Kiedyś klepali nas po plecach tak mocno, że padaliśmy na
kolana. Dlatego nowe polskie władze nie chcą, żeby imperialiści klepali ich po
plecach. Chcą bowiem stać na straży „suwerenności”, a klękać tylko w czasie
uroczystości religijnych. Jezus zaś o klepaniu po plecach nic nie mówił. Mówił
jedynie o klepaniu po pysku. A mianowicie, że jeśli ktoś uderzy Cię w policzek
to masz mu nadstawić drugi. Wydaje się to jedną z najgłupszych wypowiedzi
Jezusa, ale porada ta czasami może być przydatna. Na przykład jeśli spoliczkuje
cię agresywny alkoholik spokrewniony z nieobliczalnym koksem. Zdarzyła mi się
kiedyś taka sytuacja i pomyślałem sobie, że Jezus wiedział co mówi.
Wróćmy jednak do spraw politycznych. Jeśli dla
Waszczykowskiego i środowiska które reprezentuje bardziej liczy się racja stanu
niż tylne pieszczoty, to zastanowić się należy co taka racja może oznaczać. Co
prawda klepanie kogoś po plecach w języku gestów oznacza protekcjonalną postawę
klepiącego – to szef klepie swoich podwładnych, a nie podwładni szefa. Wyraża
jednak przyjazny stosunek do klepanego („niezły z ciebie herbatnik”), w
przeciwieństwie do stawiania kogoś w kącie. W dodatku pytanie zasadnicze brzmi
czy dostaniemy więcej kasy za to, że jesteśmy tak niedotykalscy. Na to się
jednak raczej nie zanosi.
Powiedzcie więc co konkretnego ugraliście w Europie. Bo
chyba tylko tyle, że nikt was nie klepie. Kiedy bierze się od kogoś forsę
ciężko jest o suwerenność, ale kto z nas może sobie pozwolić na prawdziwą
wolność? Europa przeżywa ciężki kryzys właśnie z tego powodu, że nie jest
dostatecznie zintegrowana, co powoduje chaos i administracyjny bezwład.
Projekty takie jak wspólna waluta okazały się kłopotliwe właśnie dlatego, że
nie doprowadzono jednocześnie do realnej unii fiskalnej. Bez wspólnej polityki
nie będzie ponadnarodowej wspólnoty, a to wymusza jakiś centralizm decyzyjny.
Możliwe więc, że w opozycji do „Europy narodów” wykształci się jej ściślej
zintegrowane jądro. W takiej sytuacji skoncentruje się ona raczej na własnych
projektach niż na naszych problemach.
W dziewiętnastym i dwudziestym wieku rodzące się
nacjonalizmy doprowadziły do przemodelowania mapy Europy, co jednak pociągnęło
za sobą straszliwe konsekwencje takie jak wojny światowe. To właśnie te lekcje
historii zainspirowały ojców Europy. Pytanie czy bardziej jesteśmy
Europejczykami czy Polakami wydaje się retoryczne. Wszak jesteśmy jednymi i
drugimi. Tożsamość jest konstruktem szkatułkowym – możemy odwoływać się zarówno
do dziedzictwa całej ludzkości jak i najbardziej lokalnego kolorytu. W czasach
największej świetności nasza szlachta nosiła się z turecka, a w czasach
słusznie minionych znajdowaliśmy się w orbicie wpływów eurazjatyckiego
imperium. Niemniej ostatecznie przyjęliśmy zachodnioeuropejski model kulturowy
i wydaje się, że od tej drogi nie ma już odwrotu.