoleni pewnie nadal tkwilibyśmy w jaskiniach.

Neuroprzekaźniki relaksujące (serotonina, endorfiny czy endokannabinoidy) mają po części hamować naszą motywację. Ponieważ jednak spokój był dla naszych przodków rzadkim luksusem, także i my obdarzeni jesteśmy raczej niespokojnym duchem, z tym że różnimy się zapotrzebowaniem na stymulację, co także ma podłoże biochemiczne. Osoby o ekstremalnych potrzebach mają mniej reaktywne układy nagrody więc żeby je pobudzić szukają mocnych wrażeń, podczas gdy innym wystarczają subtelniejsze środki. Jednych podniecają tylko sporty walki czy wyścigi samochodowe podczas gdy innym wystarcza łowienie ryb i podlewanie kwiatków. Receptory dopaminowe, jako zaangażowane w poszukiwanie przyjemności i nowości determinują nasz temperament integrujący różne regulujące zachowanie systemy biologiczne. Niemniej nasze szczęście wynika raczej z równowagi pomiędzy pobudzeniem i hamowaniem, niż z kompulsywnego poszukiwania. Niezbędna w motywacji uwaga musi się przecież jakoś regenerować.

Nie da się być ciągle silnie zmotywowanym, ani ciągle zrelaksowanym. To pierwsze staje się w końcu męczące, a to drugie nudne. Wszystko co w życiu robimy to odpowiedź na obrazy oglądane w społecznych lustrach... To one więc motywują nas (lub nie), w zależności od sensów które w nich widzimy. Możemy dopatrywać się w nich odbicia muzyka, astronoma czy wolnego człowieka, choć częściej widzimy płatnika rachunków. Marzenia wyznaczają cele, lecz często zmieniają się w fantazje, bo nie umiemy ich realizować. Ostatecznie i tak zobaczymy w lustrze swoją własną twarz.