Jeśli przeczytacie, że pieniądze działają na mózg jak
kokaina, a czekolada jak seks, będzie to prawda. Bo wszystko zależy od
uruchomienia szlaku przyjemności w naszym mózgu. Tyle że zbyt wiele z tego nie
wynika. Bo chociaż jedzenie i reprodukcja mają kluczowe znaczenie dla przetrwania gatunku, już w przypadku
pieniędzy widać jak motywację można warunkować. Potencjalnie przyjemne może być coś co
sami wymyśliliśmy, o ile tylko budzi w naszym mózgu skojarzenia z
przyjemnością. A o tym że za pieniądze można dostarczyć sobie różnych
przyjemności nie trzeba nikogo przekonywać (choć nie można kupić tego co
najlepsze).
Inne źródła uwarunkowanej przyjemności są jednak zazwyczaj
bardziej dyskusyjne – uzależnione od indywidualnych doświadczeń i
predyspozycji. Z tego powodu nikt nie może odmówić mi moich przyjemności, tak
jak ja nie widzę sensu w szydełkowaniu, zbieraniu kapsli czy grze na bałałajce.
Ludzka motywacja wynika z szeregu skojarzeń składających się na określoną
filozofię. I dopiero w tej sieci znaczeń znajdujemy spełnienie. Właśnie z tego
powodu motywacja drugiego człowieka tak często wydaje się irracjonalna. Jego
szczęście może mieć całkiem niezrozumiałe dla nas uzasadnienie...
Chronimy (a nawet koloryzujemy czy całkiem zmyślamy) swoje
wspomnienia, bo wierzymy, że najważniejsza jest opowieść która wyjaśnia to kim jesteśmy. Lecz żeby zrozumieć cokolwiek z takich opowieści musimy odtworzyć je
we własnej głowie – to znaczy zasymulować. Osoby o podobnym doświadczeniu
życiowym czy wywodzące się z podobnego kręgu kulturowego będą lepiej się
komunikować posługując się wspólnie nabytymi kategoriami, kodami i
skojarzeniami. Znaczenie jakie przypisujemy pojęciom wyłania się ze związanych
z nimi doświadczeń. Same słowa nie wyjaśniają stanu świadomości narratora.
Zagadka języka to jedna z największych tajemnic ludzkiej
świadomości. Bo posługując się nim płynnie konstruujemy znaczenie, czemu
zawdzięczamy całą naszą historię, naukę i cywilizację. Nie dzieje się tak
jednak bynajmniej dlatego, że słowa mają określone definicje – bo skonstruowanie
tych również wymagałoby najpierw użycia języka. Jeśli zaś słowa i pojęcia nie
są definiowane to skąd w ogóle wiadomo, jaki mają sens? Nawet jeśli przyjąć, że
znaczenie jest kwestią ich wzajemnego kontekstu wobec siebie, to i tak nie da
się rozszyfrować takiego systemu bez jakiegokolwiek oznaczenia „matryc”.
Rozumiemy więc język symulując w naszym umyśle jakby to było doświadczać tego
co on opisuje. Zdobywanie nowych doświadczeń jest zaś odkrywaniem nowych
znaczeń.