Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 28 grudnia 2023

MASZYNA ZMIAN


 Liczba neuronów i ich połączeń w naszych mózgach znacznie przewyższa liczbę ludzkich kombinacji genetycznych, a zatem podstawowym przepisem na człowieczeństwo jest neuroplastyczność. Tkanka nerwowa wiecznie się reorganizuje, a mózg nigdy nie znajduje się w takim samym stanie, bo jest to proces dynamiczny. Powoduje to niesamowitą zdolność do adaptacji i proaktywnej kreatywności, choć kosztem długiego rozwoju i socjalizacji.

Dostosowując się do przetwarzanych bodźców możemy kompresować informacje do najprostszych wzorców i budować z nich modele rzeczywistości. Korelując własne działania z ich konsekwencjami optymalizujemy automatyczne skrypty w informacyjnej pętli sprzężenia zwrotnego. Ewolucja nie przewidziała istnienia samochodów, komputerów czy fortepianów, lecz dla mózgu to żaden problem, bo z natury jest maszyną wielozadaniową.

Nikt nie rodzi się geniuszem, a mistrzostwo wynika tyleż z talentu co z treningu, gdyż właśnie nim kształtuje się mózg. Emocje określają znaczenie danych w kontekście celów ewolucyjnych, co pozwala nam kierować uwagę na informacje istotne. Po pewnym czasie stajemy się "zaprogramowani" i nie musimy tak bardzo koncentrować się na swoich działaniach, lecz niekiedy musimy je korygować pod wpływem nowych informacji. 

Potęga danych wejściowych powoduje specjalizację kory mózgowej w przetwarzaniu określonych ich kategorii - mówimy choćby o korze wzrokowej czy słuchowej, ponieważ "okablowanie" tych zmysłów podłączone jest w takim a nie innym miejscu. Ogólną zasadą jest jednak wychwytywanie przez korę statystycznych prawidłowości w impulsach... U osób z niedziałającymi oczami wyostrzy się choćby słuch - kora wzrokowa ulegnie "przekwalifikowaniu".

Równie ważne jest odpowiednie dostosowywanie schematów danych wyjściowych do pożądanych rezultatów, co pozwala nam choćby posługiwać się narzędziami czy maszynami. Obwody mózgowe odzwierciedlają nasze aktywności, które fizycznie zmieniają organizację mózgu. Ale mózg nigdy nie jest ostatecznie skalibrowany - musi reagować na ewentualne zmiany rzeczywistości. Połączenia nieużywane są natomiast usuwane jako marnotrawiące zasoby systemu.

Stajemy się tym kim jesteśmy pod przemożnym wpływem ogromnego zestawu doświadczeń. Im bardziej się specjalizujemy tym niestety bardziej ograniczamy własną perspektywę. Może to prowadzić umysł do skrajnej nierównowagi - nietypowy rozkład obszarów korowych występuje choćby w zespole sawanta (zwanego niezbyt pieszczotliwie "genialnym idiotą"), gdy mózg przeznacza nieproporcjonalnie wielki obszar na określone zadania.

Niemniej mózg pragnie tworzyć trafne prognozy i oczekiwania - jeśli wszystko idzie pomyślnie po prostu kontynuuje rutynowe procedury. Gdy sytuacja ulegnie pogorszeniu losowo zmienia działanie, co nazwać można metodą prób i błędów. By móc się rozwijać mózg musi więc balansować na krawędzi twórczego chaosu i maksymalizować przepływ "istotnych" (oznaczonych neuromodulatorami) źródeł informacji. Motywacja każde nasze działanie kierunkuje na cel, a rezultat koduje jako karzący lub nagradzający.

wtorek, 12 grudnia 2023

POSPOLITE ZWĄTPIENIE

 Po "przegranych" wyborach Jarosław Kaczyński ogłosił koniec demokracji w Polsce. Jak wiadomo na kosmopolitów głosować nie można, bo otumaniają wyborców za zagraniczne pieniądze. A jeśli naród jest otumaniony, to nie ma demokracji.

To proste jak drut - demokracja to władza ludu, czyli polskich katolików i ich pasterzy. To szacunek dla rodzinnych wartości i dla miauczących przyjaciół. To kilka stówek plus i precz z komuną... To moralna odnowa, godność narodowa i suwerenność od Europy!

Więc nie będzie demokracji, ani nawet nie będzie Polski. Bo w Polsce nie będą rządzić Polacy tylko agenci Kremla i Berlina. Zwłaszcza ci drudzy mogą być szczególnie niebezpieczni - należy do nich sam kaszubski lis Donald Tusk.

Jak wiadomo jego rodzina służyła Niemcom od pokoleń - jego dziadek pracował dla Wermachtu. Ale nieważne kim byli jego dziadkowie skoro wiadomo, że jest niemieckim agentem. A ponieważ Niemcy kupowali gaz od Rosji jest też ruskim agentem - jego ministrowie palili papierosy z Rosjanami.

Pokazywali to w Telewizji "Publicznej", więc jakich jeszcze można chcieć dowodów?  Nie będzie demokracji, państwo polskie ulegnie anihilacji, będziemy zbierać szparagi, żywić się robakami, a ulicami zawładną gangi ciapatych kozojebców.

Lecz najgorszy będzie upadek moralny - będziemy pozwalali klepać się po plecach, mówiące po niemiecku kobiety zapuszczą brody, a mężczyźni będą sikać na siedząco. Koty będą przerabiane na kebaby, ludzkie płody na karmę dla kotów, a bezdomni nie będą już rozdawać samochodów, bo nałożą na nich podatek od luksusu.


Powstań z kolan szczepie piastowy!!! Usłysz wezwanie swojego zdradzonego Wielkiego Wodza, chwyć za widły i bejsbole, ruszaj na Wiejską jak Republikanie na Kapitol... Gdzieś tam na dnie tego niewyparzonego gardła tli się błaganie - ratuj mnie narodzie. Tyle że głupi naród nie potrafi go już usłyszeć, spływają po nim jak po kaczce ci wszyscy agenci, szpiedzy, zdrajcy...

Najgorsze i największe słowa straciły już znaczenie, Bóg, honor i ojczyzna to dziś nadruki na bokserkach. Demokracja i konstytucja to odkrycia towarzyskie, a suwerenność to prywatny folwark. Nie ma komu się bić.

poniedziałek, 4 grudnia 2023

PALETA EMOCJI


Tym co odróżnia nas od innych zwierząt jest szczególna inteligencja i zdolność do kontroli emocjonalnych impulsów oględnie nazywana rozumem. Myślenie jest z pewnością ewolucyjnym usprawnieniem procesów emocjonalnych, ale często to rozum jest sługą emocji. W rzeczywistości żadnej decyzji nie podejmujemy kierując się czystym rachunkiem prawdopodobieństwa, zysków i strat, bo na nasze myślenie zawsze wpływają odczucia i intuicje.

Podejmując decyzję budzimy w sobie uczucia związane z przewidywanymi konsekwencjami określonych wyborów. Umożliwia to zawężenie zakresu rozważanych opcji do tych najbardziej "sensownych". Emocje stanowią więc fundament racjonalności kierując rozważania na adekwatne do sytuacji i okoliczności tory. Aktywnie uczestniczy w tym nie tylko mózg, ale również całe ciało, modulujące poprzez swoje sygnały pracę mózgu. Dzieje się tak ponieważ podstawową funkcją mózgu jest utrzymywanie homeostazy, czyli harmonizowanie działań ze stanem organizmu.

Kiedy jesteśmy głodni musimy się najeść, kiedy spragnieni napić, kiedy zmęczeni odpocząć... Analogicznie jest z funkcjonowaniem społecznym, które ewolucyjnie było kluczowe dla naszego przetrwania, a więc organizmu. No i oczywiście z naszą seksualnością, skłaniającą nas do aktywności na rzecz przedłużenia gatunku... Ciało domaga się tego czy tamtego, a my pod tym kątem selekcjonujemy informacje i uzyskujemy zintegrowany z naszymi potrzebami "obraz", a myślenie pomaga nam wychwytywać w nim pewne wzorce i zależności.

Nasza autobiograficzna jaźń - uwarunkowana przeszłością i przewidująca przyszłość - to przetwarzanie informacji na wyższych piętrach hierarchii struktur korowych. Wywodzi się z bardziej podstawowej jaźni ogniskującej uwagę na "tu i teraz". Najbardziej pierwotnym stanem była jednak proto-jaźń nieustannie aktualizująca informacje na temat stanu organizmu po to, żeby nim zarządzać. Fundamentem naszych emocji jest prastara zdolność do afektu rdzennego, czyli możliwości binarnego odczuwania i reagowania - pozytywnego lub negatywnego wartościowania sytuacji oraz podążania i unikania w zależności od wewnętrznego komfortu czy dyskomfortu.


Zdolna do takich stanów "umysłowych" jest choćby meduza, która dzięki niescentralizowanej jeszcze sieci nerwowej żeruje, pływa i unika drapieżników. Dziesięć tysięcy rozproszonych po  jej galeretowatym ciele neuronów koordynuje zachowanie tego zwierzęcia w celu przetrwania i reprodukcji. Afekt rdzenny pozwala utrzymywać się przy życiu, gdyż koncentruje się na zapewnianiu równowagi wewnętrznych parametrów, co tylko przekłada mechanizmy fizjologiczne na behawioralne. 

