Łączna liczba wyświetleń

sobota, 12 grudnia 2015

IMPERATYW EKSCYTACJI

Cokolwiek robimy, znudzi nam się to. Psychologowie określają to terminem habituacji. W procesie poznawczym stopniowo zanika reakcja na powtarzający się bodziec. Jego subiektywne działanie słabnie. Dlatego nigdy nie znajdziemy wzorca szczęścia, który będziemy mogli mechanicznie powtarzać. Zawsze będziemy pragnęli w jakiś sposób urozmaicić swoje życie. Dzięki temu chcemy rozwijać się, dowiadywać się nowych rzeczy czy zdobywać nowe umiejętności. Niekiedy znudzenie popycha jednak do mniej konstruktywnych zachowań – od plotkowania, dokuczania innym, aż po autodestrukcyjne nałogi. Niektórych zaś paraliżuje przed telewizorem, portalem społecznościowym czy innym medium. Kultura klikania umożliwia szybkie zmienianie nużących bodźców, choć rzadko prowadzi do znajdowania tych stymulujących. Do tego trzeba niestety wysilić też umysł.

Wymaga to kreatywności, a ta nie jest na ogół zbyt uwarunkowana (już w szkole uczy się głównie wiedzy odtwórczej). Społeczny dowód słuszności skłania raczej do emocjonujących rozrywek, w tych bardziej wyszukanych widząc dziwactwa czy fanaberie. Popularność piłki nożnej czy serialów obyczajowych społeczna percepcja lokuje więc w granicach normy, a umysłowe pasje w granicach ekscentryzmu. Tym bardziej uznaje je za groteskowe, kiedy stają się namiętnością jakichś cieciów, chłoporobotników czy innych podludzi. Wtedy nawet etatowy inteligent patrzy na to z góry. A kto nie ma statusu inteligenta, jeśli nie wykazuje się również predyspozycjami technicznymi, musi pasować do swojego miejsca w szeregu i nie wymądrzać się zbytnio. Nie dość że nikt nie wymaga od Ciebie myślenia, to jest ono raczej niewskazane bez odpowiedniego do tego autorytetu.

Choć mamy o wiele więcej możliwości zabicia nudy niż nasi przodkowie – telewizję, internet i inne bajery, paradoksalnie stajemy się na to wszystko tak znieczuleni, że coraz bardziej znużeni. Stajemy się tak leniwi poznawczo, że oczekujemy tylko zewnętrznych bodźców, zaniechując własnej aktywności. Ale to oczywiście tylko jedna strona medalu. Większość z nas jest tak zmęczona tempem życia, że w wolnym czasie nie ma na to zwyczajnie siły. W takim kontekście, zabiegany i przekonywany przez „ekspertów” o własnej ignorancji, a często także niezbyt skory do wgłębiania się w serwowaną przez nich papkę, człowiek zdany jest na dostarczany mu przez czwartą władzę przekaz. W wyniku konfliktu rozmaitych interesów powstają więc dla nas rozmaite medialne spektakle. Sami przyznacie, że stałbym się dużo bardziej wiarygodny gdybym mówił Wam o tym wszystkim z „eksperckiego” krzesła w telewizji. A gdybym zagrał w komedii romantycznej może nawet zostałbym symbolem seksu.

Brak kamer, mikrofonów i dyktafonów odbiera społeczną wiarygodność powyższej ekspertyzie. Ale wbrew temu co pisałem pewnie i tak wolałbym stać się obiektem westchnień nastolatek, niż odpowiadającym na pytania mędrcem w garniturze. Te prymitywne zwierzę które w nas siedzi często bezczelnie uświadamia nam jak sztuczne jest nasze wysublimowanie i karkołomne silenie się na obiektywizm. Rzekomym „objawieniem” w kwestii mechaniki ludzkich zachowań (a tak naprawdę prawidłowością znaną nauce od kilku dekad), jest prymat emocji nad intelektem. To co jako „tajną technikę” wpaja się na szkoleniach przedstawicielom handlowym, jest tak jasne jak słońce, nawet na poziomie intuicyjnym. Wkupić się w cudze łaski, rozbudzić nadzieję czy podsycić lęki, to metody stare jak świat. Psychologia pozwala nam je lepiej rozumieć, ale tym mało kto zawraca sobie głowę. Opisująca praktykę teoria mówi nam natomiast, że choć często podejmujemy decyzje emocjonalnie, dopiero później poddając je racjonalizacji, emocje są w procesie takim nieuniknione.

Nigdy nie podejmujemy decyzji w sposób czysto emocjonalny, ani też czysto analityczny. Co prawda zbyt silne emocje mogą nas „zaślepić”, a w sprawach błahych z reguły decydujemy wręcz odruchowo, lecz w takich wypadkach po prostu komponent emocjonalny przeważa nad logiczno-analitycznym. Nie znaczy to, że kiedy próbujemy uniknąć pochopnej decyzji, starannie analizując jakąś złożoną sytuację, wyłączamy całkowicie emocje – wtedy po prostu w większym stopniu uruchamiają się nasze procesy poznawcze. A zatem nasze postępowanie zawsze wymaga jednoczesnego uruchomienia ścieżki emocjonalnej i intelektualnej, tyle że w różnych wzajemnych proporcjach. Ludzie z uszkodzonymi w wypadkach strukturami neurologicznymi odpowiedzialnymi za uczucia, nie są w stanie podejmować decyzji, pomimo zachowania zdolności intelektualnych. Mogą na przykład bez końca analizować menu w restauracji, nie będą jednak w stanie stwierdzić na co mają ochotę. Po drugie ścieżka emocjonalna okazała się na tyle uzasadniona ewolucyjnie, że nadal ma wartość adaptacyjną, pomimo niebywałego rozwoju ludzkiego intelektu. Jest bardziej „ekonomiczna” biologicznie, co pozwala mniejszym kosztem energetycznym i bez zbędnej zwłoki przystosowywać działania do zmieniającej się rzeczywistości.

Tak naprawdę znudzeniu zapobiegać może tylko podniecenie emocjonalne. Bez namiętnej pasji, która wyzwala w nas zainteresowanie, fascynację i motywację, czyli najbardziej żywe uczucia, nie ma radości poznawania, odkrywania czy jakiegokolwiek działania. Więc choć nie budzi we mnie żadnych emocji analizowanie sytuacji na piłkarskim boisku, telewizyjnych perypetii sercowych czy życia celebrytów, poszukuję doznań jak najbardziej intrygujących i pociągających. W każdym tego słowa znaczeniu.           

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz