Łączna liczba wyświetleń

piątek, 13 stycznia 2017

FABRYKA SAMOTNOŚCI

Ponoć kiedyś mieliśmy rynek pracodawcy, a teraz będziemy mieli rynek pracownika. Przyczyniać ma się do tego między innymi demografia, dostarczająca rynkowi mniej produktywnych rąk. A wiadomo, że jak jest czegoś za mało, to zyskuje to na wartości. Tyle że jeszcze nie jest nas za mało – a jedynie mniej niż kiedyś. Jeśli więc nasza sytuacja się poprawia to w niewielkim stopniu. Po prostu stosunek pracodawców do siły roboczej staje się bardziej cywilizowany. Jajogłowi z Oxfordu mogą się mylić, ale przewidują, że w ciągu następnych 25 lat, robotyzacja dotknie blisko połowy dzisiejszych miejsc pracy. Czyli że co drugi z pracowników zostanie zastąpiony przez maszynę. Na szczęście Polska jest na tyle zacofana, że u nas ten proces będzie pewnie przebiegał wolniej. Tak czy siak, rzekomy dyktat pracowników nie stanie się faktem.
 

Niektórzy chcieliby mieć gwarancję dożywotniego zatrudnienia – na przykład nauczyciele. Każda – słuszna czy nie – reorganizacja systemu edukacyjnego wywołuje ich paniczną reakcję, z manifestacjami i odwoływaniem się do przyszłego dobra polskiej dziatwy i młodzieży. W szkole średniej nauczyciele uważali mnie za debila, bo nie mówiłem im tego co chcieli usłyszeć, tylko swoje teorie. To się nazywa system nauczania. System taki też potrzebuje robotów, tyle że jeszcze nie wymyślono odpowiednich maszyn. Dlatego jego robotami są światli inteligenci. Mimo tego, ludzie wciąż próbują wymyślić maszyny do przyswajania wiedzy. Jakieś magiczne okulary, czarodziejskie słuchawki, kabelki które podłącza się do głowy. Człowiek kombinuje, jakby tu podłączyć się do jakiegoś złomu i automatycznie przyswoić wiedzę.
 

To bardzo dziwne, ale żeby tylko ułatwić sobie życie, człowiek jest gotowy wyeliminować drugiego człowieka. Maszyny zaspokajają coraz to nowe potrzeby, aż dochodzimy do takiego momentu, że maszyny są nam bardziej potrzebne niż ludzie. W Japonii działają już nawet burdele, w których zamiast prostytutek wynajmuje się... lalki. Luksusowa lalka realistycznie imitująca prawdziwą seksbombę kosztuje około 6000 dolarów, więc taniej jest korzystać z lalkowego burdelu, gdzie można wybrać sobie dowolną lalkę, ubraną i ufryzowaną wedle osobistych preferencji, a także gotową na każdą perwersję. W przyszłości zapewne dojdzie do stworzenia jakichś interaktywnych, seksualnych robotów, które będą robiły dla klientów to wszystko, co dziś pokazują im gwiazdy porno. Nawet jeśli wydaje się to mijać z celem, nie brakuje ludzi którzy są gotowi płacić za różnego rodzaju iluzje.

To wielki paradoks naszych czasów, że stając się sobie coraz mniej potrzebni, jednocześnie stajemy się coraz bardziej samotni. Dlatego potrzebujemy potem fałszywych emocji, żeby poczuć, że jeszcze żyjemy. Będziemy mieli coraz więcej gadżetów, które czynić nas będą bardziej samowystarczalnymi, a jednocześnie niepotrzebnymi. Zamkniętymi w cyfrowych pancerzach. Nie wiem kto w ostatecznym rachunku czego będzie żałował, ale ja najbardziej żałuję, że ludzkie potrzeby częściej są wykorzystywane niż spełniane, co powoduje lęk i ucieczkę od rzeczywistości. Współczesny rynek staje się wielkim targowiskiem protez i substytutów. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz