Łączna liczba wyświetleń

sobota, 27 lutego 2016

ŚRODKI WYRAZU

Mówią, że w Polsce wszyscy znają się na polityce i piłce nożnej. Ale to nieprawda. Ja nie znam się na futbolu. I podobno kobiety też się nie znają. Przyczynę takiego stanu rzeczy racjonalizuję sobie prozaicznie – sport nie ma wpływu na moje życie, a polityka podobno owszem. Oczywiście moja skomplikowana osobowość to temat na pracę doktorską z psychologii, ale nie wnikajmy już w to czemu w dzieciństwie zacząłem oglądać „Teleexpress”. Być może dlatego, że rodzice mieli w kuchni telewizor, a ten serwis informacyjny nadawano w porze domowego posiłku. W każdym bądź razie do dziś wykazuję umiarkowane zainteresowanie polityką w całej jej obrzydliwości. Natomiast wszelkie sprawnościowe współzawodnictwo w ogóle mnie nie emocjonuje. Podobnie jak mydlane opery, seriale paradokumentalne, rozmowy w toku i filmy akcji. Przebywanie ze mną może być więc uciążliwe dla typowego telewidza.


Polityka kształtuje rzeczywistość społeczną, ale w sposób raczej pośredni. To znaczy polityka nie zajmuje się mną w sposób spersonalizowany. Jestem jednym z wyborców, do których przymilić się chcą potencjalni dygnitarze, a zatem obiektem oddziaływania marketingu politycznego. Patrząc na to z bardziej idealistycznej perspektywy podobno sprawuję władzę, ale poprzez swoich przedstawicieli. Z tymi przedstawicielami różnie jednak bywa. Człowiek jest tylko człowiekiem, więc władza demoralizuje. Po drugie żaden decydent nie jest moim osobistym przedstawicielem. Jedynie masy mogą dyktować warunki, ale masami łatwo manipulować. Im bardziej coś masowe, tym bardziej zaraźliwe. A kiedy miliony mają rację, reszta przeszkadza. Gdyby telewizja nie ogłupiała prawie nikt nie chciałby jej oglądać. A gdyby nie zyski z reklam widowiska nie byłyby tak „telewizyjne”. Twierdzę, że w każdym zakorzeniona jest do pewnego stopnia potrzeba oderwania się od codzienności – stąd zainteresowanie losem fikcyjnych bohaterów lub celebrytów, sportem czy wreszcie polityką – bo przecież najbardziej zmieniamy rzeczywistość poprzez swoją egzystencję, a nie stosunek do gadających głów.

Stąd też wziął się świat wirtualny, porno i gry komputerowe. Często chętniej żyjemy życiem innych niż własnym. Neurony lustrzane pozwalają nam utożsamiać się z obserwowanymi osobnikami, przeżywać ich stany, problemy i radości, czuć rozkosz czy adrenalinę. Dlatego media zrobiły taką furorę – zapewniają emocje jakich nam brakuje. Niestety prowadzić to może do wyprania z uczuć, kiedy uzależniamy się od takich doznań i regulujemy nimi życie wewnętrzne. Wszyscy w mniejszym czy większym stopniu wykazujemy taką tendencję, gdyż nasze mózgi ewoluowały z dala od technologii, wykształcając fundamentalną dla cywilizacji zdolność do wczuwania się w sytuację drugiego człowieka. Musimy więc kibicować drużynom sportowym, uczestnikom teleturniejów czy zakochanym parom. Żeby nam samym było lepiej jako jurnym atletom, bogaczom czy młodym i pięknym kochankom. W grę wchodzi także mniej lub bardziej namiętne sprzyjanie ugrupowaniom politycznym. Ponieważ moje nastawienie do tego szamba nie jest już zbyt entuzjastyczne, a także wiąże się z ciągotami filozoficznymi, religioznawczymi, psychologicznymi i kulturalnymi, muszę uprawiać w internecie tą plugawą publicystykę. Żeby sobie wyobrażać, że jestem mądry.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz