Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 26 października 2014

MIŁOŚĆ W CZASACH POPKULTURY

Przez to że nie mam smartfona, nie mogę ostatnio wyrwać żadnej małolaty. Chyba będę musiał w końcu kupić sobie to dziadostwo. Wszyscy dostali już ten sprzęt za darmo, czyli w najwyższym abonamencie. A ja ciągle dzwonię z tego starego rupiecia z klawiaturą, i to tylko dlatego że ciągle działa. Powinienem się wstydzić.


Tak, tak. Wieśniak ze mnie jakich mało. Nie mam nawet
porządnego tableta, a przecież nawet dzieci w tych czasach muszą być cyfrowo mobilne. Nawet na kiblu potrzebny im jest dostęp do multum funkcji, chociażby po to, żeby trzepać sobie kapucyna, albo zamawiać dopalacze. No i przy lustrze wychodzą najlepsze sweet focie.

O czasy, o obyczaje! Kiedyś żeby zaimponować gówniarzom wystarczyło jeździć rowerem górskim (wbrew pozorom Polska to bardzo górzysty kraj) i opowiadać o swoim Nintendo. Teraz trzeba wytatuować całe ciało, zostać gangsterem i gnoić frajerów. Czy właśnie rośnie pokolenie młodych cyników, czy grzybieją pierniki którym wszystko zaczyna przeszkadzać?


Jednym z najstarszych tekstów pisanych znalezionych przez archeologów było sumeryjskie biadolenie o upadku moralności i zepsuciu młodzieży. Możliwe zatem, że proces ten jest nieodwracalny. Szkoda tylko, że ja już nie mogę tak nisko upaść, bo jestem po trzydziestce. Co za obciach...  

sobota, 11 października 2014

SADOMASO

- Większa będzie w niebie radość z jednego grzesznika który się opamiętał, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych którzy opamiętania nie potrzebują – nauczał biblijny Jezus. Do dzisiaj słowa te przytaczane są jako świadectwo jego wielkoduszności. Myślę jednak, że warto się nad nimi głębiej zastanowić, biorąc pod uwagę całą złożoność nie tylko ich wymowy, ale również rzeczywistości ludzkiej. Wydają się one bowiem zawierać w sobie pewną mądrość, ale niekonieczne. Wszystko zależy od tego jak je interpretować.

Jezus zmuszony był uciekać się do takiej retoryki, gdyż był krytykowany za bratanie się z przedstawicielami ówczesnego marginesu społecznego, nierządnicami i celnikami, czyli kurwami i konfidentami. Osoby takie narażone były na szczególną pogardę, nie zniechęcało to wszak Jezusa do biesiadowania z nimi. Imprezowanie z prostytutkami i tym podobnym elementem z oczywistych przyczyn wydawało się ludziom szczególnie podejrzane, a w faryzejskim klerze wywoływało świętoszkowate oburzenie.

Jezus usiłował wobec tego ukazywać się jako ktoś wyciągający rękę do zbłąkanych owieczek, a nie wykolejeniec spragniony uciech cielesnych i upojenia. Stworzył w ten sposób nową filozofię zła, w myśl której zło nie było immanentną cechą danej jednostki, ale konsekwencją jej błędów, pomyłek i zagubienia. W ten sposób Jezus dawał każdemu szansę na naprawienie tego co złe, pod warunkiem że zrozumie swój moralny upadek i się z niego podniesie. Wiąże się to z tak ważnym dla chrześcijaństwa pojęciem miłosierdzia, oznaczającego nie tylko litość, ale również przebaczenie.

I tu wchodzimy na bardzo grząski grunt. Niełatwo jest bowiem rozstrzygnąć, czy należy przebaczać. W myśl nauk Jezusa boską wyrozumiałość warunkować miałby żal za grzechy, czyli wyrzuty sumienia, a także postanowienie poprawy, czyli moralny przełom. Było to rewolucyjne podejście do problematyki odpowiedzialności za popełnione zło, anulujące starotestamentowe rozwiązania przepisane z Kodeksu Hammurabiego, w myśl których każdemu grzesznikowi należała się kara. Starotestamentowe metody polegały raczej na prewencji i zastraszaniu groźbą nieuniknionych konsekwencji, niż na odwoływaniu się do wartości moralnych. Jezus co prawda przekupywał wyznawców wizjami wspaniałej nagrody, ale Paweł, uważany przez niezależnych historyków za prawdziwego twórcę chrześcijaństwa w znanym nam kształcie, zaznaczał że działanie interesowne nie doprowadzi jednostki do religijnego spełnienia. – Gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją, a ciało wystawił na spalenie, lecz miłości bym nie miał, nic bym nie zyskał – przestrzegał Paweł.

Miłość Jezusa jest ekstremalna i to niestety powoduje całkowite wynaturzenie chrześcijaństwa. Przykazania Jezusa w swej radykalności posuwają się aż do moralnego masochizmu i skrajnego pacyfizmu, za wzór cnoty stawiając postawę pokory, typową bardziej dla bydła prowadzonego na rzeź, niż dla człowieka świadomego swojej niezbywalnej godności. – Jeśli ktoś uderzy Cię w policzek, nadstaw mu i drugi – wzywał Jezus. Kazał nam też „miłować nieprzyjaciół swoich”. Nigdy nie zrozumiem za co miałbym lubić jakiegoś palanta, przynajmniej do momentu aż mnie przeprosi. A jeśli nie mógłbym mu oddać ciosu, to mógłbym przynajmniej spierdalać, albo w ostateczności chociaż uznawać go za agresywną i parszywą kreaturę. Jezus jednak był innego zdania.

Co najśmieszniejsze w tym wszystkim, pomimo tak jednoznacznej wymowy moralnej chrześcijaństwa, wobec której nie możemy skreślić z listy istot ludzkich nawet Mariusza Trynkiewicza ani Adolfa Hitlera, w imię Jezusa dopuszczano się patologicznych barbarzyństw, takich jak krucjaty, konkwisty, święte inkwizycje i polowania na czarownice. Świadczyć to tylko może o całkowitej historycznej kompromitacji instytucji kościoła katolickiego, ale to inny temat. Paradoksalnie Jezus był właśnie przeciwnikiem instytucjonalnej religii, krytykując współczesny sobie żydowski kler i świętoszkowatą obłudę. Wolał przebywać wśród „grzeszników”, gdyż jak wierzył zło im przypisywane tak naprawdę wynikało ze słabości i niedoskonałości. – Kto z Was jest bez winy, niech pierwszy rzuci kamieniem – nauczał, odwołując się tym samym do empatii i tolerancji.


Przebaczenie, o ile nie jest bezwarunkowe, z pewnością jest czymś wspaniałym i godnym naśladowania. Mimo wszystko zrównanie jednego grzesznika i dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych wydaje mi się absurdalne. Osobiście uważam, że doceniać należy zmiany, ale tym bardziej stałość, lojalność i konsekwencję. Dlatego sądzę, że ojciec który wyprawił ucztę dla marnotrawnego syna, postąpił niesprawiedliwie kosztem tego syna który był mu wierny, gdyż trudno jest na coś sobie zasłużyć. Lecz możliwe, że poetyka tej przypowieści miała na celu jedynie podkreślenie że warto się zmieniać.  Najszybszym rumakiem wiodącym nas do doskonałości jest cierpienie – mawiał słynny dominikanin, Johannes Eckhart.