Dzisiaj przeżyłem niebo i piekło. Czasami tak bywa. Żeby
poznać niebo, trzeba przecież znać też piekło. Bo kiedy piekło się kończy,
czujesz że jesteś w niebie – zwłaszcza kiedy widzisz przed sobą przyjazną
otchłań. „Jest horyzont prawdziwy tam za horyzontem” jak pisał Rafał Wojaczek.
Nie zawsze go widzimy. Czasem zasłaniają nam go jakieś marne i nic nie warte
bzdury. Jest chyba w życiu tylko kilka chwil kiedy wiemy co jest naprawdę
ważne. Dzisiaj to zrozumiałem. Dotknąłem absolutu.
Nie mogę pisać o konkretach – to zbyt intymne. Ale mogę
pisać o sobie, bo jestem błaznem. Tylko błazenada chroni mnie przed braniem
życia na poważnie. Gdybym nie drwił z życia, musiałbym ciągle przegrywać. Jak
Syzyf codziennie staczać walkę z demonami, gnać na oślep, przepychać się przez
mur łokci, ryć, knuć, mieszać kijem szambo. A tak mogę obserwować to wszystko z
dystansu. To gorzka i jakże słodka dola. Błazen jest pośmiewiskiem i szydercą.
A zatem śmiejcie się – w głębi duszy nie mogę brać tego na
poważnie, bo śmiejecie się z samych siebie. Sarkazm jest komiczny. Śmiech jest
absolutny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz