Z punktu widzenia natury nie jest to żaden dramat. Jesteśmy tylko nośnikami informacji genetycznej, a nasze ciała i umysły służą wyłącznie jej kopiowaniu. Owszem, możemy stawiać sobie w życiu inne cele, tyle że mijamy się wtedy z ewolucyjnym przeznaczeniem. Jeśli jednak przekażemy już swoje geny możemy bez problemu kopnąć w kalendarz - ostatecznie informacje pozostaną w puli genowej ludzkości i życie będzie toczyło się dalej, tylko że bez nas. Niemniej mózg - zaprogramowany do walki o przetrwanie - może mieć problem z akceptacją tego faktu. Jest to zresztą zasadnicza przyczyna wykształcenia się naszej jaźni, będącej mechanizmem adaptacyjnym pozwalającym efektywniej funkcjonować w zmiennym środowisku. Ponieważ "ja" ma za zadanie chronić siebie (a tak naprawdę organizm), będzie się chronić przed śmiercią wszelkimi możliwymi sposobami, takimi jak modlitwy, zaklęcia i magiczne mikstury, bo a nuż się uda.
Śmierć jest nie do pomyślenia, choć jest naturalną koleją rzeczy. To życie jest fizyczną aberracją - istniejemy wbrew drugiej zasadzie termodynamiki, która mówi o dążeniu układów izolowanych do zwiększenia entropii. Nasz organizm pozostaje wbrew temu układem wysoce uporządkowanym, zamiast losowo się chaotyzować - a wszystko dzięki genetycznym instrukcjom kodującym proces homeostazy porządkujący przetwarzanie energii w ustrukturyzowanej treści metabolicznej. Powstanie życia nie było zatem nieuchronną konsekwencją znanych nam praw fizyki - wymagało samoorganizacji prebiotycznych związków chemicznych w spontanicznie replikujące się stabilne energetycznie układy zwiększające entropię otoczenia przez ciągłą wymianę z nim materii i energii. Życie jest procesem wewnętrznej redukcji entropii napędzanym przez informację, ale ostatecznie w wyniku skończonych zasobów materii w systemie i akumulacji błędów kończy się śmiercią.
Aby pozyskiwać energię rozkładamy wiązania węglowe występujące w tłuszczach, cukrach i białkach, a potrzebujemy jej dużo zwłaszcza z powodu ogromnych mózgów i stałocieplności. Zgromadzone w komórkach odpady tych procesów pod postacią atomów węgla trzeba jakoś usuwać. I temu właśnie służy oddychanie polegające na łączeniu atomów węgla z tlenem i wydalaniu go w postaci dwutlenku węgla. Życiodajny tlen jest paradoksalnie bardzo toksyczny dla naszych komórek bo powoduje utlenianie - czego popularnym przykładem jest rdza. Tak więc tlen musi być transportowany do wnętrza ciała bardzo ostrożnie, związany z białkiem zwanym hemoglobiną. Czasami niestety cząsteczka tlenu oderwana od hemoglobiny może uszkodzić komórkę lub jej najcenniejszy składnik - DNA. Oczywiście komórki wykształciły różne systemy przeciwutleniające, ale nie są w stanie usuwać wszystkich wolnych rodników tlenowych - determinuje to starzenie się i rozmaite choroby.
Nasze ciało starzeje się, chociaż bezustannie się regeneruje to znaczy wymienia niewydajne komórki na nowe. Można nawet powiedzieć, że komórki są zaprogramowane do samobójstwa zwanego apoptozą, po to by zrobić miejsce dla młodszych i tak usprawnić funkcjonowanie organizmu. Starość nie jest zatem "zmęczeniem materiału" bo materiał cały czas wymieniany jest na nowy. Czemu więc korzystając z takich "części zamiennych" nie możemy żyć wiecznie albo przynajmniej znacznie dłużej? Mogą nam się oczywiście przydarzać różne wypadki, ale teoretycznie wymieniając swoje komórki moglibyśmy unikać śmierci z przyczyn naturalnych. Praktycznie jest to niemożliwe choćby z powodu ograniczonego limitu podziałów komórkowych, po którego przekroczeniu komórka ludzka umiera. Każdy podział powoduje bowiem skracanie telomerów - elementów strukturalnych chromosomu, zabezpieczających go przed uszkodzeniem w trakcie kopiowania. Skracanie tych powtarzalnych końcówek chromosomu nieuchronnie prowadzi to do tak zwanej "starości replikacyjnej".
Z wiekiem rośnie prawdopodobieństwo nowotworu i innych chorób, gdyż coraz więcej energii przeznaczamy na reparację ciała, a jednocześnie wydłużamy czas działania czynników onkogennych i szkodliwych. Narasta też liczba ujawniających się niekorzystnych mutacji, które mogły pozostawać w ukryciu przez wiele lat i sprawiać, że rozmnażający się przedstawiciel gatunku przekazywał je następnym pokoleniom. Dana mutacja może być na przykład korzystna we wczesnej fazie rozwoju, więc zwiększać będzie sukces reprodukcyjny i się utrwalać, a jeśli później okaże się nawet szkodliwa to już w warunkach mniejszej presji selekcyjnej. W tym ujęciu starzenie może być kosztem, który trzeba zapłacić za wcześniejsze zyski. W miarę ujawniania się niekorzystnych mutacji starzenie przebiega więc według pewnego harmonogramu, co sprawia że wydaje się zaprogramowane. Wzrost entropii destabilizuje homeostazę i procesy molekularne.