Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 2 czerwca 2015

BUNT MASZYN

Mówią że myślenie nie boli, ale to nieprawda. Żaden ludzki organ nie pobiera tyle energii ile mózg. Z tego powodu człowiek ogranicza myślenie do minimum. Najczęściej kierują nim odruchy, także te wyuczone. Mówimy wtedy, że robimy coś na pamięć. To tak jakbyśmy wygaszali myślenie w stan czuwania, a działali na autopilocie. Intuicja, odruchy, nawyki – to tak naprawdę my przez większość czasu. W życiu codziennym podejmujemy decyzje posługując się rozmaitymi heurystykami, czyli uproszczonymi regułami wnioskowania, co prowadzić może do różnych błędów poznawczych. Lecz wymaga tego ekonomia myślenia – nie możemy sobie pozwalać na to, żeby mózg przez cały czas pracował na najwyższych obrotach. Świadomego i analitycznego potencjału używamy tylko wtedy gdy jest to niezbędne. Kiedy nie napotykamy na swojej drodze żadnych zauważalnych przeszkód, postępujemy zgodnie z rutyną czyli mechanicznie i automatycznie.

Sam na pewno to zauważyłeś – gdy uczysz się jakiejś nowej umiejętności, musisz być skupiony i skoncentrowany, a gdy już ją opanujesz nie musisz myśleć o tym co robisz w trakcie jej wykonywania. Dlatego ludzie tak bardzo boją się zmian. Przyzwyczajenia i nabyta praktyka umożliwiają płynne i bezstresowe funkcjonowanie. A coś o czym nie masz zielonego pojęcia wydaje się czymś trudnym, chociaż wcale nie musi tak być. Po prostu pewne dane nie zostały jeszcze zapisane w twoim mózgu połączeniami neuronalnymi, będącymi organicznym zapisem przebytych przez Ciebie doświadczeń. Oczywiście nie jesteś jakimś „tabula rasa” i już na starcie otrzymujesz wgrany pakiet nie tylko biologicznych popędów, ale i indywidualnych predyspozycji. Twój mózg jest mimo tego bardzo plastyczny, choć zauważyć można, że z biegiem czasu się krystalizuje. Już Pawłow zauważył, że psa łatwiej nauczyć czegoś niż oduczyć. Poza tym mózg najbardziej chłonny jest we wczesnych fazach rozwoju.

Pomimo całej naszej złożoności unikamy wysiłku intelektualnego, bo tylko to umożliwia nam „normalne” funkcjonowanie. Zwracamy uwagę tylko na rzeczy które wydają się nam przydatne z adaptacyjnego punktu widzenia, Pozostałe informacje umykają nam jakby mimochodem. Nasz umysł ich nie wychwytuje, nie analizuje, nie stara się w nie zagłębiać. Z tego choćby powodu większość z nas ignoruje wiedzę z zakresu uznawanego za abstrakcyjny, bo wykraczającego poza ramy materialne, prestiżowe czy praktyczne. Gdyby jaskiniowiec zastanawiał się zbyt wnikliwie nad sprawami filozoficznymi, nie upolowałby nic do jedzenia, a przy okazji zagłodziłby swoją rodzinę. Tak więc naturalną i dziedziczną skłonnością ludzką jest stawianie na pierwszym miejscu kwestii ważnych dla biologicznego bytu, takich jak pełny żołądek, wytwarzanie narzędzi czy strategia myśliwska. Oczywiście w „nowym wspaniałym świecie” nie grozi nam już śmierć głodowa, ale zwierzęca natura stawia na pierwszym miejscu konkret zamiast abstrakcji, miłość cielesną nad platoniczną, a zyski finansowe ponad wzniosłe słowa.

Nie znaczy to, że wzniosłe słowa nie potrafią nas porwać, ani że nie jesteśmy w stanie przeżywać „pokrewieństwa dusz”. Po prostu pewne sprawy są dla nas ważniejsze, a inne mniej. To właśnie kultura, z całym bagażem znaczeń, idei czy norm, czyni z nas zwierzęta na tyle wyjątkowe, że w darwinowskiej „walce o byt” nie posługujemy się już maczugami. Argument fizycznej siły stosujemy tylko w stosunku do jednostek niedostosowanych społecznie. Przywiązujemy uwagę do walorów estetycznych i systemów wartości, wyjaśniających nam kwestie egzystencjalne, bo „nie samym chlebem człowiek żyje”. Eksplorujemy otoczenie, przy okazji budując coraz większy zasób wiedzy, co nie tylko przekłada się na rozwój materialnej cywilizacji, ale także naszego postrzegania świata. Uświadamiamy sobie tym samym rozmiary własnej ignorancji.


Nic dziwnego, że w społecznej świadomości nadal najłatwiej sprzedają się proste odpowiedzi na trudne pytania. Przecież tego właśnie chcemy, a nie brnąć w labirynt bez wyjścia. To wielki paradoks, że znajdując się w szczytowej jak dotąd fazie swojego rozwoju, cywilizowane społeczeństwa zalewa fala wtórnego analfabetyzmu, przejawiającego się brakiem umiejętności czytania ze zrozumieniem, co w konsekwencji ogranicza zasób używanego słownictwa i trywializuje złożoność rzeczywistości, jak i złożoność człowieczeństwa. Wszystko czego potrzebujemy się dowiedzieć możemy przecież sprawdzić w Google. Powszechna dostępność wiedzy, będąca kiedyś elitarnym przywilejem, jest dla pokolenia cyfrowego czymś tak spowszedniałym, że wiążące się z tym możliwości pogłębiają dezorientację części społeczeństwa niezdolnej do świadomego rozwoju. W efekcie rewolucja informatyczna, obok globalizacji przekazu i stworzenia najwspanialszej biblioteki w dziejach, służy również do przekazywania banalnych treści, o charakterze wręcz ekshibicjonistycznym. Internet staje się dla niektórych bardziej narzędziem ekspresji i wyrażania siebie, niż źródłem inspiracji, polem dyskusji czy wymiany poglądów. Na monitorze jak w soczewce widzimy całe spektrum naszego człowieczeństwa – od pochłaniającej pasji po prymitywny marazm. Wybór należy do Ciebie. Poza tym zawsze możesz go wyłączyć.             

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz