PIJCIE MOJĄ KREW
Niech się żebra moje rozchylą
Niczym płatki kwiatów kwitnących
By do żył dać dostęp motylom
Spalone skrzydła już odpadły
W powietrze już się nie uniosę
Przestworza moje skrzydła zjadły
Więc niech piją motyle bose
Pijcie moją krew - ten nektar słodkawy
Pijcie moją krew - to beztroski nawyk
Ona jest życiodajnych trucizn źródłem
Pijcie moją krew motyle wychudłe
Pijcie z rozkwitłego kielicha wino
Pijcie moją krew, pijcie moją miłość
Niech się żebra moje rozchylą
Niczym płatki kwiatów kwitnących
By do krwi dać dostęp motylom
By mogły pić nektar trujący
Ze skrzydeł zostały popioły
Serce położyłem na wagę
W żyłach moich pełno jest smoły
Niech więc piją motyle nagie
12 kwiecień 2001
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
GMACHY
W szarych gmachach i długich korytarzach
Przytłacza nas bezduszność okrutnych ścian
Która w płaskich strukturach się wyraża
I żelaznym tchnieniem ściska serca nam
Martwica geometrycznych przeznaczeń
Przez nasze mózgownice przemieszcza się
Zbezczeszczone serce do gardła skacze
I razem z korzeniami tętnice rwie
Płaszcz pomieszczeń zakrył źrenic wilgocie
Wtłaczając nas w milczących budowli krzyk
Abyśmy utonęli w suchym błocie
Swej otchłani z której nie wychodzi nikt
Ponura architektura biurowców
Bloków mieszkalnych i gimnastycznych sal
Zamyka naszą tęsknotę w pokrowcu
W ciasnych kaburach zamyka spleenów żal
Wokół banda bezcielesnych demonów
Spogląda ogromnym okiem czterech ścian
Na szuflady niepotrzebne nikomu
W których każdy z nas ukrywa to co ma
18 maj 2001
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
DUALNY TRIUMWIRAT
Pierwszy dzień na Marsie jest trudny
Z czasem człowiek się przyzwyczaja
Choć marsjański glob jest bezludny
A klimat organizm rozstraja
Śpię w gumowej masce gazowej
Jem syntetyczne pożywienie
Ciasna maska uwiera głowę
Jadło spożywam z obrzydzeniem
Ale nie ma alternatywy
Powrócić nie mogę na ziemię
Bo jestem zbyt młody i siwy
Zapomniało mnie moje plemię
A tu zegar tyka odmienny
I w obie strony czas biegnie naraz
Więc jestem zmienny i niezmienny
I teraz wcześniej będę zaraz
1 październik 2001
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
SOMATYCY
Słudzy demiurga Marksa czy Jehowy
Stwórcy o imieniu takim czy innym
Kreatora ich nerek i wątroby
Oddechem go sławią w gmachach świątynnych
Majestatem katedr i drapaczy chmur
Dziękują za miąższ mózgu i zmysłów pięć
Technologią fabryk hołd oddają mu
Teologią wyjaśniają jelit sens
W kapliczkach kibli odpokutują śmierć
Z tworzywa szarych komórek skleją raj
A kiedy w czarny dól spadnie ścierwa śmieć
Po drabinie żeber wdrapią się aż tam
Więc pomyślą o nich rzucając grudę
Żując kotlety na stypie lub później
A krowy będą raz tłuste raz chude
Nim runie kosmos wiszący gdzieś w próżni
4 grudzień 2002