W świetle nauczania religijnego oglądanie pornografii jest
grzechem, ale amerykański socjolog Samuel Perry odkrył, że im więcej ludzie jej
oglądają, tym stają się bardziej religijni. Zdaniem badacza wynika to z
poczucia winy i potrzeby swoistej pokuty. W ciągu sześciu lat gromadził dane,
które pokazują pornowidzów jako częściej modlących się i uczestniczących w
nabożeństwach. Nie wiem czy wynika z tego coś głębszego, ale często nasze
postawy są całkowicie sprzeczne z poglądami, tyle że usprawiedliwiają je różne
racjonalizacje. Nierzadko musimy nadrabiać swoje słabości miną. W tym wypadku
pobożną. W ogóle życie jest jednym wielkim strojeniem min, i to niestety zwykle
całkiem poważnych. Bo przecież ludziska bywają poważnymi przedsiębiorcami,
kierownikami, obywatelami i tak dalej. Ja z powodu wrodzonego defektu
sprzężenia mimicznego zwykle mam minę zagubionego jagnięcia, choć w środku
raczej jestem błaznem. Tak czy siak ciężko mi wczuwać się w rolę.
Co gorsza człowiek czasami musi przynajmniej udawać, że jest
poważny – żeby był odbierany jako ktoś komu chodzi o coś „więcej”. Strasznie
męczące jest to, że ciągle musi mu na czymś „zależeć”, w przeciwnym wypadku
będzie uznany za istotę bierną i pozbawioną chęci. Tak więc składam w moim
poważnym kąciku doniosłe oświadczenie, o tym iż przed nerwową aktywnością
powstrzymuje mnie biblijna marność tego świata, a także jego iluzoryczny system
motywacyjny. Za każdym razem gdy człowiek czegoś naprawdę chce, nie wiadomo co
powinien dokładnie zrobić, żeby to uzyskać. Kiedy próbujemy zmieniać
rzeczywistość czasami to ona zmienia nas. Niemniej nie widzimy tego w ten
sposób. Każda sytuacja wydarzyła się po to, by nam coś pokazać, uzmysłowić,
rozjaśnić. Zaangażowanie w jakąkolwiek rzecz sprawia, że zwykle staje się ona
dla nas ważniejsza niż wcześniej. Na tym właśnie polega „odkrywanie” świata.
Chyba nie zawsze do nas należy decyzja, co na tym świecie
chcemy poznawać i odkrywać. Dynamika bytu sprawia, że często robimy coś
automatycznie bądź bezrefleksyjnie, a dopiero potem staramy się to uzasadniać.
W ostateczności są dwa wyjścia radzenia sobie ze skrajnym dysonansem poznawczym
– właśnie albo odseparowanie się od swojej postawy w jej przeciwieństwie (jak w
powyższym przykładzie religijnym), albo uzasadnianie jej jako „słusznej”. Moim
zdaniem z psychologicznego punktu widzenia postawa bardziej spójna moralnie
powinna rodzić mniej poczucia winy i związanego z tym wewnętrznego napięcia,
choć nie wiadomo czy z kolei religijność nie pełni w tym wypadku roli zwykłego
hamulca. W każdym razie prawda jest taka, że często chcemy tego co potępiamy.
Na przykład komunistyczni dyktatorzy lubili luksus, a faszystowscy dekadencję.
Synchronizacja pragnień i powinności to w naszym mniemaniu kwestia
„poważna”, lecz nie na tyle, żeby samemu sobie nie pobłażać.