Wszystkie te fikcyjne narracje pozwalają nam dążyć do świętości - nadają etos naszym działaniom. No i nie trzeba dowodzić ich prawdziwości tylko podążać za wskazaniami własnej wiary. W przeciwnym wypadku pewnie byśmy oszaleli. W nieco węższym znaczeniu za religię uznajemy jednak idee zawierające w sobie pierwiastek nadprzyrodzony czy magiczny, tyle że nie sposób oddzielić przesądów od ich społecznej funkcji.
Dlatego jak mawiał Wolter Boga należało wymyślić. Tyle że bogowie, duchy i demony istniały już wcześniej. Religie doktrynalne znane są ledwie od kilku tysięcy lat, a wyłoniły się z wcześniejszych religii animistycznych i szamanistycznych. Jeśli sugerować się znaleziskami archeologicznymi kult przodków, będący zapewne istotą takich wierzeń, uprawiał nie tylko homo sapiens, lecz też homo neanderthalensis, a nawet homo naledi...
Gdy jednak pogrzebiemy głębiej uznać możemy ją za psychologiczną egzaptację czyli zaadaptowanie mózgowych modułów do nowych funkcji. Tak istotne w rozumieniu świata myślenie teleologiczne to myślenie w kategoriach celu, a to może implikować intencjonalność i sprawczość jako pierwotną przyczynę powstania świata. Co więcej moduł wykrywania sprawczości jest jednym z kluczowych mechanizmów umożliwiających wykrywanie zagrożeń w środowisku.
Mechanizm ten cechować się musi dużą czułością, a wręcz nadaktywnością - dla organizmu lepsze jest błędne postrzeganie potencjalnych zagrożeń, niż ich ryzykowne lekceważenie. Mogło to doprowadzić do przypisywania sprawstwa przedmiotom nieożywionym czy zjawiskom pogodowym... Tym bardziej że człowiek funkcjonuje w sieciach społecznych dzięki wyrafinowanej teorii umysłu czyli świadomości o zróżnicowaniu perspektyw i intencji innych osobników czy istot.
Teoria umysłu pozwala sprostać oczekiwaniom innych, a nawet nimi manipulować. Będą predestynowanym do tego, żeby przewidywać istnienie niewidzialnego bytu zwanego umysłem u innych ludzi czy zwierząt, łatwo przyjąć szersze założenie o uniwersalności umysłu - bezcielesne umysły, bóstwa opiekuńcze, duszki i wróżki mogą być wszędzie... Przekonanie takie dodatkowo mógł wzmagać tak zwany fenomen pareidolii.
Jesteśmy nośnikami nie tylko genów, ale też memów czyli informacji kulturowych. Podobnie jak informacje genetyczne podlegać one mogą mutacjom, lecz zasadniczo przekazywane są z mózgu do mózgu, a memy lepiej przystosowane do warunków środowiskowych trwają i rozprzestrzeniają się dłużej. Na przestrzeni wieków najbardziej rozpowszechnione memy prowadziły do wykluczania ze społeczeństw jednostek ich nie wyznających (na przykład przez Świętą Inkwizycję).
W ten sposób przekonania religijne stawały się coraz bardziej kanoniczne i jedynie słuszne, czemu towarzyszyło poczucie moralnej wyższości nad "niewiernymi". Pomimo tej instytucjonalnej formy wszystkie wywodziły się z atawistycznego poczucia wszechwładnej siły którą należy udobruchać. Wbrew wiedzy naukowej niemożność całkowitego zapanowania nad rzeczywistością nadal będzie nas popychać ku różnym parapsychologicznym teoriom, co bynajmniej nie wyjaśni nam zbyt wiele, ale poprawi samopoczucie.