Większość ludzi uważa się za inteligentniejszych od ogółu. A
także za bardziej moralnych, popularnych, spełnionych, i tak dalej. Jest to tak
zwane złudzenie ponadprzeciętności. Ponieważ statystyka wyklucza taką
możliwość, we większości przypadków przeceniamy siebie i niedoceniamy innych.
Jeśli nie jestem mądrzejszy od ogółu, pocieszające jest przynajmniej to, że nie
jestem raczej od niego głupszy. A skoro każdy się wymądrza, ja także mam prawo
do głoszenia swoich mądrości. Mogę być dumny z siebie i szczęśliwy. Pewnie
mogłem mieć łatwiejsze, albo trudniejsze życie, lecz miałem takie życie jakie
mnie ukształtowało. I to jestem ja – mój potencjał i moje doświadczenie.
Niech więc nie zraża Was to, że mówię tak jakbym był
inteligentniejszy od ogółu. Zapewniam Was, że Wy też tak mówicie, a
przynajmniej myślicie. Zresztą czasami nie jest to takie trudne. Każdy z nas
jest w czymś dobry. Niektórzy są dobrzy przede wszystkim w wymądrzaniu się. Ale
gdyby nie było takich arcymądrali, nie byłoby też sztuki i filozofii, a nawet religii.
Światowa kultura jest jedną wielką burzą mózgów. Każdy mądrala może coś do niej
wnieść, jeśli zostanie usłyszany. Musi więc walczyć o to, żeby zostać
usłyszanym. Nowa polska władza przywiozła nam w teczce swoich mądrali, żeby dla
niej szczekali. Bo naród potrzebuje mądrali, żeby pouczali go z ekranów,
głośników i gazet. A także z ambon.
Zawodowy mądrala zyskuje większą siłę przekonywania, bo
występuje w telewizji. Nie tylko dociera w ten sposób do szerszego grona, lecz
też uwiarygodnia się, bo przecież przedstawiany jest jako ekspert. Oczywiście
społeczeństwo może przyjmować lub odrzucać tezy różnych ekspertów, jednak tak
zwana medialna agenda staje się wyznacznikiem rangi informacji. Dlatego na
przykład zabójstwo Ewy Tylman wydaje się Polakom ważniejsze od innych, ciągle
dokonywanych zabójstw. Jeśli o czymś mówią w telewizji, w społecznej percepcji
temat ten zyskuje szczególne znaczenie. Innymi słowy, to co media uznają za
ważne, staje się istotne dla społeczeństwa. Z tego punktu widzenia selekcja informacji
i dobór komentatorów (charakteryzujących się określonymi narracjami) rozkładają
akcenty przyswajanej rzeczywistości w określoną hierarchię wydarzeń.
PiSowka rewolucja przejawia się w wymianie „elit”, czyli
mądrali, na „swoich”. Każdy zawodowy „niepokorny”, może teraz wymądrzać się za
państwowe pieniądze. Dotyczy to nie tylko świata mediów, lecz także kultury czy
nauki. Wykształciuchy mają być wreszcie zastąpione przez „prawdziwe elity”, do
czego panującą partię ma uprawniać mandat demokratyczny. Już widać symptomy tej
rewolucji kulturalnej, utożsamiającej światopoglądowy liberalizm z
postkomunistycznym rechotem, choć kiedyś miał świadczyć o dekadencji „zgniłego
kapitalizmu”. Dlatego mądrale którym jeszcze nie odebrano roztaczającego się
nad nimi nimbu, zaczynają już śpiewać bardziej „słusznie”, co doskonale widać,
słychać i czuć. No chyba, że mają zapewnioną kasę od starych przyjaciół – wtedy
pozostają niezłomni.
Skoro tyle fachów naraża nas na kontakt z różnymi
obrzydliwościami, takimi jak osrane kible, przewlekłe choroby czy zwierzęce
wnętrzności, nie jest aż takim upadkiem stać się medialną prostytutką. Tym
bardziej, że na ogół i tak liżemy dupę naszemu szefowi. Nic tak człowieka nie
cieszy jak wygłaszanie własnych teorii, nawet jeśli czasem musi się w tym
teoretyzowaniu trochę naginać. Prawda o „resortowych dzieciach” jest taka, że w
ogóle pozycja społeczna jest w znacznej mierze dziedziczna, co potwierdzają
wszystkie prowadzone nad tym zagadnieniem badania. Elity nie wyskoczą nam z
kapelusza, a obecna pełzająca wymiana elit nie polega na konkursie talentów.
Najlepszym wyjściem dla każdego obywatela jest zawsze samodzielne myślenie. Nie
chodzi o to kto będzie rządził, ale o własną ideę. Moja idea jest taka, żeby
artykułować co mi leży na wątrobie, na przekór tym wszystkim którzy głoszą, że
są ważniejsze sprawy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz