Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 30 października 2016

PRZEDMIOT POŻĄDANIA

W życiu często środek staje się celem. Tak bardzo koncentrujemy się na środkach, że przestajemy je traktować instrumentalnie. Środki stają się fetyszami. Dlatego forma często przesłania treść. Lecz formę przyswajamy automatycznie. Uruchamia ona percepcję heurystyczną. Otwiera szufladki z kategoriami. Budzi emocje. Poznanie treści wymaga energii poznawczej. Dlatego na ogół ignorujemy treść. Człowiek jest tak skonstruowany, że większość decyzji podejmuje automatycznie – bez udziału świadomości. W przeciwnym wypadku natłok treści paraliżowałby proces decyzyjny. Analizie podlegają więc treści uznane za istotne. Co do reszty na ogół wystarcza nam najprostsze możliwe wyjaśnienie. Co zaś do fetyszu już sama jego obecność działa podniecająco.
 

Kiedy Nixon stawał do pierwszej telewizyjnej debaty z Kennedym, jeszcze nie wiedział jak działa telewizja. Choć wyborcy którzy słuchali debaty w radiu uznali, że wygrał ją Nixon, ci którzy oglądali ją w telewizji, uznali, że wygrał ją Kennedy. Dla radiosłuchaczy liczyło się bowiem przede wszystkim meritum, a dla telewidzów to co zobaczyli. A zobaczyli, iż Kennedy nie dość że był przystojniejszy, to jeszcze zachowaniem i postawą sprawiał wrażenie pewniejszego siebie. To był przełom w kampanii Kennedy’ego, a zarazem objawienie mocy telewizji. Odtąd polityka stawała się coraz bardziej widowiskowa. Okazało się, że nawet wybierając prezydenta ludzie głosują na wizerunek, a nie na program. A przecież nie jest to decyzja towarzyska.

Choć Jonh Kennedy miał wspaniały wizerunek bardziej niż sprawami publicznymi interesował się podbojami seksualnymi. Być może dlatego, że był uzależniony od sterydów i amfetaminy, jego seksualny apetyt był wciąż nienasycony. Jako mężczyzna mogę to nawet zrozumieć, tyle że prezydent ukrywał się przed społeczeństwem za maską wzorowego katolika, męża i ojca. Jak widać można wodzić ludzi za nos pomimo ogromnej popularności. Największymi oszustami zawsze są ludzie wzbudzający największe zaufanie. Kiedy środek staje się fetyszem również budujemy fasadę. Wierzymy bowiem w magiczną moc formy, którą się otaczamy. W siłę własnej aury. W moc symboli. Wymachujemy więc bliźniemu przed nosem jakimś gadżetem – jeśli nie plikiem banknotów, to kluczykami, telefonem, pałką, dyplomem, krzyżem, książką albo dymiącym skrętem.  

sobota, 29 października 2016

WALKA O OGIEŃ

Zbliża się święto zmarłych. Nie oznacza to, że zmarli będą świętować, tylko żywi. Ale celebrowany będzie kult przodków. Jeśli wyciągnąłeś kopyta, prawdopodobnie ktoś udekoruje upamiętniający Cię kamienny pomnik i zapali na nim lampkę. Tyle to Ci pomoże co umarłemu kadzidło, lecz pomoże żywym. Twoja świadomość zgasła już nieodwołalnie. Twój mózg zjadły robaki. Pozostały jednak zmiany które spowodowałeś w mózgach innych osób. Tak zwane wspomnienia. Organiczny zapis tego kim byłeś dla innych ludzi. Żywi muszą spojrzeć w otchłań. Rozświetlić mrok.
 

Życie jest tragikomedią. Bywa śmieszne, ale zawsze kończy się tragicznie. W przyrodzie jest jedna zasada – wszystko zdycha. Nie wejdziesz dwa razy do tej samej rzeki, bo to co zostało za Tobą dawno już umarło. Nie będzie drugiej pierwszej miłości, tak jak przyjaciela którego już nie ma, bo tak jak Ty stał się on już kimś innym. W nostalgii najgłupsze jest to, że kiedy dzieją się w życiu rzeczy ważne, nie przydajesz im takiej wagi jak później. A po drugie to, że najlepsze rzeczy człowiek robił kiedy był najbardziej głupi, a nie później, kiedy już zrozumiał co w życiu jest najlepsze.


Czemu nie potrafimy być wolni, skoro życie jest jedyną okazją żeby się wyżyć? Bo żyjemy tak, jakbyśmy mieli nigdy nie umrzeć. A potem umieramy tak, jakbyśmy prawie nie żyli. I nawet naszej śmierci towarzyszy błazeństwo. Ceremonie, wzniosłe przemowy i kwiaty które zwiędną tak jak my. Więc czy jesteś gotowy by umrzeć? A czy jesteś gotowy żeby żyć? Czym jest życie? Gdyby istniała jednoznaczna odpowiedź, nie było całej filozofii. Gdyby to pytanie nie powracało, nie byłoby Boga. Ponieważ przemijamy, musimy zwrócić się ku życiu. Zapalić światło. 

środa, 26 października 2016

APETYT NA ŻYCIE

Ewolucja wyposażyła nas w potencjalnie przyjemne i nieprzyjemne stany, żebyśmy mogli dążyć do tych pierwszych i unikać drugich. Pierwsze bowiem na ogół wiązały się z przystosowaniem, a drugie wręcz przeciwnie. Jedzenie czy seks pomagały przetrwać, w przeciwieństwie do wykluczenia społecznego czy oparzeń. Przystosowanie się do środowiska może jednak zamienić się w nieprzystosowanie, kiedy środowisko ulegnie zmianie.

Przyjemność jedzenia może w kulturze obfitości prowadzić do spożywania nadmiernej ilości pokarmów, co skutkować może nadwagą i związanymi z nią powikłaniami zdrowotnymi. Prowadzić może też do szkodliwej konsumpcji, gdyż to co nam smakuje nie musi być zdrowe. Człowiek pierwotny potrzebował soli mineralnych i naturalnych cukrów, dlatego lubimy słony i słodki smak. Niedostatek zamienił się w dostatek, ale nasz mózg (na poziomie organicznym) o tym nie wie. Słodzimy i solimy więc ponad miarę.
 

Kiedy człowiek przyzwyczai się już do słonego żarcia, nie smakuje mu żarcie mdłe. Gdyby na przykład miał spożywać nieprzyprawione mięso, wydawałoby mu się ono pozbawione smaku. Przyprawy dodają więc smaku, ale również uzależniają. Bo przecież zanim ludzie wynaleźli przyprawy musieli też jeść, a zatem jedzenie musiało im smakować. Kiedy smak przyprawionego jedzenia stał się wyrazistszy, smak nieprzyprawionego stał się na zasadzie kontrastu mniej wyrazisty. Z czasem natomiast wyrazisty smak stał się normą. I dlatego musimy przyprawiać jedzenie. Podobnie jest z używkami. Najpierw dają kopa, a potem życie bez nich staje się nudne i monotonne.  
     
Cokolwiek jest Twoim życiowym fetyszem musisz mieć tego więcej, czuć to mocniej, zamieniać to na coś lepszego. Jako homo sapiens skazany jesteś bowiem na poszukiwanie stymulacji. To co zdobyte szybko powszednieje. Tyle że ciężki już jest powrót do stanu poprzedniego. Choć zmiana przestaje być podniecająca, zrobisz wszystko żeby nie stracić tego co osiągnąłeś. Po każdym nowym, ciekawym doznaniu, podwyższasz bowiem swoje standardy. To z tego powodu hedonizm może tak często prowadzić do perwersji, a ambicja do chorobliwego perfekcjonizmu. Potrzebne są nam coraz to nowe zabawki.  

niedziela, 23 października 2016

MÓW MI ELVIS

Perfekcja jest nieludzka, bo ludzkość jest niedoskonała. Doskonałość jest ideałem teoretycznym. Pojęcie ideału wywodzi się z filozofii platońskiej. Platon przeciwstawiał świat materialny światowi idealnemu. Rzeczy są bowiem zmienne, w przeciwieństwie do idei. Ideały są niezmienne, ale rzeczy nigdy nie dorównują ideałom. Mogą być tylko do nich podobne. Doskonalenie się jest więc tylko pogonią za ideałem. Każdy z nas może mieć różne ideały i do nich dążyć. Ale kiedy chcemy być zbyt idealni nie potrafimy zaakceptować swoich słabości. Kiedy zaś wymagamy od innych bycia ideałami doprowadzamy ich do rozstroju nerwowego. Media karmią nas wyidealizowanymi obrazami, więc kupujemy całe to gówno które nam wciskają.
 
Dla wielu ludzi telewizja jest najlepszym przyjacielem. Ale nie dla wszystkich. Niektórzy chcą być jak idealne gwiazdy telewizyjne i zajmują się kreowaniem swojego wizerunku w internecie. Może wydawać się to czasami narcystyczną egzaltacją, ale wszyscy tak czy siak dbamy o swój wizerunek bo jesteśmy ludźmi. Więc wirtualnie czy nie, wszyscy chcemy pokazywać się w najlepszy, czyli wyidealizowany sposób. A to znaczy, że chcemy pokazywać się w sposób jak najbardziej zbliżony do ideału. Kobiety chcą być piękne i zmysłowe, a mężczyźni silni i bogaci. Ale to żadna nowość. Kiedyś żeby zrobić sobie zdjęcie trzeba było co prawda iść do fotografa, lecz zakładało się wtedy odświętne ciuchy.

Jeśli nie jestem mistrzem w prezentowaniu swojej facjaty, wynika to pewnie z założenia, że jaki jestem każdy widzi. Myślę też, że w przeciwieństwie do prawilnych cwelów spod monopolowego nie mam się czego wstydzić, bo wystarczy ich posłuchać, żeby zrozumieć jacy to debile. Nie zajmuję się też niczym kierowniczym czy specjalistycznym, ale przecież wysokie kompetencje nie świadczą o doskonałości, tylko opanowaniu jakiejś dziedziny w stopniu ponadprzeciętnym. Jeśli jednak muszę się idealizować, będę pokazywał Wam swoją nieludzką twarz. Nie muszę być idealny, bo nawet nie mogę. Mogę jednak chcieć ideału, a nawet muszę.   

sobota, 22 października 2016

SACRUM

Jestem człowiekiem czyli zwierzęciem
I jestem mężczyzną czyli samcem
Zatem jestem świnią i bydlęciem
Drapieżnikiem, pawiem i padalcem

Płynie przez głowę myśl do kosmosu
Zaszyfrowana w błazeństwie męskim
Muszę sam sobie udzielić głosu
Żeby tęsknotę swoją wytęsknić

Natura kusi zmysły obficie
Nawet gdy jesień jej w tym przeszkadza
Moją religią jest moje życie
Ale natura tym życiem włada

sobota, 15 października 2016

ŻYCIE WIECZNE

Jezus mówił, że większa będzie w niebie radość z jednego grzesznika który się opamięta, niż z setki sprawiedliwych którzy opamiętania nie potrzebują. Porównanie to podkreśla doniosłość moralnej przemiany. Lecz wskazuje też na ocenę wewnętrznego procesu. Nawrócony łotr przestaje być łotrem. Upadły anioł przestaje natomiast być aniołem. Zgodnie z linearną koncepcją czasu przemianę ocenia się przez pryzmat jej zakończenia. Dlatego też Jezus ostrzega, że przyjdzie o takiej godzinie jakiej się nie spodziewacie. Lecz to nie tylko prawo biblijne, ale też prawo narracji. Zakończenie opowieści jest ważniejsze od jej początku. Silniej wpływa na naszą percepcję. Dobry film z kiepskim zakończeniem oceniamy gorzej niż film nudny, ale ciekawie zamknięty.

W głowie mamy zbiór filmów zwanych wspomnieniami. Choć nie są to przemyślane dzieła artystyczne, są historiami które wywarły na nas określone wrażenie emocjonalne, poprzez określone rozłożenie akcentów. Ponieważ największe znaczenie przywiązujemy do zakończenia, niżej ocenimy kogoś kto „na koniec” okazał się skurwysynem, od kogoś kto nim był, ale finalnie pokazał się z lepszej strony. Stąd też tak często bardziej pamiętamy o tym co było złe, a zapominamy o tym co było dobre. Klasycznym tego przykładem są rozstające się pary, które po burzliwych przejściach swoje początkowe uniesienia uznają za pomyłkowe czyli fałszywe. Każde zdarzenie wygląda inaczej oglądane z perspektywy czasu. Wraz z naszym emocjonalnym do nich stosunkiem, nasze wspomnienia ulegają modyfikacji.

Pewne rzeczy niestety nieuchronnie zmieniają się na gorsze. Z biegiem lat będziemy stawali się starsi, a więc brzydsi i mniej sprawni. W końcu zrozumiemy, że historia naszego życia jest zasadniczo zamknięta. Że już nic się wydarzy. Że nie ma do czego dążyć. Że przeminęła miłość, kariera, wszystkie szanse na spełnienie marzeń. Procesem psychologicznym, który ułatwia nam pogodzenie się ze śmiercią, jest tak zwana reminiscencja. Polega ona na idealizowaniu wspomnień, co pomaga optymistycznie podsumować życie i daje uczucie spełnienia. Młodość więc staje się we wspomnieniach krainą wręcz mityczną, gdzie rzeczywistość miała wymiar magiczny. Bo kiedyś wszystko było możliwe. Filmy krzepią nas dobrymi zakończeniami, lecz kończymy marnie – zazwyczaj w cierpieniu i niezdolni do działania.


Filmy zapisane w naszych zwojach ulegną niestety skasowaniu wraz z nieodwołalnym wyczerpaniem ich nośnika. Ale cokolwiek się zdarzyło, działo się naprawdę. Gdzieś w pętli czasu popełniać będziemy zawsze te same błędy i wierzyć w te same złudzenia. Będziemy też wiecznie odkrywać życie i cieszyć się z tego co nowe. – Najważniejszą chwilą jest zawsze obecna, a najważniejszym człowiekiem ten który stoi przede mną – nauczał mistrz Eckhart, średniowieczny niemiecki mistyk. Może to jest ta godzina której się nie spodziewamy.      

środa, 12 października 2016

CICHOCIEMNY

Niektórzy mówią o mnie, że cicha woda brzegi rwie. Ale mówią tak tylko wtedy, kiedy ich zaskoczę. Kiedy zachowuję się tak, jak się tego spodziewają, wtedy uważają mnie za grzecznego chłopca. Najgorsze, że kiedy chłopiec jest grzeczny, to ludzie uważają, że jest nudziarzem. Kiedy ćpałem uważali natomiast, że jestem świrem.

Powinienem być takim chłopcem który nie ćpa, tylko wychodzi sobie z kolegami na piwo. Lecz też takim który zamiast lekturą zajmuje się motoryzacją, wędkarstwem albo sportem – bo to normalne. A jeśli już chcę się wymądrzać, to powinienem mieć najpierw pieniądze. Dziwne jest też to, że nie mam dziewczyny. Bo przecież powinienem mieć. Byle nie za ładną, bo z ładnej miski się nie najesz. Powinienem naprawiać coś w garażu, oglądać mecze i kłócić się z kurą domową. A jeśli będę ambitny, to jeszcze odkładać na nowy samochód.

Każdy ma swoją definicję nudy. Dla mnie jest nudne to co jest standardowe. Jeśli zadasz sobie filozoficzne pytanie: po co?, przekonasz się, że wszystko można strywializować. Zapytaj po co Ci to czy tamto, i spróbuj odpowiedzieć na to z innej perspektywy. Kiedy ktoś kwestionuje Twój tryb życia czujesz się obrażony. Jednocześnie kiedy ktoś żyje inaczej, uważasz że jest dziwakiem. Uważasz też, że pewne rzeczy jednym ludziom się należą, a innym nie, bo uważasz ludzi za lepszych i gorszych.


Nie potrafisz zrozumieć, że możesz kogoś nudzić. Kiedy tak jest, uważasz, że ten ktoś się wywyższa. Mimochodem wspominasz o tym z czego jesteś dumny, licząc że w ten sposób wywrzesz odpowiednie wrażenie. W dzisiejszych czasach nie jest łatwo komuś zaimponować, więc musisz być bardzo chełpliwy. Musisz piać ile sił koguciku.

Wolę już ciszę od tej kakofonii. Od przekrzykiwania się kto ma największego członka. Od popisywania się trofeami i zdobyczami. Możecie mi wszyscy skoczyć. Nie boję się nikogo i od nikogo nie czuję się gorszy. Jeśli kogoś lubię to jest wyróżnienie. Jeśli czegoś nie umiem, to nie znaczy że Wy wszystko wiecie. 

niedziela, 9 października 2016

NASZA WALKA

Podobno nie ma brzydkich kobiet. Tak przynajmniej głoszą przysłowia. Jedno mówi, że tylko wina czasem brak. A drugie, że są tylko kobiety niezadbane. Może nie jest tak do końca, ale bajka o Kopciuszku nie została całkiem wyssana z palca. Każdego z nas zaskoczył chyba kiedyś widok szarej myszki, która niespodziewanie potrafiła się „wylaszczyć”. Umiejętność dbania o sobie może zdziałać wiele. I jak każdą umiejętność można ją rozwijać. Ale ludzie nie są równi. Dzielą się na brzydkich i ładnych, tak jak na inteligentnych i głupich. Nawet głupek może się rozwijać intelektualnie, jednak musi tego chcieć. Żeby jednak tego chcieć, musi widzieć własne ograniczenia. Tylko człowiek głupi twierdzi że jest mądry, a twierdzi tak wielu ludzi. Ludzie dzielą się też na bogatych i biednych. Nie jest to łatwe, lecz biedni mogą rozwijać się materialnie. Bo w życiu oprócz wyglądu, inteligencji i pieniędzy liczy się osobowość.
 

Możesz być brzydki, prosty i ubogi, ale poradzisz sobie, jeśli masz silny charakter. Możesz być piękny, inteligentny i bogaty, ale wewnętrznie słaby. Możesz mieć wszystko i być niczym. Możesz też niczego nie potrzebować żeby dalej walczyć. Dopóki walczysz jesteś zwycięzcą. Trudności hartują charakter, a ich brak prowadzi do gnuśnienia. Zawsze cenniejsze jest to co musiałeś zdobyć, od tego co dostałeś na tacy. To co musiałeś zdobyć wymagało jednak wysiłku, czyli wyjścia poza strefę komfortu. A opuszczenie jej wymaga pracy nad sobą. Możemy przyjmować różne wartości i priorytety, lecz dążenie do czegokolwiek wynika z pokonywania przeszkód. W przeciwnym razie nie mamy się czym chwalić.

Językoznawcy badający struktury opowieści, twierdzą że pomimo różnic kulturowych, wszystkie opowieści znane ludzkości budowane są wedle pewnego schematu. To znaczy bohater opowieści zmierza do jakiegoś celu mierząc się po drodze z przeciwnościami i przeciwnikami. Opowieści pozbawione takiego napięcia uważane są za nudne. Podobnie jest w życiu. Bez kierunku, problemów do rozwiązywania i działania na przekór naszym wrednym bliźnim życie traci smak. Ekscytujące jest w nim tylko przekraczanie kolejnych granic. Piętrzące się przed nami trudności to wyzwania. Nigdy nie będę ideałem. Dla wielu ludzi będę śmieszny, a nawet żałosny. Niektórzy będą próbowali mnie ośmieszyć lub poniżyć. Inni będą mnie ignorować i nie zwracać na mnie uwagi. A jeszcze inni zgarną mi coś sprzed nosa. Takie jest życie. Pomimo swoich słabości wciąż będę próbował być lepszym niż jestem.        

sobota, 8 października 2016

ALCHEMIA

Przyjmując narkotyki pobudzające, takie jak amfetamina czy kokaina, zmuszamy nasz mózg do nadmiernej produkcji dopaminy. Jest to neuroprzekaźnik odpowiedzialny za motywację, czyli chęć do działania. Dlatego jesteśmy wtedy „pozytywnie” nakręceni. Ale natura nie lubi być oszukiwana. Kiedy działanie proszku mija, nasz mózg jest dosłownie wyprany z dopaminy i nic nam się nie chce. Deficyty hormonalne osłabiają naszą wolę, bo mózg domaga się dopaminy. Łatwo wtedy stracić samokontrolę. Wyjałowiony mózg potrzebuje coraz więcej prochów, żeby się nakręcić, a to wyjaławia go jeszcze bardziej. W dodatku wywoływane co rusz dopaminowe eksplozje uszkadzają komórki produkujące dopaminę. Odtworzenie ich to proces długotrwały, więc wyjście z nałogu długoterminowo wiązać się będzie z obniżonym samopoczuciem. Jest to model w pewien sposób uproszczony (w grę wchodzą tutaj jeszcze inne neuroprzekaźniki), ale wystarczający dla celów dydaktycznych.
 

