Nie ma to jak mocna herbatka Liptona z rana, choć żółkną mi
od niej zęby. Ostatnimi czasami się byczę, co ma ten plus że mam dużo czasu na
myślenie. Lubię nawet ten stan, wolę go od gonitwy nie wiadomo za czym. Sęk w
tym że rujnuje mi to finanse. Ale przecież nie zdechnę z głodu. Nie mam
problemu ze sobą więc mogę prowadzić harmonijny wewnętrzny dialog, nie szukając
zewnętrznej stymulacji w jakiejś ponurej bramie. Rano mówię sobie że się
kocham, i już wiem że jestem przez kogoś kochany. I wtedy mogę kochać życie,
chociaż czasami nieźle daje w kość. Z całą pewnością nie przydarzy mi się
jednak nic lepszego.
Kiedyś byłem martwy. Potem się narodziłem. Potem znowu
zniknę. Niczego więc w ten sposób nie stracę. Gdyby nie było mnie wcale, nie
miałbym przecież czego tracić. A zatem życie nie jest marnością, ale darem.
Wszystko co się przydarza jest darem – życie otrzymujemy za nic. Śmierć niweczy
życie, ale nie czyni go marnym. Nie ujmuje niczego z jego wspaniałości, która
dzieje się tu i teraz. Sprawia że życie jest tym cenniejsze. Tym bardziej
musimy cieszyć się życiem, wiedząc że się kiedyś skończy. Nigdy już nie
otrzymamy czasu żeby nadrobić to czego zrobić nie zdążymy.
Dlatego ważniejsze jest dla mnie to czego chcę, od tego co
muszę. Tak naprawdę nic nie muszę – tylko chcę spełniać oczekiwania. I dlatego
je spełniam, lecz nie muszę nic. Jakbym miał taki kaprys mógłbym nawet zostać
kloszardem, chodzić po mieście w sukience, hodować świnię w domu. W genach
ludzkich zakodowana jest potrzeba przypodobywania się innym ludziom, ale nie
jest to przymus formalny. Na ogół, choć w różnym stopniu wyrażamy swoją
indywidualność, uważamy na to żeby „ nie zrobić z siebie idioty”. W warunkach
jaskiniowych przystosowanie do grupy ułatwiało przetrwanie. Prowadzić może to
niekiedy do opłakanych skutków, jak w hitlerowskich Niemczech, gdzie prawie
nikt nie był zdolny sprzeciwić się zbrodniczej ideologii, zachowując się tak
jak wszyscy dookoła.
Z tłumu lepiej się nie wyróżniać, bo inność jest piętnowana, wytykana, wyśmiewana. Inny znaczy obcy, nie podobny do nas, stający przeciw
nam. Podważający sens wyznawanych przez nas wartości, naszych działań i obranej
drogi życiowej. Indywidualizm to wyzwanie rzucone społeczeństwu, zarzut że się
myli, bunt przeciwko niepisanym obowiązkom. I dlatego musisz, musisz, musisz.
Musisz to, musisz tamto – ciągle to słyszysz. Już nawet w swojej głowie to
słyszysz, mówisz najpierw muszę to, potem muszę tamto i tak w kółko. Innym też
mówisz że muszą, bo skoro Ty musisz to oni też powinni. Zastanów się już dziś
co będziesz myślał na łożu śmierci. Czy nie będzie Ci wtedy żal, że nie robiłeś
tego czego prawdziwie chciałeś, a jedynie spełniałeś cudze oczekiwania?
Marek Grechuta napisał kiedyś piękną piosenkę „Dni których
jeszcze nie znamy”. Dzisiaj to klasyka polskiej poezji śpiewanej. Utwór
opowiada o tym, że nie warto spoglądać wstecz tylko iść do przodu, bo
przeszłości nie da się już naprawić. Ważne jest tylko to co jeszcze może się
wydarzyć, więc nie powstrzymujmy się przed dążeniem do szczęścia. – Jak
odnaleźć nagle radość i nadzieję? – pyta poeta w ostatniej zwrotce. I
skłania nas do refleksji: - Odpowiedzi szukaj, czasu jest tak wiele! Po
latach nagrał nieco inaczej zaaranżowaną wersję swojego przeboju. I nieco
zmienił tekst: - Czasu jest niewiele. Bywa że nie wiemy co zrobić z
czasem, chcemy go zabić. A w końcu go nam zabraknie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz