Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 28 kwietnia 2024

PIEPRZENIE OWIEC


 Owce to pierwsze zwierzęta udomowione przez człowieka. Nie lubią oglądać sztuki nowoczesnej, a konkretnie nieregularnych układów figur geometrycznych. Taki widok podnosi im tętno i wywołuje stres. Żeby się uspokoić muszą dostrzegać w swoim otoczeniu coś znajomego i potencjalnie niegroźnego. To co nieznane może być niebezpieczne. Na przykład taka czarna owca. 

Kiedyś wszystkie owce były ciemne, ale drogą krzyżówek wyhodowano zwierzątka o jasnym runie, bo taka wełna dawała więcej możliwości farbowania, a jak wiadomo człowiek musi wszystko modyfikować. Owca jednak zapomniała, że jej wełniana siostra może być tak pierwotnej maści, natomiast mroczne kolory nauczyła się kojarzyć z drapieżnikami.

Kiedy więc dostrzeże jakieś ciemne stworzenie wpada w nerwowość, ale ostatecznie może się do czarnego odmieńca przyzwyczaić. No a jeśli się przyzwyczai to jej reakcja lękowa na ciemne moce osłabnie. Pojawienie się w pobliżu takiego na przykład dzika nie wzbudzi tak gwałtownych emocji jak niegdyś. A prawdziwy drapieżnik zostanie później dostrzeżony.

No i niestety wskutek udomowienia owieczki boże straciły trochę ze swojej zwinności więc nie uciekają przed drapieżnikami równie szybko jak ich dzicy przodkowie. W dodatku zmniejszyły się niektóre organy ułatwiające szybka ucieczkę takie jak oczy i serce. Mózg skurczył się natomiast o 25%, umieją jednak rozpoznawać gatunki roślin i świetnie orientują się w przestrzeni.

Silnie rozwinięty instynkt stadny pozwala tym bydlętom rozróżniać kilkudziesięciu członków swojego stada,  a przebywanie w dużej grupie pozostało ich główną strategią obrony. Z tej prostej przyczyny rozdzielenie trzody spowoduje nagły atak beczącej paniki. O ile nie rozdzieli się baranów, można prowadzić je spokojnie na rzeź. Mówi się nawet o owczym pędzie. 

Mówią też, że Bóg jest pasterzem... Dla wielu z nas pasterzem jest kapłan, guru, polityk, psycholog, szef, autorytet czy celebryta. Musimy trzymać się razem i ktoś musi nas prowadzić na zielone pastwiska gdzie nie brak niczego. Gdy zostaniemy sami kompletnie się pogubimy. Chronieni przez psy idziemy za stadem, wierząc w wyższość grupowej mądrości i gwarancję życiodajnego pejzażu. 

Osoby spoza naszego kręgu oceniamy zazwyczaj negatywnie ze względu na ich egzotyczne kolory, upodobania czy poglądy. To co obce może przecież być niebezpieczne. Czasami przyzwyczajamy się do inności i uczymy się ją akceptować. Często jest nieszkodliwa a nawet inspirująca, choć może też usypiać naszą czujność modnym kultem egzaltowanej tolerancji. Najstraszniejsze demony przychodzą jednak w ludzkiej skórze lub tkwią w nas samych...

niedziela, 21 kwietnia 2024

RZECZOZNAWSTWO


 Zdaniem Napoleona historia to tylko zbiór uzgodnionych kłamstw. Tyle że piszą ją zwycięzcy, a zatem o żadnym uzgadnianiu nie może być mowy. Po prostu w szkole mówią ci różne rzeczy, a jeśli jesteś bardziej dociekliwy to już twój problem... Musisz w coś wierzyć, a fakty mają to do siebie, że lubią się układać w jakieś historyjki z morałem. Jeśli fakty są bezsensowne tym gorzej dla faktów. Prawica i lewica snują więc swoje opowieści, kościół objawia prawdę absolutną, reklama uświadamia nam nasze potrzeby...

Cała kultura to piramidalny spisek w którym na dodatek uczestniczą wszystkie jego ofiary. Każde kulturowe kłamstwo rozpowszechnia się przez naśladownictwo, a kiedy przekracza powszechną masę krytyczną to już nikt nie jest w stanie go zanegować, bo to oczywista oczywistość. Jeśli kulturowy system działa wzmacnia się sam poprzez społeczny dowód słuszności. Ludzkość wytwarza sobie prawdy, żeby móc współpracować. Nie jest ważne w jaką bzdurę wierzysz o ile wierzą w nią wszyscy dokoła.

Na dobrą sprawę nie jest nawet ważne czy w coś wierzysz - po prostu musisz postępować tak jakby to była prawda. Choćbyś nie uznawał władzy ktoś i tak będzie ją sprawował. Jeśli złamiesz normy prawne mogą cię odwiedzić smutni panowie, zakuć cię w kajdanki i odizolować od społeczeństwa. Wszyscy więc płacą podatki na taką machinę która zapewniać ma ochronę, edukację, służbę zdrowia, infrastrukturę i tak dalej. Gdyby wszyscy przestali w to wierzyć system by się zawalił, tak jak w państwach upadłych. Wystarczy wierzyć żeby funkcjonował.

Jeśli zaś funkcjonuje to masz przynajmniej ten komfort, że nie musisz przedzierać się z maczetą przez dżunglę, przepływać Morza Śródziemnego na starej oponie i zostawać dilerem narkotyków lub sprzedawcą kebabów. Nasi kolorowi bliźni nie wierzą już w jakiekolwiek perspektywy o ile pozostaną na miejscu. W Europę i Amerykę wierzą natomiast jak najbardziej, bo tu system w jakiś "magiczny" sposób działa, nawet jeśli nadmiernie pasie korporacyjną oligarchię i polityczną klikę. Naszym kapitałem społecznym jest wzajemne zaufanie.

Zgadzamy się na pewną zastaną "rzeczywistość" - na przykład wierzymy w wartość pieniądza, choć to tylko świstek papieru czy nawet pozbawiony fizycznych właściwości zapis księgowy. Gdyby zresztą wszyscy przestali w to wierzyć stałby się "rzeczywiście" bezwartościowy. Niby jest to bardzo praktyczne, lecz poczucie mocy jakie wiąże się z posiadaniem, sprawia że dla niektórych staje się wartością samą w sobie. Poza tym niektóre rzeczy stają się szczególnie cenne na skutek samego zakotwiczenia w umyśle ich określonej wartości.


Dajmy na to metale czy kamienie szlachetne. Ludzie pożądali ich od zawsze, choć nie chodziło tu o sprawy użytkowe tylko prestiżowe. Rzekomym uzasadnieniem wygórowanej ceny migotliwych błyskotek miał być sam fakt nikłej podaży. To reguła niedostępności - najbardziej cenimy rzeczy rzadko spotykane i trudno dostępne. Jeśli wszyscy jednocześnie zorientujemy się, że coś jest gówno warte dojdzie do pęknięcia bańki spekulacyjnej. Jeśli jednak wartość będzie nadal honorowana pozostanie czymś "realnym". Dyktatura rynku to czysta psychologia.

Ciekawy jest w tym kontekście choćby sformułowany przez Arystotelesa paradoks wody i diamentu. Niezbędna do życia woda jest przecież tania, a bezużyteczny diament jest niezwykle kosztowny. W czasach kiedy jedyne znane złoża diamentów znajdowały się w Indiach ich wydobycie było niewielkie, a więc cena była ponoć uzasadniona. Tyle że dziś to sam przemysł diamentowy tworzy iluzję ich rzadkości przez kontrolę podaży - zbyt wielkie wydobycie nasyciłoby rynek, a zatem paradoksalnie opłaca się wydobywać mniej. Swoją rolę odgrywa tu też ludzka tendencja do snobizmu.

Potrafimy już wytwarzać diamenty syntetyczne, lecz koszty takiej syntezy przewyższają nawet koszty ich wydobycia więc póki co jest to tylko ciekawostka. Ale tradycyjna branża jubilerska pogardliwie mówi o "imitacjach", choć pod względem struktury fizycznej takie minerały również są tylko krystaliczną formą węgla. Podrabia się też dzieła sztuki czy ekskluzywne produkty - nawet jeśli nikt nie zauważy różnicy uznaje się to za rodzaj oszustwa, bo przecież "prawdziwe" musi być lepsze.... Tylko co jest prawdziwe? Najlepiej niech to nam wyjaśni jakiś" znawca"...

sobota, 13 kwietnia 2024

MOGĘ WSZYSTKO


 Cudowne dziecko Jarosława Kaczyńskiego - Daniel Obajtek - zarabiał więcej niż przewiduje ustawa kominowa, ponieważ to wybitny specjalista od zarządzania wielkimi koncernami. Wcześniej był przecież wójtem Pcimia, a po "wymianie elit" kolejno prezesem Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, Energii S.A. i Orlenu. Na rolnictwie pewnie trochę się znał, bo ukończył technikum rolnicze.

Poza tym zawsze miał łeb do interesów. Pracując za młodu w firmie swojego wujka wyłudził z niej półtora miliona złotych fałszując faktury dotyczące zakupów granulatu do produkcji rur PCV. W strategicznych spółkach skarbu państwa taki kreatywny człowiek może dosłownie zamienić gówno w złoto - z tym że trafi do jego kieszeni. Ale jeśli go dobrze opłacisz zrealizuje najbardziej socrealistyczne wizje swojego potężnego protektora.

Nie będzie się wahał choćby zawyżać czy zaniżać cen na rynku paliw - w zależności od budżetowych czy wyborczych potrzeb obozu władzy. W swej bezwstydnej wręcz dyspozycyjności sprzedał za bezcen udziały Rafinerii Gdańskiej arabskim braciom - 30% udziałów za kwartalny zysk. Niby że miało to nam zagwarantować stały dostęp do ropy w tych niestabilnych politycznie czasach.

Ale nasze rodowe srebra trzeba było sprzedawać na gwałt, żeby zrealizować centralistyczny projekt pożarcia Lotosu przez Orlen. Miało to usprawnić ręczne kierowanie gospodarką, tyle że źli Niemcy i europejska ośmiornica nie pozwolili polskim świniom zbudować prawdziwego monopolu. Przy okazji sprzedano ponad 400 stacji benzynowych węgierskim trollom Putina. Rozwiązanie tak głupie, że śmierdzi na setki kilometrów.

Elokwentny Obajtek nie robił tu raczej za pożytecznego idiotę tylko za pożytecznego łajdaka. Nie tylko bez cienia wahania i przyzwoitości wykonywał najgłupsze nawet rozkazy, nie lękając się najbardziej bezczelnych machinacji, ale też doskonale zdawał sobie z tego sprawę. W swej opłacalnej politycznej lojalności nie odmawiał nawet drobnych przysług - takich jak załatwianie pracy dla "swoich" w strukturach swojego służbowego folwarku. 


To czy należysz do elity zależy od tego czy ktoś cię uzna za elitę, a tak się złożyło, że w tym czasie decydowały "odkrycia towarzyskie". Nowa elita jest zawsze bardziej lojalna od sprawdzonych fachowców bo wszystko zawdzięcza nowej władzy. Zwłaszcza jeśli ZARABIA DZIENNIE WIELOKROTNOŚĆ MIESIĘCZNEJ PŁACY MINIMALNEJ ROBOLA tak jak wybitnie utalentowany Daniel Obajtek.

Trzeba przyznać, że zainwestował w dobrego stylistę i przeszedł wizerunkową metamorfozę równie spektakularną co egzotyczny swego czasu Andrzej Lepper. Nie chodził co prawda do solarium, ale fryzjera i barbera odwiedzał równie często co telewizyjni prezenterzy, a po wymianie okularów i garderoby wyglądał jak rasowy menadżer, choć na archiwalnych zdjęciach przypominał raczej wójta w tanim garniturze.

Można mu prawić najbardziej bezsensowne komplementy, a on taktownie będzie się uśmiechał i przewracał oczami. Taki już z niego skromny człowiek. Taki wszechstronny ekspert, że pewnie korporacje będą się teraz o niego zabijać. Niestety nastał czas politycznych rozliczeń i z szafy wypadają różne trupy, taśmy i dokumenty...  Obstawiam jednak, że za gigantyczne przekręty włos mu z głowy nie spadnie. W razie czego zostanie ułaskawiony.

sobota, 6 kwietnia 2024

PIRAMIDA INFORMACYJNA


 Zaufanie jest rodzajem ślepej wiary. Wierzymy w to co przedstawia się nam jako fakty, nawet jeśli nie potrafimy ich zweryfikować. Gdybyśmy nie wierzyli sobie nawzajem nie moglibyśmy podejmować współpracy, ale też w zasadzie niczego byśmy nie wiedzieli. Inteligencja zbiorowa jest skuteczniejsza niż mózgi najgenialniejszych nawet jednostek. Bez zastanowienia korzystamy więc z wiedzy zbiorowej.

Wszystko czego dowiadujemy się jako zwykli zjadacze chleba wiemy dzięki temu, że ktoś nam o tym powiedział. Bo niby skąd wiesz, że Ziemia jest okrągła, w Australii żyją kangury, a Polskę "zjednoczył" Mieszko I? Bo powiedzieli ci to kiedyś dorośli w domu czy w szkole... I nadal dowiadujesz się różnych rzeczy z mediów - o wojnie, gospodarce, polityce, odkryciach naukowych czy życiu celebrytów.

Dostajesz pigułki informacyjne i je po prostu łykasz - przyswajasz obrazy których nie widziałeś na własne oczy, przekazy dnia, reklamy, propagandę, zideologizowane analizy... Ponieważ wielu ludzi próbuje cię przekonać do swoich najświętszych racji niekiedy czujesz się zupełnie zdezorientowany. Niektóre tematy sobie odpuszczasz, na inne przyjmujesz najbardziej obiegowe opinie... Jesteś bombardowany przez konkurencyjne gangi informacyjne sprzecznymi narracjami nadającymi faktom inne rangi i powiązania.

"Wyjaśniające" rzeczywistość opowieści muszą być bez przerwy powtarzane, żeby wryły się w podświadomość. Częstotliwość ekspozycji wpływa na nasze postrzeganie prawdy. Nasz światopogląd i konsumenckie preferencje trzeba bez przerwy urabiać, bo inaczej mogą się odkształcić. Kluczowe jest złowienie nas w określoną bańkę informacyjną, a potem już sami będziemy szukali coraz to nowych dowodów obranej drogi. Z automatu podsuną nam je zresztą algorytmy wyszukiwarek.


Wrodzona niezdolność do przetwarzania informacji w czasie rzeczywistym sprawia, że musimy je filtrować, uogólniać i ekstrapolować, zdajemy się więc na rozmaite skróty poznawcze i emocjonalne. Nasze zachowanie motywowane jest różnymi pobudkami, a zwłaszcza naszymi najbardziej palącymi potrzebami, w związku z czym wierzymy w to w co bardzo chcemy uwierzyć i co jest dla nas wygodne. Różnie postrzegamy "sprawiedliwość społeczną" w zależności od naszego ulokowania na drabinie.

Bogaci wierzą, że na wszystko sami sobie zasłużyli, ale niczego by nie było bez taniej siły roboczej. Wszystkie dobra musi ktoś wytwarzać, dlatego milowym krokiem w budowaniu cywilizacji było niewolnictwo i instytucjonalny terror. Gospodarka kapitalistyczna opiera się jednak na założeniu, że od przymusu lepsza jest konkurencja. Wolny robotnik może konkurować o przedłużenie swojej umowy, premię czy awans, niewolnik nie miał motywacji. Poza tym wolny robotnik to konsument, który kupuje różne dobra i tym samym napędza gospodarkę.

Producentom i handlowcom zależy więc żebyśmy konsumowali jak najwięcej i do tego nas namawiają. Politycy przekonują nas, że mogą zmienić nasz los, więc powinniśmy na nich głosować. Kościół obiecuje nam nagrodę - ale nie na tym świecie - jeśli tylko uczestniczyć będziemy w rytuałach i utrzymywać jego organizację. Rozmaite gwiazdy, gwiazdeczki i niespełnione talenty stają na głowie, żeby tylko zaistnieć w mediach i pokazać swoją duszę lub ciało. Wszystkim tak naprawdę zależy na tym, żeby nas omotać.

Bo człowiek chce wykorzystywać innego człowieka do własnych celów, lecz najpierw musi go do siebie przekonać. Najlepiej zaś przekonać kogoś mówiąc, że coś będzie dla nas wyjątkowo korzystne. I niby politycy nie chcą władzy dla samej władzy, korporacje wspierają rozwój, kościół pomaga biednym, media rzetelnie informują i tak dalej. Tylko czemu ja nie mogę rządzić, bogacić się, prawić morałów i lansować się w mediach? Bo nikt w to nie wierzy. Wiara czyni cuda, lecz najbardziej trzeba wierzyć w siebie.