Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 17 stycznia 2017

ZAKLĘCIA HISTORII


Wojować można o wielkie sprawy, na przykład o pokój. Za Boga, honor czy ojczyznę. Z jednej strony służy to legitymizowaniu okrutnego załatwiania interesów gospodarczych, ale z drugiej może prowadzić do bojów o przysłowiową pietruszkę. Przykładem jest wojna o kosz jabłek, toczona w średniowieczu przez księcia Lotaryngii, który domagał się zadośćuczynienia za zerwanie kosza jabłek z jego posiadłości. Mieszkańcy Białogardu wydali natomiast sąsiadom ze Świdnina bitwę o krowę, w trakcie której poległo około trzystu walczących. Tak to jest kiedy głupi trafi na głupiego.


Jak widać niejedna rzecz może być cenniejsza niż życie ludzkie. Gdyby było inaczej nie byłoby zresztą wojen. Do prowadzenia wojen potrzebne jest mięso armatnie, czyli pożyteczni idioci gotowi na śmierć. Muszą oni wierzyć, że sprawy o które walczą są wielkie, żeby nadstawiać karku za wodzów, którzy uprawiają swoje gry polityczne. W opowiadaniu Vonneguta „Szach królowi” schwytany dowódca wojskowy udowadniać musi swój kunszt taktyczny grą w szachy. Tyle że zamiast pionków i figur na szachownicy poruszają się jego bliscy. Utrata każdej figury czy pionka wiedzie do ich fizycznej eliminacji, więc kalkulację mącą emocje. Na wojnie jest dokładnie odwrotnie.


Jak żartował Stalin śmierć milionów jest tylko faktem statystycznym. Masy ludzkie rzeczywiście muszą być ograniczone i tępe, skoro jeszcze nie tak dawno „cywilizowani” Europejczycy gotowi byli hurtem ginąć za faszyzm czy komunizm. Potem przyparci do muru twierdzili, że tylko wykonywali rozkazy. Ale czy jeden człowiek może rozkazać coś milionom? To raczej miliony oddały się w niewolę. Uciekły od wolności. Od zarania dziejów poświęcaliśmy się wyższym celom – służyliśmy bogom i ich pomazańcom. W dwudziestym wieku natomiast dwóm wielkim totalitarnym religiom. Dziś straszy nas islamski fanatyzm. Najbardziej nam szkodzi skłonność do patosu. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz