Łączna liczba wyświetleń

sobota, 30 lipca 2016

OJCIEC POLAK

Hitler mówił, że uwodzenie tłumu jest jak uwodzenie kobiety. Najważniejsze jest bowiem wywarcie wrażenia władczości. Jeśli to prawda Polskę uwiódł Jarosław Kaczyński, a to bardzo wymowne. Pokaż mi swojego mężczyznę, a powiem Ci kim jesteś. Jeśli jesteś z idiotą, to najprawdopodobniej jesteś głupsza od niego. Jeśli z draniem, to najwidoczniej nie lubisz grzecznych chłopców. A jeśli z alkoholikiem to jesteś współuzależniona (albo sama chlejesz).


Do takich prawidłowości odwołuje się szereg psychologicznych terminów, takich jak ukształtowane „style przywiązania” czy bezwiednie odtwarzane „skrypty życiowe”. Mamy bowiem tendencję do powtórek z rozrywki. Natomiast jeśli bawisz się solo nie jesteś dość dobra lub nikt nie jest dość dobry dla Ciebie – a pewnie częściowo dotyczy Cię jedno i drugie. Ale przynajmniej nie jesteś z idiotą, draniem czy pijakiem. Jeśli jesteś seksowna i napalona zadzwoń do mnie. Albo po prostu wpadnij i od razu przejdźmy do rzeczy.

Tylko mi nie mów, że wolisz Jarosława Kaczyńskiego. No dobrze, może chłop ma układy i poparcie
społeczne, ale spróbuj go sobie wyobrazić w filmie pornograficznym. Przecież to byłby jakiś horror. Kotku, musiałabyś się bzykać w moherowym berecie. A żeby Cię zadowolić od tyłu on musiałby stawać na taboret. W dodatku przez cały czas śpiewałby hymn narodowy i dziwił się, że z cycków nie płynie mleko.
Wiem, że część Polek gotowa jest na takie perwersje. Ale czego się nie robi dla pięciuset złotych... Poza tym kobiety lubią twardzieli, a Polska przecież wreszcie wstaje z kolan. Jak pijany dresiarz w składzie porcelany pyta wszystkich czy mają jakiś problem i nie przyjmuje żadnych sugestii. A jeśli naprawdę wyjdzie z tego więcej dzieci, to może jeszcze starczy na nasze wcześniejsze emerytury. Jeśli plemnik polski nie potrafi zwyciężyć to powinien zginąć!!!  

piątek, 29 lipca 2016

MARZENIE LUDZKOŚCI

Ludzie interpretują rzeczywistość tak jak chcą. Tym bardziej słowa które rzeczywistość jedynie opisują. Religia Mahometa może być religią pokoju lub religią wojny. Religia Jezusa także. Słowa papieża nie będą więc dla nikogo wskazówkami. Wszystkie strony sporu politycznego w Polsce zinterpretują je po swojemu. Dla liberałów jego słowa będą wezwaniem do mentalnego postępu, a dla konserwatystów do trwania na straży niezmiennych wartości. Dla krytyków zaś będzie zbyt liberalny lub zbyt konserwatywny. Z tego powodu młodzieżowy piknik z Franciszkiem przypomina raczej imprezę rozrywkową. Nie przyczyni się do zaprowadzenia pokoju na świecie. Bóg jak LSD katolickich hipisów może jedynie roztaczać przed nimi wizje, tak naprawdę zaczerpnięte z ich umysłów. Wiem, że we wspólnocie można poczuć się lepiej. Może więc dobrze, że ludzie poczują się lepiej. Mój rozum nie pozwala mi jednak dać się ponieść temu uniesieniu.

Prawda niekiedy może być bolesna. Dlatego niechętnie pozbywamy się złudzeń. Wielkie złudzenie ludzkości musi więc trwać, tak jak trwają nasze indywidualne złudzenia. Nie chcemy się czuć źle, więc nie chcemy wiedzieć prawdy. Nieudacznicy nie chcą wiedzieć, że są nieudacznikami. Przygłupy nie chcą wiedzieć, że są przygłupami. Brzydale nie chcą wiedzieć, że są brzydalami. Egoiści że są egoistami, a hipokryci, że są hipokrytami. Żyjemy więc tak jakby nasze złudzenia były prawdą. A raczej udajemy, że tak żyjemy. Jest bowiem coś ponad nami – nasze wyobrażenie o tym jak to wszystko powinno wyglądać. Kapłani powinni być święci, kobiety kobiece, mężczyźni męscy, a dzieci niewinne. Gdzieś w naszej wyobraźni istnieje obszar gdzie wszystko już będzie w porządku i na odpowiednim miejscu. Pomimo usytuowania gdzieś poza terytorium kosmicznym zwyczajowo ten mityczny azyl nadal nazywa się niebem.


Niebo ma być czymś najlepszym co nam się może przydarzyć. Czymś najgorszym zaś piekło. Ale zło nie jest tak jednoznaczne, jakby się tego można spodziewać. Z pewnością nie można bagatelizować tu roli czynników biologicznych, psychologicznych i społecznych, nie ma więc jednej miary zła. Co nie znaczy, że każde zło można usprawiedliwić. Sędzia Ostateczny posługiwać by się musiał jakimś niezmiernie skomplikowanym algorytmem, żeby uwzględnić wszystkie okoliczności. Ale co to dla Boga. Jako wolnym duchom nie chciałoby się nam co prawda jeść, pić, spółkować czy trzepać kapucyna, walczyć o dobra materialne, ani o niczym dyskutować (nie byłoby o czym), dlatego nasze ciała zostaną wskrzeszone i będziemy żyli długo i szczęśliwie. Tyle że we Wielkiej Komunie.    

wtorek, 26 lipca 2016

DZIECI ABRAHAMA

Podobno mamy się szykować na wojnę kultur. Rzekomo nie da się bowiem pogodzić krzyża z półksiężycem. Ale nie byłoby islamu bez chrześcijaństwa, tak jak nie byłoby chrześcijaństwa bez judaizmu. Koran powiela szereg judeochrześcijańskich mitów, a żydów i chrześcijan nazywa „ludźmi księgi” czyli dzielącymi z islamem pewne mistyczne tajemnice. Sprawy teologiczne niewiele jednak znaczą wobec obyczajów i obrzędów, które czynią innych „obcymi”. Ponadto nakładała się na to konkurencja duchowieństwa i gry polityczne. Mentalność żyda, chrześcijanina i muzułmanina różni się więc bardziej niż wynikałoby to z „objawionej” literatury religijnej. Jest to sprawa złożona, wynikająca już z asymilacji przez religie monoteistyczne lokalnych kultów pogańskich, a potem pogłębiana perypetiami historycznymi. W efekcie z tych samych źródeł wypływają dziś sprzeczne tożsamości.
 
Oczywiście do różnych krwawych porachunków, takich jak nieszczęsne krucjaty, dochodziło  już w średniowieczu. Niemniej nie wykluczało to też pewnej wymiany kulturalnej. Dzięki pośrednictwu arabskiemu znamy choćby stworzony w Indiach system dziesiętny bez którego nie byłoby współczesnej matematyki. Sam Kopernik formułując teorię heliocentryczną bazował na  systemie planetarnym perskiego astronoma Nasir ad-Din Tusiego. Do kultury europejskiej przeniknął też zaczerpnięty z poezji orientalnej motyw miłości romantycznej, w której rycerz ślubuje służyć damie swojego serca, z przyczyn „honorowych” nie mogąc jednak zaznać z nią rozkoszy cielesnych. Co więcej to dzięki muzułmanom dziedzictwo starożytnej greckiej filozofii przetrwało mroki średniowiecza, a bez niego nie byłoby później europejskiego racjonalizmu.

Dziś to światopoglądowy racjonalizm, wraz z wynikającym z niego obyczajowym liberalizmem, jest podstawowym elementem odróżniającym oba systemy wartości. Długa obecność Turków na południu Europy nie pociągnęła za sobą islamizacji tych terenów, co pokazuje, że obecne napięcie kulturowe rozgrywa się raczej na światopoglądowym niż religijnym podłożu. Z różnych względów, o których można by się w nieskończoność rozpisywać, cywilizacja euroatlantycka na dzień dzisiejszy wygrała światową konkurencję gospodarczą i technologiczną. Mierzyć się z nią może co najwyżej Daleki Wschód. Przegranym zaś pozostało „zwycięstwo moralne” czyli zwrot do wewnątrz, ku dumnej tożsamości aż do karykaturalnej ortodoksji. Przemoc zaś to objaw frustracji, dlatego tradycyjnie najłatwiej znaleźć guza w tak zwanych slumsach.

Demokracja liberalna już ze swojej natury jest formą elastyczną, dającą wszystkim jednostkom (przynajmniej w założeniu) możliwość wolnej ekspresji. Kultura indywidualistyczna pozwala więc na więcej, co przy wszystkich swoich plusach powodować musi jednak brak kulturalnej spójności i subkulturalne rozdrobnienie. Wolność wieść może nie tylko do kultywowania wartości poznawczych, ale też do kompulsywnego hedonizmu i konsumpcjonizmu – zwłaszcza w dobie kapitalistycznej obfitości. Nawet bez czynnika muzułmańskiego doszło już więc do poszatkowania europejskiej tożsamości na swoiste „multi-kulti” i jest to proces nieodwracalny. Przy czym paradoksalnie drugi wektor wskazuje na popkulturową globalizację. Dzięki standaryzowanym mechanizmom profiluje się nas indywidualnie, żeby za pieniądze jak najlepiej nam dogodzić, i tak to się wszystko kręci. Desperatom pozostaje tylko uniwersalny towar nie z tego świata.         

poniedziałek, 25 lipca 2016

CZASOPRZESTRZEŃ

Jak mawiał klasyk w tym kraju nie ma pracy dla ludzi z moim wykształceniem. A tym bardziej w tej krzyżackiej wiosce. Owszem jest, ale nie w wyuczonym zawodzie. Tylko po co mi w takim razie wykształcenie? Można by to nazwać błędem młodości, gdyby nie fakt że nie musiałem w tym czasie pracować. A to wyrobiło we mnie przekonanie, że praca jest wartością względną. Tym bardziej, że uczniem nie byłem zbyt pilnym.

Ludzie są gotowi się pozabijać, żeby mieć coś czego inni będą im zazdrościć. Mieć więcej od innych to wręcz punkt honoru. Mieć mniej to powód do wstydu. Ujmując to cynicznie wolimy stać się obiektem zawiści niż pogardy. Zawiść wynika bowiem z poczucia niższości, a pogarda odwrotnie. Żeby zaś zaimponować tym którzy nie podzielają naszych pasji poznawczych musimy wykazywać się na polu kultury materialnej.

Rywalizacyjna ambicja jest zaś kołem zamachowym cywilizacji. Wciąż wymyślamy nowe rzeczy, żeby jedni mogli mieć więcej rzeczy od drugich. Kiedy jednak nie musiałem mieć tylu rzeczy ile muszę mieć dzisiaj, bo miałem inne wyjaśnienie swojego istnienia, życie wydawało mi się dużo prostsze. Nie stawiało bowiem przede mną praktycznych wyzwań. Ja zaś jako człowiek gromadzący teoretyczny kapitał nie musiałem się jeszcze przejmować swoją przyszłością. 

Przyszłość była sferą marzeń. Kolorową imaginacją spełniającą nasze tęsknoty tak jak dziś wyrażają je sentymentalne wspominki. Tak czy siak czas miał dzielić nas od tego co najważniejsze. Ale to czas nas ukształtował, choć towarzyszyły temu jeszcze jakieś formalności. Wśród małolatów człowiek zawsze okazuje się najpierw za głupi, a potem za stary. Mieć tamte lata i ten rozum jest już za późno. Poza tym bez tamtych błędów nie byłoby tego rozumu. Byłoby więc mniej do myślenia. A przecież myślę więc jestem. 

niedziela, 24 lipca 2016

ŚWIATOWE DNI

Nie potrzebuję Boga żeby kochać, bo miłość jest moją religią. Jeśli wierzysz w człowieka musisz przecież wierzyć, że jest on zdolny do miłości. A jeśli tak, to nie możesz kwestionować jego prawdy. Nie mówcie więc, że nie ma miłości bez Jezusa. Że między człowiekiem a człowiekiem musi się znajdować jakiś święty obrazek. Nie potrzebuję aniołów tylko drugiego człowieka. Nie potrzebuję hostii tylko ciała żywego. Nie chcę życia wiecznego tylko jego pełni. Nie mówcie mi, że mam być pokorny, bo nie jestem psem. Nie uczcie mnie niczego. Dajcie mi co możecie dać. Pokażcie na ile Was stać.

Nie potrzebuję honoru, bo bywa niekiedy maską chama. Bo honor każe się bić gdy idiota spotka się z idiotą. Bo honorowe może być samobójstwo, ale nie ucieczka. Bo honor nie daje możliwości wyboru. Nie przynosi korzyści, tylko symboliczne wizje. Honor musi triumfować. Żeby zwyciężać zadaje się ciosy poniżej pasa, a potem gardzi się przegranym. Nie potrzebuję honoru tylko godności. Nie respektu prymitywów tylko prawa do słabości i wrażliwości. Nie pokazujcie mi tego co macie tylko dla siebie, a nie dla mnie. Pokażcie mi co macie dla bliźniego swego.

Nie potrzebuję ojczyzny, bo jestem Polakiem. Bo wiem jak smakuje Polska. Bo jestem Polską. Małą kroplą w morzu krwi, rozkołysaną wiatrem historii. Krzyżacy mówili że to pogański kraj i pogańskie są tu obyczaje. A dziś podobno Polak to katolik, pijak i złodziej. Ale Polak to także bezbożnik, abstynent i policjant. Narkoman, alfons i konfident. Biznesmen, naukowiec i komunista. Naprawdę dużo mamy tych Polaków. Chyba więcej niż potrzebujemy. Za dużo starych baranów, a za mało światowej młodzieży. Witajcie w Polsce.

sobota, 23 lipca 2016

GNIEW BOGA

Ostatnio w modzie są różne zamachy. Na przykład bierzesz spluwę i idziesz do centrum handlowego, albo wjeżdżasz ciężarówką w tłum na promenadzie. Może powinienem też zrobić coś takiego, żeby zwrócić na siebie uwagę. Tyle że uderzałbym bardziej punktowo, żeby uniknąć niewinnych ofiar. Nafaszerowałbym parę wrednych kreatur ołowiem. Dzięki temu świat stałby się lepszy, a o mnie mówiono by przez tydzień w telewizji. Niestety w takich przypadkach trudno uniknąć odsiadki, więc raczej sobie daruję. Nie myślcie tylko, że jestem świrem – podobno większość ludzi myślała o zgładzeniu swoich wrogów. Badania wskazują, że fantazjowała o tym większość kobiet i mężczyzn. A to oznacza, że w każdym z nas istnieje potencjalny zabójca.
 
Demon ten może się wyzwolić w określonych warunkach, na przykład podczas wojny. Wtedy często poczciwi ludzie zamieniają się w bestie. Niemniej jest to kwestia nie tylko socjologiczna, ale też osobniczo-psychologiczna. W zbiorowej świadomości szerzyć się mogą różne niebezpieczne idee (takie jak dżihad), jednak aktu terroru dokonuje obecnie najczęściej nie zorganizowana komórka lecz „samotny wilk”. Jest to z reguły ktoś nieprzystosowany społecznie lub nie radzący sobie z osobistymi problemami, pragnący wyrównać rachunki z niesprawiedliwym światem. Mści się więc za własne braki, a także doznane poniżenia (każdy kto zna trochę życie wie, że nietrudno jest dzisiaj być poniżonym nawet w Polsce przez Polaków), przy pomocy chorej ideologii nadając mistyczny sens morderczej przemocy.

W Stanach Zjednoczonych cyklicznie dochodzi do szkolnych egzekucji dokonywanych przez odrzucanych i wyśmiewanych nastolatków. Nie chcę przez to powiedzieć, że jest to dobry sposób rozwiązywania problemów. Chcę tylko pokazać, że ktoś kto zabija na ogół działa pod wpływem silnych emocji. Żeby zabić trzeba nienawidzić. No chyba, że mamy do czynienia z zabójstwem instrumentalnym w celu osiągnięcia zamierzonych korzyści. Korzyści o wymiarze religijnym są natomiast w zasadzie czysto psychologiczne. W tym wypadku dochodzi do tego jeszcze chęć ukarania niewiernych za ten konsumpcyjny raj na ziemi. Historycznie patrząc zapóźnienia cywilizacyjne zawsze nadrabiano dumą z „wartości duchowych”. Kiedy pocieszać się już możesz tylko przez fakty subiektywne, wyrosnąć muszą z tego jakieś puste fantasmagorie.

piątek, 22 lipca 2016

POWSTANIE SMOLEŃSKIE

To że Macierewicz został ministrem obrony narodowej już samo w sobie stanowi kuriozum. Ale to że będzie rozpowszechniał własną wersję historii, a przede wszystkim wydarzeń smoleńskich, było jak najbardziej do przewidzenia. Niespecjalnie dziwi mnie zatem fakt, iż osobnik ów zamierzał zmusić powstańczą tłuszczę do wysłuchania apelu smoleńskiego.

Można oczywiście się na to oburzać, ale jak przystało na przedstawiciela partyjnego betonu Antek jest niezłomny w głoszeniu patriotycznego posłania. Przy każdej okazji szerzyć będzie więc polityczną religię w której ofiarom brzozy przyznano już status „poległych”, czyli męczenników. Bądź co bądź zarówno powstanie warszawskie jak i lot we mgle były głupotami, lecz wściekłość powstańców była bardziej zrozumiała niż wyścig do Smoleńska. No chyba, że wykażemy się jakąś polityczną empatią. Rozumując w ten sposób zrozumieć musielibyśmy jednak zawsze każdego – na przykład to zrozumiałe, że naród chce pieniędzy i tak dalej.

Macierewicz może uczyć powstańców patriotyzmu ponieważ nasz mądry naród zdecydował, że państwem rządzić będą mohery z Kaczodupem na czele. A to wszystko za 500 zł na dziecię, wcześniejsze emerytury i takie tam duperele. Nieważne do czego nas to doprowadzi, podobnie jak nieważne ile się straci zaciągając chwilówkę. Zyski ptasiego gangu są natomiast jak najbardziej wymierne. I nie chodzi tylko o to, ile jeden z drugim zdążą się nachapać.

W rękach kaczej bandy znalazły się bowiem dobre narzędzia do prania mózgów i rozsiewania myślowych wirusów. Możliwe będzie więc choćby wmówienie mniej sprawnym intelektualnie ludziom, że to Kaczyński kierował Solidarnością. Naród wybrał sobie takich polityków na jakich zasługuje, najwidoczniej więc nie zasługuje na więcej. Osobiście nie mam co do polityki większych złudzeń – żaden z graczy nie będzie pewnie zbytnio przejmował się moim interesem. Lecz Prawo i Sprawiedliwość jest mi szczególnie obce ideologicznie, bo szczególnie obraża moją inteligencję.

środa, 20 lipca 2016

DEMOKRACJA KONSERWATYWNA

Kiedyś mieliśmy w Polsce demokrację szlachecką, a potem ludową. W międzyczasie zaś sanację demokracji. Pierwsza demokracja doprowadziła nas do upadku, a druga przetransformowała się w liberalną. Każdy kompromis opiera się na ustępstwach, a więc możemy mówić o zdradzie narodowej. I dlatego dzielimy się na prawdziwych Polaków i kosmiczną hołotę.

Cokolwiek złego zrobili kosmici tego nie zrobili przecież Polacy. A więc to nie Polacy odpowiadają za zbrodnie komunistyczne i tak dalej. Polacy zawsze byli ciemiężeni. A nawet jak robili coś złego to dlatego, że Ruscy im kazali. Można co prawda spierać się o to czy lepiej byłoby pod panowaniem ruskim czy niemieckim, ale z dwojga złego chyba lepsza opcja azjatycka, bo hitlerowcy włączyliby nas już dawno do Unii Europejskiej, a to jak wiadomo oznaczałoby przyjęcie szariatu. A wtedy nie byłoby gołych cycków, alkoholu i narkotyków.

Ponieważ zdaniem konserwatystów jedynie umacnianie chrześcijańskich wartości powstrzymać może islamskich fanatyków, koniecznością staje się walka z parszywymi kosmitami, którzy mówią że Bozi nie ma i każdy może robić co chce. Gdyby nie takie ścierwa Bozia już dawno rozpierdoliłaby Allacha. A jak każdy będzie robił na co ma ochotę, to wszyscy wysadzą się w powietrze żeby sobie pobzykać. Tym bardziej że nie mogą się napić.

poniedziałek, 18 lipca 2016

ŚWIATŁOŚĆ DOCZESNA

Dosyć już miał marzeń – zdobyć chciał sam szczyt
Żeby już nie było nigdy jemu wstyd
Posiąść miał swą zdobycz i zadziwić świat
Lecz gdy krok chciał zrobić zakleszczył go pat
Wszystko niemożliwe nagle stało się
Bajki są zbyt piękne kiedy wierzysz w nie

Ale gdy nie wierzysz nie ma po co żyć
A więc musiał wierzyć i chciał dalej iść
Choćby o wrażenie posunąć się w dal
W stronę horyzontu przez odmęty fal
I tak szedł po wodzie mimo że miał dość
Po swoją nagrodę – chociaż nie mógł dojść

Oto człowiek – otchłań niezmierzona krwi
Śmieje się sam z siebie i połyka łzy
Po co jest ta gwiazda która wzywa go?
Po co jest to niebo – jej wspaniałe tło?
Nigdy się nie dowiesz – po to oczy masz

Żeby nimi patrzeć, żeby widzieć blask

piątek, 15 lipca 2016

LIST DO LUDZI

Siostry i bracia!!! Cokolwiek dobrego doznaję, dzieje się to przez  Was. Ale cokolwiek złego to również Wasza sprawka – albo moja, ale ma jakiś związek z Wami. Bo czym można się martwić i z czego czerpać satysfakcję? Zawsze chodzi o życie, czyli o to co wyszło lub nie wyszło. Przez cały czas pozycjonujemy się w tym układzie. W przeciwnym wypadku nie podejmowalibyśmy żadnych działań. Chcemy pokazać światu kim jesteśmy. Jeśli jest w nas jakaś cząstka Boga, to w tym naszym marzeniu o  doskonałości. W dążeniu do przekraczania siebie. Musimy sobie pomagać, ale też przeszkadzać. Walczyć ze sobą o swoje miejsce.

Może moje życie mogło być lepsze, lecz to już tylko kwestia teoretyczna. Mogło być też przecież gorsze, a na szczęście takim nie było. No i co najważniejsze trochę go mi jeszcze zostało. Kwestią fundamentalną jest więc co z nim dalej zrobię, lecz szczerze mówiąc nie mam o tym pojęcia. Będę improwizował. A może nawet kiedyś przytrafi mi się jakiś przebłysk geniuszu, chociaż szczerze wątpię. Pozostanę jednym z wielu. Niech więc spotykają mnie rzeczy pospolite, byle tylko przydarzyło mi się jeszcze coś pospolicie niesamowitego.


Niech się spełnią moje sny. Niech rozkwitnę wszystkimi kolorami. Niech świat otworzy przede mną wszystkie zamknięte bramy. Tego życzę sam sobie, no i Wam trochę też. Tylko mi na to pozwólcie. Bądźcie pozdrowieni.  Z poważaniem – człowiek.

wtorek, 12 lipca 2016

ŚWIĘTA KROWA

Człowiek stworzył Boga na swoje podobieństwo. Przypisał mu ludzkie motywy i emocje. Dlatego Bóg może złościć się, a nawet cierpieć. Bóg jest też próżny – wymaga naszego uwielbienia, a przede wszystkim posłuszeństwa. Trochę to dziecinne jak na osobę doskonałą. Ale doskonałym nie może być nic co posiada osobowość, emanacją osobowości jest bowiem jej wola czyli zespół pragnień, a te powodowane muszą być potrzebami. Jeśli zaś wolą Boga było stworzenie świata, to pewnie tego potrzebował. A skoro potrzebuje takich dupków nie może być doskonały. Tym bardziej, że w konsekwencji doszło do serii cyklicznych rzezi, gwałtów zbiorowych i innych niegodziwości, często zresztą w imię tegoż Boga.

Niedoskonały świat stworzony przez doskonałego Boga to paradoks, który „wyjaśnić” można tylko w górnolotnych kazaniach przy pomocy chrześcijańskiej nowomowy, gdzie wszystko sprowadza się do jakiegoś „bożego planu” czyli bliżej nieokreślonej tajemnicy. Jedyne logiczne wyjaśnienie tej kwestii oferowali chrześcijańscy gnostycy, widząc w otaczającym nas świecie dzieło Demiurga, czyli pozornego boga. W tej koncepcji świat duchowy, domena prawdziwego Boga, zmącony został przez materię stworzoną przez nieudolnego uzurpatora. Niedoskonała materia, podlegająca działaniu czasu i zniszczeniu, powodowała zaś cierpienie i zło, dlatego należało oczyścić z niej wszechświat, do czego miała wieść gnoza czyli ezoteryczna wiedza. Choć wytępione jako heretyckie, nauki te rozbrzemiewają do dzisiaj pewnym echem w doktrynach chrześcijańskich, zwłaszcza w odniesieniu do ludzkiej cielesności. Ciało ludzkie tradycyjnie postrzegane jest jako „złe”, w przeciwieństwie do „czystego ducha”, nie powinno się więc urządzać orgii, ani nawet stosować prezerwatyw, tylko w trakcie stosunku małżeńskiego myśleć o Bogu, ojczyźnie i macierzyństwie.


Oczywiście prawie nikt nie przywiązuje większej wagi do tych wskazówek, podobnie jak nie dąży do ubóstwa i pokory. Wciąż jednak popularny jest obraz Boga jako strażnika kosmicznego porządku i czuwającej nad nami opatrzności, a także wiara w życie pozagrobowe. Zważywszy na różnorodność kultów i ich geograficzną uniwersalność wskazuje to na pewne ludzkie potrzeby psychologiczne. W swych rozważaniach koncentruję się na chrześcijaństwie tylko dlatego, że żyję w katolickim kraju, co nie oznacza że jestem zwolennikiem szariatu, tybetańskiej medytacji czy innych bredni. To co jednak łączy wszystkie religie, to wiara że ponad naturą stoi czynnik nadprzyrodzony czyli duchowy. Siła wyższa nie jest zatem częścią natury, a prawa przyrody obowiązują tylko relatywnie (może dochodzić do cudów, a nawet spotkań ze Świętym Mikołajem i latającymi reniferami). Sęk w tym, że (w ograniczonym co prawda zakresie) naturę możemy badać empirycznie, a do świata duchowego mamy jedynie „subiektywny” dostęp. Nie ma cienia dowodu na autentyczność jakiejkolwiek doktryny religijnej, a wszystko co powie na ten temat papież, dalajlama czy inny guru jest tylko jego wewnętrznym przekonaniem.


Gwoli ścisłości przyznać trzeba, że ateistyczną negację Boga również sprowadzić można do niefalsyfikowalnego dogmatu, nie jesteśmy bowiem w stanie dociekać rzeczy ostatecznych. Bezpieczniej byłoby więc odwoływać się do agnostycyzmu, czyli niewiedzy w tych kwestiach, co jednak nie czyni istnienia chrześcijańskiego Boga bardziej prawdopodobnym niż Allacha, Swarożyca czy Zeusa. Z tego powodu wszelkie religijne mity uznawać należy za mało prawdopodobne, należałoby bowiem je wszystkie rozpatrywać z równą powagą. Pozostaje oczywiście sam czysto filozoficzny problem istnienia Boga jako siły sprawczej wszystkiego, lecz w zasadzie jest to idea znacznie bardziej wątpliwa niż wskazywać by na to mogło jej rozpowszechnienie. Po pierwsze naukowy, materialistyczny światopogląd, choć nie jest w stanie wyjaśnić wszystkiego, wyjaśnia chociaż część dostępnej nam prawdy. Religia nie wyjaśnia natomiast niczego, z założenia opierając się na nurzaniu się w „tajemnicy”. Tak naprawdę nie wiadomo czym właściwie miałby być Bóg, a nawet dusza ludzka. Są to tylko kulturowe pojęcia, których nie można w żaden sposób badać. Jeśli ktoś więc wierzy w Boga, nie wie nawet w co wierzy, bo nie jest w stanie wyjaśnić czym jest Bóg. Jeśli zaś nie jest w stanie wyjaśnić dlaczego istnieje Bóg, nie jest w stanie wyjaśnić dlaczego istnieje raczej coś niż nic. Czyli tak naprawdę hipotetyczne istnienie Boga nie wyjaśnia skąd się wszystko wzięło. Po drugie – co wynika z pierwszego – nic nie może być nadnaturalne, gdyż natura to zbiór właściwości pierwotnych. Natura jest zatem istotą bytu, która sprawia że byt jest. Metafizyka zaś (czy to filozoficzna czy religijna) dąży do poznania istoty bytu, czyli jego natury. Można oczywiście przyjąć, że świat i życie mają duchową naturę, co w gruncie rzeczy czyniłoby kosmos jakimś boskim odchodem, tyle że nawet w takim ujęciu energia duchowa musiałby się w jakiś sposób „materializować” czyli wykazywać jakieś właściwości fizyczne. Ktokolwiek twierdzi inaczej jest poznawczym nihilistą, a skoro tak jest niech nie pieprzy o drodze do prawdy i zrozumienia.


Właśnie z tego powodu jeden z największych myślicieli dwudziestego wieku, Albert Einstein, twierdził że filozofia interesująca jest tylko wtórnie, bo rozpatrywać ją można tylko w odniesieniu do rzeczy zasadniczych. Konsekwencje filozoficzne odkryć dwudziestowiecznych fizyków (nie tylko w zakresie dotyczącym czasoprzestrzeni, ale też cząstek elementarnych), najlepiej zresztą potwierdzają słuszność tej drogi. Filozofia nie jest bowiem w stanie przewidywać natury rzeczy, a jedynie pomagać w jej interpretowaniu. Dlatego też żaden filozoficzny „dowód” nie będzie nigdy niepodważalnym dowodem, tym bardziej jeśli dotyczyć będzie kwestii tak „niezbadanych” jak istnienie Boga. Stąd też wszelkie mistyczne oracje możemy z czystym sumieniem ignorować. Ludzki mózg nawet odwołując się do logiki jest w stanie płodzić dowolne konstrukcje teoretyczne, czego przykładem może być choćby teologiczne zacięcie Philipa Dicka, skazane na pobłażanie raczej z racji fantastyczno-naukowej konwencji niż braku rozmachu. Teologia jest zatem rodzajem sztuki a nie nauki, bo o aniołach wiemy tyle co o krasnoludkach czy kosmitach.

- Wierzę w Boga Spinozy, przejawiającego się w harmonii wszystkiego co istnieje, a nie w Boga który zajmowałby się losem i uczynkami każdego człowieka – to jeden z cytatów Einsteina, przywoływanych często przez „poszukiwaczy” myśli religijnej w ramach światopoglądu naukowego. W trakcie rewolucji technologicznej religia nie może już przecież dłużej zaprzeczać nauce nie narażając się na śmieszność, potrzebą nowych czasów staje się więc pogodzenie koncepcji religijnych i naukowych. Jak mówił bowiem Einstein „nauka bez religii jest kaleka, a religia bez nauki jest ślepa”. Tyle że ten sam Einstein wielokrotnie podkreślał swój ateizm i niewiarę w treści objawione, a nawet mówił o „dziecinnych przesądach”. Choć Einstein nie był żadną wyrocznią i mógł się mylić, zabawne jest dla mnie to, jak jego słowa wyrywa się z kontekstu, żeby osiągnąć zamierzony cel propagandowy. To tylko pokazuje jak intencjonalnie dogmatyczna jest współczesna myśl katolicka, usiłująca intelektualnie zawłaszczyć tytanów takich jak Einstein czy Darwin, choć tak naprawdę rozum wiódł ich do religijnego sceptycyzmu. Bóg średniowiecznego filozofa żydowskiego Barucha Spinozy był bowiem absolutem tożsamym z naturą, a zarazem jedyną substancją stanowiącą budulec wszechświata. Głoszony przez niego panteizm racjonalny przypisywał naturze boskie atrybuty, gdyż istnieje ona samoistnie i pierwotnie do wszelkich swoich atrybutów, a jako przyczyna istnienia wszystkich bytów jest wszechmocna. Bóg Spinozy jest materią. Pierwotną energią, a nie bożkiem.     

sobota, 9 lipca 2016

KARAWANA PRZEZ UCHO IGIELNE

Dawno, dawno temu ludzie wyszli z jaskiń i zajęli się rolnictwem. Postęp w tej dziedzinie umożliwił wkrótce wytwarzanie nadwyżek żywności, więc część ludności zająć się mogła czymś innym niż uprawa czy hodowla. Zaczęła więc specjalizować się w rzemiośle i świadczeniu usług, za co oczywiście pobierała niezbędne dla egzystencji dobra. W ten sposób rozpoczęła się wymiana handlowa. Początkowo polegała dosłownie na wymianie jednych dóbr na inne, co jednak było dosyć kłopotliwe. Za każdym razem trzeba było na przykład oszacowywać kurs jednego towaru czy usługi względem drugiej opcji. Wynalazek pieniądza usprawnił życie gospodarcze, a także umożliwił kumulowanie kapitału. Odtąd można było gromadzić abstrakcyjne zasoby, dysponować nimi w dowolnej chwili i wybierać pomiędzy pożądanymi dobrami.

Na tym właśnie polega instrumentalne znaczenie pieniądza. Ekonomia nie wyjaśnia jednak jego funkcji symbolicznej, związanej z kulturą i psychologią. Otóż gromadzenie szmalu nie tylko ma nam zapewnić bezpieczeństwo egzystencjalne, ani nawet jeszcze wygodę i rozrywkę. Majętność symbolizuje sukces, prestiż i kompetencje, co pociąga za sobą określone konsekwencje psychologiczne. Kultura obfitości oferuje nam konsumpcyjne możliwości daleko wykraczające poza nasze potrzeby biologiczne, stając się polem walki o symboliczny prymat. Majątkowa rywalizacja umożliwia hierarchiczne pozycjonowanie, a także wyrażanie statusu czy potencjału. Choć satysfakcja z nowych zdobyczy szybko mija, umożliwiają one dokonywanie porównań i szacowanie swojej wartości społecznej. W ten sposób pokazujemy swoją pozycję.


Ponieważ zdobywanie pieniędzy jest gromadzeniem społecznych punktów, kiedy nam się to udaje już czujemy się nagrodzeni – bez względu na to co zamierzamy za nie kupić. A zatem pieniądze stają się dla nas nagrodą samą w sobie, pomimo wszelkich możliwości jakie przed nami otwierają. Pieniądze są więc nie tylko instrumentem, ale też swego rodzaju narkotykiem. Od zarabiania można się uzależnić, bo poprawia nam samopoczucie. Zarabianie może stać się celem samym w sobie, podobnie jak narkotyki lub inne przyjemności. Uzależnić się można też od ich wydawania, tylko niestety trzeba je najpierw mieć. Podobno miłości nie można kupić, ale pieniądze są wyrazem władzy, czyli najlepszego afrodyzjaku. Oczekiwanie na zysk jest przeżyciem silniejszym od jego osiągnięcia, dlatego ekscytująca staje się pogoń za zyskiem. Jak śpiewała Maryla Rodowicz – to nas podnieca. 

środa, 6 lipca 2016

SEX, DRUGS AND ROCK'N'ROLL

Mówią, że lepiej kochać i stracić niż nie kochać w ogóle. Czyli że lepiej poznać coś i potem cierpieć, niż niczego nie doświadczyć. A zatem lepiej napić się i mieć kaca, niż nie spróbować alkoholu. A nawet lepiej nawciągać się i mieć zejście, niż nie wiedzieć czym od lat truje się młodzież. – O czym myślałeś kiedy to wciągałeś? – pada pytanie na zakończenie jednego z kultowych polskich filmów. – Że życie ma sens – pada odpowiedź. A wszystko to po półtoragodzinnym pokazie amfetaminowej degrengolady. I cokolwiek by o tym nie myśleć, jest w tym jakaś prawda. Tak jak w tym, że miłość ma sens, chociaż nic nas w życiu dotkliwiej nie rani. Doświadczenie jest wszystkim co możemy mieć, nawet doświadczenie błędu.

Hipisi chcieli wolnej miłości, żeby każdy mógł kochać się tak jak chce. Ale nie mógł to być udany eksperyment, bo nawet w poligamii nie każdy chce kochać się z każdym. I nawet w latach sześćdziesiątych w Ameryce nie wszyscy mogli być seksualnie spełnieni. Tym bardziej w polskich domach z betonu. Oddawanie się uciechom nie mogło też zaprowadzić pokoju na świecie, bo zawsze są ci którzy cieszą się bardziej i tacy którzy cieszą się mniej. Agresja służy natomiast zdobywaniu łupów które pocieszają. Żeby nikt nie psuł zabawy wszyscy musieliby być zadowoleni. Gdyby jednak wszyscy byli zadowoleni nikt nie wykazywałby żadnej aktywności. Dlatego natura każe przeżywać nam różne nastroje, zmuszając nas do poprawiania sobie samopoczucia. Bezustanna euforia z socjobiologicznego punktu widzenia nie byłaby produktywna.
 

Niestety czasem ludzie szukają szczęścia właśnie w sztucznych rajach, a kiedy przesadnie się rozanielą wylądować mogą w sztucznych piekłach. Mózg jest bowiem maszynką do przetwarzania na swój pożytek informacji, jeśli więc zaleje się go hormonami szczęścia naturalne źródła zadowolenia przestanie uważać za istotne. Ponieważ takie szczęście nie jest uzależnione od czynników zewnętrznych wielu artystów i niebieskich ptaków uważało, że narkotyki wyzwalają. Lecz ponieważ ich działanie wygasa i potrzebą staje się jego aktualizowanie wielu mówi raczej o narkotykowym zniewoleniu. Co więcej zbyt intensywna eksploatacja możliwości mózgu wiedzie najczęściej do emocjonalnego wyjałowienia, co zniszczyć może fascynację życiem i zamienić je w poszukiwanie coraz mocniejszych syntetycznych wrażeń, a nawet doprowadzić do uszkodzeń organicznych.

Możesz przez chwilę pomyśleć, że wszystko znajduje się w idealnej kosmicznej harmonii. Jeśli jednak zbyt długo będzie Ci dobrze, nie bój się – przejdzie Ci. Tak naprawdę nie ma żadnej pigułki szczęścia i nie pokocha Cię ktoś kto wcale nie ma na to ochoty. To że życie ma sens nie znaczy, że nigdy nie jest parszywe.  

sobota, 2 lipca 2016

CIASTECZKOWY POTWÓR

Modułowa teoria umysłu zakłada, że do naszego mózgu w miarę postępu ewolucji dodawane były kolejne moduły. W ten sposób ludzki umysł osiągnął obecny stopień złożoności – usprawniały go kolejne „dodatki”. Każda mózgowa innowacja zwiększająca szanse reprodukcji była przekazywana dalej i tak mózg się rozrastał. Im większe ciało tym potrzebny jest większy mózg, żeby je kontrolować. Natomiast w stosunku do masy ciała ludzki mózg jest nadzwyczaj duży. Właśnie dlatego dysponujemy tymi wszystkimi unikalnymi w świecie przyrody zdolnościami. Nasz mózg składa się z wielu wyspecjalizowanych modułów, przeznaczonych do rozwiązywania konkretnych problemów.

Skoordynowana specjalizacja zapewnia niesamowitą elastyczność i kreatywność. Ponieważ natura nie jest doskonała prowadzić jednak może też do sprzeczności oraz braku spójności. Poszczególne moduły mózgu realizując swoje funkcje mogą działać przeciwko sobie. Wszyscy znamy przecież zjawisko wewnętrznej walki, kiedy czegoś chcemy, a jednocześnie staramy się od tego powstrzymać. W razie potrzeby możemy się opanować, a nawet zmusić się do czegoś na co nie mamy ochoty, ale co perspektywistycznie ma być dla nas korzystne. Konsekwencją modułowości mózgu jest bowiem modułowość umysłu, w wyniku czego nasze uczucia mogą być ambiwalentne, a nawet prowadzić do hipokryzji.

Wszystko złe czego czasem pragniemy (a co nawet robimy), nie jest bowiem „pokusą szatana”, lecz opcją pochodzącą z naszej mózgownicy. Tyle że błędne jest myślenie, że możemy sobie wybierać pomiędzy tymi opcjami. Sami jesteśmy bowiem własnymi mózgami, a niczym innym. Nie chcę przez to powiedzieć, że jesteśmy zwolnieni z moralności. Informacje gromadzone przez nasze mózgi mogą je przecież w różnych kierunkach rozwijać. Poziom oddziaływania poszczególnych modułów nie jest w pełni hierarchiczny i może być różny w zależności od kontekstu zewnętrznego (np. osoba skrajnie głodna może w takiej sytuacji złamać tabu kanibalizmu), a u niektórych osób rozkładać się w sposób zaburzony, powodując na przykład zwiększoną skłonność do przemocy. Zaburzenie osobowości nie oznacza jednak niepoczytalności i braku znajomości konsekwencji prawnych.


Nauka coraz bardziej przychyla się do stanowiska, że większość ludzkich decyzji zapada nieświadomie, a świadome „Ja” jest tylko czymś w rodzaju rzecznika prasowego. To znaczy uzasadnia tylko fakty dokonane. Większość modułów pracuje bowiem automatycznie, czyli bez udziału świadomości. Co więcej podział ten jest jeszcze bardziej złożony niż rozróżnienie pomiędzy modułami impulsywnymi a racjonalnymi. Choć zintegrowany, nasz umysłowy system składa się z wielu autonomicznych części, mogących niekiedy pozostawać w konflikcie. Dlatego tak często chcemy mieć ciastko i zjeść ciastko.

piątek, 1 lipca 2016

LOT NAD KUKUŁCZYM GNIAZDEM

Lektura poszerza wiedzę, gdyż polega na zaznajamianiu się z zapisanymi treściami. Ale czytanie polega też na zapominaniu, bo im więcej czytam tym więcej z tego zapominam. Mózg ludzki ma ograniczoną pojemność, więc nikt nie ma w głowie biblioteki, choć intelektualiści starają się wywierać takie wrażenie. Lecz nawet przyswajana fragmentarycznie wiedza tworzy w głowie sieć skrótów myślowych zmieniającą postrzeganie. Niestety, parafrazując Sokratesa, im więcej wiesz tym mniej wiesz. Masz bowiem wtedy większą świadomość ile jeszcze nie wiesz, a poza tym większe wątpliwości w wiadomym zakresie. Kiedy zaczynasz drążyć jakiś temat prawie na pewno okaże się, że nic nie jest takie jakie się pozornie wydaje. Każdy z nas jest ignorantem we większości tematów, wiedzącym co nieco tylko o wycinku rzeczywistości.

Sęk w tym, że ludziom z tą ignorancją jest całkiem dobrze. Nie przeszkadza im ona funkcjonować, a niekiedy wręcz pomaga. Dajmy na to religię – jej historyczna i kulturowa uniwersalność świadczy o tym, że niezależnie od formy nie jest wynaturzeniem tylko mechanizmem przystosowawczym. Choć prowadzić mogła do perwersji (ofiary z ludzi, polowanie na czarownice, wojny religijne), pozwalała ludziom lepiej radzić sobie na tym ziemskim padole. Człowiek potrzebuje łatwych wyjaśnień, chyba że stoi przed nim jakiś praktyczny problem do rozwiązania. Wtedy często prawda może okazać się przydatna. Kiedy nasze informacje uważamy za wystarczające nie próbujemy ich weryfikować. A niekiedy wręcz trzymamy się kurczowo wyznawanych poglądów, z założenia odrzucając wszystkie informacje które mogą je podważyć. Po prostu chcemy mieć pewność.


Nie jest przecież tak, że mózg służy do poszerzania horyzontów umysłowych. To produkt ewolucji pozwalający nam radzić sobie w świecie skomplikowanych zależności społecznych i mierzyć się z naturą. Podstawowe jego funkcje to znajdowanie partnerów seksualnych, sojuszników w stadzie i zasobów. Przy okazji przypomina trochę ogon pawia – zdolności takie jak poczucie humoru, tworzenie sztuki, publikacje naukowe czy tym podobne bzdury, to w pewnym sensie stroszenie piórek. Niczym ostentacyjna konsumpcja czy prężenie muskułów mają pokazywać jacy wspaniali jesteśmy. Chodzi więc o wywieranie odpowiedniego wrażenia. Humor nie zawsze musi być najwyższych lotów, tak jak zresztą wszelka błyskotliwość i elokwencja. Niektórych to boli, bo nie umieją przypodobać się prostakom. Co byś jednak nie robił i tak w końcu będziesz musiał się wygłupiać.