Łączna liczba wyświetleń

sobota, 19 grudnia 2015

WOLNOŚĆ

Dwudziestotrzyletni Brytyjczyk Tom Stephens przez pięć lat szukał pracy. Złożył w tym czasie prawie tysiąc aplikacji. Firmy najczęściej ignorowały jego podania. Odbył w tym czasie zaledwie dwanaście rozmów kwalifikacyjnych. Tom nie jest wbrew pozorom jakimś tępakiem. Posiada nawet uznawany na całym świecie certyfikat  BTEC z dziedziny informatyki. Niestety dotknęło go dziecięce porażenie mózgowe. To neurologiczne schorzenie zaburzające jego zdolności ruchowe i postawę. Obniża to jego konkurencyjność na rynku pracy. Tom jest przekonany, że taka była prawdziwa przyczyna jego kłopotów. Nie poddał się jednak i wywalczył w końcu posadę kasjera w jednej z sieci supermarketów. Myślę że Tom osiągnął więcej niż tylko to. Udało mu się zwyciężyć swoje słabości, ale przede wszystkim brutalną rzeczywistość. To paradoksalne, ale człowiek pozornie słabszy często wykazywać się musi dużo silniejszym charakterem niż inni. Bo ma trudniej.


Nie ma innej miary dla ludzkich osiągnięć. Jest tylko miara naszej osobowości, pasji i determinacji. Przecież jeśli komuś wszystko przychodzi z łatwością, niemal od niechcenia, nie znaczy to że jest silny. Tyle że nie można zmierzyć nikomu poziomu hartu ducha. Ale czasami można niemal go zobaczyć. Właśnie wtedy gdy widzimy ograniczenia z którymi ktoś musi się zmagać. Lecz postać Toma jest mi bliska z jeszcze jednego powodu. Ponieważ sam jestem w jakimś stopniu dotknięty jego ponurą przypadłością. Nie na tyle żebym nie mógł funkcjonować, mimo to w skali bez wątpienia wpływającej na moje życie. Dzięki temu nie mogłem choćby w podstawówce być dobrym piłkarzem, co wówczas było dla wszystkich chłopców sprawą pierwszoplanową. Dlatego tez nigdy nie będę lubił majsterkować, bo moje ręce są zbyt niezdarne. Dlatego zawsze będę wkurwiał ludzi swoją powolnością, odczytywaną jako skrajnie flegmatyczne usposobienie – swego rodzaju lenistwo. Jednak nie zamierzam wszystkim bez przerwy oznajmiać że taki właśnie jestem. Bo dla niektórych to nie do pojęcia.


Kiedy o tym myślę, widzę że ludzie strasznie marnują swój potencjał. Że nie zastanawiają się nad sobą, idą prosto do przodu, zatracają się w wielkim pędzie. Czasami trudno za nimi nadążyć, lecz pewne rzeczy widać znacznie lepiej kiedy ogląda się je w zwolnionym tempie. To dziwne, że nasze życie usprawniają coraz nowe urządzenia, skracając wykonywanie wszelkich czynności, a mimo to nie przybywa nam czasu. Ciągle musimy robić więcej, więcej i więcej. Bo musimy mieć więcej, a nie być więcej. Dlatego Boże Narodzenie kojarzy nam się tak dobrze – wtedy zatrzymujemy się i czujemy smak życia. Bo to na tym polega życie. Na tym co MOŻESZ, a nie co musisz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz