Podobno Polska znana jest na świecie tylko z Jana Pawła II i
Lecha Wałęsy. No i z koni arabskich. Ale tak naprawdę najbardziej znanym
Polakiem jest Mikołaj Kopernik, a o polskich arabach wiedzą tylko ludzie
zainteresowani branżą czyli prawie nikt.
Przy całej swojej poczciwości, czy jak niektórzy chcą
świątobliwości, Karol Wojtyła nie stał się jednak światowym autorytetem
moralnym kalibru pastora Martina Luthera Kinga, Nelsona Mandeli czy Mahatmy
Gandhiego. I to nie tylko dlatego, że opowiadał kiepskie dowcipy i w młodości
zamiast marihuany stosował kremówki. Nie jest też specjalnie ważne z
wizerunkowego punktu widzenia to, że nie był sprawnym administratorem. Nie
przypisuje mu się osobistej odpowiedzialności za skandale pedofilskie czy
finansowe. Nikt też specjalnie nie ekscytuje się jego zdjęciami z chilijskimi
czy argentyńskimi faszystami, bo nie pił z nimi wódki przy okrągłym stole. Nie
docenia się natomiast jego spuścizny „intelektualnej”, a jego pontyfikat
postrzegany jest jako zachowawczy, a nie przełomowy. Reformatora widzi się
raczej we Franciszku, choć przed nim jeszcze długa droga.
Lech Wałęsa zapisał się w światowej historii, bo zapisać się
musiał. Kimkolwiek by nie był, z pewnością był twarzą ruchu „Solidarności” i z
tego właśnie jest znany. Tak już niestety jest i będzie, że znamy tylko ludzi
znanych. Nie mamy natomiast pojęcia o mrówczej pracy tych nieznanych.
Oczywiście popularność nie jest kryterium wielkości, a wielu opozycjonistów z
pewnością złożyło większą ofiarę – własne życie. Z kolei wielkość nie musi
oznaczać kryształowości, jak było choćby w przypadku pewnego wielkiego
polskiego reżysera molestującego analnie trzynastoletnią prostytutkę. Jest
zatem Lech Wałęsa postrzegany przez pryzmat swojej historycznej roli, choć nie
jako człowiek który obalił komunizm. Światowi intelektualiści zdają sobie
bowiem sprawę, że kluczowe znaczenie miała w tym procesie sytuacja w Związku
Radzieckim. Demokratyzacja Europy Środkowo-Wschodniej możliwa była dzięki
rozkładowi imperium, a nie odwrotnie.
Polska znana jest na świecie z różnych rzeczy. Z muzyki
Chopina czy z odkryć Skłodowskiej-Curie. Światowym uznaniem cieszy się nasza
wódka czy amfetamina. Nazistowski terrorysta Anders Behring Breivik podziwia
natomiast Jana III Sobieskiego, zalicza nas do rasy nordyckiej i jest
sympatykiem Prawa i Sprawiedliwości – pisał o tym w manifeście. Obecnie nasza
ojczyzna, prekursor światowego konstytucjonalizmu, kojarzy się za granicą
głównie z rozgrywającym się kryzysem konstytucyjnym. Dlatego spadają nam
ratingi i słabnie waluta. Zaradzić ma temu plan dwudziestopięcioletni (!!!),
eksplozja demograficzna, katolickie wartości i smoleńskie duchy. Po owocach ich
poznacie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz