Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 27 lipca 2020

JASKINIOWIEC W NOWYM JORKU

Instynktem nazwać można odziedziczoną po przodkach zdolność do automatycznego odtwarzania sekwencji zachowań koniecznych do przeżycia osobnika lub przedłużenia gatunku. Nawet w naszym „racjonalnym” świecie kieruje nami szereg instynktów – nie tylko zmysłowe żądze, ale również pragnienie bogactwa, sławy czy władzy. Wszystkie zachowania które w sposób powtarzalny przyczyniały się do przetrwania naszej linii życia zostały zapisane pod postacią swoistych instrukcji które odtwarzamy. Nawet coś tak złożonego jak sama świadomość na dobrą sprawę jest instynktem.

 

Lubimy myśleć, że w przeciwieństwie do naszych futrzanych czy pierzastych przyjaciół panujemy nad instynktami. Oczywiście dysponujemy szerszym repertuarem zachowań, gdyż w większym stopniu warunkujemy zachowanie nowymi informacjami (uczymy się). Co więcej, w obliczu nowych wyzwań, potrafimy te informacje kreatywnie przetwarzać. Te zadziwiające zdolności kognitywne nie są jednak czymś paranormalnym, ale objawem nadrzędnego instynktu organizującego zachowanie – świadomości. Jesteśmy świadomi dlatego, że właśnie ta zdolność ułatwiała naszym przodkom przetrwanie.

 

Język jest podstawowym narzędziem każdej kultury ponieważ zdolności językowe zostały wdrukowane w nasze DNA. Istnienie ponadkulturowych reguł gramatycznych dowodzi istnienia wrodzonych i uniwersalnych mechanizmów językowych, czyli językowego instynktu. To dzięki tej biologicznej adaptacji umożliwiającej przekazywanie złożonych i abstrakcyjnych informacji powstały mity i idee. Ci nasi przodkowie którzy umieli bajać o prawdzie, dobrze i pięknie, mieli przewagę nad tymi którzy tego nie potrafili – byli bardziej zintegrowani i zdeterminowani w realizacji grupowych celów.

 

Stąd wziął się choćby instynkt plemienny czy religijny. Pomimo całego relatywizmu kultury w licznych jej rozgałęzieniach odnajdujemy uniwersalia, wynikające z wspólnych naszemu gatunkowi tęsknot i potrzeb. Określając inteligencję jako coś nadrzędnego wobec instynktów widzimy czemu jest negatywnie skorelowana z religijnością czy nacjonalizmem. Niestety (w coraz lepiej poinformowanym i wyedukowanym społeczeństwie) też z instynktem rodzicielskim. Pytanie więc do czego ma nas dzisiaj doprowadzić nagi instynkt przetrwania? Postmodernistycznym człowiekiem cały czas żądzą prehistoryczne skłonności.


poniedziałek, 13 lipca 2020

MATRIX BOLTZMANNA

Nasze życie jest czasem który spędzamy na Ziemi. Uważamy, że jest on ograniczony, bo powoduje w nas zmiany wiodące do śmierci. Dziewiętnastowieczny fizyk Ludwig Boltzmann wiązał te zmiany z rozpraszaniem energii w coraz to nowych stanach układów fizycznych. Zgodnie z tak zwaną termodynamiczną strzałką czasu, kierunek upływu czasu określa wzrost entropii we Wszechświecie.  Lecz jest to prawo statystyczne – w każdym odizolowanym układzie fizycznym prawie na pewno będzie narastał chaos, lecz istnieje nikłe prawdopodobieństwo ponownego uporządkowania. Jest ono na tyle nieprawdopodobne, że pewne procesy uważamy za nieodwracalne.

 

W nieograniczonej skali czasu uporządkowanie energii staje się prawdopodobne – zgodnie ze statystyką, to co się może wydarzyć w końcu się wydarza. Być może właśnie tak Wszechświat przed Wielkim Wybuchem znalazł się w stanie niskiej entropii czyli osobliwości początkowej. Pamiętamy przeszłość, a nie przyszłość, gdyż procesy zapamiętywania w mózgu także wiążą się ze wzrostem entropii. Jeśli cały Wszechświat wyłonił się w wyniku chaotycznych fluktuacji, a mózg człowieka miał się wyłonić dopiero wskutek ewolucyjnej selekcji, dochodzimy do pewnego paradoksu, który nazywamy „mózgiem Boltzmanna”.

 

Obecny poziom organizacji kosmosu w którym powstało wiele świadomych mózgów jest mniej prawdopodobny niż samo powstanie mózgu lub innej świadomości. Dlaczego? Bo Wszechświat jest bardziej złożony niż mózg. W nieskończonym czasie liczba losowo generowanych obserwatorów powinna więc przewyższać liczbę mózgów ukształtowanych przez ewolucję na Ziemi.  Przynajmniej teoretycznie, bo algorytmy termodynamiczne którymi się posługujemy mogą być błędne. W naszym kosmosie prawa fizyki musiały zgrać się tak, żeby wytworzyć świadomych obserwatorów, choć materializacja takich mózgów z przypadkiem zbitych cząsteczek jest bardziej prawdopodobna. Tylko skąd mielibyśmy o tym wiedzieć? Chociaż obecna konfiguracja Wszechświata jest mało prawdopodobna, być może tylko dlatego możemy ją obserwować.   


sobota, 11 lipca 2020

METAILUZJA

Urojenia naszego mózgu stają się rzeczywistością. Jednym z najbardziej zdumiewających tego przykładów są kończyny fantomowe. Po wypadku czy amputacji można nadal odczuwać nieistniejącą rękę czy nogę. Takie widmo może nawet boleć... Wydaje się to absurdalne, ale wszelkie doznania rodzą się w mózgu. Kiedy boli nas ręka, to naprawdę boli nas tylko jej mózgowa reprezentacja. Nie czujemy własnego ciała, a jedynie widzimy w mózgu jego zmysłowe odwzorowanie. Jeśli po utracie kończyny mózg nie zdoła uaktualnić tego obrazu będziemy widzieli nieaktualny obraz.

 

Podobnie jest zresztą ze wszystkimi zmysłami – mózg karmi nas złudzeniami kolorów, dźwięków, smaków i zapachów. Są to jednak tylko umysłowe reprezentacje zebranych i przetworzonych sygnałów, dzięki którym poznajemy fizyczne właściwości świata. To co w ten sposób odbieramy tyleż wynika z zebranych danych, co z budowy naszego aparatu poznawczego. Żadnej rzeczy nie można poznać obiektywnie samej w sobie, bez nadania jej mózgowej interpretacji. Wierzymy, że nasze doznania odbijają prawdę, ale są swego rodzaju symulacjami.

 

Rolą percepcji nie jest poznawanie rzeczywistości jako takiej, ale rozpoznawanie w niej czynników istotnych dla biologicznego przetrwania. Mimo że doznania cielesne rozgrywają się w umyśle, nasz umysł jest ucieleśniony, to znaczy określony przez interakcje w jakie wchodzi nasze ciało. Brodzimy  po szyję w strumieniu bodźców z których konstruujemy wewnętrzny model świata, a raczej ciągle go aktualizujemy. Funkcją modelu jest przecież odwoływanie się do niego. Tworzymy oczekiwania, żeby z wyprzedzeniem reagować na pułapki rzeczywistości.

 

Czasem jednak odrzucamy nowe informacje, jako niezgodne z przyjętym modelem – zwłaszcza w przypadku organizujących całe postrzeganie metateorii (wiedzy naukowej, kultury, światopoglądu, religii). Mózg jest nie tylko odbiornikiem impulsów i planistą reakcji – on wręcz wytwarza rzeczywistość!!! Idea staje się rzeczywistością społeczną kiedy zaczynamy w nią wspólnie wierzyć – w ten sposób stworzyliśmy pieniądze, narody i igrzyska. Uczestnicząc w tym zamieszaniu często zapominamy, że nie jest ono niczym więcej niż konwencją.


niedziela, 5 lipca 2020

LUDZIE LUDZIOM

W chorej nazistowskiej logice niektórzy ludzie nie byli ludźmi tylko pasożytami. Należało więc ograbić ich ze wszystkiego, zagnać do pracy i przerobić na mydło czy nawóz. Podobnie postępowano wcześniej z bydłem, trzodą i drobiem – więziono je, eksploatowano i przetwarzano na różne produkty. Z taką różnicą, że zwierząt gospodarskich z reguły nie gnębiono i nie głodzono, bo pragmatycznym hodowcom zależało na ich zdrowiu. Priorytetem hitlerowców było natomiast zabijanie, choć przy okazji pozyskiwano pracę i surowce pochodzenia ludzkiego.

 

Niemieckie fabryki śmierci do dziś wydają się najbardziej przerażającym przykładem dehumanizacji, lecz z tym problemem ludzkość mierzy się już od samego swojego początku. W świecie starożytnym niewolnictwo było normą. Co więcej w różnych wariantach przetrwało do czasów nowożytnych i to nawet w naszym kręgu kulturowym.

 

Być może potomkowie czarnych zbieraczy bawełny mają szczęście, że ich przodkowie nie zostali w Afryce, bo w Stanach Zjednoczonych mogą korzystać z edukacji, bieżącej wody, telewizji i hamburgerów. Jednak w przeszłości „czarnuchów” uważano za pół-małpy niezdolne do samodzielnej egzystencji poza plantacją. Paradoksalnie to dopiero w dyskursie białych usłyszeli o wolności, sprawiedliwości, tolerancji... Na Czarnym Lądzie nie było o tym mowy. Przemilczanym aspektem niewolnictwa jest to, że sami Murzyni sprzedawali swoich czarnych braci w niewolę!

 

Pojawiające się u świtu naszych czasów ideologie lewicowe obiecywały wolność, równość i braterstwo. W kapitalizmie dostrzegały kontynuację niewolnictwa i feudalizmu – wyzysk klas pracujących przez posiadaczy środków produkcji. Ale w kraju w którym miano przeprowadzić pierwszy komunistyczny eksperyment, czyli Rosji, było niewielu robotników – trzeba go było dopiero uprzemysłowić. Megalomańskie wizje industrializacji wymagały ogromnego nakładu pracy, do której zmuszono radzieckich obywateli. Utopia doprowadziła do głodu i kanibalizmu.

 

Najludniejsze państwo świata, Chiny, komuniści chcieli wprowadzić w epokę przemysłową wprost z gospodarczego średniowiecza. Rolnicy zajmowali się wytapianiem stali zamiast produkcją żywności.  Ludożerstwo miało tam jeszcze bardziej przerażający wymiar. Było nie tylko aktem desperacji wygłodzonych mas, lecz też formą rytualnej kary na „wrogach ludu”. W czasie rewolucji kulturalnej dochodziło do krwawych spektakli, po których biesiadowano przy stołach zastawionych mięsem rzekomych kontrrewolucjonistów!!!

 

Człowieka można potraktować jak zabawkę, narzędzie lub surowiec, a nawet go zjeść. Dwudziesty wiek był wiekiem ludożerców – to u zarania nowoczesności zajadaliśmy się ludzkim mięsem na niespotykaną w historii skalę. Z ludzkiej skóry wyrabialiśmy rękawiczki, torebki czy abażury. Z ludzkich kości meble, a z włosów skarpety. W akty zbrodniczego barbarzyństwa zaangażowane były miliony naszych przodków, jeszcze kilka pokoleń temu. Celowo piszę „naszych”, bo nie ma różnicy czy jesteśmy biali, czarni czy żółci.


czwartek, 2 lipca 2020

ŚWIADOMOŚĆ KLASOWA

Nie samym chlebem człowiek żyje, ale to co ma wpływa na to jakim jest człowiekiem. Gdy posiada więcej zasobów może lepiej się odżywiać, edukować i rozwijać pasje. Od zarania dziejów ubóstwo ograniczało myślenie ciemnego ludu, w czym arystokraci widzieli dowód na swoje szlachetne pochodzenie. Była to swego rodzaju klasowa eugenika, usprawiedliwiająca dominację mitem o szlachetnej krwi, czyli lepszym materiale genetycznym. Lepszy materiał nie mógł mieszać się z gorszym, ponieważ oznaczać to mogło tylko skundlenie – degradację, demoralizację i zdziczenie. Oczywiście przy okazji lepszy sort był lepiej karmiony, leczony i uczony, a także zabawiany, przez co tryskał energią, humorem i erudycją. Lud zaś rozmyślał o tym co do garnka włożyć, nie przejmując się zbytnio wyrafinowaną etykietą.

 
Jeszcze w czasach rodzącego się kapitalizmu bogaci przemysłowcy maskowali genealogiczne kompleksy naśladowaniem zwyczajów i upodobań szlachty. Ponieważ robili to nieudolnie, pogardliwie nazywano ich snobami. Wiele się od tego czasu zmieniło, choć nadal usiłujemy naśladować elity. Tyle że dziś to właśnie sam status materialny określa przynależność do śmietanki. Każdy kto się wzbogaci może śmiało wchodzić na salony, bez względu na swoje korzenie. Niemniej status ten w znacznej mierze pozostaje dziedziczny. Ekonomiczni liberałowie lubią widzieć w tym powielanie dobrych lub złych wzorców rodzinnych, lecz prawda jest jeszcze bardziej brutalna. Dorastanie w ubóstwie ogranicza też dopływ bodźców   stymulujących mózg (książki, zabawki, wycieczki) i nasila stres który wysokim stężeniem kortyzolu niszczy mózg.

U dorosłych osób dorastających w ubóstwie większą aktywność wykazuje ciało migdałowate – część układu limbicznego generująca negatywne emocje takie jak strach czy agresja. Mniejszą aktywność zaobserwowano natomiast w ich korze przedczołowej, odpowiedzialnej między innymi za regulowanie takich emocji. Doświadczenie biedy w dzieciństwie zmniejsza zdolność do radzenia sobie z trudnymi emocjami, a przez to upośledza funkcje poznawcze. Niestety bycie biednym statystycznie obniża iloraz inteligencji. Co jeszcze bardziej szokujące część z tych deficytów wykształcać się może już w okresie życia płodowego, co widoczne jest w strukturze mózgowej noworodków. Odpowiadają za to tak zwane mechanizmy epigenetyczne, czyli modyfikacje ekspresji genów przez czynniki zewnętrzne. Bodźce środowiskowe mogą przeprogramowywać ekspresję genów, szczególnie w kluczowych momentach rozwoju.

Z drugiej strony u dzieci krezusów mniej aktywny jest parasympatyczny układ nerwowy. Cały szereg badań psychologicznych wykazuje, że wzrost stanu posiadania zmniejsza skłonność do... dzielenia się. Co więcej ludzie zamożni gorzej radzą sobie z rozpoznawaniem emocji innych ludzi. Psycholodzy tłumaczą to wyższym poczuciem kontroli i wpływu na rzeczywistość. Pieniądze dają poczucie siły. Ludzie z wyższych klas społecznych czują się kowalami własnego losu, przez co obarczają innych winą za sytuację w jakiej się znaleźli. Stereotypy ciemnego prostaka i bezwzględnego skąpca wydają się więc w jakimś stopniu uzasadnione, choć w czasach zamierzchłych wynikały z ekstremalnych kontrastów ekonomicznych. Według neuronaukowców różnice w strukturach mózgu zaczynają się objawiać dopiero przy 44% różnicy w dochodach. Jeśli możesz to się bogać. W końcu pieniądze zawsze się przydadzą. Ale przede wszystkim ciesz się z tego co masz!!!