Uzależnienie jest chemiczno-mechanicznym procesem, w którym kołyszemy wahadłem pomiędzy cierpieniem a ulgą, a każde mocniejsze odchylenie wahadła wiąże się z mocniejszym jego odbiciem w drugą stronę. Uzależnienia behawioralne również wiążą się z poziomem neuroprzekaźników, a zwłaszcza dopaminy w mózgu, tyle że nie wchodzą tu w grę substancje egzogenne. Pobudzany przez określone czynności (takie jak praca, zakupy czy hazard) układ nagrody produkuje więcej dopaminy, co zmusza do eskalacji przyjemnych zachowań, gdyż swoista „tolerancja” stymuluje zwiększony „głód”. Potrzebujemy coraz więcej żeby podtrzymać taki sam poziom dopaminy. Oczywiście jak najbardziej wskazane dla naszej równowagi psychicznej jest, żebyśmy utrzymywali w naszych czaszkach wysoki poziom dopaminy. Sęk w tym, że w przypadku uzależnienia dochodzi do ograniczenia naszego repertuaru zachowań. W konsekwencji pozbawieni przedmiotu uzależnienia gorzej radzimy sobie z rzeczywistością.

Kto chce może sobie wierzyć w duszę ludzką, która opuszcza nasze ciało z chwilą śmierci, a gdzie wcześniej się podziewa to Bóg raczy wiedzieć. Tyle że to jak się zachowujemy, co myślimy i czujemy, wynika z chemiczno-elektrycznej aktywności naszego mózgu. To biologiczny komputer, złożony z wielu autonomicznych modułów, oplecionych w każdym wypadku niepowtarzalną siecią neuronalną. Wszystko co jest przyjemne lub nieprzyjemne, jest takie dlatego, że powoduje określoną mózgową reakcję. Nawet typowo fizyczne aktywności, takie jak uprawianie sportu, zmuszają mózg do produkcji endorfin czyli endogennych „narkotyków”. Oto źródło dobrego samopoczucia sportowców po treningach. Wiadomo też, że za nasze miłosne uniesienia również odpowiada chemia. Miłość erotyczna to rodzaj naturalnego haju, co wyjaśnia dlaczego osoby zakochane często zachowują się nieracjonalnie, impulsywnie i desperacko. Czy to nam się podoba czy nie, szczęście jest zawsze rezultatem naszego chemicznego dobrostanu.       

piątek, 7 października 2016

OTO SŁOWO MOJE

Przy walnym udziale posłów Prawa i Sprawiedliwości odrzucono pomysł zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej. Okazało się, że rządząca partia potrafi być bardziej pragmatyczna niż to się kiedyś wydawało. Społeczeństwo nie pozwoliło narzucić sobie woli biskupów, a jego przedstawiciele zrzucili z głów moherowe berety. Na całe szczęście okazało się, że mimo wszystko żyjemy w świeckim państwie. Cały ten sojusz z Rydzykami i innymi gadami opiera się na wspólnocie interesów, więc będzie nadal podtrzymywany. Rydzyk, ani kościelni hierarchowie, nie są tak głupi, żeby obrażać się na dojną krowę czyli państwo polskie pod kierownictwem Jarka i spółki. Co najwyżej zdobędą się na jakieś rytualne kazania, które rozgrzeszą ich sumienia zgodnie z wyznawaną doktryną. Kasa musi się zgadzać, bo nie samym słowem bożym człowiek żyje.


Katolicyzm to dziwny konstrukt, gdzie właśnie „słowo” jest najważniejsze. Tylko nie wiadomo czyje. Czemu nie można dokonywać aborcji, pod żadnym pozorem, nawet w najskrajniejszych okolicznościach? Bo Bóg na to nie pozwala. A skąd wiadomo, że nie pozwala? Bo tak mówi ksiądz. A skąd o tym wie? Bo takie jest jego oficjalne stanowisko. Ksiądz który nie zgadza się z ideologicznymi wytycznymi organizacji musi z niej wypierdalać. Biblia to zbiór archaicznych, poetyckich i często wzajemnie sprzecznych sentencji, które nie odnoszą się bezpośrednio do naszych czasów. Nie ma tam gadki o antykoncepcji czy aborcji, a wszystko co mówi o tym katechizm to watykańskie wizje. To co mówi papież jest ważne dlatego, że jest papieżem. A ludzie wieszają sobie na ścianach portrety Jana Pawła II i robią swoje.

Często słyszę od nich, że chodzą do kościoła dla Boga, a nie dla księdza. A niektórzy nawet nie chodzą, bo są „wierzący niepraktykujący”. Sprawy seksu i prokreacji większość katolików i tak uważa za sprawy własnego sumienia. Nie kwestionując niczyjego prawa do własnych poglądów, stwierdzić muszę, że katolicyzm (jak każdy inny islam) jest absurdalny. Tym bardziej, że jest zbiorem zasad, nieprzestrzeganych przez własnych wyznawców. Najbardziej liczą się w nim podniosłe słowa. Chrześcijańska narracja potrafi być bardzo krzepiąca, lecz życie rządzi się swoimi prawami. Poza tym z natchnienia łatwo popaść w groteskowy patos. Wybaczcie mi bracia chrześcijanie. Nie jestem kimś, kto powinien udzielać Wam wskazówek. Mam wiele problemów i nie potrafię osiągać wszystkiego czego chcę. Ale róbta co chceta. 

poniedziałek, 3 października 2016

SEKS I ŚMIERĆ

Dziś w Polsce czarno-biały protest. Śmieszna to symbolika, bo pokazuje jak czarno-biała jest polska polityka. Nie ma w niej miejsca na inne odcienie. Jedni chcą, żeby każda niewiasta mogła wyskrobać sobie każde stworzenie którego nie chce. Drudzy nie pozwolą skrzywdzić żadnego płodu, nawet jeśli nie ma jeszcze mózgu, skazany jest tylko na cierpienie lub zawiera materiał genetyczny perwersyjnego psychopaty. Obrońcy życia gotowi są dla tej sprawy poświęcić życie każdej mimowolnej matki. Wszystko dlatego, że ich zdaniem dusza ludzka przypisana jest każdemu zjednoczeniu plemnika z komórką jajową. Stąd ich wniosek, że każdy organizm ludzki jest człowiekiem. Z drugiej strony, choć przeciwni eutanazji, akceptują pojęcie śmierci mózgowej. Praca organizmu przestaje być podtrzymywana, gdy przyrządy pomiarowe przestają rejestrować aktywność mózgownicy i od lat nie budzi to żadnych kontrowersji. A zatem płód bez mózgu to nie trup bez mózgu. Bo przed płodem jest jeszcze życie, a przed trupem już nie. Tyle że nieśmiertelna dusza to tylko figura literacka.

Jest to spór światopoglądowy, czyli teoretyczny. Rozgrywający się w świecie idei. Kto za to zapłaci usunie sobie ciążę bez żadnego problemu. Tak jest od dawna i żadne prawo tego nie zmieni. Nie twierdzę, że to dobrze, ale tak jest. Osobiście nie chciałbym zgładzić żadnego nosiciela swoich genów, chyba że takie rozwiązanie byłoby lepsze dla niego samego lub potencjalnej rodzicielki. Jest to jednak również pogląd teoretyczny, gdyż jak dotychczas nie doszło do powstania takiego żyjątka. Zdaniem feministek fakt, że mężczyźni traktują je jako obiekty seksualne jest chory, tylko że jest jak najbardziej zgodny z naturą ludzką. To co uchodzi za urodę, jest w przyrodzie po prostu przejawem zdrowia, a więc posiadania zdrowych genów. Dlatego że mężczyźni byli przez wieki seksistami gatunek ludzki się nie zdegenerował. To właśnie kultura na nowo próbuje definiować płeć, a nie odwrotnie. Zresztą kobiety są nie mniej seksistowskie od mężczyzn jeśli chodzi o dobór naturalny. Wielu facetów doświadczyło tego na własnej skórze.

Pomimo prezerwatyw i pigułek antykoncepcyjnych, kalendarzyków i stosunków przerywanych, kobiety wciąż zachodzą w niechciane ciąże. Jak widać krew to naprawdę nie woda i trudno powstrzymać jej wzburzone fale. W dwudziestoleciu międzywojennym Tadeusz Boy-Żeleński nazywał prawo antyaborcyjne „piekłem kobiet”, gdyż choć odmawiano kobietom prawa do aborcji, często zostawiano je same ze swoimi problemami. Wykorzystywanie seksualne było wtedy powszechniejsze niż dzisiaj, na przykład zwyczajem paniczów było używać sobie rozkosznie pokojówek. Jeśli takiej seksualnej służącej zdarzyło się nieopatrznie zajść w ciążę najczęściej wyrzucano ją na zbity pysk. Jednocześnie społeczeństwo stygmatyzowało ją jako dziwkę. Uratowaną istotę zwano zaś pieszczotliwie bękartem. Na szczęście dziś już ludzie patrzą trochę dojrzalej na takie sytuacje. A kto jest bez winy niech pierwszy rzuci kamieniem.


Problem można widzieć też zupełnie z innej strony. Ciąża może być konsekwencją zwykłej zabawy obojga ze stron. Mamy w końcu na tej Ziemi kobiety wyuzdane. Może też wynikać ze związku ludzi, którzy przyjęli inne życiowe priorytety niż stworzenie rodziny. Dziecko może być na tej planecie niechcianym intruzem. Ciężko jest żyć bez miłości, zwłaszcza kiedy jest się małym dzieckiem. Nie wiem, czy moralne jest usunięcie takiej „przeszkody”. Lecz bycie „wrzodem na dupie” nie wróży wcale świetlanej przyszłości. Tak czy siak lepiej zawsze myśleć co się robi i do czego może to doprowadzić. W naszej kulturze przyjemność seksualna postrzegana była jako sfera wstydliwa, grzeszna, a wręcz „zboczona” (choć to w zasadzie seksualna oziębłość jest psychicznym zaburzeniem). Po obyczajowej rewolucji możemy podziwiać dziewczyny w minispódniczkach i skąpych bluzkach, a one mogą przyklejać sobie paznokcie i rzęsy. Możemy uprawiać miłość francuską, grecką czy hiszpańską, ale i tak często boimy się jej bardziej niż niechcianej ciąży. W domach z betonu nie ma wolnej miłości. A miłości nie ma bez odpowiedzialności. Dlatego nie jestem czarny ani biały.   

sobota, 1 października 2016

UCZTA MIŁOŚCI

Wiszę gdzieś między wymiarami. I obywatelem wszechświata prawie jestem. Bo jestem tym kim chcę, a nie tym kim mam być. I patrzę na Ziemię z tej wieży najwyższej. Stworzony z gwiezdnego pyłu przez naturę – człowiek. Tyle kwiatów kwitnie. Tyle liści usycha na gałęziach. Świat wiruje w tańcu narodzin i śmierci. Wciąż przełamuje stagnację żywiąc się własnym ciałem. To czyni na własną pamiątkę. Więc pamiętajmy, że istniejemy. Dobrze, że nas nie wyskrobali. Podobno jesteśmy owocami miłości, ale często jedynie namiętności. Mimo wszystko dobrze być takim owocem. To znak, że jesteśmy zdolni do namiętności. Dlatego muszę być szowinistyczną męską świnią. Taką subtelną. Bo lubię śnić o miłości.
Czasami wydawało mi się, że ludzie chcą zdeptać mnie jak karalucha. Dzisiaj wiem, że rozgniataniem karaluchów zajmują się tylko ludzie pojebani. Trzeba być bardzo pojebanym, żeby przez cały czas uganiać się za karaluchami. Jeśli jestem karaluchem, to takim wielkim i strasznym mutantem, który upierdoli ci głowę przy samej dupie zanim pierdniesz. Więc nie wywołuj karalucha z kosmosu. Mój mózg jest maszyną, która opracowuje tajny plan. Chcę przejąć kontrolę nad całą planetą i realizować swoje niecne plany. Chcę stworzyć globalną religię i zostać jej Wielkim Guru. Państwo Islamskie może już pakować walizki i ewakuować się przez czarną dziurę do Krainy Wiecznych Łowów. Szykujcie się na Armageddon.


Putin może mi skoczyć. Głowice nuklearne nie mogą się równać z moją magią. Jestem czarodziejem. Znam tajne zaklęcia poezji. Tak jak świat żywi się sobą, tak ja też siebie zjadam i na nowo powstaję. To jest ciało moje, bierzcie i jedzcie, jak powiadał dobry Jezus. Muszę istnieć, żeby absolut dokonywał katharsis. Mówcie co chcecie. Ja też będę mówił co będę chciał. A tym bardziej myślał. Kocham to co jest piękne, a nie lubię tego co jest mroczne. To jest moją miłość, którą mogę dać.