Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 18 lutego 2016

ARCHIWUM X

PRL był republiką kolesiów. To znaczy rządziły układy. Dygnitarze musieli lawirować w swoim własnym i „bratnim” sosie, żeby budować swoją pozycję. Ale komunizm upadł dlatego, że był sprzeczny z ekonomią i naturą ludzką, a nie dlatego że roiło się w nim od karierowiczów. Manipulacje, zgniłe kompromisy i egzotyczne sojusze są immanentnymi cechami polityki. Przywództwo, jakkolwiek się legitymowało, zawsze wynikało z osobistych ambicji, ale szukać musiało zaplecza społecznego. Historia polityki pełna jest zatem brudnych rozgrywek, podstępów i prowokacji. Niemniej każdy władca deklarować musiał, że robi to wszystko dla dobra ludu. Że on jest tym dobrem – wielkim wodzem, mężem stanu, pomazańcem bożym. Dzisiejsza demokratyzacja złagodziła oblicze polityki, co nie znaczy że stała się ona dżentelmeńską rywalizacją. Nadal mamy do czynienia z bezpardonową walką, lizusostwem, podkładaniem świń i kablowaniem.
 

Nowe papiery z szafy Kiszczaka to młyn na wodę inkwizytorów moralności. Człowiek poczęty w grzechu rodzi się brudny i umiera cuchnący, więc aureole muszą pospadać. Jak mawiał pewien zamieniony w bożka filozof z Nazaretu, „ kto jest bez winy niech pierwszy rzuci kamieniem”. Tu przecież nie chodzi o rozliczenia. Posłuchajcie skomlenia tych wszystkich, nagle wielce „medialnych” mędrców. Jeden z drugim żali się w telewizji, że nie zrobił kariery chociaż był prawdziwym bojownikiem o wolność. A na szczycie znalazły się resortowe dzieci, donosiciele i farbowane świnie. Nieszczególnie zajmuje mnie tropienie kto i jak powiązany był z komunistyczną nomenklaturą, tym bardziej że w erze radosnej twórczości demaskatorskiej w obiegu krążą setki niesprawdzalnych informacji. Gdybym ja osobiście zaczął marudzić, że taki czy inny układ nie pozwolił mi się dorobić i zabłysnąć, zostałbym co najwyżej wyśmiany.

Nie znaczy to, że nie należy poszukiwać prawdy historycznej o konkretnych postaciach. Jak widzimy jednak prawda jest zagmatwana. Dokumenty nie są tak twardymi dowodami jak choćby filmy i nagrania rozmów. Ale czy rządzi prawica czy lewica, ciągle gówno z tego wynika dla ludu polskiego reprezentowanego przez moją skromną jednostkę statystyczną. Choć struktury administracyjne i państwowe można postrzegać jako swoistą umowę społeczną, trzeba przyznać iż nigdy do podpisania takiej umowy nie doszło. Nigdy bowiem człowiek nie był jednostką nie budującą stada. Wywodzimy się od społecznych zwierząt. Istnienie wspólnoty jest dla naszego gatunku stanem naturalnym, mamy to zapisane w genach. W ciągu wieków zmieniało się tylko pojmowanie tej wspólnoty. Od totemicznego klanu do internacjonalistycznej jedności. Do tej wielkiej rodziny należymy także my – plemię polskie. Tradycji demokratycznych nie mieliśmy nawet w okresie międzywojennym. Ale za tą jaką fantazję.    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz