Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 29 maja 2023

STWORZENIE CZŁOWIEKA


 
 Homo sapiens jest z pewnością zwierzęciem najbardziej niezwykłym - choć tylko z ludzkiego punktu widzenia. No i może z punktu widzenia psów czy innych gatunków hodowlanych, które ewoluowały w środowisku które stworzył im człowiek. Co prawda jesteśmy mniej liczni i pradawni od bakterii, ale za to bardziej kulturalni. I w tym tkwi paradoks ludzkiej wyjątkowości.

Możemy tworzyć tak niezwykłą kulturę ponieważ jesteśmy ludźmi, czyli dysponujemy określonym kodem  genetycznym. Zarazem jednak kultura ta może wpływać bardzo różnie na nasze zachowanie. Innymi słowy geny dostarczają tylko niezwykłego materiału jaki można na wiele sposobów kształtować w procesach wychowania i socjalizacji. 

Im dalej posuwamy się w naszym cywilizacyjnym rozwoju tym właśnie procesy przystosowania do cywilizacji zajmują w naszym życiu ważniejsze miejsce. Co prawda skłonność do życia stadnego mamy zakodowaną w genach, lecz spośród innych naczelnych wyróżnia nas szczególna organizacja i rytualizacja. Przyświeca temu świadomość nadrzędnego wspólnego celu jakim jest budowanie kultury - niedostosowanie się do jej norm może z kolei spowodować wykluczenie.

A zatem kultura dostarcza nam wzorców postępowania i dopiero w jej ramach możemy realizować swoje naturalne potrzeby. Pojawia się tutaj pytanie jak oddzielić wpływ genów od środowiska. Na ile nasze cechy są wrodzone, a na ile wyuczone? Nie da się zaprzeczyć, że rola genów musi być ogromna. Inaczej tak bardzo nie różnilibyśmy się od innych gatunków, choć pozostaje pytanie czemu różnimy się od samych siebie.

Geny określają pewne właściwości naszych mózgów, na przykład szybkość przesyłania informacji między komórkami nerwowymi. Ale aby czegokolwiek się nauczyć nasze mózgi potrzebują odpowiedniej stymulacji. Niezależnie od tego w jakiej kulturze dorastamy mózg już od początku przystosowuje się do jej warunków, bo właśnie od tego zależy jego przetrwanie. W rzeczywistości nie da się rozplątać ludzkiej natury i kultury, gdyż te siły wciąż oddziałują ze sobą. 

sobota, 20 maja 2023

OSIEROCONY MÓZG


 Wpływ dzieciństwa na dorosłe życie jest przedmiotem wielu teorii psychologicznych. Nie da się przecież ukryć, że w tym czasie człowiek "powstaje" - zaszczepiane są w nim fundamentalne przekonania, schematy i mechanizmy, stanowiące punkty wyjściowe dla bardziej zaawansowanych procesów. Nieszczęśliwe dzieciństwo często odbija się na całym życiu. Problemy w domu czy grupie rówieśniczej mogą przekładać się na emocjonalne i behawioralne wzorce zamykające nas ciągle w tych samych scenariuszach. 

W poszczególnych kulturach istnieje ogromne zróżnicowanie co do sposobu w jaki należy wychowywać dziecko. Z założenia wychowuje się je tak, żeby jak najlepiej radziło sobie w danej kulturze. Ciężko więc mówić o antropologicznym ideale wychowania. Kultury zachodnie są bardziej indywidualistyczne, to znaczy koncentrują się na przygotowywaniu młodego człowieka do rywalizacji i osobistego rozwoju. Charakterystyczne dla Afryki czy Azji kultury kolektywistyczne uczą zaś bardziej zajmowania "swojego miejsca w szeregu". 

Poza tym w każdym społeczeństwie istnieją różnice klasowe, które również wpływają na postawy wychowawcze. Czy tego chcemy czy nie status socjoekonomiczny już od narodzin determinuje naszą przyszłość - zwiększa szansę na odniesienie sukcesu lub popadnięcie w patologię. Poza domem istotną rolę odgrywają kontakty w grupie rówieśniczej gdzie uczymy się kompetencji społecznych i symulujemy rzeczywistość poprzez zabawę. Kształtująca się osobowość potrzebuje różnego rodzaju stymulacji.


U wszystkich ssaków naczelnych - ze względu na duży mózg i złożone stosunki społeczne - rozwój potomstwa jest bardzo wolny, a dojrzewanie nadchodzi późno. Potrzeba miłości i dotyku nie jest jednak tylko ludzką potrzebą, ale czymś wręcz pierwotnie biologicznym. Swego czasu w serii kontrowersyjnych eksperymentów na osieroconych rezusach udowodnił to psycholog rozwojowy Harry Harlow. 

Odizolowane w specjalnych komorach małpki pozostawiono z dostarczającymi pokarm kukłami imitującymi matki. Tyle że jedne karmiła "matka" druciana, a drugie - nadająca się do przytulania - szmaciana. Przy spożyciu takiej samej ilości pokarmu małpki żywione przez drucianą "matkę" gorzej się rozwijały, a następnie miały problemy z normalnym życiem stadnym co świadczy o tym że brak matczynego dotyku działał na nie niezwykle stresująco. Ofiary "zimnego chowu'" były mniej sprawne i bardziej agresywne, a samice unikały kontaktów seksualnych i porzucały swoje potomstwo. Pośmiertne sekcje wykazały duże i nieodwracalne zmiany w ich mózgach.

Perwersyjnym urozmaiceniem eksperymentu były też "matki-potwory", czyli makiety wyposażone zarówno w miękką część do której można było się przytulić, jak i sadystyczną pułapkę, taką jak mechanizm potrząsający dzieckiem, dysze dmuchające weń  silnym strumieniem powietrza, stalowe ramy odpychające przytulających się czy tępo zakończone kolce. Paradoksalnie brutalne traktowanie nie zniechęcało malców do kontaktu fizycznego, a nawet sprawiało, że tym usilniej o niego zabiegały. Żeby być kochanym jesteśmy gotowi nawet do znoszenia przemocy.

Swego czasu w komunistycznej i głodnej Rumunii wprowadzono całkowity zakaz aborcji, co spowodowało lawinowy wzrost urodzeń i masowy "zwrot" potomstwa do instytucji państwowych czyli sierocińców. W placówkach tych panowały bezduszne warunki. Przykładowo w ośrodku w mieście Seret funkcjonował moloch w którym żyło 1,3 tysiąca dzieci, a na trzydziestu wychowanków przypadała jedna nieprzeszkolona opiekunka. Liczba dzieci w rumuńskich sierocińcach była tak ogromna (w 1989 roku sięgała 300 tysięcy), że stworzyła naukowcom możliwość bardzo dokładnego zbadania wpływu braku więzi z opiekunem na rozwój osobowości.

Bukaresztański Projekt Wczesnej Interwencji - czyli trwający piętnaście lat amerykański program badawczy - wykazał choćby znacznie mniejszy iloraz inteligencji czy rozwój językowy wychowanków koszmarnych biduli. Wychowanie, a raczej jego brak, miało wpływ nawet na biologiczne parametry mózgu takie jak mniejsza masa, mniejsza objętość istoty szarej i białej, mniejsza liczba połączeń nerwowych, mniejsza aktywność elektryczna... Ludzki mózg pozbawiony poczucia bezpieczeństwa, miłości, uwagi i stymulacji poznawczej nie jest w stanie prawidłowo się rozwijać.    

wtorek, 16 maja 2023

IMPROWIZACJA


 Im później dojrzewa jakiś obszar mózgu tym mniejszy wpływ na niego mają geny, a większy środowisko. A tak się składa, że najpóźniej rozwija się u nas kora czołowa - ośrodek kontroli nad emocjonalnymi impulsami. To właśnie ta część mózgu motywuje nas do robienia rzeczy trudnych, bo w dłuższej perspektywie mogą nam się opłacać - czyli do realizacji celów.

Poza tym nasze dążenia należy godzić z kulturą i normami grupowymi, a także zapewniać sobie jakieś wsparcie. Bez odpowiedniej samokontroli ciężko by nam było przestrzegać zasad i pielęgnować relacje, więc mamy w głowie taki system bezpieczników, zapobiegający (zazwyczaj) naszym najbardziej absurdalnym reakcjom.

Ponieważ kora czołowa dojrzewa ostatnia możemy tak skutecznie internalizować doświadczenia - genetyczny program rozwoju ludzkiego mózgu wyewoluował w ten sposób, żebyśmy mogli trochę poeksperymentować zanim zdecydujemy co jest dla nas ważne. Ten szalony i naiwny okres nazywamy młodością. 

W tym czasie nie tylko poznajemy świat - zmienia się też struktura obszarów mózgu odpowiedzialnych za podejmowanie wyborów przez co ostatecznie uzyskujemy większą kontrolę wykonawczą. Zbędne połączenia synaptyczne są przycinane, mielinizacja aksonów usprawnia przewodzenie impulsów, rozrastają się różne funkcjonalne połączenia...

Niestety przemianom tym może towarzyszyć chaos i dezorientacja. Często winą za młodzieńczą impulsywność obarcza się hormony płciowe, lecz to tylko część prawdy. Ostatecznie to właśnie zmiany biochemiczne - a nie czas kalendarzowy - uruchamiają transformację w naszych czaszkach, wiodącą przez poszukiwania do stosowania sprawdzonych rozwiązań. 

Oczywiście mózg nigdy w pełni nie dojrzewa - wiecznie się zmienia, choć z czasem coraz bardziej w ramach już wykształconych wzorców i nawyków, tak długo aż stają się karykaturalne. Decydujemy o swojej przyszłości nie wiedząc nic, lecz wiemy tylko to co  przeżyliśmy.  

poniedziałek, 8 maja 2023

STREFA DYSKOMFORTU





 Każdy organizm jest odgrodzonym od środowiska zewnętrznego systemem. Funkcje życiowe są niczym innym jak utrzymywaniem względnie stałych parametrów takiego systemu poprzez wymianę materii i energii z otoczeniem, a także wykorzystywanie zebranych informacji do fizjologicznej  i behawioralnej regulacji. Organizm ma jednak możliwość okresowego modyfikowania takich parametrów w odpowiedzi na wyzwania środowiskowe. 

Homeostatyczną równowagę zakłócić może bodziec stresowy, a wtedy konieczna jest reakcja stresowa pomagająca organizmowi w przetrwaniu kryzysu. Poprzez procesy neuronalne i hormonalne stresor mobilizuje organizm do walki lub ucieczki, a zatem wykorzystuje jego energię do doraźnych celów kosztem tych mniej w tej chwili istotnych. Ponieważ jest to adaptacyjnie korzystny mechanizm, występuje zarówno u ryb, gadów, ptaków jak i ssaków.

Tylko że najmłodsze ewolucyjnie ssaki naczelne, żyjące w wielce skomplikowanych stosunkach społecznych, mają szczególnie wiele powodów do stresu. A poza tym ich wielkie mózgi - a zwłaszcza ludzkie - myślą sporo o przyszłości, a to powoduje prewencyjne reakcje stresowe na potencjalne zagrożenia. A więc możemy stresować się chronicznie na przykład kredytem, pracą czy konfliktami międzyludzkimi, albo wręcz całkiem wyimaginowanymi obawami.

Może to powodować rozmaite zaburzenia metaboliczne, zdrowotne, a nawet psychiczne. Paradoksalnie mobilizując się do walki z problemami mózg może sobie gorzej z nimi radzić - nadmierny stres zaburza "kontrolę" kory czołowej nad bardziej "emocjonalnymi" modułami. Przetwarzanie emocji w stresie staje się więc szybsze i bardziej automatyczne, lecz pozbawione precyzji. Ale gdyby całkowicie wyeliminować stres z naszego życia stałoby się ono nudne.

Łagodny stres związany z umiarkowanym ryzykiem, rywalizacją czy "zwrotami akcji" wyostrza nasze zmysły i staje się konstruktywną siłą napędową, pozwalającą lepiej radzić sobie ze zmianami i zaspokajać własne potrzeby. Problemem jest dopiero nadstymulacja i jej skumulowane skutki wiodące do obciążenia, a następnie przeciążenia allostatycznego. Jeśli więc nie potrafimy zaadaptować się do stresującej sytuacji jedynym wyjściem jest unikanie stresora. Łatwiej powiedzieć niż zrobić...