Jest coś strasznie śmiesznego w tych cyrkowych maskaradach –
defiladach i nabożeństwach. W tym strojeniu min, harcerskim patosie i
dostojnych sukienkach. W konwencjonalnej nowomowie i obsesyjnej symbolice.
Nigdy nie mogę zrozumieć czemu ma służyć ta cała błazenada. Dlaczego w
dwudziestym pierwszym wieku wciąż tak wielbimy tańce wojenne i plemienne
totemy? Przecież już tyle krwi popłynęło, tyle łez, tyle potu... W imię
świętości których należy za wszelką cenę bronić. A ludzkość wciąż nie dostrzega
w tym absurdu. Toczy swoje święte i słuszne wojny. Jakby największą chwałą było
zabijać albo ginąć. Jest też w tej komicznej bufonadzie jakaś okrutna mistyka, historyczne misterium, moralny szantaż nakazujący wspomnienie męczenników. Podobno tak się wyraża
świadomość własnej kultury. W celebrowaniu rocznic rytualnego uboju ludzi w
niewłaściwych mundurach, choć logika dziejów ukazuje nam często jedynie
heroiczny obłęd.
Ziewasz przed telewizorem, widząc jak świat znowu szykuje
się do wojny. To nie Ty będziesz zabijać i nadstawiać karku. Dzielni chłopcy
zrobią to za Ciebie. Wykonają rozkaz. Uratują naszą cywilizację. Wieczorne
wiadomości są niekiedy jak filmy wojenne – jest dreszczyk emocji i jasny
podział ról. Są dobrzy i źli żołnierze. Dobrzy starają się nie zabijać cywilów.
Szaleńcy natomiast gotowi są wysadzić nawet samych siebie. Dostrzegasz w tych
obrazkach coś rycerskiego. Problem z którym należy zrobić po męsku porządek.
Stado potworów z jakim należy się rozprawić. Tyle że jeszcze niedawno takie
potwory grasowały po Europie całymi hordami. Nie powinno więc zdumiewać, że
nagle potrafią oszaleć całe zbiorowości. Wojna to zawsze amok, a historia
ludzkości pełna jest zbiorowych gwałtów. Gotowi jesteśmy w określonych
okolicznościach uwierzyć w największe nonsensy, wygłoszone przez paradnie wystrojonych
błaznów, hipnotyzujących gestykulacją przypominającą atak padaczki.
Uleganie pompatycznej charyzmie jest skłonnością
ogólnoludzką. Zapominamy o tym w czasach konsumpcyjnego dobrobytu, lecz
niektórym wiedzie się znacznie gorzej. Globalizacja informacji boleśnie
uświadamia im te kontrasty. Uciekają więc od rzeczywistości w
fundamentalistyczne „wartości duchowe”, przy okazji bełkotem tym wabiąc jakichś
wyobcowanych i niezrównoważonych imigrantów. Tak właśnie budzą się demony.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz