Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 13 września 2020

KULTUROWE OBJAWIENIA

Gdybym powiedział, że jestem katolikiem, nie wywołałoby to niczyjego zdziwienia. Gdybym powiedział, że jestem ateistą, ludzie również uznaliby to za normalne, choć to postawa zupełnie przeciwna. Tolerancja ta nie wynikałaby z zapisanej w konstytucji wolności sumienia, ale z kulturowej percepcji. W naszym pejzażu kulturowym mamy już tylu ateistów, że zaakceptowaliśmy ich punkt widzenia jako możliwą alternatywę.

 

Co innego gdybym powiedział, że wyznaję hinduizm. Wtedy traktowano by mnie z ironicznym pobłażaniem, chyba że przybyłbym z Indii. Uważamy za normalny fakt, że w Indiach wyznaje się hinduizm, lecz w Polsce byłaby to już ekscentryczna osobliwość. Gdybym powiedział, że wyznaję bogów starożytnego Egiptu uznano by mnie natomiast za nawiedzonego kretyna.

 


Jeśli możemy wierzyć w co tylko chcemy czemu niektórych ludzi uznajemy za wariatów, tylko dlatego, że mają urojenia? Oczywiście nie wierzymy w hinduskie czary-mary, choć uznajemy je za normalny twór kulturowy. Normalność tą ma konstytuować zakorzenienie w historii i zbiorowej świadomości. Jeśli jakieś urojenie jest gdzieś powszechne to nazywamy je religią.

 

Jak wiemy religijność przybierała absurdalne formy – rytualne mordy, kanibalizm, kamieniowanie cudzołożnic, palenie czarownic, zasłanianie twarzy, obcinanie napletków... Tylko przez kontekst kulturowy katolicka msza nie wydaje nam się groteską, choć równie dobrze moglibyśmy uczestniczyć w hinduskiej ceremonii. Gdyby Polacy reinkarnowali się w innym miejscu i czasie uwierzyliby w coś zupełnie innego.