W zbiorowej świadomości funkcjonują dwa konkurencyjne mity
założycielskie najjaśniejszej III RP. Polska jawi się w nich jako
wschodnioeuropejski tygrys lub kondominium rusko-niemieckie pod żydowskim
zarządem. W tym drugim wariancie obcemu kapitałowi przypisuje się rolę niemal
oligarchiczną, a macki byłych komunistów oplatają ojczyznę jak sitwa. Choć
różnie można na to patrzeć, komunistyczne pomioty nie tworzą jednolitej siatki.
Są rozproszone po miastach, miasteczkach, a nawet wsiach. PZPR była ruchem
masowym, a Lech Kaczyński cytował Karola Marksa w pracy doktorskiej. Czy jeśli
ktoś był sołtysem w czasach PRL-u, oznacza to że współpracował z reżimem?
W antysemickich teoriach spiskowych rozśmiesza mnie zawsze
pewna sprzeczność. Żydzi uosabiają w nich zawsze z jednej strony zło
kapitalizmu (finansjerę, spekulantów i burżujów), a z drugiej neobolszewizmu
(niesławna „żydokomuna”). Miesza się w to też masonów, liberałów i cyklistów. A
w Polsce koniecznie jeszcze SB. I już mamy wyjaśnienie – zagraniczni kapitaliści
uczynili z nas komunistyczną kolonię. Dlatego konieczna jest lewacka polityka
socjalna. Już nawet dowiedzieć się można, że Hitler był lewicowy – przecież był
socjalistą i brał amfetaminę. Dzięki niemu mamy w Niemczech Parady Miłości, ale
tylko dla gejów. Bo w Niemczech brakuje teraz samic.
Prawdziwe w tym obrazie jest tylko jedno – że Polska jest
miejscem przecinania się różnych interesów międzynarodowych. I że gra obcych
sił ma na celu ich zabezpieczenie. Unia Europejska jest wspólnym interesem i w
tych kategoriach powinniśmy na to patrzeć. Wypadając z orbity wpływów naszego
wschodniego sąsiada musieliśmy siłą rzeczy orbitować w kierunku zachodnim.
Oznacza to silne związki z zachodnim sąsiadem, ale nie tylko. Z Wielką
Brytanią łączy nas teraz los wielu Polaków. Europa potrzebuje Europy. Tym
bardziej w obliczu kryzysów zewnętrznych, wobec których najlepiej stawać razem.
Nie spieprzmy tego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz