Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 31 maja 2016

PERCEPCJA KOMPLEMENTARNA

Jesteśmy filtrami własnej percepcji. Świadomie i nieświadomie wychwytujemy informacje, poddajemy je interpretacji, a następnie zachowujemy w pamięci lub kasujemy. Właśnie stąd biorą się różnice percepcyjne. Każdy postrzega rzeczywistość przez pryzmat tego co jest dla niego ważne. Dokonuje więc selekcji informacyjnej. Nasze zmysły są w ciągłym pogotowiu. Potrafią na przykład wychwycić kiedy ktoś na gwarnej imprezie wymawia w drugim krańcu pokoju nasze imię, nawet jeśli sami jesteśmy w tym czasie zajęci rozmową. Chociaż nie rejestrujemy wszystkiego co się dzieje wokół niektóre bodźce alarmują nasze detektory przeczesujące szum informacyjny. Mogą to być na przykład słowa-klucze przyciągające naszą intencjonalną uwagę. Tylko to co budzi nasze emocje nie jest nam obojętne, a więc warte uwagi. Reszta jest tłem.

Z tego powodu (i nie tylko z tego) pamięciowy zapis wydarzeń jest bardzo subiektywny. Emocjonalny stosunek do tego co się dzieje wyznacza kształt wspomnień lub też odmawia faktom rangi godnych utrwalenia. Szczególnie negatywne przeżycia naznaczają nas piętnem zwanym traumą. Mechanizm ten zwraca naszą uwagę na potencjalne zagrożenia których już doświadczyliśmy. Przestrzega tego kto raz się sparzył żeby trzymał dłonie daleko od wrzątku i tak dalej. Trauma może jednak zaburzać życie społeczne. Na przykład brutalny gwałt zbiorowy może powodować trwały lęk przed miłością, a nawet wszelkim kontaktem z mężczyznami. Pieczołowicie zapamiętujemy też wszelkie urazy, poniżenia i niesprawiedliwości jakie nas dotykają, choć dla ich sprawców mogą być na tyle bagatelne, że niedostrzegalne w mrokach przeszłości. Trudno się rozliczać z minionym czasem, bo nie pielęgnujemy pamięci o zlekceważonych czy wykorzystanych.


Na całe szczęście zapamiętujemy też rzeczy dobre. Często pozytywne wspomnienia stanowią rezerwuar wewnętrznej siły. Widzimy w nich skarby których nie można nam odebrać. Powracamy do nich w ciężkich chwilach. Czerpiemy nadzieję z sensu jaki nadały naszemu życiu. Ale pamięć służy przede wszystkim celom bardziej prozaicznym. Tyle że i celom prozaicznym służą nasze emocje. Dlatego lepiej zapamiętujemy kwestie nas interesujące od tych odbieranych przez nas jako nudne. Dajmy na to pasja historyczna nadaje faktom historycznym status priorytetowych, lecz ludziom jej nie podzielającym trudno jest przyswoić sobie choćby corocznie fetowane rocznice historyczne. Z kolei komuś innemu ciężko będzie zapamiętać z pozoru „oczywiste” prawidła dotyczące funkcjonowania jego samochodu, gdyż środek lokomocji nie będzie wzbudzał w nim zbytniej namiętności. Nasze preferencje wyznaczają pola naszych poszukiwań, kierunki naszej uwagi i selekcję odbieranych informacji pod określonym kątem. Choć niekiedy ignorancja bliźnich może nas doprowadzać do szału, pamiętajmy że każdy z nas ma swoje słabsze i mocniejsze strony, a dzięki temu że tak się różnimy możemy się nawzajem uzupełniać.    

sobota, 28 maja 2016

WIELKIE BUM

W życiu politycznym powoli przestają już szokować życzenia śmierci wrogom ojczyzny, zdrajcom czy sprzedawczykom. Tymczasem ludzie biorą takie słowa do siebie. Dwudziestodwuletni student chemii przypadkowo zostawił w autobusie ładunek wybuchowy domowej roboty. Z masakry niestety nic nie wyszło bo nie dość że bomba miała wady konstrukcyjne, to jeszcze usunięto ją ze środka  publicznego transportu. A potem poszybowało w powietrze trochę śrub, gwoździ i innego żelastwa. Jak wynika z internetowej aktywności niedoszłego terrorysty był on zaciekłym przeciwnikiem polskiej gościnności, a dokładniej otwarcia kraju dla dzikusów z Bliskiego Wschodu. Stąd teoria, że chciał zrzucić winę na Arabów. Inne hipotezy przypisują temu sympatykowi prawicy motywy materialistyczne, to znaczy próbę zastraszenia społeczeństwa w celu finansowego szantażu.

W ramach ponurego współzawodnictwa uaktywniły się też lewackie bojówki. Młodzi ideowcy zamierzali odpalić pod dwoma radiowozami lonty połączone z butlami wypełnionymi łatwopalnym płynem, a następnie czmychnąć. Zostali ujęci w trakcie realizacji tego niecnego planu. A zatem każda ze stron pokazała drugiej, że jest gotowa posługiwać się nie tylko pięścią czy kijem bejsbolowym. I to by było na tyle, jeśli chodzi o wyniki tej dziecinnej rywalizacji. Komentatorzy natomiast, przekładając nienawiść na język inteligencji, posługiwać się będą tymi przypadkami jako przykładami faszystowskiego lub komunistycznego ekstremizmu. Zresztą już to się zaczęło. Oczywiście chodzi tylko o to, żeby wyznawcom tradycyjnych wartości czy też postępu i rozwoju maksymalnie zohydzić politycznych oponentów. Każdy kto nie jest całkiem zaślepiony wie przecież doskonale, że wszystkie liczące się centra polityczne unikają czynnych radykałów, słusznie zakładając iż z takich powiązań więcej by wynikło szkody niż pożytku.

Kiedy ktoś rzuca kostką brukową można jeszcze przekonywać, że to policja go sprowokowała. Ale kiedy wybuchają bomby staje się to już niezręczne. Przynajmniej z politycznego punktu widzenia, bo dla ludzi z kiepskim poczuciem humoru nie ma żadnych ograniczeń. Znudzeni życiem posrańcy dla chwili patologicznych emocji gotowi są przecież zrobić wszystko. Z tego prozaicznego powodu kraj pogrążył się w chaosie fałszywych alarmów bombowych. Ewakuowano budynki, między innymi w Warszawie, Krakowie, Wrocławiu i Katowicach. Przypomina mi to osobistą sytuację z zeszłego roku, kiedy niezdolne do konstruktywnej rozrywki łajdactwo grało na moich ludzkich uczuciach smutnymi historykami o maltretowaniu przez byłego chłopaka-sadystę, aż przestraszony artykułowaną możliwością samobójstwa postanowiłem zawiadomić o tym wstrząsającym fakcie służby porządkowe. Zabrakło mi dystansu, bo nie przypuszczałem nawet, że można być tak popierdolonym, żeby „bawić się” w ten sposób. Bądź co bądź chyba każdy z nas ma czasami ochotę wysadzić ten świat w powietrze.  

środa, 25 maja 2016

GLOBALNA WIOSKA

Kto oczekuje na tym świecie sprawiedliwości ten się nie doczeka. Sprawiedliwość należy bowiem do sfery ideałów, ludzie natomiast nigdy nie są idealni. Po drugie waluta którą płaci nam życie jest zbyt abstrakcyjna – to co dla jednego jest szczytem marzeń nie będzie cieszyć kogoś z innej bajki. A do tego jeszcze nasze apetyty ciągle rosną. Prosty przepis na spełnienie zakłada zawsze nagrodę za nasze starania, nic więc dziwnego że w przeciwnym przypadku czujemy się oszukani. Tak naprawdę nie ma gwarancji, że dając z siebie wszystko otrzymamy w zamian to czego chcemy. Oczywiście jest to wtedy bardziej prawdopodobne, lecz prawdopodobieństwo to wszystko czym możemy się sugerować. Co by nie mówić prawdopodobieństwo zarobienia miliardów dolarów jest raczej nikłe, zwłaszcza kiedy jest się pucybutem.


Większość z nas pociesza się tym, że przynajmniej należy do klasy średniej, choć tak naprawdę należy do klasy niższej, bo zarabia poniżej średniej krajowej (!!!). A na prowincji być średniakiem to już należeć do lokalnej elity. Jak pisał klasyk mam w dupie małe miasteczka, lecz od dużych trzymam się z daleka. Większe skupiska ludności to nie tylko większe pole do popisu, ale też do porównań. A im więcej się porównujemy tym więcej musimy nadrabiać. Wytrzepujemy więc słomę z butów i wyrzucamy puste słoiki, ale nadal pozostajemy wieśniakami, tylko że bez korzeni. Stajemy się naśladowcami, a w końcu sami nasiąkamy „wielkim światem” i jego kodem obyczajowym. Niektórzy nazywają to awansem społecznym.


Wszystko to kwestia perspektywy. Gdybym się tym przejmował musiałbym czuć się nikim, bo nie mam na koncie żadnych osiągnięć zawodowych ani kupy szmalu. Zresztą nawet w tym łasińskim grajdole jestem przybyszem, w dodatku bez chłoporobotniczych kompetencji a jedynie z artystycznymi pretensjami. Dlatego sram na to. Gdyby nie problem dochodowy nie kiwnąłbym nawet palcem, bo śmiertelnie mnie nudzą te wszystkie gadki o wiertarkach, silnikach i materiałach budowlanych. Nie wspominając już o tym, że (być może na szczęście) brak mi tu widoków na ciepłą państwową posadkę. Żeby wierzyć w to co robię muszę jednak robić to co lubię. Dlatego to robię w wolnych chwilach.   

niedziela, 22 maja 2016

POEZJA SMAKU

Ewolucja mózgu umożliwiła człowiekowi rozumowanie, czyli stawianie pytań. Miało to przełomowe znaczenie dla rozwoju cywilizacji – zarówno technicznego jak i kulturowego. Dzięki aktywności intelektualnej możliwe było tworzenie nowych urządzeń i udogodnień oraz rozwiązań organizacyjnych. Przy okazji człowiek rozumny, czyli homo sapiens, zaczął się zastanawiać skąd pochodzi i dokąd zmierza. Potrzeba filozoficznego wyjaśnienia bytu wykształciła myślenie magiczno-religijne, nadające sens tragediom tak nieuchronnym jak śmierć. W tym momencie człowiek był jednak jeszcze tylko częścią natury – pierwotne religie animistyczne nie odmawiały pierwiastka duchowego zwierzętom czy roślinom, a nawet przyrodzie nieożywionej, rzekom czy kamieniom. Ale z czasem człowiek coraz bardziej uświadamiał sobie swój szczególny status, co znalazło wyraz w różnych koncepcjach antropocentrycznych.

W skrajnym założeniu Ziemia i wszystkie organizmy zostały stworzone w intencjonalnym procesie po to aby służyć człowiekowi – a w zasadzie mężczyźnie, bo kobietę Bóg dołożył mu dla rozrywki. Oczywiście nie wyjaśnia to po cholerę włóczy się po tej planecie różne pasożytujące na nas robactwo, ale przyjmijmy że miało nas karać za grzechy. Przez długie wieki sensu życia upatrywano bowiem w służbie Wielkiemu Stwórcy, co nie przeszkadzało zresztą jego sługom w bezpardonowej walce o dobra doczesne. Biedocie zaś obiecywano wyrównanie rachunków na „tamtym świecie”. Naukowa rewolucja odebrała świętym księgom literalne znaczenie. Najpierw geolodzy zakwestionowali biblijny wiek Ziemi, a potem Darwin dowiódł że jesteśmy zwierzętami. Oczywiście prowadzić to musiało do filozoficznych przewartościowań.

Chociaż jesteśmy zwierzętami, nie da się ukryć że zwierzętami szczególnymi. Dlatego pytanie o istotę człowieczeństwa wciąż pozostaje wielkim pytaniem. Niektórzy wskazują na empatię czy bezinteresowność jako cechy wybitnie ludzkie, lecz dziś wiadomo że postawy takie wykształciły się w toku ewolucji z emocjonalnej protomoralności. Chociaż uczucia moralne nie zawsze prowadzą do pragmatycznych korzyści jednostki, a niekiedy wręcz skłaniają ją do poniesienia wymiernych kosztów, genetyczna ewolucja nie opiera się tylko na selekcji indywidualnej, ale również grupowej. Grupy cechujące się wyższym poziomem moralnym uzyskiwały ewolucyjną przewagę nad innymi grupami, gdyż wzajemne wspieranie się ich członków ułatwiało przetrwanie grupy jako całości. Altruizm jest w tym sensie równie naturalny co agresja, tyle że w wydaniu ludzkim „cywilizowany” kontekstem kulturowym. Wiadomo, że im mniejsze powiązanie tym mniejsze nasze poczucie powinności moralnej. Im natomiast bardziej jesteśmy z kimś związani tym nasz obowiązek moralny rośnie. Jeśli zaś złamiemy zakodowane w nas normy szukamy usprawiedliwienia, racjonalizując zło które wyrządziliśmy. Z tych powodów moralność nie sprowadza się do podejmowania jedynie słusznych decyzji, a każdy człowiek uważając się za wzór moralności może prezentować cały wachlarz zachowań.        

 
Najprawdopodobniej to sztuka jest tym co odróżnia nas od stworów wszelakich. Życie ludzkie jest bowiem formą sztuki, a życie zwierzęce formą przetrwania. Nawet tak podstawowe potrzeby jak odżywianie załatwiamy w sposób artystyczny. Gotowanie nie sprowadza się przecież do termicznej obróbki żywności, lecz stworzenia odpowiedniej kompozycji smakowej. W tym celu starannie dobieramy składniki i przyprawy, postępując wedle rytualnej procedury, podlegającej jednak twórczym wariacjom. Sztuka kulinarna jak każda sztuka wymaga bowiem kreatywności i wyobraźni. A przecież to tylko przykład pierwszy z brzegu. Między sztuką a mózgiem występuje sprzężenie zwrotne. Mózg umożliwia nam tworzenie sztuki, a obcowanie z nią wpływa na jego rozwój. Dzięki dostrzeganiu coraz szerszej gamy stanów potencjalnych możliwe są rozkosze podniebienia, oka i ucha, a nawet „ducha”. I to jest piękne.     

czwartek, 19 maja 2016

TEORIA WSZYSTKIEGO

Dojrzewanie jest procesem mentalnego przystosowywania się do niedogodności jakie niesie życie. Gorzknienie zaczyna się, gdy zaczynamy sądzić, że w życiu jest więcej złego niż dobrego. Człowiek ciężko doświadczony przez los ma prawo być rozgoryczony, podobnie jak człowiek który niczego trudnego nie doświadczył ma prawo być niedojrzały. Z dwojga tych przypadków bardziej wkurwia nas jednak zrzęda. Infantylny osobnik może być bowiem często czarujący, zabawny i błyskotliwy, co przysłania jego niesolidność. Natomiast smętne towarzystwo wprowadza nas w ponury nastrój. Z tego powodu niektórym notorycznie udaje się unikać odpowiedzialności, chociaż nie można na nich liczyć. Natomiast innym nie pomagają w relacjach nawet takie walory jak uczciwość czy lojalność.

Niestety można być cholernie uczciwym i cholernie nudnym jednocześnie. A marudzić bez przerwy to tak jakby napisać sobie na czole „Jestem nieudacznikiem”. Dlatego lepiej już się chwalić, nawet jak nie ma czym, bo zawsze znajdzie się ktoś tak głupi, że w to uwierzy. To się nazywa propaganda sukcesu. Mierzymy ludzi miarą ich osiągnięć, nie zawsze dokonując poprawnych atrybucji. Dlatego jeśli jesteś samotny czy biedny tym gorzej dla Ciebie – widocznie sobie na to zasłużyłeś. Nawet jeśli jesteś brzydki ludzie zachowują się tak jakby to była twoja wina. A jeśli jesteś ładny tak jakby to była twoja zasługa, szczególnie jeśli jesteś kobietą. Nie mówiąc już o tym, że kompletnie nie masz wpływu na to czy jesteś utalentowany, albo jaki masz temperament.

Nie miałeś przecież żadnego wpływu na to jakie geny otrzymałeś, a zatem jaki mózg. Czyli w kluczowym stopniu to kim jesteś zostało biologicznie zdeterminowane, gdybyś bowiem miał inny mózg byłbyś inną osobą. Wiadomo na przykład, że około 2-3% procent przychodzących na świat dzieci zostaje psychopatami, bo taki jest odsetek psychopatycznych mózgów w każdym społeczeństwie. Psychopaci mają niedorozwinięte neurologiczne struktury odpowiadające za dokonywanie sądów moralnych. Bywa więc, że dopuszczają się ciężkich przestępstw czy wręcz zbrodni. Ale mogą funkcjonować w społeczeństwie pozornie całkiem dobrze. Brak poczucia winy, wstydu czy litości, może im ułatwiać realizowanie swoich planów i osiąganie wyznaczonych celów. Okazuje się że  mogą dobrze sobie radzić na wysokich stanowiskach kierowniczych, gdzie spotyka się ich zresztą częściej niż na innych poziomach społecznych. Niestety budowane przez nich związki z ludźmi są bardzo płytkie, gdyż służą jedynie wykorzystywaniu innych.

Wysoka inteligencja ułatwia maskowanie psychopatii graniem na uczuciach otoczenia. Lecz inteligencja sama w sobie nie musi ułatwiać żywota, tym bardziej iż ciężko powiedzieć czym właściwie jest. Swego czasu namiętnie posługiwano się testami mierzącymi zdolności umysłowe, których wyniki ujmowano w poziomie ilorazu inteligencji. W pewnym momencie uzmysłowiono sobie, że osoby z wysokim IQ radzą sobie niekiedy gorzej od tych z niższym. Ukuto wtedy pojęcie inteligencji emocjonalnej, zwracając uwagę że sprawność społeczna nie ma nic wspólnego z umiejętnościami w rozwiązywaniu takich testów. Z czasem zrozumiano, że inteligencja jest jeszcze bardziej wyspecjalizowana, na przykład czym innym jest inteligencja werbalna, matematyczna czy przestrzenna. Ponadto duża różnica w poziomie intelektualnym utrudnia komunikację inteligentniejszym, gdyż mają oni skłonność do myślenia swoimi kategoriami, nie uwzględniając węższej perspektywy przez którą patrzą mniej wiedzący. W psychologii paradoks ten określa się przekleństwem wiedzy.


Reasumując – nie ma prostego przełożenia naszego poziomu moralnego czy intelektualnego na życiowy sukces. Wiara w sprawiedliwy świat wymaga jednak abyśmy zależność taką choćby podświadomie postrzegali. Co prawda przegrani mają tendencję do podkreślania swoich „zwycięstw moralnych”, niemniej wiadomo że to mechanizm służący pocieszaniu się w ciężkich chwilach. Eufemizm klęski. Wszystkim nam zależy na uznaniu, szacunku i miłości. Kiedy tego nie dostajemy świat wydaje się zły, okrutny i niewdzięczny. Nie wszyscy bowiem grają fair. W historii znajdujemy natomiast liczne przypadki nierozumianych geniuszy, wyprzedzających swoje czasy czy przerastających społeczeństwo. Z drugiej strony nie brakuje tam błaznów, takich jak Hitler, którzy potrafili uwieść masy. Tak to już jest, że życie najprostsze jest teoretycznie.   

poniedziałek, 16 maja 2016

PROTOKOŁY MĘDRCÓW

Polscy publicyści potrafią kłócić się o dziwne rzeczy. Na przykład jedni ubolewają nad polską nietolerancją, a drudzy twierdzą, że zjawisko takie jest tylko lewackim mitem. Czyli według pierwszych część Polaków to szowiniści, a według drugich świnie które srają we własne gniazdo. Tak czy siak wychodzi na to, że część narodu jest pojebana. Oczywiście nie można powiedzieć tego wprost, więc mówi się że jest zmanipulowana. I walczy się o kontrolę nad mediami, a także stosuje wszystkie stare propagandowe sztuczki. Oferta prasowa przeznaczona jest tylko dla tych którzy czytają, czyli największych fanatyków. Dzięki porcjom świeżych wywodów mogą utwierdzać się w swoich przekonaniach. Stąd felietonistyczne zacięcie ideologów, ciągle na nowo objawiających te same prawdy.


Istotą manipulacji jest przewidywanie stanów emocjonalnych strony manipulowanej czyli tego jak na nią wpłyną określone poczynania manipulanta. W wypadku prasowych rekinów sprowadza się to najczęściej do eksploatowania przekonań już zakorzenionych w umysłach, a więc rytualnych zaklęć, niekiedy przypadkowo zgodnych z opisywaną rzeczywistością. Kiedy zaś fakty nie zgadzają się z teorią tym gorzej dla faktów, jak mawiał klasyk. Zresztą czytelnik nie sięga po określony tytuł prasowy po to, żeby odczuwać dysonans. Mamy tu zatem do czynienia z symbiozą mentalną. Odbiorca poczuje się lepiej wiedząc, że ma rację, wie jak funkcjonuje świat i dostrzega kto jest dobry, a kto zły. Pismak zaś dozna moralnego uniesienia i zainkasuje za to gotówkę.
 

Wiadomo, że pieniądze są z różnych względów przydatne w życiu, otrzymywanie ich za działalność pisarską musi być jednak szczególnie nobilitujące dla twórcy werbalnych wynurzeń. Oto bowiem staje się profesjonalnym mentorem objaśniającym tłuszczy skomplikowaną rzeczywistość – słowem intelektualistą. Niewątpliwie może mieć wiele ciekawego do powiedzenia, lecz nie bagatelizowałbym tak dziecinnych elementów motywacji jak próżność – dotyka ona ludzi niezależnie od ich poziomu intelektualnego. Fetysze takie jak uzyskane dyplomy czy certyfikaty to nic w porównaniu ze statusem mistrza pióra. To przecież ich mądrościami żywi się inteligencja. Przyjemność przyjmowania tej wyrafinowanej pozy jest tak wielka, że nie brakuje chętnych do twórczości charytatywnej, czyli blogerów. A drzewiej pisało się nawet dla wyimaginowanego czytelnika, to znaczy do szuflady. Więc patrzcie jaki mądry jestem.    

sobota, 14 maja 2016

WYROK ŚMIERCI

W życiu pewna jest tylko śmierć – negacja życia. Oznacza to, że wszystko zostanie ostatecznie anulowane. Obojętnie ile zebrałbyś punktów w końcu wypadniesz z gry, a mimo to zależy nam na wynikach naszych działań. W pewnym sensie musimy żyć tak jakbyśmy mieli żyć wiecznie, bo nie mamy innej alternatywy. Kiedy wyciągamy kopyta nasi bliscy płaczą, choćby zaklinali rzeczywistość wizjami światłości wiekuistej. Czujemy, że to koniec.  Zostanie po nas coraz rzadziej odwiedzany kawałek granitu i być może fragmenty naszego łańcucha genetycznego. Może też jakieś inne ślady.

Znaki które pozostawimy będą coś o nas mówić, ale my już nie powiemy nic. I nic nie zmienimy. Proces egzystencji zostanie zatrzymany. Nie będziemy już kochać ludzi, otrzymywać od nich pomocy i walczyć z nimi. Na zawsze pozostaniemy tylko tym, czym już udało nam się stać. Niemowlętami uzależnionym od litości i ciekawskimi nastolatkami, królami życia i niedołężnymi starcami. Zaklęci w substancji czasu jak muchy uwięzione w bursztynie, nie zdobędziemy się już na żaden ruch. Wszystko co mija krystalizuje się bowiem w przeciekającą wieczność.

Mały kosmiczny insekt z groteskowymi skrzydłami przestanie się miotać i zastygnie w sączącej się z otchłani alchemicznej magmie. Nie zrozumie już tego czego pojąć nie zdołał. Gdzieś we wielkiej gablocie ogromnego muzeum, po którym błądzić mógłby tylko Najwyższy Umysł, stanie się jednym z milionów podobnych okazów, chociaż – co ciekawe – wszystkie mają unikalne mózgi. Linia jego życia, zapis upadków, wzlotów i piruetów, poszybuje zygzakiem gdzieś w kwantowy eter, jak informacja wysłana w surrealistycznym języku.   

piątek, 13 maja 2016

MYŚLĘ, WIĘC JESTEM

Kiedy coś jest niedostępne, wtedy zyskuje na wartości – to reguła niedostępności. A kiedy jest zakazane rodzi bunt psychiczny, czyli prowadzi do reaktancji. Dlatego utrudnianie dostępu i zakazywanie często przynosi skutek odwrotny do zamierzonego. Innym efektem paradoksalnym jest myślenie o tym, o czym myśleć nie mamy. Na przykład spróbuj nie myśleć teraz o różowym słoniu. Niestety w najbliższym czasie nie uda Ci się to. Będziesz o nim myślał, dopóki będziesz się starał o nim nie myśleć. Dopiero kiedy zapomnisz, żeby nie myśleć o tej absurdalnej kreaturze, myślenia takiego zaprzestaniesz i pomyślisz o czymś innym. Stąd całkowita przeciwskuteczność rozmaitych tabu kategoryzowanych jako „myśli nieczyste”.

Pruderia prowadzi do perwersji, budowania swojego świata przeciwko czemuś, zamiast dla czegoś. Widać to wyraźnie choćby w ideologii dżihadu, choć nie brakuje też mniej radykalnych krucjat. Szerzą się różne obsesje – można widzieć wszędzie lewaków czy faszystów. Można też olać tych wszystkich „ideowców”. Już ponad sto lat temu niemiecki socjolog Robert Michels sformułował tak zwane żelazne prawo oligarchii. Zasada ta mówi, że nawet najbardziej demokratyczne organizacje z czasem ciążą ku zarządzaniu oligarchicznemu. Szczyty hierarchii w naturalnym ludzkim odruchu dążą bowiem do zabezpieczania swoich pozycji. Już wcześniej zresztą brytyjski filozof polityczny John Acton mówił o władzy która demoralizuje. Korzyść z demokracji jest tylko taka, że władza nie jest absolutna, a więc absolutnie zdemoralizowana.


Psychologia władzy posiada określoną dynamikę, charakteryzującą się między innymi pompowaniem ego dzięki jej sprawowaniu. Dlatego władza jest narkotykiem podnoszącym samopoczucie, lecz też odrywającym od rzeczywistości. Choć często wiedzie do kompromitacji, nie brakuje chętnych by walczyć o nią, czyli o nasze dusze. Niektórym ludziom ciężko jest nie myśleć o komunistach, tak jak o różowych słoniach. Ale każdy może przecież myśleć o czym tylko chce, choćby o dupie Maryni. Nie mówcie mi więc co mam mieć w głowie, skoro nic mi nie możecie dać. Poszukajcie głupszych od siebie. 

środa, 11 maja 2016

ŚWIĘTE SŁOWA

Kiedy byłem mały często wydawało mi się, że dorośli są strasznie infantylni. Czyli inaczej mówiąc dziecinni. Oczywiście nie określałem tego w ten sposób. Tyle że ich zachowanie było dla mnie czasami idiotyczne. Wydawało mi się niedorzeczne jak ludzie potrafią wszystko komplikować. Śmieszyła mnie ich wiara w moją naiwność. Zauważałem, że większości z nich chodzi o to żeby postawić na swoim. Tyle że według nich zawsze ma to jakieś głębsze uzasadnienie. A jak szczeniak nie może tego zrozumieć, to znaczy że jeszcze do tego nie dorósł.

Nie chcę przez to powiedzieć, że człowiek się nie rozwija. Może to ponury absurd żeby o życiu decydować za młodu, kiedy jest się jeszcze kretynem. Ale farsą jest skazywać całe otoczenie na etos własny. Wszystkie zwycięstwa i porażki zyskują wtedy znaczenie filozoficzne – sami do wszystkiego doszliśmy, albo wszystkiemu winien jest zły świat... Z wnętrz wylewają się więc niekończące się wynurzenia zwycięzców i przegranych. Bufonada życiowego triumfalizmu miesza się ze skomleniem pokrzywdzonych przez los. Trzeba innym coś udowodnić, żeby samemu w to uwierzyć – oto przekleństwo człowieka.
 
Rodzic czy nauczyciel musi więc udowadniać, że jest autorytetem, to znaczy być autorytarnym. Kiedy dwoje rodziców chce być autorytetami i jednocześnie uważa się nawzajem za skończonych palantów dziecku robi się bigos w głowie. Dodaj do tego babcie i dziadków czyli ukochanych teściów i masz przepis na informacyjną wojnę rodzinną. Do tego jeszcze konieczna jest edukacja powszechna, czyli bezmyślne wkuwanie informacji które we większości i tak zostaną zapomniane. Jak będziesz porządnie wkuwał to może zostaniesz nauczycielem.

Jeśli ktoś mówi, że wyrósł na porządnego gościa bo był bity, znaczy to że wyrósł na psychola. A jeśli ktoś lubi mundurki niech zapisze się do jakiejś faszystowskiej bojówki. Jeśli za komuny nie było chuligaństwa bo milicja mogła każdego spałować, to znaczy że chuligaństwo było legalne. Jeśli baba ciągle kłóci się z chłopem to nie pasują do siebie. A jeśli zostałeś spoliczkowany za krytykę Jana Pawła II, musiał to być święty facet.    

poniedziałek, 9 maja 2016

NOWY WSPANIAŁY ŚWIAT

Maszyny zawładnęły naszym życiem. Staliśmy się od nich zależni. Nie będąc ich użytkownikami wykluczymy się bowiem ze społeczeństwa informacyjnego, czyli ze społeczeństwa w ogóle. Bez urządzeń takich jak komputer niemożliwe jest dziś prowadzenie jakiejkolwiek działalności. Bez telefonu jak bez ręki. A jednocześnie niewielu z nas rozumie ich działanie. Elektroniczne gadżety to dla większości ludzi magiczne pudełka. Kiedy czarodziejski złom szwankuje pomóc może tylko osoba posiadająca wiedzę tajemną. Rozwija się więc swoisty kult technologii, ze swoimi kapłanami, rytuałami i przykazaniami. Błogosławieństwem są sprawne systemy informatyczne. Pomimo panoszącej się biurokracji, prawdziwą władzę nad światem sprawuje ten kto moderuje przepływ informacji.

Potentatem w tej branży jest Google. Dzięki swojej wyszukiwarce ma dostęp do najbardziej wrażliwych danych i może nas profilować, co wykorzystuje w celach komercyjnych. W naszym profilu osobowym zapisuje czego szukaliśmy, jakim urządzeniem się posługiwaliśmy i z jakiej lokalizacji. Zna też więc nasze preferencje i miejsca pobytu. Wie z kim się kontaktowaliśmy. Oczywiście korzystanie z tych „dobrodziejstw” cywilizacji jest dobrowolne, tyle że wykluczenie cyfrowe pozbawia nas szeregu możliwości. Podobno ci którym naprawdę zależy na anonimowości, na przykład siatki pedofilskie czy terrorystyczne, posługują się jakimiś innymi sieciami informatycznymi niż internet. Zwykli obywatele szukają jednak dostępu do zawartych w nim treści, a jest to najszersza platforma informacyjna na świecie. Internetem jest zaś Google.

Wiadomości, filmy i muzyka. Dokonywanie zakupów i śledzenie przesyłek. Bankowość internetowa. Fora tematyczne i blogi. Wreszcie portale społecznościowe (nie mówiąc już o stronach pornograficznych, które należą do najbardziej popularnych). Wszystko to czyni zasoby internetu naszym wirtualnym tlenem – protezą języka bez którego nie umiemy się już komunikować. Wschodzące pokolenia, nie znające innej rzeczywistości niż ta cyfrowa, dla nich niemal naturalnej, posługiwać się już będą jakąś inną mentalnością. Już widać pewne jej objawy, takie jak zautomatyzowany syndrom grupowego myślenia, co otwiera nowe możliwości dla „demokratycznej” manipulacji czyli moderowana opinii publicznej. Przykładem może być choćby niedawna egipska rewolucja, zainicjowana przez internetową aktywność Waela Ghonima, szefa Google do spraw marketingu na Bliski Wschód i Afrykę Północną.

Pomijając jednak politykę, chodzi przede wszystkim o wyciąganie od nas pieniędzy, więc rewolucja informacyjna sama będzie się nakręcać. Urządzenia telekomunikacyjne już są absurdalnie wielofunkcyjne, a to oznacza totalny wyścig nowości z opłacanymi celebrytami kreującymi dziwaczne potrzeby. Mniej będzie zwykłej komunikacji, a więcej emotikonów, linków i filmików. Podobnie jak było w przypadku telewizji, nie doprowadzi to pewnie do prognozowanej przez tradycjonalistów katastrofy społecznej, ale trwale zmieni kulturę masową. Profilowanie pogłębi bowiem atomizację, serwując nam wirtualny świat który będzie się do nas dostosowywał. Po drugie, jak znudzeni użytkownicy telewizyjnych pilotów, część internetowego ludu utonie w chaosie informacyjnym, dryfując przez sieć w kierunku wiecznego niedojebania.       

piątek, 6 maja 2016

TAJEMNICA ŻYCIA

Społeczeństwo informacyjne opiera się na technologii i wiedzy. Technologia umożliwia przepływ wiedzy, a wiedza tworzenie technologii. Tyle że wartościowa wiedza nie zawsze ma wymiar technologiczny, a w przesyłanej wiedzy nie brakuje informacji śmieciowych. W tej dynamicznej rzeczywistości nic nie zwalnia nas od krytycznego myślenia, choć wydaje się, że nie ma dzisiaj nic prostszego niż sprawdzić jakąś informację. To co otrzymamy będzie jednak tylko wynikiem pracy wyszukiwarki, opartym na wirtualno-społecznym dowodzie słuszności. Nawet w sieci, która jest przecież najbardziej demokratycznym medium, nie wszyscy mają równy dostęp do powszechnej świadomości. Z kolei media profesjonalne realizują określone interesy swoich mocodawców. Nakłada się na to jeszcze brak czasu i energii poznawczej odbiorców wiadomości żeby rozkładać serwowaną im papkę na czynniki pierwsze. Dochodzi więc do wszczepiania w mózgi całych pakietów gotowych pewników. Zaczyna się to zresztą już od sformalizowanej edukacji.

Gotowe matryce poznawcze ułatwiają podejmowanie decyzji, lecz prowadzić mogą do percepcyjnych ograniczeń z których ciężko się wyzwolić. Z raz przyjętym poglądem trudno się potem rozstać, tym bardziej jeśli się z nim wręcz utożsamiamy. Na przykład prawdopodobieństwo, że papież porzuci katolicyzm jest raczej nikłe. Ale religia jest tutaj szczególnym przypadkiem gdzie za wielką cnotę uchodzi trwanie przy twierdzeniach nonsensownych i rozpatrywanie ich w kategoriach „tajemnic wiary”. Nie sposób dyskutować z kimś kto z założenia nie zamierza przyjmować żadnych argumentów. Na drugim biegunie mamy natomiast scjentyzm, czyli pogląd przypisujący ostateczną rację naukom przyrodniczym. Lecz poznanie naukowe wymaga zawsze wnioskowania i interpretacji, a procesy myślowe często przebiegają różnymi ścieżkami. W konsekwencji zalewa nas morze teoretycznego pluralizmu, gdzie autorytety naukowe przyjmować mogą zupełnie przeciwstawne koncepcje (choćby że wszechświat będzie się kurczył lub rozszerzał). 

Teorie kwantowe mówią nawet, że można jednocześnie być żywym i martwym (jak słynny kot Schrodingera), co zupełnie kłóci się ze zdroworozsądkową mądrością ludową. A kiedy nasze spekulacje potwierdzają się, tak jak w wypadku ostatniego spektakularnego odkrycia tak zwanej „boskiej cząstki”, świat wcale nie staje się przez to bardziej uporządkowany. Wręcz odwrotnie – tak naprawdę okazuje się, że życie to kosmiczne szaleństwo. Gdyby nie istniejący przez ułamek sekundy bozon Higgsa nie byłoby dzisiaj oddziaływania spowalniającego cząsteczki i nadającego im masę, a więc także grawitacji i oddziaływania elektromagnetycznego. Czyli niewiele brakowało, żeby to wszystko co nas otacza się kupy nie trzymało. A w kolejce czekają już następne fizyczne byty postulowane, jakieś wyniki równań matematycznych które rozgałęziają się i rozciągają w nieskończoność. Jednocześnie tylko częściowo potrafimy zrozumieć funkcjonowanie naszego mózgu – nie jesteśmy w stanie zbudować syntetycznej świadomości, bo oprócz sztucznej inteligencji spreparować musielibyśmy emocje, to co nadaje nam wolę. Naszą duszę. Bez głodu, pragnienia i lubieżności nie ma nas. Bez ciekawości i chciejstwa, rozwoju i kierunku. Dlatego żyjmy. 

środa, 4 maja 2016

ETYKA STOSOWANA

W nazistowskim filmie propagandowym "Wieczny Żyd" diaspora z Izraela została przedstawiona jako banda pasożytów i zwyrodnialców. Gdyby bowiem naziści wprost przedstawili swoje plany masowej eksterminacji narodu żydowskiego nie uzyskali by na to powszechnej zgody. Co prawda narodowy socjalizm oparł się na już istniejących antysemickich stereotypach ekstremalnie je eskalując, była to jednak złożona inżynieria społeczna. Żadna rewolucja nie dokonuje się z dnia na dzień, więc Niemcy z dnia na dzień nie stali się antysemitami. Po militarnej, ekonomicznej i godnościowej katastrofie szukali co prawda kozłów ofiarnych, ale holocaust mimo wszystko zbyt kłócił się z chrześcijańską i w ogóle humanistyczną europejską etyką, by można go zastosować. Paradoksalnie niemieckie morale udało się zdehumanizować odwołując się do humanizmu mas.


W filmie "Wieczny Żyd" Izraelici są przedstawiani jako hołota depcząca tradycyjne ludzkie wartości i w tym właśnie tkwi jego moc. Przesłaniem filmu była moralna wyższość Szwabów nad żydostwem. Po pierwsze pokazano, że kiedy Niemcy uczciwie pracują, Żydzi kombinują, trudniąc się spekulacją, handlem i innym wyzyskiem. Po drugie naturalistycznie przedstawiono barbarzyńskie żydowskie obyczaje, co dowodziło żydowskiego okrucieństwa. Oczom porządnych i miłujących czworonogi ludzi pracy ukazano udokumentowany ubój rytualny. Opatrzone mroczną muzyką i odpowiednim komentarzem obrazy cierpiących zwierząt szokowały i wywoływały odrazę. W ten sposób ludzkie odruchy wykorzystano do budowania pogardy i nienawiści. Z czasem więc to Niemcy pogrążyli się w mistycznym amoku, tyle że to faszyzm, a nie judaizm, ich do tego motywował.


Ponieważ człowiek jest istotą genetycznie moralną, każde zło potrzebuje swojego uzasadnienia. Przeciwników politycznych trzeba nazywać wrogami ludu czy narodu, żeby ich zwalczaniu nadać pozory sprawiedliwości, choć wynika ono z cynicznego pragmatyzmu. Dlatego islamscy ekstremiści nazywają nas niewiernymi - w przeciwnym wypadku nie byłoby uzasadnienia dla zabijania niewinnych przypadkowych cywilów. Terrorystyczna ideologia nie chce widzieć w krwawych zamachach zbrodni którymi rzeczywiście są, a akty odwetu czy wręcz obrony przed euroatlantycką dominacją. Nawet we więzieniach obowiązują swego rodzaju kodeksy moralne sankcjonujące panujące w nich prawo pięści. Prawem silniejszego jest narzucanie swojej interpretacji rzeczywistości, w jakiej to słabszy jest zawsze sam sobie winny jeśli zostanie skrzywdzony.