Mit założycielski kościoła katolickiego opiera się na trzech
wielkich kłamstwach: Biblia jest słowem bożym, papież spadkobiercą świętego
Piotra, a chrześcijaństwo zatriumfowało w Rzymie wskutek masowych nawróceń, z
których najważniejsze było to cesarskie. Prawda jednak wyglądała zupełnie
inaczej. Kościół rzymsko-katolicki nie rodził się w koloseum, gdzie lwy
rozszarpywały biednych chrześcijan, ale w ścisłej współpracy z krwawym
imperium. Tak jak Michnik pił wódkę z Kiszczakiem, tak papież wino z cesarzem,
a katolicyzm wyłonił się w znanej nam formie z powodów czysto pragmatycznych, a
nie idealistycznych. Powinien wiedzieć o tym każdy, kto przez całe życie co
niedzielę oddaje się modlitwie.
Tak jak analizujemy wszystkie inne zjawiska, tak w
obiektywny sposób powinniśmy badać dzieje chrześcijaństwa. Materiał historyczny
nie pozostawia żadnych złudzeń, że „oficjalna” wersja wydarzeń, to w tym
wypadku tylko kościelna propaganda. Triumf chrześcijaństwa możliwy był tylko
dzięki arbitralnej decyzji cesarza Konstantyna.
Co najwyżej możemy mówić jedynie o rosnącej popularności chrześcijaństwa w starożytnym
Rzymie. Wśród obywateli imperium chrześcijanie wcale nie stanowili większości,
a drogę do pełnej chrystianizacji otworzyło dopiero upaństwowienie kultu.
Wiązało się to niestety z jego ujednoliceniem, a to pociągało za sobą tragiczne
konsekwencje dla tych którzy nie chcieli się podporządkować ustalonym pod okiem
cesarza dogmatom.
Nie żebym wspominał o tym ze złośliwości, ale budowa scentralizowanego
kościoła katolickiego możliwa była dzięki wsparciu zdemoralizowanego cesarstwa,
nie szczędzącego srebrników i miecza. Władza papieska początkowo nie opierała
się na żadnym autorytecie, a do jej egzekwowania używano państwowego aparatu
przymusu i terroru. W takiej sytuacji powodzenie „misji” chrystianizacyjnej
uzależnione było od uległości względem rzymskich protektorów, co wymagało
licznych kompromisów etycznych i teologicznych. Z drugiej strony niewielka to
była cena, skoro kompromis z krwiożerczym Rzymem zapewniał hierarchom luksus i
prestiż, a masom kojące opium.
Stworzenie religii państwowej wymagało zbudowania
hierarchicznej struktury, tak aby wszelkie przywództwo religijne miało charakter
w pełni instytucjonalny, a co za tym idzie zgodny z jedyną słuszną linią
polityczną. Umożliwiało to fizyczną eliminację heretyków i religijną dyktaturę.
Aby sprawnie administrować takim tworem, konieczne było stworzenie odpowiedniej
podstawy prawnej. Na soborze w Nicei przystąpiono więc do spisania słowa
bożego. Był to pierwszy sobór powszechny biskupów, zwołany przez cesarza
Konstantyna. Na soborze tym ustalono obowiązujący kanon ksiąg religijnych, a
lektury pozostałych pism, nazywanych dziś Ewangeliami gnostycznymi lub apokryfami,
zakazano. Zdaniem Wikipedii takie ustalenia przyczyniły się do „wejścia w
europejskie życie polityczne pojęcia wolości religijnej”. Co oni ćpają? Każdy
religioznawca wie, że wcześniej chrześcijaństwo było religią ogromnie
zróżnicowaną, a wskutek soboru nicejskiego przekształciło się w organizacyjny
moloch gdzie nie ma miejsca na dyskusję. Eufemistycznie nazwano ten proces
konsolidacją religii chrześcijańskiej.
Na sobór nicejski dostarczono łącznie dwa tysiące dwieście
trzydzieści jeden zwojów z krążącymi w obiegu pismami religijnymi, z czego za
obowiązujący uznano nikły ich margines. Pluralistyczne chrześcijaństwo zredukowano
zatem do dogmatycznej doktryny, a wszelkie odstępstwa traktowano odtąd z
bezwzględną surowością. To jest właśnie katolicka „wolność religijna”.
Paradoksalnie, wbrew temu co pisze Wikipedia, uznawana przez ciemny lud za
źródło wszelkiej mądrości, postanowienia soboru nicejskiego ograniczały w
zasadzie swobodę wyznania. Jako licealista spytałem katechetę skąd wiadomo
które księgi są natchnione przez Boga, a które nie. Odpowiedział, że prawdziwość
tych ksiąg poświadcza sam papież swym autorytetem. Autorytet ten zaś wynika z władzy nadanej mu
przez świętego Piotra. Niestety brak jakichkolwiek dowodów historycznych na to,
że Piotr w ogóle był kiedykolwiek w Rzymie, a tym bardziej że był biskupem.
Oczywiście dla wyznawców nie ma to żadnego znaczenia.
Tradycja chrześcijańska chętnie wspomina o prześladowaniach,
którymi w czasach przed Konstantynem padali chrześcijanie. Poza tym w
cesarstwie panowała ogromna swoboda religijna. Bez przeszkód praktykowano w nim
choćby judaizm. Rzymianie nie tylko nie zmuszali ujarzmionych ludów do
przyjmowania swojej religii, ale raczej skłonni byli przyjmować obce kulty. Wyjątek
stanowili tu chrześcijanie, których okresowo prześladowano. Tak się stało
choćby za Nerona. Jedna z plotek mówiła, że wzniecił on pożar Rzymu, a druga że
to dzieło chrześcijan. W każdym razie oberwało się za to tym ostatnim. Z tego
powodu w naszej świadomości cesarz ten jawi się jako pojebany, rudy świr –
zupełne przeciwieństwo szlachetnego Konstantyna.
O ile stosunek tych dwóch władców do chrześcijaństwa był
skrajnie różny, o tyle obiektywnie zaobserwować można między nimi uderzające podobieństwo
moralne. Konstantyn nie wahał się wszak poderżnąć gardła własnemu synowi czy
ugotować żywcem swojej żony. Wcześniej kazał powiesić swojego teścia i udusić dwóch
szwagrów.