Łączna liczba wyświetleń

sobota, 11 listopada 2023

MARZENIE LUDZKOŚCI


Podobno mózg nie służy do myślenia tylko do działania. Myślenie to zatem tylko proces prowadzący do określonych decyzji. Podobnie jest z zapamiętywaniem - rejestrujemy wydarzenia, żeby wyciągać z nich wnioski na przyszłość. I tak jest również z naszymi emocjami - dzięki nim natura informuje nas do czego dążyć, a czego unikać. Stan ciągłego zadowolenia byłby demotywujący, dlatego życie kręci się w "hedonicznym młynie", gdzie poziom naszego szczęścia wraca do stanu typowego.

Nasze mózgi ewoluowały do tego by przetrwać, a nie nas zadowalać i w związku z tym muszą eksplorować środowisko. Dopiero gdy zaspokajamy popędy - lub do tego zmierzamy - odczuwamy przyjemność. Niestety przyjemność ta zmniejsza się w czasie ponieważ zachłanny mózg wciąż podbija stawkę - nagradza tylko gdy zyskujesz więcej niż za ostatnim razem. Schematy działań prowadzących do nagrody ulegają utrwaleniu, a neurony dopaminergiczne bez przerwy prognozują kierunki motywacji.

Proces ten może się niestety ciągnąć w nieskończoność. W czasach niedoborów - kiedy to kształtowało się nasze genetyczne dziedzictwo - taka zachłanność pozwalała nam wykorzystywać każdą nadarzającą się okazję. W czasach cywilizacyjnego przesytu mózg może szkodzić organizmowi w imię przyjemności konsumpcji. Nowe zdobycze cywilizacyjne nie zapewniły powszechnej szczęśliwości, a niektórzy twierdzą wręcz, że nasiliły tendencje do depresji, fobii i uzależnień.

W każdym bądź razie nawet w "nowym wspaniałym świecie" często wycofujemy się w negatywną percepcję. Ludzie pogrążeni w depresji nie korzystają z niektórych połączeń mózgowych z których korzystają inni. Silny i długotrwały stres upośledza neuroplastyczność w obszarach odpowiedzialnych za kontrolę nastroju i zmniejsza stężenie czynników chemicznych pielęgnujących mózg. Czy jest to tylko objaw swoistej choroby, czy też możemy w tym widzieć jakąś... adaptację? Wiadomo przecież, że większość naszych cech jest zakorzeniona w ewolucyjnych adaptacjach.

W czym jednak depresja mogła być "przydatna" naszym przodkom z sawanny?  Według teorii analitycznej ruminacji spowolnienie myślenia i zmniejszenie pobudzenia wprowadza nas w "depresyjny realizm" - nieprzefiltrowaną analizę bolesnych znaków ostrzegawczych w stanie "behawioralnego wyłączenia". Zamiast mierzyć się z niekontrolowaną sytuacją czasem lepiej było dogłębnie przemyśleć negatywne scenariusze i zmotywować się do podjęcia odpowiednich zmian.

Problemem współczesnego homo sapiensa jest niestety to, że z większości stresujących sytuacji społecznych nie może się wycofać. W pogoni za sukcesem, statusem i idealnym wizerunkiem, narażony jest na ciągłe stawianie czoła wyimaginowanym popkulturowym wyzwaniom i rywalizacji. Ciągła mobilizacja metabolizmu zaburza zaś równowagę fizjologiczną i energetyczną, osłabiając układ odpornościowy.

Jednym z biologicznych markerów depresji jest podwyższony poziom cytokin prozapalnych, co wskazuje na związek depresji z przewlekłym stanem zapalnym.... Przypuszcza się, że stany zapalne mogą odgrywać też swoją rolę w rozwoju schizofrenii, a nawet autyzmu. Sęk w tym, że na stężenie cytokin wpływa szereg różnorodnych czynników biologicznych związanych z naszym stylem życia - od diety, używek, aktywności fizycznej, po nieszczęsne stresory. Poza tym nasz nastrój podlega okresowym wahaniom i jest to zupełnie normalne.

Nasz mózg wyewoluował do wyszukiwania potencjalnych zagrożeń i bezustannych społecznych porównań, więc martwimy się niejako "na zapas". Pod wieloma względami życie naszych przodków było istnym piekłem niedostatku i naturalnych zagrożeń, jakim tylko razem potrafili sprostać, więc pasjonuje nas gromadzenie zasobów, szukanie przyjemności, a przede wszystkim życie społeczne. Jesteśmy potomkami tych którzy przetrwali najwęższe ewolucyjne gardła i ocaleli aż do naszych czasów. Zawsze będziemy chcieli jeszcze więcej.