Bardziej złożone emocje to po prostu funkcjonalne stany umysłu wprowadzające mózg w adekwatny do stanu ciała (i relacji społecznych) tryb podejmowania decyzji. Dla uproszczenia wyróżniamy sześć podstawowych emocji - radość, smutek, wstręt, strach, zaskoczenie i złość, choć możemy dodawać do tej listy jeszcze wiele innych. W myśl tego uproszczenia bodźce po prostu odpalają przypisane emocjom grupy neuronów w zależności od biologicznych parametrów.

Niektórzy podważają nawet słuszność wyodrębniania kategorii emocji, gdyż istnieje nieskończona liczba odrębnych emocji odpowiadających każdemu możliwemu stanowi ciała - tak samo jak kolory nie dzielą się naprawdę na podstawowe, a ich spektrum zmienia się płynnie. Mózg jest tylko "czarną skrzynką" naszego organizmu, a na afekt rdzenny nakładają się wzorce kulturowe, normy społeczne, konstrukty percepcyjne... 

sobota, 11 listopada 2023

MARZENIE LUDZKOŚCI


Podobno mózg nie służy do myślenia tylko do działania. Myślenie to zatem tylko proces prowadzący do określonych decyzji. Podobnie jest z zapamiętywaniem - rejestrujemy wydarzenia, żeby wyciągać z nich wnioski na przyszłość. I tak jest również z naszymi emocjami - dzięki nim natura informuje nas do czego dążyć, a czego unikać. Stan ciągłego zadowolenia byłby demotywujący, dlatego życie kręci się w "hedonicznym młynie", gdzie poziom naszego szczęścia wraca do stanu typowego.

Nasze mózgi ewoluowały do tego by przetrwać, a nie nas zadowalać i w związku z tym muszą eksplorować środowisko. Dopiero gdy zaspokajamy popędy - lub do tego zmierzamy - odczuwamy przyjemność. Niestety przyjemność ta zmniejsza się w czasie ponieważ zachłanny mózg wciąż podbija stawkę - nagradza tylko gdy zyskujesz więcej niż za ostatnim razem. Schematy działań prowadzących do nagrody ulegają utrwaleniu, a neurony dopaminergiczne bez przerwy prognozują kierunki motywacji.

Proces ten może się niestety ciągnąć w nieskończoność. W czasach niedoborów - kiedy to kształtowało się nasze genetyczne dziedzictwo - taka zachłanność pozwalała nam wykorzystywać każdą nadarzającą się okazję. W czasach cywilizacyjnego przesytu mózg może szkodzić organizmowi w imię przyjemności konsumpcji. Nowe zdobycze cywilizacyjne nie zapewniły powszechnej szczęśliwości, a niektórzy twierdzą wręcz, że nasiliły tendencje do depresji, fobii i uzależnień.

W każdym bądź razie nawet w "nowym wspaniałym świecie" często wycofujemy się w negatywną percepcję. Ludzie pogrążeni w depresji nie korzystają z niektórych połączeń mózgowych z których korzystają inni. Silny i długotrwały stres upośledza neuroplastyczność w obszarach odpowiedzialnych za kontrolę nastroju i zmniejsza stężenie czynników chemicznych pielęgnujących mózg. Czy jest to tylko objaw swoistej choroby, czy też możemy w tym widzieć jakąś... adaptację? Wiadomo przecież, że większość naszych cech jest zakorzeniona w ewolucyjnych adaptacjach.

W czym jednak depresja mogła być "przydatna" naszym przodkom z sawanny?  Według teorii analitycznej ruminacji spowolnienie myślenia i zmniejszenie pobudzenia wprowadza nas w "depresyjny realizm" - nieprzefiltrowaną analizę bolesnych znaków ostrzegawczych w stanie "behawioralnego wyłączenia". Zamiast mierzyć się z niekontrolowaną sytuacją czasem lepiej było dogłębnie przemyśleć negatywne scenariusze i zmotywować się do podjęcia odpowiednich zmian.

Problemem współczesnego homo sapiensa jest niestety to, że z większości stresujących sytuacji społecznych nie może się wycofać. W pogoni za sukcesem, statusem i idealnym wizerunkiem, narażony jest na ciągłe stawianie czoła wyimaginowanym popkulturowym wyzwaniom i rywalizacji. Ciągła mobilizacja metabolizmu zaburza zaś równowagę fizjologiczną i energetyczną, osłabiając układ odpornościowy.

Jednym z biologicznych markerów depresji jest podwyższony poziom cytokin prozapalnych, co wskazuje na związek depresji z przewlekłym stanem zapalnym.... Przypuszcza się, że stany zapalne mogą odgrywać też swoją rolę w rozwoju schizofrenii, a nawet autyzmu. Sęk w tym, że na stężenie cytokin wpływa szereg różnorodnych czynników biologicznych związanych z naszym stylem życia - od diety, używek, aktywności fizycznej, po nieszczęsne stresory. Poza tym nasz nastrój podlega okresowym wahaniom i jest to zupełnie normalne.

Nasz mózg wyewoluował do wyszukiwania potencjalnych zagrożeń i bezustannych społecznych porównań, więc martwimy się niejako "na zapas". Pod wieloma względami życie naszych przodków było istnym piekłem niedostatku i naturalnych zagrożeń, jakim tylko razem potrafili sprostać, więc pasjonuje nas gromadzenie zasobów, szukanie przyjemności, a przede wszystkim życie społeczne. Jesteśmy potomkami tych którzy przetrwali najwęższe ewolucyjne gardła i ocaleli aż do naszych czasów. Zawsze będziemy chcieli jeszcze więcej.

niedziela, 29 października 2023

ŚWIĘTA WOJNA


- Izrael został zniszczony, już nie ma jego nasienia - chwalił się na swojej Steli Zwycięstw faraon Merenptah w 1207 roku przed naszą erą. Jednocześnie była to pierwsza zachowana wzmianka o Izraelu. Taki początek na kartach historii nie wróżył raczej zbyt dobrze. A jednak naród żydowski okazał się wyjątkowo żywotny, pomimo rozproszenia i prześladowań, które na przestrzeni wieków stały się jego udziałem. Współcześni historycy sądzą jednak, że akurat opowieść o niewoli egipskiej i Mojżeszu należy między bajki włożyć.

Wszystko wskazuje na to, że Żydzi byli ludnością autochtoniczną Kanaanu i choć mogli być egipskimi niewolnikami, to na pewno nie na biblijną skalę. Ale czasami dobra opowieść znaczy więcej niż fakty, więc stała się mitem założycielskim Izraela, a w końcu przeniknęła do chrześcijaństwa i islamu. Dla niezbyt się szanujących "ludów księgi" Palestyna stała się "ziemią świętą" o jaką w średniowieczu toczono "święte wojny" nazywane w Europie krucjatami.

Wielkie deportacje ludności żydowskiej przeprowadzali natomiast Asyryjczycy i Babilończycy, ale  udało się jej zachować religijną i narodową tożsamość. Wydaje się więc, że mit o exodusie czerpie z realiów starożytnego Bliskiego Wschodu.  Powrót do macierzy możliwy był pod panowaniem perskim, a po podbojach Aleksandra Wielkiego judaizm spotkał się z kulturą hellenistyczną. Po podziale imperium Aleksandra na cztery części Seleucydzi zakazali żydowskich praktyk religijnych, co doprowadziło do buntu.

W efekcie udało się wywalczyć żydowską niepodległość, co jednak nie trwało długo bo mocarstwową pozycję w regionie przejęli Rzymianie. Po kolejnych powstaniach i zdziesiątkowaniu ludności Żydzi rozproszyli się poza Palestyną. Choć podzieli się na kilka etnicznych i językowych grup, wspólnym ich elementem pozostała monoteistyczna religia szczegółowo regulująca wszystkie aspekty życia codziennego. Pozwoliło to "narodowi wybranemu" przetrwać w rozproszeniu dwa tysiące lat!!!


W średniowieczu najliczniejsza była diaspora europejska, gdzie Żydzi cieszyli się (do czasu) ochroną panujących jako płatnicy wysokich podatków. Nierzadko dochodziło jednak do wybuchów wrogości - tak zwanych pogromów. Żydów wypędzono z Hiszpanii i Portugalii, natomiast masowo osiedlali się oni w Polsce. W połowie XVI wieku na ziemiach polskich żyło już 80% ogółu Żydów świata, ponieważ wbrew tendencyjnym legendom byliśmy dla nich najbardziej tolerancyjni. Niestety z powodu tego skupiska to polska geografia stała się areną zorganizowanego przez Niemców holocaustu.

Po rozbiorach znaczna część polskich Żydów znalazła się w Imperium Rosyjskim, gdzie zaczęli stanowić poważną konkurencję w handlu i wolnych zawodach, co budowało napięcie i pozwalało wykorzystywać ich w roli kozłów ofiarnych. To właśnie tam dochodziło do największych nowożytnych pogromów i to tam zredagowano niesławne "Protokoły mędrców Syjonu", fałszywy dokument demaskujący rzekomy żydowski plan zapanowania nad światem. Skutkiem prześladowań była emigracja do Stanów Zjednoczonych i Zachodniej Europy.

Gdziekolwiek Żydzi wyjeżdżali stawali się elementem obcym, co musiało być dla nich dosyć uciążliwe. Następowała więc stopniowa asymilacja i laicyzacja ludności żydowskiej, której przedstawiciele czuli się coraz bardziej Europejczykami i Amerykanami. Wystarczy wspomnieć choćby Karola Marksa, Lwa Trockiego, Zygmunta Freuda czy Alberta Einsteina... Co interesujące wszędzie gdzie występowały duże skupiska Żydów ich przedstawiciele odgrywali nieproporcjonalnie dużą rolę w takich dziedzinach jak polityka, nauka czy kultura.

Ich statystyczna nadreprezentacja (zdobyli choćby 1/4 wszystkich Nagród Nobla) paradoksalnie wynikać może z ich ciężkiej historycznej doli. Długotrwałe prześladowania selekcjonowały geny, a to faworyzowało te które pozwalały najskuteczniej unikać opresji. Żydzi aszkenazyjscy nie tylko częściej - niż wynika to z prawdopodobieństwa - zdobywają Nobla, ale też wykazują niezwykłą koncentrację chorób genetycznych. Częściej niż reszta ludzkości zapadają na choroby Taya-Sachsa, Gauchera, Niemanna-Picka, zespół Blooma czy rodzinną dysautosomię. 

Tak się składa, że wszystkie te choroby mają zasadniczo wpływ na proces dendrytyzacji i przekazywania sygnałów na synapsach, co w jakiś sposób wpływać może na inteligencję. Hitler grubo się mylił widząc w Żydach podludzi, niestety stopniowy proces kulturowej i  społecznej integracji Żydów w Europie zahamował właśnie rozwój nazizmu w Niemczech, gwałtownie przypominający nawet największym kosmopolitom o ich "prawdziwej" tożsamości. Celem niemieckiej agresji było nie tylko zdominowanie Europy, ale też "ostateczne rozwiązanie kwestii żydowskiej".

Pamięć o przemysłowej formie ludobójstwa zastosowanej w niemieckich obozach zagłady stała się po wojnie ważną częścią dyskursu politycznego w wielu europejskich krajach, a samych Żydów zmusiła do przewartościowania ich postaw na bardziej nacjonalistyczne. Już w okresie międzywojennym na fali ruchu syjonistycznego postulującego powrót Żydów do "ziemi obiecanej"  dochodziło do znaczących fal osadnictwa żydowskiego w Palestynie. Po drugiej wojnie światowej europejskie poczucie winy otworzyło drogę do kolonizacji Palestyny i "ulgowego" traktowania izraelskiej polityki.

Spotkać to się musiało z silnym sprzeciwem arabskich nacjonalistów. Powstanie państwa Izrael - traktowane przez światową opinię publiczną jako zadośćuczynienie za okropieństwa drugiej wojny światowej - zapoczątkowało serię konfliktów na Bliskim Wschodzie, których geopolityczne skutki odczuwamy do dzisiaj. Kluczową rolę w budowie gospodarki izraelskiej odegrał kapitał amerykański, a relacje amerykańsko-izraelskie mają do dziś charakter specjalny. Co prawda zdaniem wielu bilans tych relacji pozostaje niekorzystny dla USA, lecz skuteczność lobby żydowskiego w Stanach Zjednoczonych czyni sprawę bezdyskusyjną. 

Aż do utworzenia państwa Izrael nie istniała palestyńska tożsamość narodowa - choć Arabowie walczyli tu z Osmanami uznawali się raczej za część większego etnosu. Dopiero konflikt z osadnikami żydowskimi wyzwolił tendencje narodotwórcze. Aż do końca lat osiemdziesiątych XX wieku w ruchu narodowowyzwoleńczym dominowali świeccy działacze nacjonalistyczni czy socjalistyczni, co niestety zmieniło się wraz z popularyzacją "światowego dżihadu". Dzisiaj sprawa palestyńska uwikłana jest w coraz bardziej antyzachodnie sojusze.

W 1994 roku Pokojową Nagrodę Nobla otrzymali twórcy bliskowschodniego porozumienia pokojowego, które nie przetrwało próby czasu - premier Izraela Icchak Rabin i minister spraw zagranicznych Szimon Peres, oraz przywódca Organizacji Wyzwolenia Palestyny Jasir Arafat. W następnym roku - po "patriotycznej" nagonce - Rabin zginął od kuli ekstremistycznego rodaka, a następnie do władzy powróciła prawica z Benjaminem Natanjahu na czele, co zahamowało proces pokojowy.

Z powodu ostatnich "reform" powracającego jak zmora Natanjahu sam Izrael stanął na krawędzi wojny domowej, co skrzętnie wykorzystali terroryści z Hamasu. Ich morderczy rajd był w zasadzie ruchem samobójczym którego humanitarne skutki przyćmią zapewne dotychczasowe cierpienia głodzonego ludu Gazy. Lecz wszystko wskazuje na to, że to tyko część większej geopolitycznej układanki, a nieszczęśni Palestyńczycy stali się zakładnikami w rozgrywce o nowy światowy porządek. 

poniedziałek, 23 października 2023

POTĘGA SZTUKI

 Pojęcie sztuki bywa różnie definiowane - po pierwsze bywa redefiniowane przez różne awangardowe ruchy, po drugie bywa relatywizowane przez etnografów, po trzecie przenika się z różnymi elementami kultury, takimi jakimi jak rzemiosło, architektura, design czy moda. Sztuka łatwo przyswaja sobie też nowe narzędzia wyrazu takie jak fotografia, film czy grafika komputerowa. Niektórzy dzielą ją na wysoką - rozumianą tylko przez "wyrobionych" znawców i niską czyli oddziałującą masowo. 

Postmodernistyczne systemy w zasadzie przyjmują, że sztuką może być wszystko, nawet porcelanowy pisuar Duchampa czy gówno Manzoniego zamknięte w puszce. Ba, są nawet tacy którzy są gotowi płacić za takie "dzieła" grube pieniądze. Niedoszły malarz Hitler czy poeta Stalin uważali modernizm za zbyt dekadencki dla swych nasyconych etosem projektów dydaktycznych, dlatego zwracali się ku klasyce i realizmowi. Nazistowscy dygnitarze byli tak wielkimi koneserami sztuki, że rabowali ją na ogromną skalę.

W totalitaryzmach sztuka musiała służyć tylko politycznej agitacji. Koniec epoki stalinizmu przyniósł pewną estetyczną odwilż, choć sztuka nadal podlegała cenzurze. A zatem sztuka może być niebezpieczna... Może kreować emocje i sposoby myślenia, władcy bywali zatem jej mecenasami. Spontanicznie kreowała się jednak oddolnie jako sztuka ludowa - podobnie jak język czy religia jest cechą każdej kultury. Rodzą się więc pytania czym naprawdę jest, a także z czego wynika jej uniwersalność.

Wydaje się, że zamiast rozważać artystyczne czy też pseudoartystyczne skrajności, warto określić niekontrowersyjny obszar tego co nazywamy sztuką i wyodrębnić kilka międzykulturowych uniwersaliów sztuki. Niewątpliwym celem jej tworzenia jest wywołanie przyjemności estetycznej czyli zachwytu, co osiąga się dzięki odpowiedniej konstrukcji wynikającej z zaawansowanych umiejętności, a nawet wirtuozerii. Dzieła sztuki są pokazami artystycznej biegłości tworzonymi w określonych ramach stylistycznych, dopuszczających jednak pewne nowatorstwo. Kreatywność polega tu na zaskakiwaniu odbiorcy, więc dzieło powinno być na swój sposób oryginalne i nieprzewidywalne.

Niemniej powinno naśladować rzeczywistość. Tak zwana hipoteza sawanny wyjaśnia nie tylko naszą biofilię (relaksujący wpływ źródeł wody, parków czy ogrodów), ale też estetyczne preferencje krajobrazowe. Adaptacje zmieniają się powoli, a większość naszych kształtowała się jeszcze w plejstocenie, kiedy właściwy wybór miejsca do obozowania był kluczowy dla przetrwania. Przysłowiowe "jelenie na rykowisku" to zatem nie tylko kicz, ale i najchętniej oglądany pejzaż. Stąd też wynika niechęć do abstrakcji (zwłaszcza tej niesymetrycznej i nieregularnej) u masowego odbiorcy.

Opowieści we wszystkich kulturach obracają się wokół pewnych uniwersalnych fabuł polegających na pokonywaniu trudnej drogi do celu. Z przyczyn ewolucyjnych krążą wokół tematyki przetrwania i reprodukcji, seksu i śmierci - ale też rywalizacji o status i zasoby czy budowania relacji społecznych, oraz wychowania potomstwa. Nawet w opowieściach o bogach, mitycznych stworach, robotach, kosmitach czy zwierzętach umieszczamy własne namiętności - nadajemy im cechy ludzkie, w przeciwnym wypadku historie takie stałyby się nudne. Ten zabieg językowy nazywamy antropomorfizacją. 

Czy nasza skłonność do cieszenia się z fikcji to jedynie skutek uboczny rozwiniętej inteligencji? Czy też ta kosztowna, wymagająca nakładów i czasu aktywność, służy jedynie naciskaniu "guzików przyjemności" podobnie jak narkotyki, słodycze i pornografia? Darwin już w XIX wieku uważał, że zmysł estetyczny musi mieć swoje korzenie w mechanizmach doboru płciowego... Dobór płciowy jest po prostu doborem naturalnym między osobnikami tego samego gatunku pod względem ich zdolności do zdobywania partnerów, co paradoksalnie może stać w sprzeczności z innymi postaciami doboru naturalnego.

Przykładem może być tu ogon pawia - zamiast brutalnej siły decyduje uroda. Decydować mogą też umiejętności taneczne - argentyński modrogrzbiecik tęposterny może przetańczyć nawet 90% swojego aktywnego życia, wciąż trenując kroki. Równie ważne bywają umiejętności wokalne, skłaniające skowronka do nieprawdopodobnego wysiłku. Prym wśród ptasich "artystów" wiodą jednak altanniki z dżungli Wschodniej Australii i Nowej Gwinei, budujące altany z bogato udekorowanymi dziedzińcami, gdyż to od bogactwa ozdób i estetycznej ostentacji zależy wybór samicy. W myśl tej teorii ludzka sztuka mogła być więc skutkiem doboru płciowego - wszystko wskazuje na to, że zdolności artystyczne zwiększają atrakcyjność.

Patrząc na sprawę szerzej sztuka może być adaptacyjna również z bardziej złożonych powodów. Już w dzieciństwie wykazujemy pewną zdolność do myślenia kontrfaktycznego (fantazji czy symulacji) i wykorzystujemy ją do zabawy. Funkcją zabawy jest nie tylko rozrywka, ale też rozwijanie aktywności poznawczej. Zwierzęta również przejawiają skłonność do zabawy co pozwala im zawczasu opanować umiejętności zapewniające przetrwanie. Dzięki zabawie dziecko zdobywa wiedzę o realnym świecie, poprzez wzorowanie się na zachowaniu ludzi dorosłych.

Jednocześnie zdolność do myślenia "na niby" to droga rozwoju myślenia abstrakcyjnego, spekulacji i eksperymentów myślowych. Sztuka pozwala na symulowanie większej ilości stanów niż jest nam w stanie zapewnić doświadczenie życiowe. Zaawansowane przetwarzanie informacji prowadzi do konstruowania zdarzeń i faktów "potencjalnie możliwych", pozwalających nam zawczasu przygotowywać reakcje. Co ciekawe fikcja wydaje się być bardziej efektywna w zmienianiu naszych przekonań niż literatura faktu!!! Kiedy pogrążamy się w niej oddajemy się emocjom i uciszamy krytycyzm, jest więc szczególnym orężem speców od przekazu.

środa, 11 października 2023

FABRYKA KŁAMSTW


 Rządy PiSu nie realizowały nigdy żadnego "programu", a jedynie obsesje Kaczyńskiego i katoprawicowych ideologów. Nawet rzekomy "profesjonalista" jakim miał być Mateusz Morawiecki szybko zapomniał o swoich kompetencjach i zajął się totalną demolką ustroju i gospodarki - oczywiście w imię budowy Nowego Porządku. Jak mawiał Pablo Picasso proces tworzenia polega przede wszystkim na niszczeniu i stąd właśnie ten rewolucyjny surrealizm.

Wizje rozwoju snuto z socrealistycznym rozmachem. Gigantyczne pieniądze zmarnotrawiono choćby na budowę bloku węglowego elektrowni w Ostrołęce, który ostatecznie wyburzono bo zmieniła się komuś koncepcja. Równie absurdalnym projektem był przekop Mierzei Wiślanej - przy obecnej dynamice żeglugi inwestycja może się nam zwrócić za 500 lat. Ale wielcy planiści nie ustają w swym dalekosiężnym wysiłku, wywłaszczając ludzi z domów i ziemi żeby budować Centralny Port Komunikacyjny.

Dzięki własnej megalomanii nie tylko wyrzucamy w błoto miliardy złotych, ale i tracimy unijne zastrzyki finansowe. Zagrożone są już nie tylko środki z Funduszu Odbudowy, ale i z Funduszu Spójności, a wszystko w imię płytkiej dumy zwanej murzyńskością. Relacje z sąsiadami mamy najgorsze od trzech dekad. Niemcy pragmatycznie ignorują pisowski bełkot, ale mają go powyżej uszu. Z Czechami pokłóciliśmy się o ekologiczne skutki wydobywania przez nas węgla w kopalni Turów. Z Ukrainą podtrzymujemy coraz bardziej szorstką przyjaźń z rozsądku.

Nie zyskaliśmy szacunku, suwerenności, pozycji... Wszystkie te wielkie slogany które słyszymy w rządowych mediach nie znaczą na świecie absolutnie nic. Paradoksalnym skutkiem ślepego rozdawnictwa jest bezprecedensowy spadek realnych dochodów - mamy więcej pieniędzy za które coraz mniej możemy kupić. Wycinane są lasy, zatruwane rzeki, rolnicy mają problem ze zbytem swoich produktów, na stacjach brakuje paliwa... 

Wielki szeryf Ziobro wypuszcza z kraju sprawcę makabrycznego wypadku drogowego, komendant główny policji strzela w gabinecie z granatników, policyjne śmigłowce zrywają linie energetyczne, minister obrony narodowej nie wie nic o rosyjskich rakietach znalezionych w lesie, generałowie podają się do dymisji, a opozycja jest inwigilowana szpiegującym oprogramowaniem... To taki pełzający PRL. Wszystkie dyrektywy wydawane są odgórnie, a rolą "specjalistów" jest wdrażanie nawet tych najdurniejszych. Co gorsza sitwa zdążyła już zapuścić tak silne korzenie, że ciężko ją będzie z czegokolwiek rozliczyć, a jeszcze ciężej zmarginalizować. 

sobota, 30 września 2023

SACRUM

 Człowiek jest istotą religijną. Nie było nigdy kultury która nie miała swojej religii. Nawet w coraz bardziej zlaicyzowanym świecie musimy w coś wierzyć. Totalitarne ideologie okazały się nowymi formami kultu ze swoimi dogmatami, mitami, obrzędami i bóstwami. Patriotyzm jest religią. Postęp jest religią. Konsumpcjonizm też jest religią. W XXI wieku uwierzyliśmy, że zbawienie można sobie kupić.

Wszystkie te fikcyjne narracje pozwalają nam dążyć do świętości - nadają etos naszym działaniom. No i nie trzeba dowodzić ich prawdziwości tylko podążać za wskazaniami własnej wiary. W przeciwnym wypadku pewnie byśmy oszaleli. W nieco węższym znaczeniu za religię uznajemy jednak idee zawierające w sobie pierwiastek nadprzyrodzony czy magiczny, tyle że nie sposób oddzielić przesądów od ich społecznej funkcji.

 
Gdy tylko pojawiły się wielkie ludzkie społeczności, czyli po rewolucji neolitycznej umożliwiającej ich wyżywienie, pojawiły się religie doktrynalne. Przede wszystkim były spoiwem społeczeństw, nadrzędnym algorytmem regulującym funkcjonowanie w zorganizowanych wspólnotach. No i oczywiście legitymizowały władzę elity, a ta potrzebowała "urzędników od religii" czyli kasty kapłańskiej. Kulturowa jedność wyzwalała w wyznawcach osobiste zaangażowanie.

Dlatego jak mawiał Wolter Boga należało wymyślić. Tyle że bogowie, duchy i demony istniały już wcześniej. Religie doktrynalne znane są ledwie od kilku tysięcy lat, a wyłoniły się z wcześniejszych religii animistycznych i szamanistycznych. Jeśli sugerować się znaleziskami archeologicznymi kult przodków, będący zapewne istotą takich wierzeń, uprawiał nie tylko homo sapiens, lecz też homo neanderthalensis, a nawet homo naledi...


Pomimo dyskusyjności takich spekulacji zasadnym wydaje się stwierdzenie, że religia leży u podstaw człowieczeństwa. Nie jest jedynie konstruktem kulturowym, a raczej leży u zarania kultury. Skoro jednak jest czymś naturalnym to z czego wynika? Przerost zdolności kognitywnych musiał oczywiście prowadzić do metafizycznych niepokojów i zadawania pytań po co i dlaczego. Swego czasu religia mogła być więc czymś w rodzaju prymitywnej filozofii czy nauki.

Gdy jednak pogrzebiemy głębiej uznać możemy ją za psychologiczną egzaptację czyli zaadaptowanie mózgowych modułów do nowych funkcji. Tak istotne w rozumieniu świata myślenie teleologiczne to myślenie w kategoriach celu, a to może implikować intencjonalność i sprawczość jako pierwotną przyczynę powstania świata. Co więcej moduł wykrywania sprawczości jest jednym z kluczowych mechanizmów umożliwiających wykrywanie zagrożeń w środowisku.

Mechanizm ten cechować się musi dużą czułością, a wręcz nadaktywnością - dla organizmu lepsze jest błędne postrzeganie potencjalnych zagrożeń, niż ich ryzykowne lekceważenie. Mogło to doprowadzić do przypisywania sprawstwa przedmiotom nieożywionym czy zjawiskom pogodowym... Tym bardziej że człowiek funkcjonuje w sieciach społecznych dzięki wyrafinowanej teorii umysłu czyli świadomości o zróżnicowaniu perspektyw i intencji innych osobników czy istot.

Teoria umysłu pozwala sprostać oczekiwaniom innych, a nawet nimi manipulować. Będą predestynowanym do tego, żeby przewidywać istnienie niewidzialnego bytu zwanego umysłem u innych ludzi czy zwierząt, łatwo przyjąć szersze założenie o uniwersalności umysłu - bezcielesne umysły, bóstwa opiekuńcze, duszki i wróżki mogą być wszędzie... Przekonanie takie dodatkowo mógł wzmagać tak zwany fenomen pareidolii.


Nasz mózg jest szczególnie nastawiony na wyłapywanie ze środowiska różnych wzorców może więc mylnie dostrzegać je tam gdzie ich nie ma...  System przetwarzania informacji sensorycznych doszukuje się więc znaczących kształtów  w chaotycznych i przypadkowych zjawiskach takich jak gwiazdy czy obłoki... Kierowany instynktem przetrwania człowiek pierwotny obok czynności koniecznych do biologicznego przeżycia dokonywał też praktyk magicznych mających zapewnić mu powodzenie.

Jesteśmy nośnikami nie tylko genów, ale też memów czyli informacji kulturowych. Podobnie jak informacje genetyczne podlegać one mogą mutacjom, lecz zasadniczo przekazywane są z mózgu do mózgu, a memy lepiej przystosowane do warunków środowiskowych trwają i rozprzestrzeniają się dłużej. Na przestrzeni wieków najbardziej rozpowszechnione memy prowadziły do wykluczania ze społeczeństw jednostek ich nie wyznających (na przykład przez Świętą Inkwizycję).

W ten sposób przekonania religijne stawały się coraz bardziej kanoniczne i jedynie słuszne, czemu towarzyszyło poczucie moralnej wyższości nad "niewiernymi". Pomimo tej instytucjonalnej formy wszystkie wywodziły się z atawistycznego poczucia wszechwładnej siły którą należy udobruchać. Wbrew wiedzy naukowej niemożność całkowitego zapanowania nad rzeczywistością nadal będzie nas popychać ku różnym parapsychologicznym teoriom, co bynajmniej nie wyjaśni nam zbyt wiele, ale poprawi samopoczucie.

środa, 20 września 2023

STRATEGICZNE WIZJE


 Jarosław Kaczyński wielkim politykiem jest - choć małego wzrostu. I co najmniej ten ostatni fakt jest zastanawiający. Podobno istnieje silna psychologiczna tendencja do kojarzenia wysokiego wzrostu z pozytywnymi cechami, takimi jak zdolności przywódcze. Wskazywać mają na to wyniki światowych wyborów w których częściej wygrywają wyżsi kandydaci. Na czym więc polega magia jego wizerunku?

Czy to fryzura, nienaganna garderoba, filmowa uroda? A może błyskotliwe poczucie humoru? Czym "wasza wysokość" urzekła Polki i Polaków? W końcu żaden polityk od 1989 roku, a w zasadzie od czasów Piłsudskiego, nie zdobył w nadwiślańskim kraju tak rozległej władzy... Owszem, byliśmy po drodze państwem totalitarnym, tyle że satelickim. Jarosław natomiast każdemu może napluć w twarz.


Weźmy takich Niemców - z żadną inną gospodarką nie jesteśmy tak ściśle powiązani. To nasz największy partner handlowy, a mimo to nie ma dnia żeby Kaczyński nie mówił publicznie o ich nikczemności. Choć przyszłość polskiego przemysłu zależy od tej współpracy, to w Polsce nie znamy pojęcia współpracy za wszelką cenę, bo rzeczą najważniejszą jest honor.

Na złość germańskim oprawcom i ich brukselskim marionetkom nie przyjmiemy więc miliardów euro z Funduszu Odbudowy. Tak właśnie postępuje prawdziwy twardziel i to się podoba rzeszom straumatyzowanych zbieraczy karczochów. W końcu pieniądze można zawsze pożyczyć, nie trzeba brać od Szwabów. No chyba że reparacje...


Już osiem lat temu zdecydowaliśmy się zatem na papierowy sojusz z Wielką Brytanią. Co prawda wyspiarze chwilowo opuścili kontynentalną wspólnotę, ale sondaże pokazują, że coraz bardziej za nią tęsknią. Zobaczycie, że jeszcze wrócą i razem z Kaczyńskim przemeblują Europę. Z planu tego wykluczyć trzeba niestety Victora Orbana -  okazał się być prorosyjskim pragmatykiem nieczułym na nasze pieszczoty.

Co gorsza niewdzięczni  Ukraińcy podstępnie zalali nas tanim zbożem zamiast wysłać je do głodującej Afryki - jak wiadomo zarobili na tym niemieccy oligarchowie... Być może nawet jacyś polscy, tylko że minister rolnictwa nie może ujawnić jacy, bo zabrania tego ustawa o tajemnicy skarbowej... Wyczerpuje się już rezerwuar niemuzułmańskiej siły roboczej, a wizy ostatnio coraz droższe.

Cała nadzieja w triumfalnym powrocie Donalda Trumpa - wielkiego przyjaciela Kaczyńskiego, Putina i Kim Dzong Una. Bo tylko taki wspaniały człowiek może ich wszystkich pogodzić i na nowo przywrócić cywilizacji euroatlantyckiej chrześcijańskie, moralne i rodzinne wartości. Ale bądźcie spokojni, Kaczyński to przewidział. To polityczny Napoleon.

środa, 6 września 2023

DROBNE ZMIANY

 Badanie genomu ludzkiego miało nam umożliwić poznanie istoty człowieczeństwa. Ujrzeć mieliśmy najpierwotniejszą esencję każdego z nas - matrycę naszej duszy... Lecz człowiek zredukowany do zapisu genetycznego okazał się stworzeniem mniej złożonym niż zakładali  to odwieczni humaniści. Po pierwsze wcale nie mamy większego genomu niż inne zwierzęta.

Mało tego, w królestwie roślin i zwierząt istnieją gatunki posiadające genomy kilka, kilkanaście, czy nawet kilkadziesiąt razy większe niż człowiek. Tyle że ilość nie zawsze przekłada się na jakość. Dajmy na to rośliny posiadające duże DNA są przez to bardziej narażone na wyginięcie - przy każdym podziale komórki musi dojść do powielenia całej nici DNA, przez co rosną dłużej i trudniej adaptują się do nowych warunków.

No ale jak wiadomo, mamy 99% genów wspólnych z szympansami i bonobo, choć te wykazują się dużo mniejszą inteligencją... Dzisiaj żyje nas 7 miliardów, a szympansów tylko 300 tysięcy. Nasze ewolucyjne drogi rozeszły się miliony lat temu, a mimo to ludzka populacja jest w obrębie swojego gatunku znacznie mniej zróżnicowana genetycznie niż populacja małp. Oznacza to, że nasza dawna populacja musiała zostać w pewnym momencie znacznie zredukowana.

Prawdopodobnie najniebezpieczniejszym "wąskim gardłem" w naszej ewolucji była erupcja wulkanu Toba 75 tysięcy lat temu, która spowodowała globalną katastrofę ekologiczną. Inne naczelne mogły wtedy ucierpieć mniej, ponieważ ludzie zasiedlali głównie wschodni kraniec Afryki, dokładnie na trasie popiołów z Toby, podczas gdy większość naczelnych żyła w głębi lądu, osłonięta przez pasma górskie. Tak czy siak w jakimś momencie staliśmy się gatunkiem zagrożonym.

Być może to właśnie wtedy presja selekcyjna zmusiła nas do jeszcze ściślejszej współpracy... Być może od wyginięcia ocaliły nas niezwykłe zdolności kognitywne...  To prawdopodobnie w tej małej zagrożonej populacji rozprzestrzenić się mogła mutacja chromosomowa - w jądrze każdej ludzkiej komórki znajdują się 23 pary chromosomów, a u małp człekokształtnych 24. Translokacja chromosomów nie spowodowała utraty genów, a ich przegrupowanie, co mogło być motorem zmiany ich funkcjonowania.

Mały genom i niewielkie genetyczne zróżnicowanie słabo wyjaśniają ludzką złożoność - ale odpowiedzią mogą być miliony kombinacji epigenetycznych związanych z długofalowym wpływem środowiska. Istnieją ogromne różnice między ekspresją genów w mózgach ludzi i szympansów - inna jest choćby ekspresja genów odpowiadająca za sieć neuronów w mózgu.

Organizm człowieka nie usuwa zmutowanych komórek tak skutecznie jak czynią to małpy, przez co jest bardziej narażony na nowotwory. Mniej skuteczna apoptoza (programowanie uśmiercania komórek) przyspiesza jednak tempo powstawania neuronów, więc być może pomogła wykształcić większy mózg. Większość nowotworów i tak pojawia się już po osiągnięciu wieku reprodukcyjnego. 

Poza tym liczne geny włączają się u nas później niż u małp, za to dłużej pozostają aktywne - małpi mózg w momencie urodzenia jest niemal ukształtowany, podczas gdy ludzki rozwija się niemal przez całe życie. Geny związane z korą przedczołową uaktywniają się u ludzi znacznie później niż u małp, lecz to opóźnienie wydłuża czas, kiedy mózg jest niezwykle plastyczny, otwarty i chłonny. Mózg szympansa sztywnieje znacznie wcześniej, przez co w większym stopniu podlega impulsom instynktownym. Być może człowieczeństwo wynika zatem z "opieszałości" małpich genów...

wtorek, 29 sierpnia 2023

WIRUS ŚWIADOMOŚCI



 Przez blisko dwa miliardy lat życie tkwiło na poziomie prostych komórek bakteryjnych. Zdumiewające jest, że najpierw ewoluowało tak powoli, żeby potem nagle wybuchnąć złożonością. Przeskok do bardziej złożonych form hamował jednak problem pozyskiwania energii - gdy powierzchnia komórki rosła do drugiej potęgi, jej objętość rosła już do trzeciej, a zatem do rozwoju konieczny był sposób  wytwarzania energii w jej wnętrzu, a nie tylko na powierzchni.

Energia cieplna z kominów hydrotermalnych mogła ułatwić reakcję łączenia prostych związków węgla w złożone aminokwasy, a być może nawet w pęcherzyki spełniające funkcję prostych błon komórkowych. Bardziej złożone związki organiczne mogły dotrzeć tu z kosmosu... Choć już od początku życie zaczęło się różnicować, polegając tylko na mutacjach mogłoby zatrzymać się na poziomie prymitywnych mikrobów.

Zdaniem dzisiejszych biologów prawdziwym przełomem okazała się wymiana materiału genetycznego pomiędzy gatunkami. W jakimś momencie mikroby zaczęły na siebie polować. Według teorii endosymbiozy mitochondria - czyli organelle w których syntezuje się większość komórkowego paliwa ATP - rozwinęły się z preteobakterii, które "agresywnie" przeniknęły do wnętrza innych komórek czy też przetrwały "połknięcie" (fagocytozę).

Ponieważ intruzi posiadali zdolność wytwarzania energii w reakcjach oddychania tlenowego, zapewnili swoim gospodarzom znaczną przewagę ewolucyjną w zamian za ochronę i dostawę niezbędnych składników. Przekonującym argumentem za takim obrotem spraw jest materiał genetyczny w postaci kolistego DNA, znajdujący się w macierzy mitochondrium, odmienny od tego w jądrze komórkowym.

Co więcej u roślin możemy także mówić o odmiennym DNA chloroplastowym, kodującym białka zaangażowane w proces fotosyntezy czyli wytwarzania - przy udziale światła - związków organicznych z materii nieorganicznej. Chloroplasty mają pochodzić od sinic stopniowo przekształconych w organelle wewnątrz "obcych" komórek. To właśnie w wyniku fotosyntezy rośliny produkują tlen, a więc napędzają nie tylko własną ewolucję, ale też rozwój organizmów wykorzystujących tlen do oddychania komórkowego.

Wskutek integracji organizmów jednokomórkowych wykształciły się te wielokomórkowe, które potrafią pływać, pełzać, latać, chodzić, myśleć i tworzyć. Lecz również nasze dumne człowieczeństwo zawdzięczamy nie tylko kolejnym mutacjom, ale też materiałowi genetycznemu wirusów, który stał się częścią naszego. Tak naprawdę wirusy endogenne stanowią około 8% genomu człowieka!!! 

Retrowirusy czyli wirusy RNA przeprowadzające proces odwrotnej transkrypcji - przepisując jednoniciowy RNA na dwuniciowy DNA dzięki enzymowi nazywanemu odwrotną transkryptazą - bywały czasem integrowane z genomem organizmu gospodarza, a następnie przekazywane z pokolenia na pokolenie. Taką formę zintegrowanego wirusowego DNA nazywamy prowirusem. Być może to dzięki nim w ogóle powstało DNA (z RNA).

Tak czy siak większe zróżnicowanie DNA spowodowane "przyjmowaniem" nowych elementów genetycznych było motorem ewolucji. Dajmy na to pewien retrowirus który zaraził 100 milionów lat temu pierwotne ssaki miał udział w tworzeniu się łożyska. Dzięki temu płody w macicy mogą rozwijać się dłużej i wykształcać energochłonne narządy takie jak mózg... Zresztą geny pochodzące od endogennych wirusów biorą także udział w procesie zapamiętywania informacji.

Specyficzny typ RNA - niezbędny dla procesów zapamiętywania - pakuje informację genetyczną do pseudokapsydu zbudowanego z białek retrowirusowych. Te niewielkie pakiety informacji mogą mieć kluczowe znaczenie w procesie komunikowania i  reorganizowania się nerwów, a zatem w procesie myślenia. Wirusowy gen "Arc" instruuje komórki jak budować płaszcze białkowe pozwalające przetrwać poza komórką - a dzięki nim informacja dociera do następnego neuronu. Bez poprawnego działania tego mechanizmu synapsy zamierają. 

niedziela, 27 sierpnia 2023

Z PROCHU POWSTAŁEŚ

 


Nie wiadomo dokładnie w jaki sposób powstało życie. Najpopularniejsza hipoteza kluczowy czynnik widzi w kominach hydrotermalnych. Są to szczeliny w powierzchni Ziemi przez które wycieka gorąca woda bogata w składniki mineralne, znajdujące się na dnie basenów oceanicznych. Podobno kominy to jedyne znane środowisko, mogące wygenerować tak złożone związki organiczne jak żywe komórki. Płyny alkaiczne ze skorupy ziemskiej przepływające wentylem ku kwaśniejszej oceanicznej wodzie tworzą naturalne koncentracje protonów.  

Pierwotne "życie" napędzane miało być przez niebiologiczne gradienty protonowe zanim komórki nauczyły się wytwarzać własne gradienty i rozpoczęły kolonizację całego świata. Za cechę żywych komórek uważa się ich zdolność do przepompowywania jonów, lecz ich prymitywny przodek zapewne musiał biernie wykorzystywać różnicę potencjałów po obu stronach błony komórkowej, co umożliwiło mu syntezę komórkowego paliwa - ATP. 

Być może jednak życie wcale tu nie powstało tylko dotarło gdzieś z kosmosu... Pył kosmiczny zawiera złożoną materię organiczną, a więc biologicznie ważne cząsteczki mogły przylecieć tu z otchłani. Próbki asteroid zawierają wszystkie podstawowe składniki DNA i RNA - adeninę, tyminę, guaninę, cytozynę i uracyl. Ponieważ realna jest możliwość przetrwania ekstremofilnych bakterii w próżni przy skrajnie niskich temperaturach, komety i asteroidy mogły mieć znaczenie nie tylko w dostarczaniu na Ziemię materii organicznej, ale i najprostszych form życia.

Problemem w zbudowaniu wiarygodnego modelu powstania życia jest pełniona przez białka rola enzymów - trudno sobie wyobrazić jak pierwotny genom oparty na kwasach nukleinowych mógł replikować się bez katalizatorów białkowych, a zarazem niemożliwe wydaje się powstanie skutecznego enzymu bez kodującego go kwasu nukleinowego. Ten klasyczny paradoks "jajka i kury" próbuje się wyjaśnić przyznając pierwszeństwo replikacji RNA - obecnie stosowanej tylko przez najmniejsze patogeny roślin, tak zwane wiroidy. 

Co prawda te prymitywne formy mają zdolność do samoreplikacji lecz do namnażania wykorzystują systemy enzymatyczne gospodarza. Już przeszło czterdzieści lat temu stwierdzono jednak, że intron rybosomalnego RNA może funkcjonować jako enzym, a zatem replikaza RNA mogła być zdolna do katalizowania własnej replikacji bez pomocy białka. W myśl tej teorii pierwsze kwasy nukleinowe replikowały się same bez udziału białek, niejako doprowadzając do syntezy polipeptydów. 

Prowadzi to do hipotezy "świata RNA" w którym materiał genetyczny przechowywany był pod postacią RNA, a DNA w ogóle nie występował. Używanie RNA jako nośnika genów byłoby o tyle kłopotliwe, że w ewentualnym procesie kopiowania RNA pojawia się o wiele więcej błędów niż w kopiowaniu DNA - wierność w przekazywaniu informacji genetycznej jest o wiele mniejsza. Przestawienie się na stabilniejszy nośnik było prawdopodobnie najważniejszym krokiem w ewolucji życia na Ziemi.

Obecnie w komórkach spotykamy zarówno RNA kodujące (służące jako matryca syntezy białek) jak i niekodujące - a biorące udział w podstawowych procesach związanych z ekspresją genów i regulujące wszystkie etapy transmisji informacji genetycznej od DNA do białka. Replikacja polega na bardzo precyzyjnym powieleniu cząsteczki DNA - zawarta jest w nim nawet informacja o budowie RNA. Jednak żeby cokolwiek z informacji zawartych w DNA weszło w życie informacja ta musi zostać przepisana właśnie na cząsteczkę RNA w procesie nazywanym transkrypcją.

Odpowiednio zmodyfikowana cząsteczka kwasu rybonukleinowego wydostaje się z jądra do cytoplazmy i tu zaczyna się translacja, czyli kolejny etap produkcji białka, które przejść musi jeszcze przez szereg modyfikacji. Choć to DNA przechowuje wszystkie informacje konieczne do zachowania ciągłości organizmu i gatunku, do realizacji dynamicznych procesów wciąż potrzebuje dużo bardziej reaktywnego RNA od jakiego prawdopodobnie wszystko się zaczęło...   

środa, 23 sierpnia 2023

SYMFONIA ZMYSŁÓW


 Kiedy Darwin ogłaszał swoją teorię ewolucji nie znał jeszcze mechanizmów dziedziczenia. Twierdził po prostu, że gatunki przekształcają się stopniowo na drodze przekazywania adaptacyjnych cech. Pierwszym biologiem matematycznym, który próbował rozwikłać tę zagadkę w sposób ścisły był natomiast dziewiętnastowieczny czeski zakonnik Gregor Mendel i to jego właśnie uważa się za prekursora genetyki.

Na podstawie eksperymentów i statystyki Mendel wykazał, że dziedziczenie cech u grochu zwyczajnego opiera się na pewnym zestawie praw, a nie bezładnej "mieszaninie". Z grubsza chodziło mu o to, że zawężając obserwację do pojedynczych cech uznać można kontrolę jednostkowego czynnika, który dzisiaj nazywamy genem. Odkrył też, że jedne geny dominują nad innymi - recesywnymi.

Mendel obliczył, że jedna roślina o cechach recesywnych przypada na trzy rośliny o cechach dominujących, przy czym występowanie danej cechy - recesywnej czy dominującej - nie wiąże się z recesywnością czy dominacją innych cech, a każda z nich dziedziczona jest niezależnie. Ustalenia te przeszły w zasadzie bez echa - potraktowano je jako rolniczą ciekawostkę i nawet nie próbowano ich weryfikować. 

Dopiero w następnym stuleciu amerykański uczony Thomas Morgan badając muszki owocówki docenił uniwersalność praw Mendla. Otóż krzyżując mutanta o białych oczach z "normalnymi" czerwonookimi muszkami spostrzegł, iż stosunek czerwonookich much do białookich wynosił 3:1, a zatem mnich od groszku miał rację... Oczywiście trzeba było jeszcze rozwikłać, czym są jednostki dziedziczenia i jakimi mechanizmami się posługują. 

Dzisiaj wiemy, że odpowiedzi zapisane są w naszym DNA. Kwas deoksyrybonukleinowy jest swoistym kodem czy szyfrem, a zarządzanie danymi odbywa się na poziomie chemicznym i fizycznym przez właściwości matematyczne, w czym widzieć możemy swoistą bioinformatykę. Teoretyczny pierwowzór komputera - maszyna Turinga - zmieniający rozkazy w zależności od kombinacji stanu maszyny i symbolu odczytywanego z taśmy, przypomina oprzyrządowanie którego komórki używają do kodowania, odczytywania i przechowywania informacji. 

Wyższość kodu genetycznego polega na tym, że nie potrzebuje on oprogramowania, żeby samemu przechowywać informacje i wykonywać operacje, a nawet się replikować. No cóż, biomaszyny w każdej sekundzie rozwiązują nieskończoną liczbę złożonych problemów. Niektórzy twierdzą nawet, że DNA jest czymś więcej niż tylko kodem, że jest... językiem - i nie chodzi tu o jakąś wyszukaną metaforę tylko funkcję lingwistyczną.

Biosemiotyka postrzega wiele zjawisk i funkcji w centrum życia organicznego jako mechanizmy semiotyczne - już na poziomie molekularnym życie jest procesem przetwarzania znaków, których nie można zastąpić tylko zapisem logicznym czy matematycznym, gdyż istotne jest ich znaczenie... Komórki muszą odbierać sygnały z otoczenia, żeby następnie formułować chemiczną odpowiedź. Kod genetyczny - podobnie jak każdy ludzki język - kieruje się tak zwanym prawem Zipfa.

Ten amerykański lingwista zauważył, że jeżeli uporządkować słowa danego języka według częstotliwości ich występowania w wypowiedziach, to najczęściej występujące słowo pojawia się dwukrotnie częściej niż drugie pod względem częstości występowania, trzykrotnie częściej niż trzecie, sto razy częściej niż setne i tak dalej... Paradoksalnie więc tak skomplikowane struktury jak ludzkie języki można opisać bardzo prostym prawem. Tak na marginesie geometryczna koncepcja fraktali zrodziła się właśnie z chęci udoskonalenia przez Mandelbrota prawa Zipfa...

Z czasem okazało się, że to prawo empiryczne odnosi się do wielu rodzajów danych - dystrybucja częstotliwości występowania poszczególnych wartości jest odwrotnie proporcjonalna do ich rangi statystycznej. W komórce tak jak w języku tylko niewielka grupa genów jest stale aktywna, a reszta odzywa się z rzadka, wedle wspomnianych lingwistycznych zależności.

Co jeszcze bardziej intrygujące DNA ma również zipfianskie właściwości... muzyczne. W niektórych tonacjach muzycznych pewne nuty pojawiają się częściej niż inne - zgodnie z rozkładem charakterystycznym dla omawianego prawa. Muzycy przypisując harmonijne nuty najczęściej występującym w sekwencji danego białka aminokwasom odkryli, że daje to kompozycje znacznie bardziej melodyjne niż przypadkowe nuty. Z kolei translacja nut jednego z nokturnów Chopina na DNA ukazała ich zaskakujące podobieństwo do sekwencji jednej z części genu polimerazy RNA - białka obecnego we wszystkich żywych organizmach.

wtorek, 15 sierpnia 2023

GEOMETRIA ŻYCIA


 Dla wielu z nas życie jest czymś zbyt niezwykłym żeby mogło powstać przez przypadek. Tym bardziej człowiek musiał być w ich mniemaniu stworzony na podobieństwo Boga. Choć nie jesteśmy w stanie wyjaśnić wszystkich tajemnic materia posiada niezwykłe zdolności do samoorganizacji i to może być kluczem do zrozumienia jak powstały tak złożone struktury jak nasze mózgi. 

W procesie samoorganizacji molekularnej w wyniku oddziaływań międzycząsteczkowych spontanicznie może utworzyć się samoporządkujący się system, w którym energia oddziaływań cząsteczkowych jest najniższa, a to ma kluczowe znaczenie w układach biologicznych, umożliwiając choćby zwijanie białka. 

Rozmaite reakcje oscylacyjne - których nie można opisać funkcją monotonicznie rosnącą ani malejącą - stymulują choćby pracę mięśnia sercowego czy okresowe zmiany potencjału na błonie komórek nerwowych. Choć dziś człowiek sam wykorzystuje oscylatory w swoich wynalazkach ich odkrycie początkowo spotykało się z pewnym niedowierzaniem, gdyż wydawały się sprzeczne z drugą zasadą termodynamiki.

W klasycznym podejściu postulowano konieczność wzrostu lub co najmniej zachowania entropii układu termodynamicznie odizolowanego na drodze spontanicznego procesu. Ostatecznie rozumienie tej zasady poszerzono o wymóg dostatecznie dużej produkcji entropii przez układ oraz  rozpraszania energii do otoczenia, co ma równoważyć spadek entropii układu poprzez proces samoorganizacji. 

Taka ciągła wymiana energii z otoczeniem tworzy dalekie od stanu równowagi stabilne stany stacjonarne, jakich powstaniu towarzyszy wzrost uporządkowania czyli struktury dyssypatywne. Tak się składa, że można do nich zaliczyć organizmy żywe - oto otwarte systemy, które potrzebują wciąż wolnej energii ze środowiska w celu podtrzymania homeostazy. 

Istotnym składnikiem życia jest zatrzymywanie informacji, dzięki czemu systemy biologiczne mogą się replikować oraz zwiększać złożoność i organizację. Taki system zawiera informację w postaci genów, ale aby pozostać zorganizowanym uwzględniać musi też wzorce środowiskowe i historyczne, a stąd już zmierzać może do generowania świadomości.

Zagadnienie morfogenezy, czyli przekształcania jednorodnych komórek w skomplikowane struktury, badał na gruncie matematyki sam ojciec informatyki Alan Turing. Swoje kanoniczne dziś ustalenia sprowadzał do postaci prostego kodu generującego złożone zjawiska. Matematyka nie implikuje jednak determinizmu - jak pokazuje nam teoria chaosu rozwój życia (jak i wszystkiego) jest na dłuższą metę nieprzewidywalny.

To jak z prostego wzoru rozwinąć niesamowicie skomplikowaną geometrię najlepiej jednak ilustruje geometria fraktalna Benoita Mandelbrota (nota bene litewskiego Żyda urodzonego w Warszawie) - wynikająca z iteracyjności, polegającej na powtarzaniu pewnych działań matematycznych na wynikach uzyskanych w poprzednim kroku. Wskutek prostych działań matematycznych wygenerować można najbardziej złożone na świecie struktury geometryczne. 

Teoretycznie istnieją figury o skończonym polu i nieskończonej długości krawędzi, gdzie dowolnie wybrany fragment zbioru podobny jest do jego całości. W tej abstrakcyjnej matematyce szybko dopatrzono się ścisłego opisu przyrody. Dzisiaj fraktale z powodzeniem stosuje się w naukach przyrodniczych widząc w nich wzór całej rzeczywistości. Czas pokaże czy pozwolą także wyjaśnić aktywność naszego mózgu... 

piątek, 4 sierpnia 2023

W POGONI ZA ROZUMEM


 Homo naledi to kopalny gatunek człowieka odkryty stosunkowo niedawno. Na jego szczątki natrafiono dopiero w 2013 roku w trudno dostępnych jaskiniach na terenie Republiki Południowej Afryki. Zdaniem archeologów wiek skamieniałości mieści się gdzieś w przedziale 236 - 335 tysięcy lat. W tym okresie dumny homo sapiens dopiero wchodził na scenę.

Nowo odkryty gatunek był raczej karłowaty - jego przedstawiciele mierzyli do 150 cm wzrostu przy 45 kg wagi. Budowa jego kończyn wskazuje co prawda na przemieszczanie się w pozycji dwunożnej, ale też dobre przystosowanie do wspinania. Niezbyt imponujący mózg o półlitrowej pojemności wydaje się nie czynić z tej istoty tytana intelektu.

Ujarzmienie ognia, tworzenie narzędzi i sztuki, a wreszcie rytualne pochówki zmarłych, świadczą jednak o zdolnościach do abstrakcyjnej spekulacji. Mózg niewiele większy od szympansiego był już zdolny do naszych najbardziej humanistycznych praktyk. A zatem człowieczeństwo nie jest tylko wynikiem "mocy obliczeniowej"...

Zaawansowane myślenie może być ograniczone do pewnych drobnych układów neuronalnych, czyniąc aspekty strukturalne ważniejszymi od wielkości czyli liczby neuronów i połączeń między nimi. Nie stoi to w sprzeczności z twierdzeniem, że duży mózg może więcej. Po prostu nie ma takiego prostego przełożenia, zwłaszcza gdy rozmiar mózgu przekracza pewną "masę krytyczną". Dajmy na to kobiety mają mniejsze mózgi od mężczyzn... 

Widząc w niezwykłym ludzkim mózgu podstawę naszej adaptacji na ogół zakładamy jego ciągły ewolucyjny wzrost i jest to najzgrabniejszym wyjaśnieniem naszej inteligencji. Większe zdolności kognitywne miały podwyższać sprawność i przeżywalność, dlatego mózgi rosły. Dziwnym zbiegiem okoliczności wzrost ten na przestrzeni kilkuset tysięcy lat nie powodował gwałtownych zmian cywilizacyjnych, natomiast od kiedy takie się zaczęły nasze mózgi nawet zmniejszyły rozmiary...

Czy świadczy to o tym, że cywilizacja nas ogłupia? Pewna intrygująca, aczkolwiek niezbyt szeroko uznawana w kręgach akademickich teoria polskich uczonych - Tadeusza Bielickiego i Konrada Fiałkowskiego - postuluje, iż cała ludzka inteligencja to jedynie przypadek. Według nich prawdziwe przyczyny rozrostu tkanki mózgowej są zgoła inne, a u ich podłoża leżeć mają afrykańskie upały. No cóż, już Arystoteles przypuszczał, że główną funkcją mózgu jest ochładzanie krwi...

Tyle że Polacy przedstawiają tu dosyć ścisłe argumenty. Otóż u człowieka miało dojść do przekonstruowania mózgu w kierunku zwiększenia jego odporności na przegrzanie i to właśnie miało być adaptacyjne. A zdolności artystyczne, matematyczne czy logiczne pojawić się miały niejako przy okazji.

Jak zresztą wszyscy wiemy możliwości naszego umysłu są dużo większe niż wymagałoby tego samo przetrwanie naszego gatunku. Paradoksalnie mogą wręcz prowadzić do planowej bezdzietności, samobójstw i destrukcyjnych nałogów. Czy taki przerost zdolności poznawczych wytłumaczyć możemy odwołując się tylko do doboru naturalnego? 

Hominidy wykorzystały dwunożność do łowiectwa, a to w afrykańskich warunkach klimatycznych prowadzić mogło do śmierci wskutek przegrzania organizmu. Biegowa przewaga jest jedną z przyczyn sukcesu człowieka w świecie zwierząt, bo przemieszczając się na dwóch nogach zużywamy mniej energii. Aby nie paść śmiercią z przegrzania utraciliśmy futro, a zyskaliśmy miliony gruczołów potowych. Mięsnie zyskały więcej wolnokurczliwych włokien, aby kosztem siły zwiększyć wytrzymałość.

Dlatego możemy przebiegnąć truchtem 10-20 kilometrów, a szympans musi się zatrzymać już po przebiegnięciu jednego kilometra. Rozrost mózgu zapewniać miał odpowiedni bufor termiczny co powodowało dalszy nacisk selekcyjny. Konsekwencją miał być rozwój złożonego mózgu z rozbudowanym panelem sterowania umożliwiającym długodystansowy upór. Dodatkowo obniżenie krtani - ułatwiające oddychanie przez usta przy wysiłku - otworzyło możliwości językowe, dzięki którym tak wspaniale się komunikujemy.

I tak oto mieliśmy stać się sapiens. Tyle że mózg "stworzony" do biegania w końcu mógł zaznać błogiego bezruchu. Nasz podkręcony przez energochłonne myślenie metabolizm powoduje choćby odkładanie się tkanki tłuszczowej, której przy braku fizycznej aktywności nie jesteśmy w stanie spalić, więc tyjemy i chorujemy. A wszystko dlatego, że mózg koncentruje się na dostarczaniu sobie nadmiernej energii do nadmiernych rozmyślań, a nie pogoni za jakimś przygłupim bydlęciem. 

czwartek, 27 lipca 2023

NIEMCY NAS BIJĄ


W starożytności tereny dzisiejszych Niemiec zamieszkiwali Celtowie, a ci jak wiadomo bywają rudzi częściej od południowców. Ponieważ dla Rzymian byli oni barbarzyńcami utożsamiano ten kolor włosów z szubrawstwem, podobnie jak czyni to Jarosław Kaczyński. 

Być może więc pomarańczowa arogancja Donalda Tuska manifestuje jego genetyczną niemieckość. Jeśli nie germańską, to przynajmniej celtycką, a już na pewno kaszubską, a więc nazistowską. Wiadomo przecież, że Kaszubów wcielano do Wermachtu...

Ponieważ obszary leżące na Zachód od ojczyzny tradycyjnych wartości ostatecznie skolonizowali Germanie, tak też nazywa się obywateli niemieckiego państwa we większości języków świata. Ale nie w polskim i innych słowiańskich czy węgierskim. Tutaj mówi się o Niemcach, czyli ludziach bełkoczących w niezrozumiałym języku.

Co ciekawe zwrot ten jest homologiczny do greckiego "barbaros" czyli właśnie barbarzyńcy. Już prastara legenda wskazuje, że sąsiedzi to odpychające kreatury. Córka mitycznego Kraka nie zgodziła się na ożenek z przedstawicielem tej wyrodnej nacji. Aby uniknąć współżycia z niemiecką świnią rzuciła się w nurt nieskażonej jeszcze Wisły. Jak z dumą podkreślają potomni, Wanda Niemca nie chciała.

Niestety z przyczyn geopolitycznych musieliśmy niebawem przyjąć zachodnią kulturę, ale oczywiście w najbardziej patriotycznej i antykomunistycznej wersji. Co prawda cesarz Otton III roił coś o powstaniu paneuropejskiego superpaństwa pod przewodem Niemiec, lecz Bolesław Chrobry nie dał się oszwabić. Dobrze wiadomo jak takie unie europejskie się kończą...

Najgorszą zniewagą było jednak uczenie nas katolicyzmu. Niejacy Krzyżacy postanowili nawracać Polaków, więc musieliśmy pokazać im co znaczy gniew boży. Główną przyczyną porażki Szkopów nie był jednak chwalebny pogrom grunwaldzki, bo po wielkim zwycięstwie tradycyjnie zawiodła nasza dyplomacja. 

To archaiczny system ekonomiczny niepozwalający na bogacenie się mieszczaństwa pogrążył Państwo Zakonne. Polska po prostu zaproponowała korzystniejsze warunki dla rozwoju przedsiębiorczości i handlu, przy okazji wykorzystując rosnące niezadowolenie społeczne. 

Tym sposobem wróciliśmy nad Bałtyk i bogaciliśmy się eksportując ukraińskie zboże, drewno czy produkty leśne. Wielkiego skoku gospodarczego nie wykorzystaliśmy bynajmniej do budowy floty wojennej czy reform politycznych. Wojny ze Szwecją, Rosją i Turcją okazały się na tyle katastrofalne, że Niemcy mogli znowu pluć nam w twarz. 

Okres zaborów, a potem wojny światowe, ustawiał polskość w radykalnej opozycji do wszystkiego co niemieckie. Jak wiadomo padliśmy ofiarą rasistowskiej i ludobójczej polityki "nadludzi". Jednocześnie wyhodowaliśmy konsumpcyjne kompleksy, ponieważ nasi zachodni sąsiedzi wiodą ostatnio dostatniejsze życie. Połączenie dumy, poczucia krzywdy i zazdrości skłania nas do wysuwania roszczeń.

Cokolwiek dostajemy od Niemiec to się nam po prostu "należy". Oczywiście za granicą takie podejście nie spotyka się ze zbytnim zrozumieniem. Sęk w tym, że jesteśmy już zbyt mocno powiązani gospodarczo, żeby Niemcy mogły odciąć się od naszych rynków, nawet jeśli politycy mówią wciąż o ich niechlubnej historii.