Co innego gdybym powiedział, że wyznaję hinduizm. Wtedy traktowano by mnie z ironicznym pobłażaniem, chyba że przybyłbym z Indii. Uważamy za normalny fakt, że w Indiach wyznaje się hinduizm, lecz w Polsce byłaby to już ekscentryczna osobliwość. Gdybym powiedział, że wyznaję bogów starożytnego Egiptu uznano by mnie natomiast za nawiedzonego kretyna.
Jeśli możemy wierzyć w co tylko chcemy czemu niektórych ludzi uznajemy za wariatów, tylko dlatego, że mają urojenia? Oczywiście nie wierzymy w hinduskie czary-mary, choć uznajemy je za normalny twór kulturowy. Normalność tą ma konstytuować zakorzenienie w historii i zbiorowej świadomości. Jeśli jakieś urojenie jest gdzieś powszechne to nazywamy je religią.
Jak wiemy religijność przybierała absurdalne formy – rytualne mordy, kanibalizm, kamieniowanie cudzołożnic, palenie czarownic, zasłanianie twarzy, obcinanie napletków... Tylko przez kontekst kulturowy katolicka msza nie wydaje nam się groteską, choć równie dobrze moglibyśmy uczestniczyć w hinduskiej ceremonii. Gdyby Polacy reinkarnowali się w innym miejscu i czasie uwierzyliby w coś zupełnie innego.