Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 27 stycznia 2014

KRÓTKI PRZEGLĄD SZUFLADY


PIJCIE MOJĄ KREW


Niech się żebra moje rozchylą
Niczym płatki kwiatów kwitnących
By do żył dać dostęp motylom
By piły nektar w nich płynący

Spalone skrzydła już odpadły
W powietrze już się nie uniosę
Przestworza moje skrzydła zjadły
Więc niech piją motyle bose

Pijcie moją krew - ten nektar słodkawy
Pijcie moją krew - to beztroski nawyk
Ona jest życiodajnych trucizn źródłem
Pijcie moją krew motyle wychudłe
Pijcie z rozkwitłego kielicha wino
Pijcie moją krew, pijcie moją miłość

Niech się żebra moje rozchylą
Niczym płatki kwiatów kwitnących
By do krwi dać dostęp motylom
By mogły pić nektar trujący

Ze skrzydeł zostały popioły
Serce położyłem na wagę
W żyłach moich pełno jest smoły
Niech więc piją motyle nagie

12 kwiecień 2001

------------------------------------------------------------------------------------------------------------

GMACHY

W szarych gmachach i długich korytarzach
Przytłacza nas bezduszność okrutnych ścian
Która w płaskich strukturach się wyraża
I żelaznym tchnieniem ściska serca nam

Martwica geometrycznych przeznaczeń
Przez nasze mózgownice przemieszcza się
Zbezczeszczone serce do gardła skacze
I razem z korzeniami tętnice rwie

Płaszcz pomieszczeń zakrył źrenic wilgocie
Wtłaczając nas w milczących budowli krzyk
Abyśmy utonęli w suchym błocie
Swej otchłani z której nie wychodzi nikt

Ponura architektura biurowców
Bloków mieszkalnych i gimnastycznych sal
Zamyka naszą tęsknotę w pokrowcu
W ciasnych kaburach zamyka spleenów żal

Wokół banda bezcielesnych demonów
Spogląda ogromnym okiem czterech ścian
Na szuflady niepotrzebne nikomu
W których każdy z nas ukrywa to co ma

18 maj 2001

------------------------------------------------------------------------------------------------------------

DUALNY TRIUMWIRAT

Pierwszy dzień na Marsie jest trudny
Z czasem człowiek się przyzwyczaja
Choć marsjański glob jest bezludny
A klimat organizm rozstraja

Śpię w gumowej masce gazowej
Jem syntetyczne pożywienie
Ciasna maska uwiera głowę
Jadło spożywam z obrzydzeniem

Ale nie ma alternatywy
Powrócić nie mogę na ziemię
Bo jestem zbyt młody i siwy
Zapomniało mnie moje plemię

A tu zegar tyka odmienny
I w obie strony czas biegnie naraz
Więc jestem zmienny i niezmienny
I teraz wcześniej będę zaraz

1 październik 2001

------------------------------------------------------------------------------------------------------------

SOMATYCY

Słudzy demiurga Marksa czy Jehowy
Stwórcy o imieniu takim czy innym
Kreatora ich nerek i wątroby
Oddechem go sławią w gmachach świątynnych

Majestatem katedr i drapaczy chmur
Dziękują za miąższ mózgu i zmysłów pięć
Technologią fabryk hołd oddają mu
Teologią wyjaśniają jelit sens

W kapliczkach kibli odpokutują śmierć
Z tworzywa szarych komórek skleją raj
A kiedy w czarny dól spadnie ścierwa śmieć
Po drabinie żeber wdrapią się aż tam

Więc pomyślą o nich rzucając grudę
Żując kotlety na stypie lub później
A krowy będą raz tłuste raz chude
Nim runie kosmos wiszący gdzieś w próżni

4 grudzień 2002