Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 8 lutego 2016

LIST DO MATKI POLKI

LATAJĄCY DOM
SPOKOJNEJ STAROŚCI
- polecam!!!
Platforma Obywatelska przystąpiła do populistycznego wyścigu z PiSem i Kukizami. Licytują się kto da więcej. Nowa propozycja Platformy to 500 zł na każde dziecko, nawet na pierwsze. Co prawda Platforma już nie włada, lecz przejście do opozycji nie zwalnia z odpowiedzialności. Zamiast konstruktywnej krytyki mamy niestety pajacowanie, co oznacza ideowe bankructwo. Zmieniła się koncepcja, orientacja i kierunek. Racjonalna i pragmatyczna alternatywa dla „oszołomów” ostatecznie się wypaliła, ukazując jałowe zgliszcza i popioły. Desperacko chwytając się socjaldemokratycznej demagogii, Platforma daje popis wyborczej korupcji, licząc że w ten sposób kupi sobie przyszłe głosy. Najwyraźniej zamierza teraz zastosować sprawdzoną strategię – wzorem obecnej ekipy obiecywać cuda. Szkopuł tylko w tym, że apetyty społeczne są nienasycone.

Daj ludziom po 500 zł, a już im tego nie zabierzesz, choćby gospodarka leżała i kwiczała. Każdy następny rząd, o ile tylko spróbuje cofnąć dzisiejszą euforyczną dobroczynność, wywoła powszechną histerię, płacz i zgrzytanie zębami, a być może również zamieszki uliczne. Przywilejów raz zdobytych nie oddamy bowiem nigdy. Władze polskie boją się poszczególnych grup nacisku, a co dopiero całego społeczeństwa. Uprzywilejowane grupy zawodowe do dziś skutecznie bronią swoich zdobyczy z okresu PRL-u, a 500 zł będzie się należało wszystkim – przedsiębiorcom, robotnikom i bezrobotnym. Niedługo naród uzna, że otrzymywanie tej kasy to jego niezbywalne prawo, a kto będzie mu chciał te prawo odebrać uznany zostanie za złodzieja. Wiem, że 500 zł to kwota niebagatelna dla ludzi którzy żyją za śmieszne pieniądze, nie mogę ich więc o to obwiniać. Przywództwo nie polega jednak na rozdawaniu forsy.

Ogromnym znakiem zapytania jest też skuteczność takiego instrumentu. W założeniu nie ma być on bowiem narzędziem socjalnym, ale demograficznym stymulatorem. Co ciekawe najwyższy przyrost naturalny obserwujemy w krajach trzeciego świata, a najniższy w tych najbardziej uprzemysłowionych. Przyrost naturalny nie wydaje się zatem ograniczany barierami materialnymi, ale mentalnymi – potrzebą posiadania większej ilości rzeczy niż jest niezbędna do życia. Głęboki kryzys demograficzny dotyka kraje tak zamożne jak choćby Japonia, a i w Zachodniej Europie przybiera już od jakiegoś czasu niepokojące rozmiary. Swego czasu doprowadziło to do polityki otwartych drzwi i multi-kulti. Pomimo przerażającej nas dziś fali imigracji, zasadniczo Europa potrzebuje świeżej krwi, tyle że takiej która wejdzie w krwiobieg, nie tworząc w nim zakrzepów.

 
Stereotyp rodziny wielodzietnej jako patologicznej nie bierze się znikąd, co nie znaczy że między tymi przymiotnikami postawić można znak równości. Jak w każdym zresztą wypadku uogólnianie trywializuje rzeczywistość. Świadome macierzyństwo czy ojcostwo jest czymś wzniosłym, pięknym i wspaniałym. Niestety często posiadanie liczniejszego od średniej krajowej potomstwa nie wynika ze świadomych decyzji, tylko nieodpowiedzialnych „przypadków”. Osobiście znam co najmniej kilku niezbyt rozgarniętych ludzi, którzy nie przejmując się wcale okolicznościami zdążyli się szybko i licznie rozmnożyć. Takie sukcesy ewolucyjne pociągają niestety za sobą koszty tak duże, iż skazują ich owoce na ubóstwo i upośledzenie kulturowe. Ze swojej strony gotowy jestem oczywiście wspomóc naród polski i rodzinę europejską nie tylko swoją spermą, lecz również miłością nieudacznika i obowiązkową troską. Pytanie tylko czy jest to wystarczająco dużo. Jeśli tak to jestem do dyspozycji. Ze swojej strony oczekuję tylko kobiecości i seksapilu.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz