Ponieważ to my przetrwaliśmy, a nawet zdominowaliśmy świat, uważamy neandertalczyków za ślepą uliczkę ewolucji, a mówiąc inaczej za naszą gorszą wersję. Istnieli jednak oni równie długo, a być może nawet dłużej niż my, więc choć nie rozwinęli cywilizacji byli ewolucyjnie skuteczni. A ich dokonania technologiczne i kulturowe można śmiało porównywać z wytworami wczesnych homo sapiens.
Neandertalczycy umieli rozpalać i kontrolować ogień, a więc gotować, co zresztą było konieczne żeby wyżywić tak duże mózgi, zużywające sporo kalorycznego paliwa. Ludzki mózg w stanie spoczynku zużywa około 20% całej potrzebnej organizmowi energii, podczas gdy mózg szympansa zaledwie 3% . Mózgi człowieka współczesnego i neandertalczyka były w zasadzie tej samej objętości, neandertalczycy mieli nawet nieznaczenie większą pojemność puszki mózgowej...
Chociaż pachnie to frenologią, po kształcie czaszki domniemywać możemy różnic w schematach rozwoju mózgu, a więc innego postrzegania świata. W mózgach neandertalczyków większe obszary zajmowały się przetwarzaniem wzrokowym i ruchowym, co w prehistorycznym świecie z pewnością miało niebagatelne znaczenie, ale przez to mniej miejsca pozostawało na tak charakterystyczne dla nas wyższe funkcje poznawcze, umożliwiające tworzenie wielkich grup społecznych i nowatorskich rozwiązań. Ponieważ wszystko wskazuje na to, że mieli podobnie wykształcony do naszego mózgowy ośrodek Broki, pełniący u nas kluczową funkcję w generowaniu mowy, domniemywać możemy, że podobnie jak my posługiwali się czymś w rodzaju języka.
Władanie ogniem nie tylko pozwalało lepiej zasilać mózg i usprawnić metabolizm, oraz urozmaicić dietę o niejadalne dotychczas zasoby (takie jak rośliny bulwiaste czy ziemniaki), ale też konserwować żywność przez wędzenie. Miało też spory wpływa na prehistoryczną "technologię". Neandertalczycy opanowali w pewnym stopniu obróbkę kamienia i drewna, a nawet tworzyli z nich narzędzia złożone, co wymagać musiało eksperymentów i planowania, a także jakichś nieformalnych metod nauczania.
Wykorzystując sezonowe migracje zwierzyny polowano niekiedy na ogromną skalę, a rozbiór mięsa miał wtedy charakter zorganizowany - tworzono coś w rodzaju rzeźniczej "linii produkcyjnej". Pozyskiwano w ten sposób nie tylko mięso i podroby, ale też surowce - kości i skóry, które garbowano przy użyciu taniny wytwarzanej z gotowanej kory dębu. Wydaje się również, że neandertalczycy znali właściwości lecznicze niektórych roślin. Na szczątkach neandertalczyka cierpiącego na ropień zębowy znaleziony ślady kory topoli (zawierającej aspirynę) i pleśni (z której dziś wytwarza się penicylinę).
To wszystko praktyczne umiejętności wskazujące na spory stopień kompetencji umysłowych. Rodzi się tu pytanie, czy przy tej okazji neandertalczyk wykształcił jakąś formę "duchowości", którą uważamy za kwintesencję naszego człowieczeństwa. O jego potrzebach estetycznych świadczyć może wytwarzanie barwników czy ozdób z muszli, kości, ptasich szponów czy piór.
W Bruniquel we Francji odkryto podziemne (położone 336 metrów w głąb jaskini) kręgi zbudowane ze stalagmitów jakieś 175 tysięcy lat temu, a takie datowanie wyklucza udział w tym przedsięwzięciu homo sapiens. Przedsięwzięcie takie wymagało pokonania licznych niedogodności, zagadkowe jest zatem czemu miały służyć te kamienne kręgi. Spekuluje się, że mogły mieć znaczenie magiczne lub religijne.
Niemniej z pewnością nawzajem widzieliśmy w sobie ludzi, co potwierdzają badania genetyczne - Europejczycy posiadają około dwuprocentową domieszkę neandertalskich genów, a zatem dochodziło między nami do kontaktów seksualnych. Przyciągaliśmy się nie tylko cieleśnie i emocjonalnie, lecz również kulturowo. "Hybrydowe" dzieci przekazywały swoje geny, były więc wychowywane w określonej kulturze i darzone miłością, dzięki czemu niektórzy z nas mają dziś niebieskie oczy i blond włosy.