- Moje uczucia jako chrześcijanina wiodą mnie do mojego
Pana i zbawcy, w którym dostrzegam wielkiego wojownika. Wiodą mnie ku
człowiekowi, który — choć samotny i otoczony kilkoma zaledwie uczniami —
rozpoznał, czym są Żydzi i wezwał ludzi do walki z nimi. Człowieka, który — na
Boga — wielkość swą okazał, nie cierpiąc, ale walcząc. Z bezgraniczną miłością
jako człowiek i chrześcijanin czytam te słowa Pisma, które ukazują Pana w całej
jego potędze, gdy wreszcie powstał i biczem wygnał ze świątyni całe to plemię
żmijowe. Jakże wspaniała była jego walka o świat wolny od żydowskiej trucizny.
Dziś, po dwóch tysiącach lat, w najgłębszych porywach mego serca z niezgłębioną
pewnością wiem, iż właśnie po to on przelał swą krew na krzyżu. Jako
chrześcijanin nie mogę pozwolić się oszukiwać. Jako chrześcijanin mam obowiązek
walczyć o prawdę i sprawiedliwość – przyrzekał Adolf Hitler. Potem wywołał
drugą wojnę światową.
Z Hitlerem jest ten problem, że nikt nie
chce się za bardzo do niego przyznawać. Kręgi konserwatywne widzą w nim więc
rewolucjonistę, zwalczającego tradycję i kościół. Ugodową postawę Watykanu
wobec jego reżimu określają zatem jako taktyczną. Ci sami ludzie często uważają
równocześnie, że „prawdziwa” demokratyczna opozycja nigdy nie powinna zasiąść z
komunistami przy okrągłym stole. Niestety czasami trzeba wybrać mniejsze zło.
Patrząc globalnie komunizm z pewnością był skrajnie zbrodniczym systemem, śmiem
jednak sądzić (co w dzisiejszych czasach „renesansu” narodowego nie brzmi zbyt
dobrze), że PRL był przyjaźniejszy Polakom niż Generalne Gubernatorstwo. A
więc, nie kwestionując niechlubnej tego strony, dobrze się stało, że czerwony
okupant wyparł brunatnego, nawet jeśli ucierpieli na tym żołnierze wyklęci. Nie
mogę też słuchać bredni, jakobyśmy zostali sprzedani przez aliantów ruskiemu
Gruzinowi. Owszem, polityka aliantów była cyniczna, tyle że Stalin zgarnął
tylko tyle, ile udało się zwojować jego sołdatom.
Jedyną grupą religijną oficjalnie
prześladowaną w Trzeciej Rzeszy byli Świadkowie Jehowy. Żydzi natomiast byli
tępieni niezależnie od tego czy wyznawali judaizm, czy też przyjęli chrzest, a
nawet porzucili swoją kulturę. Wierzono bowiem, że skurwysyństwo mają we krwi.
W roli swojego głównego przeciwnika ideologicznego Hitler nie stawiał wcale
kościoła, ale komunizm. Dlatego po wojnie uciekający gdzie pieprz rośnie
naziści mogli liczyć na miłosierdzie Watykanu, zwłaszcza w osobie austriackiego
biskupa Aloisa Hudala, uhonorowanego swego czasu złotą odznaką partyjną
NSDAP. Katolickie
wychowanie otrzymał nie tylko sam Hitler, lecz też inni prominenci jego reżimu,
jak np. Heinrich Himmler, Reinhard Heydrich czy
Joseph Goebbels. W katolickim domu dorastał również Rudolf
Hoess, komendant obozu zagłady w Oświęcimiu. W konstytucji Trzeciej Rzeszy
znajdowało się też bezpośrednie odwołanie od Boga.
Grzechy Hitlera nie obciążają katolicyzmu
jako takiego, podobnie jak wybryki dżihadystów nie obciążają całego islamu. Co
więcej, Hitlera ostatni raz widziano w kościele w 1935 roku, na mszy za duszę
marszałka Józefa Piłsudskiego. Choć formalnie pozostawał katolikiem, nie był
więc praktykującym członkiem kościoła. W samych Niemczech największym poparciem
cieszył się wśród ludności protestanckiej. Katolicki kler, zwłaszcza w Polsce
(gdzie uchodził za strażnika narodowej tradycji), dotknęły różne, niekiedy
wręcz zbrodnicze represje. Ale już na Słowacji marionetkowym faszystowskim
reżimem kierował ksiądz Tiso. Stosunek Hitlera do spraw religijnych
nie był jednoznacznie wrogi, lecz skomplikowany. Ciężko stwierdzić dziś w co
tak naprawdę wierzył Hitler, ale analizując jego filozofię widzimy, że uparcie
odwołuje się do jakiejś bliżej nieokreślonej siły wyższej. W nazistowskich
kręgach szerzył się też okultyzm i neopogaństwo, czyli światopogląd jak
najbardziej magiczny, a nie materialistyczny. Z całą pewnością Hitlera nie
można postrzegać jako wojującego ateistę.