Egzotyka jest bardziej pociągająca od tego co swojskie.
Jeśli postawić naprzeciw siebie ludzi dwóch różnych ras, to statystycznie
wydawać się oni sobie będą bardziej pociągający niż przedstawiciele tej samej
rasy – wynika to z naturalnej potrzeby zróżnicowania genetycznego. Stąd Azjatki
czy Murzynki wydają się facetom tak pociągające. Dlatego Arabowie czy inni
Włosi wydają się Polkom tacy przystojni. Na tej samej zasadzie podobieństwa
genetyczne odpychają się – brak pociągu skuteczniej zapobiega kazirodztwu niż
związane z tym tabu. Dlatego też jedni mężczyźni wolą blondynki, a inni nie.
Pojawiły się one w Europie dopiero dwadzieścia pięć tysięcy lat temu podczas
ostatniego zlodowacenia. Przyczyną sukcesu reprodukcyjnego tej kombinacji genetycznej był deficyt samców. Nieprzyjazne warunki pogodowe uniemożliwiały
wegetację roślin, więc kobiety zdane były na łaskę myśliwych czyli mężczyzn, a
tych było mało. W sytuacji tak ostrej konkurencji, jeśli wszystkie inne
czynniki były takie same, wygrywały dziewczyny wyróżniające się blond-genami.
Dzięki temu blond włosy rozpowszechniły się w puli genetycznej, zwłaszcza na
północy Europy. W Skandynawii blondyni i blondynki stanowią 40% populacji, a na
całym świecie prawie 2%. Z tego powodu blondynki są uważane za szczególnie pociągające
– za ikonę seksu już zawsze uchodzić będzie Marylin Monroe, a małe dziewczynki
bawią się lalką Barbie. Na okładkach „Playboya” proporcja blondynek jest
większa niż ich rzeczywisty odsetek wśród rasy białej. Zainteresowanie
blondynkami spada jednak proporcjonalnie do wielkości tego odsetka – niskie
jest choćby w krajach skandynawskich. W Polsce modę na farbowany blond
zahamowała fala zawistnych dowcipów o blondynkach.
Prawda jest niestety taka, że nawet naturalne blondynki nie
wykazują się wcale mniejszą inteligencją od brunetek czy rudzielców. Dziwi
zatem stereotyp przedstawiający blondyny jako plastikowe i puste blachary –
choć oczywiście takich również i w tej grupie nie brakuje, ale taki już jest
przekrój społeczeństwa. Część kobiet, jak i mężczyzn, ma niski iloraz
inteligencji i upodobanie do patologii, ale nie wynika to ani z koloru ich
włosów, ani skóry. Można by wręcz uznać, że takie podejście do sprawy jest
równie szowinistyczne jak rasizm, choć oczywiście wszystko to odbywa się z pewnym
przymrużeniem oka. Stereotyp taki może mimo wszystko oddziaływać na naszą
podświadomość i wpływać na nasze decyzje. Różni naukowcy badali te sprawy i
zaobserwowali że mit o bezmózgiej blondi funkcjonuje w społecznej świadomości
całkiem na poważnie. Mężczyźni na przykład „głupieją” przy blondynkach, czyli
zachowują się mniej inteligentnie, żeby dostosować się do ich domniemanego
poziomu. Sprawdzono też, że stosunkowo niewielu blondynkom udaje się zasiąść na
stanowisku kierowniczym. Kelnerki o jasnych włosach otrzymują za to wyższe
napiwki (oczywiście w Stanach Zjednoczonych, bo u nas nie daje się w ogóle
napiwków). Co również pocieszające mężowie blondynek mają na ogół trochę lepsze
zarobki. Wszystkie opisane efekty są oczywiście bardzo subtelne – nie wystarczy
zmiana koloru włosów żeby zmienić swoje życie. Na ocenę urody wpływa wiele
czynników, a kolor włosów wydaje się w tym kontekście nie aż tak bardzo
istotny. Decydujące znaczenie może mieć tylko gdy zachowane są inne kryteria
urody – poza tym gusta mimo wszystko pozostają zróżnicowane.
Jasne podejście do tej sprawy miał na pewno świętej pamięci
Adolf Hitler. Dlatego swoją sukę (owczarka niemieckiego, a nie Ewę Braun)
nazwał Blondi. Psina spała w pokoju wielkiego wodza, który bardzo lubił spędzać
z nią wolny czas. Pan Adolf zawsze szczycił się, że Trzecia Rzesza miała
najbardziej humanitarną ustawę o ochronie zwierząt w Europie. Dlatego w obliczu
klęski kazał otruć pupilkę cyjanowodorem, żeby sowieci jej nie zgwałcili.
Hitlerek miał totalny odjazd – od kilku lat nałogowo zażywał dożylnie
amfetaminę, a przyszłość widział właśnie w kolorze blond. Kolor ten świadczyć
miał bowiem o aryjskim pochodzeniu, a dokładniej o przynależności od szczepu
nordyckiego – najszlachetniejszej, zdaniem nazistów, odmianie homo sapiens.
Tylko nordycy mieli być „prawdziwymi” Europejczykami, natomiast ludy południa i
wschodu nosiły w żyłach domieszkę mauretańskiej krwi. Nie przeszkadzało to
Niemcom bratać się z Włochami, czy wspierać swego czasu generała Franco. Tak
czy owak czystość rasowa charakteryzować się miała blond włosami, niebieskimi
oczami i wysokim wzrostem. Oczywiście nie moglibyśmy w ten sposób
scharakteryzować samego Hitlera, ale to tylko przykład jak bezmyślną istotą
jest człowiek. Naziści postanowili wyczyścić Europę z błędów genetycznych –
pierwszymi ich ofiarami byli ludzie chorzy psychicznie. Następnie zabrali się
za pedałów i Świadków Jehowy, a w końcu za Żydów, Słowian i Cyganów. Oczywiście
ich teorie historyczne nie miały żadnego poparcia w dowodach naukowych –
genetycznie ludzie faktycznie się różnią, lecz wszyscy przynależymy do tego
samego gatunku. Żyd może być zdrowszy i inteligentniejszy od Niemca – to
wszystko indywidualne kwestie osobnicze. Hodowla rasy doskonałej skończyłaby
się co najwyżej zmniejszeniem tak potrzebnego ludzkości zróżnicowania
genetycznego. Nauka na służbie ideologii utwierdzała jednak niemieckich
decydentów w ich dziejowej misji. W celu odsiewania genetycznie „zdrowego”
materiału stworzono nawet specjalną instytucję, Lebensborn, zajmującą się między innymi opieką nad
odebranymi Polakom „biologicznie wartościowymi” dziećmi – małymi niebieskookimi
blondynkami i blondynami. Niekiedy zatem ubarwienie włosów bywało sprawą życia
i śmierci. Jakkolwiek było to głupio nie zabrzmiało, blond pozostaje więc
znaczącym spadkiem, który pozostał nam po neandertalczykach – stamtąd bowiem
przedostał się do naszego DNA. To prawdopodobnie domieszka tej krwi pozwoliła
nam dostosować się do klimatu chłodniejszego niż afrykański.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz