Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 9 lutego 2016

DYSKUSJA O WARTOŚCIACH

W obliczu kryzysu imigracyjnego europejska tolerancja zdaje się załamywać. Oczywiście od zawsze część opinii publicznej była nieprzychylnie nastawiona wobec przybyszów, dzisiaj jednak taka optyka zaczyna przeważać. Po pierwsze wędrówka ludów zdaje się nie mieć końca, a to musi budzić niepokój – możliwości pomocy są ograniczone. Po drugie niekiedy włóczędzy zaczynają tu się panoszyć, nie okazując zbytniej wdzięczności. A ekscesy pewnych osobników pozbawiają naszej sympatii całą wędrowną brać. Choć wydaje się, że na ten temat powiedziano już wszystko co można powiedzieć, cały czas mamy do czynienia z szablonami, jakie nie pozwalają dostrzegać całej złożoności sprawy.


Z najnowszych danych statystycznych ujawnionych przez niemiecką policję wynika, że tylko niewielki odsetek uchodźców z Syrii, Iraku czy Afganistanu, dopuszcza się czynów kryminalnych. Dajmy na to w słynnej ostatnio Kolonii, gdzie zarejestrowano 1100 Syryjczyków, przestępstwa popełniło tylko pięciu. Nie pasuje to zbytnio do mitu o egzotycznych fanatykach w turbanach, którzy nie rozumiejąc naszych liberalnych wartości, przybyli tu gwałcić dziewice i uprawiać dżihad. Ale jeśli weźmiemy pod uwagę wędrowców z rejonów teoretycznie nieco bliższych nam kulturowo, takich jak Tunezja, Maroko czy Algieria, a nawet z Bośni i Hercegowiny, Czarnogóry lub Albanii, zobaczymy że w kolizję z prawem weszło około 40% z nich. Mamy tu do czynienia ze zorganizowanymi gangami, bardziej spragnionymi alkoholu, dziwek i luksusu, niż zamachów terrorystycznych. Nie oznacza to, że nawiedzeni radykałowie również nie rozgrywają na tym kryzysie swojej gry.


Problemem nie jest islam, tylko bandytyzm. Orientalni gangsterzy są bardziej przesiąknięci euroatlantyckim kiczem niż konserwatyzmem religijnym, przy czym świadomość własnej „obcości” w tym świecie zmusza ich do pielęgnowania swego rodzaju tożsamości i odrębności. Są tak bogobojni jak polscy kibole handlujący amfetaminą i tabletkami ecstasy. Mogą się co najwyżej grupować się wokół symboli i totemów, przejawiając swego rodzaju „murzyńskość”. W gruncie rzeczy bardziej niż rodzimą tradycją fascynują się filmami akcji i wyuzdanymi teledyskami, cycatymi blondynkami i zachodnią technologią. Nasz świat jest atrakcyjniejszy niż ich, dlatego to tutaj szukają szczęścia. A co do fundamentalistycznego terroryzmu, jest to działalność marginalna – wielokrotnie więcej Europejczyków ginie w porachunkach mafijnych.
 

Badanie niemieckiego Federalnego Urzędu Kryminalnego dowodzi, że „uchodźcy popełniają czyny karalne tak samo rzadko lub tak samo często jak mieszkańcy Niemiec”. Nie wdając się więc w dalsze rozważanie niuansów, zauważyć musimy iż prawdziwym problemem jest to co dzieje się na Bliskim Wschodzie, a nie w Europie. To największy kryzys humanitarny od czasów drugiej wojny światowej, a demokratyczny świat okazuje się w tym momencie zaskakująco bezsilny. Półtora miliona syryjskich uchodźców koczuje w czteromilionowym Libanie, który miał już wcześniej problem z uchodźcami palestyńskimi. Olbrzymia fala Syryjczyków napływa do Turcji. Jest tam ich około dwóch milionów. W ciągu ostatnich dwóch dni przed rosyjskimi bombardowaniami pod turecką granicę uciekło 35 tysięcy osób, które koczują pod gołym niebem. W drodze jest kolejnych 80 tysięcy, a ofiar wojny nikt już nie jest w stanie policzyć. Najtrudniejsza sytuacja jest w obleganym przez reżim Assada Aleppo. W zablokowanym mieście dochodzi do śmierci głodowych. To koszmar o którym nic nie wiemy i nie chcemy wiedzieć. Czym zatem są te nasze chrześcijańskie wartości, których musimy tak bronić?   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz