Koniec roku to czas bilansów. I stawiania horoskopów. Te
drugie moglibyśmy sobie darować, ale musimy się łudzić, że los ześle nam dzikie
namiętności, wielkie pieniądze i powszechne uznanie. Bo jeśli chodzi o
podsumowania to wyszło jak zwykle. I wszystko na to wskazuje, że tak będzie i w
przyszłym roku. Pijacy będą jeszcze bardziej pijani, nudziarze jeszcze bardziej
znudzeni, a pracusie bardziej zapracowani. Plotkarze będą bredzić, chamy będą
zatruwać życie bliźnim, a blachary zadawać się z pustakami. Polityka będzie
walką na noże, klimat będzie się ocieplał, a świat kipiał powszechną
egzaltacją.
Na pewno dojdzie do jakiejś masakry i klęski humanitarnej,
ale też do rekordów komercyjnych i technologicznych przełomów. Dojdzie do
spektakularnego zamachu terrorystycznego. Do rozbicia międzynarodowej siatki
pedofilów i wylansowania nowych trendów. Nowości będą konieczne, żeby kręcić
tym kołem zamachowym gospodarczego dobrobytu. Im więcej będziemy mieli tym
większe trzeba będzie rozbudzać pragnienia, jaskrawsze malować miraże,
nachalniej nas przekonywać.
Zapłaciłbym każde pieniądze byleby tylko być spełnionym. Tego niestety
nikt mi nie oferuje. I w tym jest cały problem. Nikt nie sprzeda mi pieprzonej
pigułki szczęścia, po której zapadnę w sen i wyśnię sobie co zechcę. Dostanę
tylko obietnice – kup nowe gówno, a się zesrasz z ekscytacji. Zagłosuj na
naszego kandydata, a nie będzie już wyścigu szczurów. Uwierz w naszego Boga, a
będziesz w raju. Mam dosyć już tych kłamstw. Nie potrzebuję jeszcze
pierdolonych przepowiedni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz