Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 18 listopada 2021

BYT INTEGRALNY


 Kiedyś myśleliśmy, że ciałem steruje dusza, dziś - pomijając sferę religijną - rolę tę przypisujemy mózgowi. Jest to oczywiście cenne uproszczenie, gdyż podstawowym zadaniem mózgu jest przetwarzanie informacji, nie tylko żeby zarządzać zachowaniem, ale również homeostazą. Przez cały czas mózg dokonuje skomplikowanych obliczeń i wydaje instrukcje wszystkim naszym organom. Jest on jednak integralną częścią zarządzanego przez siebie ciała i w równym stopniu jest przez nie kształtowany. Ciało jest wielkim filtrem sygnałów wchodzących i wychodzących, zasadniczo wpływającym na mózgowe doświadczenia i aktywność.

Dajmy na to uszy. Małżowina uszna, odpowiedzialna za pobieranie bodźców akustycznych ze środowiska, ma - podobnie jak linie papilarne - swój niepowtarzalny kształt, czyniący ją unikalnym osobniczym identyfikatorem. Możecie sądzić, że nie ma to żadnego znaczenia, bo przecież słyszymy te same dźwięki. Ale kształt ucha wpływa na pracę mózgu. Wypukłości i zagłębienia ucha zewnętrznego filtrują dźwięki, zanim te dotrą do błony bębenkowej i zostaną przełożone na serie impulsów elektrycznych interpretowanych przez mózg jako dźwięki właśnie. W trakcie naszego życia - od dzieciństwa do starości - kształt naszych uszu się jednak zmienia, więc mózg musi się do niego odpowiednio dostrajać.

Dostarczając mózgowi odpowiednich bodźców uczymy go wychwytywania specyficznych wzorców i dopiero z takich "wzorów percepcyjnych" składa on reprezentacje rzeczywistości. Doskonale obrazuje to zjawisko tak zwanej substytucji sensorycznej. Już w latach osiemdziesiątych ubiegłego stulecia Paul Bach-y-Rita założył, iż za brakiem zdolności widzenia stoi na ogół brak transmisji sygnałów z siatkówki do oka, więc możliwe byłoby nauczenie mózgu przetwarzania innych sygnałów (na przykład dotykowych czy słuchowych) do konstruowania percepcji wzrokowej. Pobrane przez kamerę informacje wizualne można przetwarzać na impulsy elektromagnetyczne kilkusetpikselowej matrycy umieszczonej na języku pacjenta, który z czasem nauczy się przekładać je na reprezentacje wzrokowe!!! Podobnie można tłumaczyć obraz na zbiór dźwięków odtwarzanych w słuchawkach... 

Wracając jednak do sedna sprawy: właściwości naszego ciała wpływają na kształt połączeń neuronalnych, a więc mózg jest odpowiednio do nich przystosowany. "Proste" kontrolowanie ruchów tak naprawdę jest wynikiem złożonych procesów, które polegają na programowaniu odpowiednich skurczów mięśni w oparciu nie tylko o informacje zmysłowe, ale też zdobyte doświadczenie motoryczne pozwalające przewidywać ich konsekwencje. Mózg nieustannie monitoruje tak zwane błędy predykcji sensorycznej, kiedy to wykonane przez nas ruchy nie odwzorowują zaplanowanej trajektorii. Dlaczego jest to konieczne? Rozmiary naszych kończyn i siła mięśni zmieniają się w miarę rozwoju, a w zależności od środowiska (np. pod wodą) zmieniać się mogą też wzorce ich aktywacji.


Nawet nie zdajemy sobie sprawy jak wiele uczymy się przez cały czas pomimo słabnącej z wiekiem neuroplastyczności. Z drugiej strony w zasadzie wszystko co robimy jest nawykiem - ciągle opieramy się na zgromadzonych wzorcach, usiłując tylko je korygować, upraszczać i łączyć. Ogromny strumień danych ze świata zewnętrznego i wnętrza organizmu nieustannie zalewa mózg, lecz - co w tym kontekście jest zdumiewające - neurony zajmują się głównie komunikacją ze samymi sobą, żeby przekładać te dane na odpowiednią aktywność elektryczną i zmieniać układ dotychczasowych połączeń neuronalnych. Jak mawiał Einstein: "Człowiek może robić to co chce, ale nie od jego woli zależy czego chce". Jedyna możliwa wolność polega na postepowaniu zgodnie z własną motywacją, która jednak jest kształtowana przez biologię i kulturę - cielesne i społeczne doświadczenie.   

sobota, 13 listopada 2021

PERCEPCJA KRYZYSU MEDIALNEGO


 Jeśli zamkniesz ludzi pozbawionych telefonu, tabletu, książki czy czegokolwiek czym mogliby się zająć w pomieszczeniu z urządzeniem rażącym ich prądem to już po kilku minutach będą go używać. Tak wykazał eksperyment psychologów z University of Virginia. Paradoksalnie nawet nieprzyjemny bodziec jest dla mózgu ciekawszy od braku stymulacji. To właśnie z nudów ludzie robią najgorsze głupstwa - nadużywają, ryzykują, mieszają się w cudze sprawy. Najtrudniej znieść im to, że nie dzieje się nic.

W prawdziwym życiu raczej nie grozi nam całkowite odcięcie od wszelkich bodźców, ale równie nudne stają się bodźce powtarzalne i przewidywalne. Odpowiedzialny jest za to proces habituacji, czyli wygaszania reakcji na niezmienny bodziec - w miarę jego powtarzania mózgowy układ siatkowaty hamuje przewodnictwo impulsów w związanych z nim drogach czuciowych. Przyzwyczajamy się do dźwięków czy zapachów stale nam towarzyszących, nie odczuwamy dotyku noszonych ubrań, stabilizacja obrazu na siatkówce sprawia że on znika (nasze oczy potrzebują tak zwanych ruchów sakkadowych żeby porównywać światło odbite od jasnych i ciemnych elementów otoczenia). 

Każda przyjemność podlega inflacji jeśli oddajemy się jej zbyt intensywnie, więc musimy przeplatać ją zmianami. To jeden z powodów przez które społeczeństwa konsumpcyjne stają się coraz bardziej dekadenckie - nie wystarczy dać ludziom chleba i rozrywki, bo gdy się już się nasycą i zabawią ponownie stają się głodni i znudzeni. Tak bardzo przyzwyczailiśmy się do relatywnego dobrobytu, że staje się dla nas czymś bezbarwnym - szukamy wciąż czegoś nowego, a sprzedawcy usiłują nas tym zaskakiwać. Takie życie jawi się z kolei wyrzutkom tego świata jako spełnienie marzeń o bezpieczeństwie, wygodzie i sytości.

Niestety zaspokajanie cudzych potrzeb skłania do nowych roszczeń, bo przecież każdemu coś się jeszcze "należy" - to swoista spirala socjalna. Znamy to z rodzimego podwórka, a naganiani przez ruskich migranci przybywają z przysłowiową gołą dupą - prędzej niż naszych wartości kulturowych i gospodarczych nauczą się bezmyślnej konsumpcji i socjalnego dziadowania. Nie dlatego, że są "gorszymi" ludźmi, tylko dlatego że są ludźmi, a ci uczą się przez doświadczenie, jakie w tym wypadku jest dosyć patologiczne.

U podłoża naszego dobrobytu leży zasadniczo ciężka i systematyczna praca, a przede wszystkim wiedza, co dla "zdziczałych" wskutek wojny i nędzy egzotycznych braci może się okazać nieprzekraczalną barierą. Łatwo będzie przyzwyczaić ich do korzystania z pomocy, trudniej zaś - zważając na brak nawet podstawowych kwalifikacji - zapewnić im płatne zajęcie. Napięcia społeczne z jakimi boryka się dużo przecież zasobniejsza od nas Zachodnia Europa, pokazują że ewentualne przygarnięcie "obcych" odbędzie się przede wszystkim kosztem polskich ludzi pracy, a nie celebrytów.


Zresztą nie ulega wątpliwości, że taki humanitarny gest szybko przyciągnąłby tu kolejne rzesze śniadych desperatów i rozzuchwalił sąsiednich dyktatorów... Tak czy siak cel wschodnich satrapów został osiągnięty. Wszyscy gramy w grę Łukaszenki i Putina - prawica ze swoją groteskową ksenofobią i lewica z naiwnym zbawianiem świata. Jesteśmy całkowicie przewidywalni w przeciwieństwie do nieobliczalnych postsowietów. Putin dyskretnie grozi nam palcem i jednocześnie propaguje obraz niehumanitarnej Polski. Ten wykreowany na naszej granicy kryzys jest zarówno szantażem moralnym skłaniającym do nieracjonalnych odruchów, jak i drażnieniem nacjonalistycznych demonów, które niszczą europejską harmonię.

Zdarzenia ostatnich dni wyrwały nas przynajmniej z iluzji jaką był odwieczny polski rozwój - jeden z najpoważniejszych problemów współczesnego świata jakim jest i będzie masowa migracja dotknął także nas, zastanawiających się obsesyjnie kiedy w końcu dogonimy Europę w gospodarczych i konsumpcyjnych statystykach. Jeśli nasz mózg dokonuje ocen poprzez porównania i kontrasty, to może cieszmy się z tego gdzie jesteśmy, bo inni mają jeszcze gorzej. Lecz pewnie raczej będziemy psioczyć, że to nam się pogarsza... Obrazy cierpienia powszednieją bardzo szybko.