Od kilku dni wciąż słyszę mielenie tematu historycznego,
który wydaje się być już przerobiony na totalną papkę. Obiekt zainteresowania
jest już od dawna postacią pozbawioną politycznego znaczenia, więc lustracja
Wałęsy ma wymiar tylko symboliczny. To ambicjonalna zemsta Jarosława
Kaczyńskiego, głównego obecnie rozgrywającego na polskiej scenie politycznej.
Jarosław Kaczyński ma bowiem wysoką pozycję hierarchiczną, lecz niską
historyczną. Jest zaledwie przypisem w historii polskiej transformacji
ustrojowej, choć obecnie kontroluje jeden z największych krajów Europy.
Człowiek jak to człowiek przez całe życie pamięta różne urazy. Kiedy ma okazję
stara się rewanżować za doznane „krzywdy”. Dlatego Wałęsie nie można było
odpuścić. Poza tym jest okazja „zmienić” historię – pokazać alternatywną wersję
rewolucji, jej inne oblicze. Jej wielowymiarowość i pluralizm.
Dla każdego myślącego jest oczywiste, że nigdy nie było
jednego podziemia. Nie było bo być nie mogło. Żaden masowy ruch społeczny nie
może być monolityczny. Tak było nawet z kościołem chrześcijańskim kiedy
zdobywał wpływy w Imperium Rzymskim. Nie było jednej chrystianizacji, a sukces
chrześcijaństwa wynikał między innymi z jego elastyczności. Podobnie polskie
podziemie antykomunistyczne przenikać potrafiło do bardzo zróżnicowanych
środowisk społecznych, w związku z czym rozrosło się do przytłaczających reżim
rozmiarów. Programem łączącym Polaków była przede wszystkim potrzeba obalenia
„starego” porządku. Potem okazało się, że etos etosowi nie równy. Że różna jest
ocena nie tylko zachodzących przemian, lecz też własnej w nich roli. Na tym
fundamencie wzniesiono przeklinające się ortodoksje, sekty i wyznania
historyczno-polityczne.
To normalne, że każdy chce pokazać się w jak najlepszym
świetle. Zrozumiały jest też szczególnie emocjonalny stosunek uczestników
tamtych wydarzeń do tego co się wtedy działo. Szczerze mówiąc, wydaje mi się że
każdy człowiek ma swoją historię bo ma swoją wrażliwość. A przeciętny
obserwator ma problem z ocenami podłoża takich rozgrywek. Coś jednak w tym
jest, że społeczeństwem najlepiej kierować manipulując nim. Polemika
publicystyczna sprowadza się do popierania jednej z narracji, czyli wpisywania
się w jakiś płynący już nurt. Trochę abstrahując od spraw teczkowych stwierdzić
muszę, że III RP jest pierwszym trwale demokratycznym państwem polskim, a także
całkiem dobrym miejscem do życia. Statystyczna możliwość natknięcia się na
jakiegoś debila nie jest tu większa niż na całym świecie, a nawet jeszcze
mniejsza. W niektórych krajach bandy debili wyrzynają się nawzajem, przy okazji
masakrując ludność cywilną. Tutaj tylko kłócą się o świstki papieru.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz