Ta kulturowa mimikra gwałtownie przyspieszyła za rządów Piotra Wielkiego, który nie tylko zreformował gospodarkę i administrację, ale też obyczaje. Aby nie odstawać od europejskiej estetyki bojarzy musieli golić brody i ubierać się na modłę niemiecką lub francuską - opornym groziły surowe konsekwencje. Rosyjskim "oknem na świat" i pokazowym przykładem jej modernizacji stał się Petersburg, stolica wzniesiona od podstaw na nadbałtyckich ziemiach wydartych Szwedom w Wielkiej Wojnie Północnej. Miasto zachwycało bogactwem swojej architektury i zgromadzonych w nim dzieł sztuki, a jego budowa na podmokłych bagnach była ogromnym wyzwaniem inżynieryjnym, wymagającym stworzenia rozległego systemu melioracji i kanałów. Niestety - jak to w Rosji bywa - do ciężkiej pracy zapędzono głodnych niewolników, którym nie zapewniano nawet skromnego wyżywienia, tym samym skazując ich na rychłą śmierć z wyczerpania. Słynna "Wenecja Północy" stała się masowym grobem dla swoich prawdziwych budowniczych. Realizacja megalomańskiego projektu kosztowała życie kilkuset tysięcy osób...
Wizerunek "oświeconej" władczyni podtrzymywała na Zachodzie też caryca Katarzyna Wielka, korespondująca z francuskimi filozofami znanymi z ultraliberalnych poglądów, takimi jak Wolter. Apostoł racjonalizmu i wolności tytułował ją wręcz "Gwiazdą Północy" i opiewał fakt zagarnięcia ziem anachronicznej Polski - oczywiście dla dobra ludu polskiego, który należy wziąć pod oświeconą opiekę... Zapewne postrzeganie w nas ciemnogrodu nie wzięło się znikąd, niemniej Wolter nie miał bladego pojęcia o stosunkach społecznych panujących w Rosji. Katarzyna twierdziła przecież, że rosyjscy chłopi są wolni i jadają indyki!!! Nie bez znaczenia był też pewnie fakt, że podsyłała jakieś pieniądze Wolterowi, co nie było jednak łapówką lecz "mecenatem"... A że Wolter był na tyle popularny, że mógł wpływać na europejską opinię publiczną, całą sprawę można potraktować jako propagandową kampanię. Wykorzystywanie zachodnich intelektualistów jako pożytecznych idiotów do mistrzostwa doprowadziły władze radzieckie, przekonując wielu naiwnych idealistów, że chodzi im o dobrobyt klasy robotniczej, a nie dominację polityczną.
Wszelkie doniesienia o totalitarnym terrorze miały być w tej narracji wymysłem zachodnich wyzyskiwaczy, a jeśli nawet zdarzały się jakieś wypaczenia były to tylko przejściowe problemy na drodze do celu. Była to rozgrywka o budowanie wpływów w Europie, więc zachodnich komunistów chętnie wspomagano żywą gotówką także w czasie szalejącego w ZSRR głodu... Z samym ideowym komunizmem nie miało to wiele wspólnego, lecz "światowa rewolucja" była stosunkowo łatwym sposobem rozszerzania rosyjskiego (przemianowanego chwilowo na radziecki) imperializmu, zwłaszcza w euroatlantyckich warunkach demokratycznych, gdzie można było swobodnie opowiadać najróżniejsze brednie. Skutki takiej ofensywy informacyjnej były dalekosiężne, włączając w to budowę powojennego europejskiego ładu, jak i zdobycie broni atomowej. Dzięki tak zwanym "atomowym szpiegom" ze Stanów Zjednoczonych, Kanady i Wielkiej Brytanii, Związek Radziecki otrzymał poufne informacje o technologii produkcji broni nuklearnej, co znacząco zmieniło światowy układ sił. Oczywiście te jakże ścisłe umysły fizyków działały w interesie klasy robotniczej.