Pytacie czemu Was wkurwiam. Otóż muszę. Przynajmniej
czasami. Bo nie zawsze mogę Was nie wkurwiać – nie zawsze mogę chować się,
unikać kłótni, nie istnieć dla nikogo. Czasami czegoś chcę – dlatego Was
wkurwiam. Chcielibyście żebym nie chciał za dużo, bo na to nie zasłużyłem. Wy
zaś myślicie, że zasługujecie na więcej. Ale w życiu nikt nie dostaje tyle na
ile zasłużył, tylko tyle ile zdołał wywalczyć. Dlatego nie można się poddawać.
A rezygnowanie z czegoś tylko dlatego żeby kogoś nie wkurwić oznacza kapitulację.
Dlatego nie mogę zrezygnować z tego co najlepsze. Nie chcę pieniędzy, chcę tego
co najlepsze. Podajcie cenę. Ile mam Wam zapłacić, żebyście się odpierdolili?
Chcę jasnego celu – chcę spłacić dług, zapłacić tyle żeby już mieć to najlepsze
dla siebie, a Was głęboko w dupie. Bo jak już będę miał to co najlepsze to
będziecie mi zazdrościć i tylko przeszkadzać.
Gdy chcę czegoś, wtedy Was wkurwiam. Ale gdybym nie chciał
niczego to bym Was nie wkurwiał, i to by było jeszcze gorsze. Bo gdybym Was nie
wkurwiał Wy i tak wkurwialibyście mnie. Bo najłatwiej jest atakować tego co nie
walczy. Więc walczę – nie chowam się w butelce, za czyimiś szerokimi plecami
ani pod płaszczykiem wzniosłego pierdolenia. Nie jestem prostakiem, wiem to i
owo, ale muszę przyznać, że co do marzeń jestem taki jak każdy. Ja też marzę o
tym co najlepsze. Tyle że ja już nie wierzę, że można to kupić. Bo jak bardzo
chcesz coś kupić to cena rośnie, podobnie jak apetyt. A na końcu dostajesz
rachunek i masz kaca. Niektórzy chcą zapewnić godny byt swoim dzieciom – ale to
już inna historia. Bo to co im kupią, to i tak nie będzie tym co najlepsze. Bo
tego nie można kupić. Można co najwyżej to dać. Ja też jeśli chcę mogę komuś
dać to co jest najlepsze – gdy ktoś tego chce.
Powiedzieć komuś kocham to tak, jakby przystawić mu pistolet
do głowy. Tak przeczytałem w jakiejś książce. Ale i tak czasami komuś to mówię.
Zwłaszcza kiedy tak mi się wydaje. Niestety na ogół oczekuję czegoś w zamian.
Dlatego nie będę o tym tutaj pisał. Bo miłość jest zbyt skomplikowana. Rodzice,
przyjaciele, związki partnerskie – to temat rzeka. Pooglądajcie sobie „Trudne
sprawy” albo „Rozmowy w toku”. Poza tym mądrość można czerpać z telewizji
śniadaniowej, życiowych seriali, facebooka i horoskopów. Teoretycznie to można
nawet z kazań niedzielnych, bo księża mówią dużo o miłości, tyle że mało kto
tego słucha. W sumie to nawet nie wiem po co ludzie tam przychodzą, skoro nie
słuchają, a Biblii nie czytają nigdy. Ale możliwości są szerokie – możesz sobie
wybrać duchowego przewodnika, idola, autorytet. On Ci wskaże drogę. On Cię
poprowadzi. Ostatecznie to ja mogę być twoim autorytetem, ale muszę się jeszcze
wylansować. Zrobić sobie reklamę. Wystąpić w jakimś pierdolonym „Tańcu z
gwiazdami” i wdać się w medialny romans z jakąś urodziwą lalunią. Życz mi
powodzenia.