Na tej podstawie możemy zakładać, że historia ma jakiś kierunek. I rzeczywiście całkiem niedawno niektórzy wieszczyli nieuchronną demokratyzację, liberalizację i globalizację, mającą być naturalną konsekwencją wyczerpania innych form ustrojowych. Dziś tezę o "końcu historii" traktuje się jako przejaw niepoprawnego optymizmu, choć swego czasu wiara w nią była powszechna - po upadku komunizmu wszyscy pragnęli tylko wolności i dobrobytu. Motywacje ludzi, a już zwłaszcza przywódców politycznych są jednak bardziej złożone. Jeśli kogoś naśladujemy to znaczy, że jeszcze chcemy mu dorównać, a kiedy mu dorównamy to już chcemy go prześcignąć. Zawsze pragniemy pokoju, ale na własnych warunkach.
Swego czasu kapitał finansowy i intelektualny Wuja Sama wzmacniał Państwo Środka, nie tylko żeby produkować tam tanie buble, ale też szachować ojczyznę światowego proletariatu. Dziś kiedy Zachód mierzy się z narastającą ekspansją gospodarczą, polityczną, a nawet wojskową (choć na razie pokojową) naszych licznych żółtych braci, zdeklasowana trzy dekady temu Moskwa znów podnosi swój pusty czerep, aby morderczą defiladą ugrać swoje trzy grosze. Zdaniem wielu to właśnie słabnąca pozycja Zachodu względem Chin ośmieliła Putina do brutalnej destabilizacji Europy... Wojnę w Ukrainie można traktować jako fragment większej rozgrywki także dlatego, że odciąga ona uwagę Stanów Zjednoczonych od rejonu Indopacyfiku, na czym zależy właśnie Chinom.
Jeśli Chiny nadal ociągają się z inwazją na Tajwan, to pewnie nie są jeszcze na nią gotowe. Tym bardziej, że rosyjska awantura ukazuje im jak dobrze trzeba być dzisiaj przygotowanym do takich działań - przeciwnik musi być dosłownie przytłoczony, gospodarka odporna na sankcje, a przestrzeń informacyjna w pełni kontrolowana. Być może potrwa to jeszcze lata, lecz ryzyko chińskiej inwazji wydaje się diametralnie rosnąć. W ostatnim czasie dochodzi do coraz liczniejszych przechwyceń przez chińskie samoloty i okręty jednostek z Japonii, Kanady, Australii, Filipin i Wietnamu, oraz innych niebezpiecznych interakcji w regionie.
Nieoficjalnie mówi się też o depeszy ostrzegającej przed odpowiedzią militarną w razie zapowiadanej na sierpień wizyty przewodniczącej Izby Reprezentantów Kongresu USA Nancy Pelosi na Tajwanie. Doniesienia amerykańskiego wywiadu wskazują zresztą, że gdyby Putinowi udało się zająć Kijów i Charków na przełomie lutego i marca (tak jak zakładał) inwazja Chin na Tajwan byłaby realna. Trzeba jednak przyznać, że od wybuchu wojny sytuacja geopolityczna uległa znacznej zmianie... Zwycięstwo Ukrainy i Zachodu może jeszcze zmienić chińskie kalkulacje, tym bardziej że same Chiny muszą się ostatnio mierzyć z niespodziewanymi problemami gospodarczymi, które niestety wpłyną też na światową koniunkturę.