Łączna liczba wyświetleń

środa, 9 grudnia 2015

INWAZJA DUCHÓW

Jest coś strasznie śmiesznego w tych cyrkowych maskaradach – defiladach i nabożeństwach. W tym strojeniu min, harcerskim patosie i dostojnych sukienkach. W konwencjonalnej nowomowie i obsesyjnej symbolice. Nigdy nie mogę zrozumieć czemu ma służyć ta cała błazenada. Dlaczego w dwudziestym pierwszym wieku wciąż tak wielbimy tańce wojenne i plemienne totemy? Przecież już tyle krwi popłynęło, tyle łez, tyle potu... W imię świętości których należy za wszelką cenę bronić. A ludzkość wciąż nie dostrzega w tym absurdu. Toczy swoje święte i słuszne wojny. Jakby największą chwałą było zabijać albo ginąć. Jest też w tej komicznej bufonadzie jakaś okrutna mistyka, historyczne misterium, moralny szantaż nakazujący wspomnienie męczenników. Podobno tak się wyraża świadomość własnej kultury. W celebrowaniu rocznic rytualnego uboju ludzi w niewłaściwych mundurach, choć logika dziejów ukazuje nam często jedynie heroiczny obłęd.
 
Ziewasz przed telewizorem, widząc jak świat znowu szykuje się do wojny. To nie Ty będziesz zabijać i nadstawiać karku. Dzielni chłopcy zrobią to za Ciebie. Wykonają rozkaz. Uratują naszą cywilizację. Wieczorne wiadomości są niekiedy jak filmy wojenne – jest dreszczyk emocji i jasny podział ról. Są dobrzy i źli żołnierze. Dobrzy starają się nie zabijać cywilów. Szaleńcy natomiast gotowi są wysadzić nawet samych siebie. Dostrzegasz w tych obrazkach coś rycerskiego. Problem z którym należy zrobić po męsku porządek. Stado potworów z jakim należy się rozprawić. Tyle że jeszcze niedawno takie potwory grasowały po Europie całymi hordami. Nie powinno więc zdumiewać, że nagle potrafią oszaleć całe zbiorowości. Wojna to zawsze amok, a historia ludzkości pełna jest zbiorowych gwałtów. Gotowi jesteśmy w określonych okolicznościach uwierzyć w największe nonsensy, wygłoszone przez paradnie wystrojonych błaznów, hipnotyzujących gestykulacją przypominającą atak padaczki.


Uleganie pompatycznej charyzmie jest skłonnością ogólnoludzką. Zapominamy o tym w czasach konsumpcyjnego dobrobytu, lecz niektórym wiedzie się znacznie gorzej. Globalizacja informacji boleśnie uświadamia im te kontrasty. Uciekają więc od rzeczywistości w fundamentalistyczne „wartości duchowe”, przy okazji bełkotem tym wabiąc jakichś wyobcowanych i niezrównoważonych imigrantów. Tak właśnie budzą się demony.      

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz