Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 15 września 2019

PRAWDZIWE KŁAMSTWA


Ponoć w czasach postprawdy nie liczy się prawda, tylko emocje i wiara. Tyle że dla człowieka w ogóle bardziej liczy się to co czuje i co wyznaje, niż brutalna prawda. Z tego powodu nigdy nie żył w prawdzie, która podobno została zastąpiona swoją wirtualną karykaturą. Zawsze wierzył w różne prawdy wymyślane przez przywódców, guru i artystów, a także przez siebie samego. Nawet na poziomie jednostkowym tworzymy iluzje i zaprzeczenia pozwalające nam postrzegać się w jak najlepszym świetle. A co dopiero w grupie której spoiwem jest narracja – tam wygrywa ten kto lepiej przekonuje, co często wiąże się z manipulacją.

Ewolucjoniści wskazują, że społeczny mózg bardziej niż do poznawania prawdy służył do przekonywania i dlatego rozwinął się w to coś co wypełnia ludzką czaszkę. Poznanie było więc niejako skutkiem ubocznym wojny informacyjnej, na której froncie fakty traktowano dosyć instrumentalnie. I tak w zasadzie już zostało – tyle że dzięki nowym technologiom generujemy coraz więcej informacji.

Ludzie zawsze preferują najprostsze rozwiązania, bo są z natury leniwi. Zwłaszcza jeśli chodzi o myślenie, bo to mózg pożera najwięcej naszej energii. Automatycznie więc szukamy dróg na skróty – heurystyk, intuicji i emocji. System analityczny jest tylko ich nadbudową, uruchamianą w stanach wyższej konieczności. Dlatego reklamy nie odwołują się do racjonalnych argumentów tylko pierwotnych emocji. Dlatego politycy mówią ludziom to co chcą usłyszeć, a kaznodzieje głoszą nadzieję i miłość.

Na poziomie emocjonalnym forma przeważa nad treścią, a skojarzenia nad meritum. Kluczem do umysłu jest serce człowieka, co najlepiej widać gdy jest zakochany. Pod wpływem silnych emocji człowiek „ślepnie” i można łatwiej nim manipulować, więc w interesie tych wszystkich którzy chcą nami sterować jest maksymalne podgrzewanie atmosfery. Nie tylko obiecywanie szczęścia, ale też budzenie lęków. A czasami jedno i drugie, żeby podkreślić kontrast pomiędzy TAK a NIE.

Ważniejsze od tego co człowiek wie, jest to w co wierzy. A wierzy w to w co chce wierzyć. A chce tego żeby rzeczywistość była prosta. Woli wierzyć w jakiekolwiek recepty niż być bezsilnym. I potem chce się tego trzymać, bo wiara wyznacza tożsamość – szuka już tylko potwierdzenia, a nie prawdy. Nie da się zaprzeczyć, że nigdy w historii nie byliśmy tak dobrze poinformowani jak dziś. Lecz nigdy nie będziemy znali całej prawdy i tylko prawdy, zwłaszcza gdy w interesie różnych sił leży jej ukrywanie i dezinformacja.  

poniedziałek, 9 września 2019

BLADE RUNNER

Po stuleciach poszukiwań ducha (w którym widzieliśmy jakiś twór kierujący naszym ciałem), doszliśmy do wniosku, że to nasze ciało za pomocą mózgu kreuje umysł. Na to przynajmniej wskazują wszystkie racjonalne przesłanki. Kiedy w dwudziestym wieku zaczęliśmy konstruować maszyny do przetwarzania informacji zwane komputerami jasnym wydawało się, że nasz mózg jest czymś w rodzaju komputera. Gdyby więc w maszynie udało się odwzorować procesy zachodzące w naszych głowach stworzylibyśmy sztuczną inteligencję. Tyle w teorii bo póki co żadnej myślącej maszyny nie udało się stworzyć. Maszyna może bez końca analizować dane nie znając ich znaczenia. Okazuje się, że może grać w szachy lepiej od mistrza, ale niewiele poza tym. Może prowadzić samochód, diagnozować na podstawie zdjęć rentgenowskich trafniej niż lekarz czy podobno nawet komponować w stylu klasyków. Jako broń autonomiczna może decydować o życiu i śmierci, lecz pozostaje wciąż tylko narzędziem które trzeba programować i nadzorować. A więc tak naprawdę żadnej sztucznej inteligencji wciąż nie ma.

Gdyby nasz mózg był tak prosty, żebyśmy mogli go zrozumieć, bylibyśmy zbyt głupi, żeby to zrobić. Pewnie dlatego nie potrafimy go skonstruować. Czy to nie zdumiewające, że z mikroskopijnej informacji genetycznej powstaje człowiek? Może i nawet potrafimy go sklonować, ale stworzyć coś na jego wzór już nie. Lecz zastanówmy się czym w zasadzie jest umysł... Oczywiście ten ludzki postrzegamy jako unikalny, choć zwierzęta też jakimiś dysponują. W naczelnych najłatwiej dopatrujemy się inteligencji, jednak obserwując choćby morskie ssaki dochodzimy do zaskakujących wniosków jakoby posługiwały się językiem i dokonywały kulturowego transferu wiedzy. Stwierdzono na przykład, że osobniki tego samego gatunku mogą mieć różne zwyczaje przekazywane w sposób „plemienny”, to znaczy z pokolenia na pokolenie. Badając życie społeczne delfinów, wielorybów czy morświnów domyślać się możemy złożoności ich wzajemnych relacji, ale nie potrafimy odczytywać wymienianych między nimi komunikatów. Nie wiemy o czym te istoty „rozmawiają”, a więc o czym „myślą”, ponieważ nie wiemy jak to jest być delfinem czy waleniem.

Nie wiemy też jak to jest być nietoperzem, rekinem czy grzechotnikiem korzystającym ze zmysłów nam niedostępnych. Możemy „wiedzieć” na czym polega echolokacja, wykrywanie potencjałów elektrycznych, wewnętrzne magnetyczne kompasy czy oczy postrzegające widma fal elektromagnetycznych. Lecz percepcja tych tajemniczych wrażeń pozostaje poza naszym zasięgiem. Wiele wskazuje na to jakoby szczególny rozwój układu nerwowego wynikał z „uspołecznienia” gatunków, bo te żyjące w większych grupach mają większe mózgi, ale samotne ośmiornice są w zasadzie wielkimi pływającymi mózgami, których neurony zlokalizowane są praktycznie wszędzie – aż dwie trzecie z nich znajduje się w autonomicznych mackach. Czy istnieje więc jeden przepis na „umysł” czy też może on być różnie skonstruowany? Czy gdybyśmy spotkali kosmitę potrafilibyśmy się z nim komunikować, jeśli nie potrafimy przeniknąć umysłów postrzeganych przez nas jako bardziej  prymitywne? 


Ważne antropologiczne pytanie kim jest człowiek póki co przyrównuje go raczej do fauny niż myślących androidów i jak na razie nie zanosi się na to, żeby wyrastała nam jakaś zrobotyzowana konkurencja. Póki co nie wiadomo czym w zasadzie jest umysł i jak można by go skonstruować. Moglibyśmy powiedzieć, że to ogół aktywności mózgu, tylko co z tego właściwie wynika? Do umysłu nie da się zajrzeć, można jedynie tworzyć jego teorię na podstawie reakcji i komunikatów. Domniemywać możemy, że nie jest on wytworem niematerialnych sił tylko procesów elektrycznych i chemicznych, które przetwarzają zebrane informacje w swego rodzaju „hologramy”. Domniemywać tak możemy, ponieważ to od sprawnego funkcjonowania mózgu (w jego interakcjach z ciałem i otoczeniem) zależy funkcjonowanie umysłu. Umysł jest więc zapewne tylko przejawem homeostazy – adaptacyjnej samoregulacji powielającego się życia organicznego, która wciąż się komplikuje wytwarzając kulturę, cywilizację techniczną i marzenia. Pierwsze organizmy jednokomórkowe pojawiły się na Ziemi około 3,6 miliarda lat temu – tyle czasu potrzebowaliśmy, żeby dojść do tego punktu, w którym usiłujemy wyręczać się „sztucznymi inteligencjami”, będącymi tylko przedłużeniem naszej własnej.  

niedziela, 8 września 2019

SŁOWNIK SUBIEKTYWNY


Nie istnieje obiektywna rzeczywistość niepodatna na interpretacje. Tym bardziej gdy mówimy nie przekazujemy czystego komunikatu, ale coś bardziej abstrakcyjnego. Wierzymy, że nasze intencje zostaną zrozumiane, ale nie zawsze tak bywa. Rzeczywistość językowa tylko po części jest intersubiektywna, dzięki czemu możemy się komunikować. Lecz to co artykułujemy w dużej mierze wyraża nasze własne rozumienie rzeczywistości i kultury. Język nigdy nie jest odizolowany od osobistej percepcji, więc rozumienie go wykracza poza ramy posługiwania się zbiorem rządzących nim reguł. Znaczenie rodzi się w umyśle, a nie w samym języku – żeby je odszyfrować potrzeba tak skomplikowanej struktury jak ludzki mózg wraz z zapisanym w nim doświadczeniem. Słowa tylko aktywują procesy potencjalnych symulacji w których pojęcia przekształcają się w swoje relatywne odzwierciedlenia – świat pojęć jest więc związany z naszymi zdolnościami poznawczymi.

Rzeczywistość nie jest nią samą w sobie lecz skutkiem procesów poznawczych przetwarzających informacje zmysłowe w świadomą percepcję, a tym bardziej gdy jest opisywana staje się wytworem naszej wyobraźni. Rozumienie jest symulowaniem znaczenia, angażującym szereg naszych kognitywnych zmysłów i intuicji. A zatem języka nie da się wypreparować z naszej wiedzy o świecie, z którą zawsze pozostaje ściśle powiązany. Przekaz może być różnie rozumiany w zależności od kontekstu w którym został umieszczony lub prowokować określone reakcje. Na tym właśnie polega zjawisko framingu wpisujące informacje w określone ramy skojarzeniowe, czy też primingu uruchamiającego pożądany łańcuch skojarzeń. Oba te mechanizmy wykorzystują ludzkie emocje do modelowania znaczenia, lecz żeby z nich korzystać trzeba dysponować w miarę trafną teorią umysłu naszych adwersarzy, a tę w sensie najbardziej ogólnym umożliwia nam znajomość ich kulturowego środowiska.

Socjolodzy badając rozkład opinii politycznych czy konsumenckich preferencji mogą taką wiedzę dodatkowo uściślać, lecz tak czy siak komunikacja wynika z umiejętności przyjmowania cudzej perspektywy – zarówno po stronie odbiorcy jak i nadawcy komunikatu. Posługując się wybranymi pojęciami automatycznie odwołujemy się do ich percepcyjnych reprezentacji, lecz te bywają niekiedy rozbieżne i wtedy mówimy „innymi” językami. Spece od różnej maści marketingu wiedzą, że komunikat musi być odpowiednio sprofilowany. Sęk w tym, że mówiąc ludziom to co rzekomo chcieliby usłyszeć posługujemy się różnymi schematami, stereotypami i wyobrażeniami, które nie muszą być adekwatne do rzeczywistości. To co jest prawdziwe statystycznie jest tylko prawdopodobne. Niestety świat najbardziej usiłuje Cię zrozumieć kiedy może to jakoś wykorzystać, a najmniej kiedy sam masz coś do powiedzenia.


Jeśli na początku było słowo to Bóg musiał mówić sam do siebie, a że nic się wcześniej nie działo to najpewniej mówił o niczym. Pewnie to bez sensu, ale ten rodzi się dopiero w naszych słowach. Uwierzyliśmy we własne opowieści dopiero gdy zaczęliśmy je snuć. I odtąd już musimy wierzyć w to co mówimy, nawet jeśli nie zawsze to robimy. W opowieściach najważniejsze jest zakończenie, a te w życiu na ogół jest kiepskie. Lecz gdy już wygasa w nas iskra coraz bardziej ją mitologizujemy przydając znaczenia temu co minęło – choć często nikt już nie chce tego słuchać. I odchodzimy z tą pieśnią na ustach, swoją opowieścią. Jeśli język jest najdoskonalszym sposobem porozumiewania się między sobą, to i tak nigdy nie zdołamy wyrazić nim wszystkich swoich uczuć, pragnień i prawd, choć możemy, a nawet musimy próbować. I nasłuchiwać.