Porzekadło mówi, że jesteśmy tym co jemy. Bo czy jesteśmy
genetycznie silni, czy genetycznie słabi, to co zjadamy wpływa na naszą
kondycję. Podobnie jest z tym czego doświadczamy. Zawsze bowiem nasze
doświadczenia stają się częścią nas samych. Dlatego rolnicy mogą mówić
godzinami o rolnictwie, górnicy o górnictwie, a hutnicy o hutnictwie. Każdy
człowiek lubi mówić przede wszystkim o sobie (o tym co go dotyczy) i otaczać
się ludźmi podobnymi do siebie. Patole zadawać się więc będą z patolami, snoby
ze snobami, a dewotki z dewotkami. Obracanie się zaś w danym kręgu umacniać
będzie naszą wizję świata.
Satyryczna sentencja głosi, że czasami trzeba porozmawiać z
kimś inteligentnym, czyli ze samym sobą. Owszem, powszechnie przecenia się
własną inteligencję, lecz też niedostatecznie się z niej korzysta. Gdyby ludzie
częściej korzystali z własnej inteligencji nie wierzyliby w brednie takie jak
dżihad, astrologia, homeopatia czy psychoanaliza. Sęk w tym, że ludzie nie
lubią wysilać mózgownicy. Nie lubią, ponieważ natura zmusza ich do oszczędzania
energii poznawczej. Oglądanie świata tylko z jednej perspektywy psycholodzy
określają mianem bezrefleksyjności. Zachowania bezrefleksyjne tym różnią się od
automatycznych (odruchowych), że są co prawda podejmowane świadomie, niemniej w
ramach dogmatycznych kategorii, które nie ulegają adaptacyjnemu rozszerzaniu,
przetwarzaniu i niuansowaniu.
Bezrefleksyjność często ułatwia manipulację, gdyż prowadzi do
ograniczania repertuaru zachowań, a zatem ich przewidywalności. Służą temu
techniki takie jak prowokacja. Zarówno jednostki, jak i całe grupy, prowokować
można do zachowań dla nich niekorzystnych, gdyż wydawać im się będą honorowe,
jedynie słuszne czy emocjonalnie uzasadnione. Z kolei refleksyjność pozwala w
pewnym stopniu przełamywać percepcję, czyli rozszerzać naszą świadomość.
Refleksja demaskuje iluzję, więc wyzwala. Jesteśmy tym co przetwarzamy.