Zdaniem pana Patryka Jakiego afrykańscy gwałciciele polskiej
turystki powinni zostać powieszeni za jaja. – Dla tych bydlaków powinna być
kara śmierci. Choć dla tego konkretnego przypadku przywróciłbym tortury –
ekscytuje się wiceminister sprawiedliwości. Jest to zresztą zgodne z całą linią
programową jego środowiska politycznego. Wszak to nieustraszony szeryf (a potem
lotnik) Lech Kaczyński wygrażając się przestępcom zbił kapitał polityczny który
wyciągnął z niebytu Jarka i jego zakon. Stąd też pochodzi pompatyczna nazwa
miłościwie nam panującej partii. Sugeruje ona, że kto złamie prawo ten zostanie
surowo ukarany. Oczywiście w domyśle chodzi tu o prawo karne, a nie
konstytucyjne, administracyjne, czy międzynarodowe. Ale o to zresztą chodzi też ludziom.
Naród nie lubi gangsterów i cwaniaczków, a co dopiero
gwałcicieli, choć raczej osobiście im tego nie okazuje. Mogłoby to się bowiem
skończyć koniecznym pobytem na intensywnej terapii lub w miejscu jeszcze
bardziej ponurym. Lecz kiedy już mamy zbrodnię publiczną i wytypowano sprawców których nigdy nie spotkamy, wtedy domagamy się linczu. Gdyby jednak zmieniać
prawo za każdym razem kiedy dojdzie do jakiejś wstrząsającej potworności
straciłoby ono jakikolwiek sens. A mrożące krew w żyłach wybryki naszych
ciapatych jak i bladych bliźnich są przecież nieuniknione. Przynajmniej na to
wskazują dzieje ludzkości.
Nie ma społeczeństwa bez zbrodni, choć w społeczeństwach
wyżej rozwiniętych zbrodni jest mniej, właśnie dlatego że jesteśmy
cywilizowani. Taki poziom rozwoju osiągnęliśmy między innymi dzięki wysokiej
kulturze prawnej. Historia prawa pokazała nam, że stosowanie takich środków jak
tortury zawsze szkodziło transparentności i bezstronności systemu prawnego.
Jako ostatni w sposób systemowy tortury stosowali w naszym kraju komuniści,
choć jak ujawnił tragiczny przypadek Igora Stachowiaka tak brutalne metody
ciągle mają u nas swoich zwolenników. Gdyby chociaż chodziło o zagrożenie
bezpieczeństwa państwa czy inny równie ważny interes społeczny można by to
jeszcze uznać za zło konieczne. Jeśli jednak chodzi o zwykłe „wyrównanie
rachunków” to nie może służyć to niczemu prócz całkowitemu już zdehumanizowaniu
zwyrodnialców.
Z psychologicznego punktu widzenia wszelkie rodzaje
dręczenia wyzwalają nasz ukryty sadyzm. Dlatego kiedy już zaczynamy kogoś
dręczyć ciężko jest w „stosownej” chwili z tym wyhamować. Taki zresztą
mechanizm napędzał właśnie brutalność plażowych bandytów. Tej samej nocy
niewyżyci młodzieńcy wykorzystali seksualnie także peruwiańskiego
transseksualistę, choć z ideologicznego punktu widzenia jest to pewnie mniej
poprawne politycznie dla uzbrojonego w narzędzia tortur wiceministra. W końcu
cały włoski incydent jest dla tego święcie oburzonego „prawnika” wynikiem
lewackiej polityki imigracyjnej. Można o niej dyskutować, ale nonsensem jest
zwalanie winy za każdy chory wybryk obcokrajowca na oponentów politycznych.
Tego lata ofiarą polskich gwałcicieli padła między innymi
pewna Mołdawianka, która przyjechała do Polski w celach zarobkowych. Oferta
pokoju do zamieszkania okazała się pułapką. Więziona w charakterze niewolnicy
seksualnej zdecydowała się na ucieczkę jedyną możliwą drogą czyli oknem.
Pechowo wyjście to znajdowało aż na czwartym piętrze, w związku z czym
lądowanie było dosyć twarde. Pechowa sprzątaczka odniosła liczne obrażenia.
Można by dorobić do tego jakąś polityczną historyjkę o tym jak to nasi
szowinistyczni rodacy wykorzystują dziewki ze Wschodu. W końcu nie brakuje u
nas ukraińskich, bułgarskich czy rumuńskich prostytutek. Wydawać by się o mogło,
że teorie rasistowskie, głoszące genetyczną wyższość moralną jednych nacji nad
drugimi, dawno już odeszły do lamusa. Okazuje się jednak, że przymusowej orgii
w Rimini winni są eurokraci którzy – cytując pana Jakiego – „wpuścili do Europy
za dużo dziczy”.
- Polacy nadal będą jeździć w różne miejsca. Wyjdą z
żoną, z dziećmi na spacer i co? Nagle napadnie ich banda dzikusów – boi się
wiceminister. Oczywiście gdyby napadła
mnie banda czarnuchów z pewnością moja „tolerancja” uległaby gwałtownej
rewizji. Śniada twarz warunkowałaby od tej pory strach przed kontaktem z
czarnym ludem. A że jest to kontakt statystycznie bardziej niebezpieczny niż
spotkanie z przedstawicielami europejskiej klasy średniej nie ulega
wątpliwości. W naszym kraju porównywalnie nieprzewidywalne może być obcowanie z
tak zwaną „patologią”, tę jednak usilnie próbuje się resocjalizować. Dlatego
bardziej boję się tępych osiłków niż inwazji Afrykańczyków. Ryzyko egzotycznego
gwałtu jest w moim przypadku nikłe ponieważ nie jestem atrakcyjną kobietą ani
nawet transseksualistą, a co więcej rzadko się przemieszczam. Straszenie
„dzikusami” to (przynajmniej w naszej sytuacji etnicznej) populistyczna
paranoja.