Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 26 lipca 2016

DZIECI ABRAHAMA

Podobno mamy się szykować na wojnę kultur. Rzekomo nie da się bowiem pogodzić krzyża z półksiężycem. Ale nie byłoby islamu bez chrześcijaństwa, tak jak nie byłoby chrześcijaństwa bez judaizmu. Koran powiela szereg judeochrześcijańskich mitów, a żydów i chrześcijan nazywa „ludźmi księgi” czyli dzielącymi z islamem pewne mistyczne tajemnice. Sprawy teologiczne niewiele jednak znaczą wobec obyczajów i obrzędów, które czynią innych „obcymi”. Ponadto nakładała się na to konkurencja duchowieństwa i gry polityczne. Mentalność żyda, chrześcijanina i muzułmanina różni się więc bardziej niż wynikałoby to z „objawionej” literatury religijnej. Jest to sprawa złożona, wynikająca już z asymilacji przez religie monoteistyczne lokalnych kultów pogańskich, a potem pogłębiana perypetiami historycznymi. W efekcie z tych samych źródeł wypływają dziś sprzeczne tożsamości.
 
Oczywiście do różnych krwawych porachunków, takich jak nieszczęsne krucjaty, dochodziło  już w średniowieczu. Niemniej nie wykluczało to też pewnej wymiany kulturalnej. Dzięki pośrednictwu arabskiemu znamy choćby stworzony w Indiach system dziesiętny bez którego nie byłoby współczesnej matematyki. Sam Kopernik formułując teorię heliocentryczną bazował na  systemie planetarnym perskiego astronoma Nasir ad-Din Tusiego. Do kultury europejskiej przeniknął też zaczerpnięty z poezji orientalnej motyw miłości romantycznej, w której rycerz ślubuje służyć damie swojego serca, z przyczyn „honorowych” nie mogąc jednak zaznać z nią rozkoszy cielesnych. Co więcej to dzięki muzułmanom dziedzictwo starożytnej greckiej filozofii przetrwało mroki średniowiecza, a bez niego nie byłoby później europejskiego racjonalizmu.

Dziś to światopoglądowy racjonalizm, wraz z wynikającym z niego obyczajowym liberalizmem, jest podstawowym elementem odróżniającym oba systemy wartości. Długa obecność Turków na południu Europy nie pociągnęła za sobą islamizacji tych terenów, co pokazuje, że obecne napięcie kulturowe rozgrywa się raczej na światopoglądowym niż religijnym podłożu. Z różnych względów, o których można by się w nieskończoność rozpisywać, cywilizacja euroatlantycka na dzień dzisiejszy wygrała światową konkurencję gospodarczą i technologiczną. Mierzyć się z nią może co najwyżej Daleki Wschód. Przegranym zaś pozostało „zwycięstwo moralne” czyli zwrot do wewnątrz, ku dumnej tożsamości aż do karykaturalnej ortodoksji. Przemoc zaś to objaw frustracji, dlatego tradycyjnie najłatwiej znaleźć guza w tak zwanych slumsach.

Demokracja liberalna już ze swojej natury jest formą elastyczną, dającą wszystkim jednostkom (przynajmniej w założeniu) możliwość wolnej ekspresji. Kultura indywidualistyczna pozwala więc na więcej, co przy wszystkich swoich plusach powodować musi jednak brak kulturalnej spójności i subkulturalne rozdrobnienie. Wolność wieść może nie tylko do kultywowania wartości poznawczych, ale też do kompulsywnego hedonizmu i konsumpcjonizmu – zwłaszcza w dobie kapitalistycznej obfitości. Nawet bez czynnika muzułmańskiego doszło już więc do poszatkowania europejskiej tożsamości na swoiste „multi-kulti” i jest to proces nieodwracalny. Przy czym paradoksalnie drugi wektor wskazuje na popkulturową globalizację. Dzięki standaryzowanym mechanizmom profiluje się nas indywidualnie, żeby za pieniądze jak najlepiej nam dogodzić, i tak to się wszystko kręci. Desperatom pozostaje tylko uniwersalny towar nie z tego świata.         

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz