Nasza złożona świadomość wykształciła się z prostszych form
analizowania rzeczywistości. To ewolucyjny truizm, pozwala nam jednak pamiętać
czym jest umysł. Nasza percepcja mózgowa zaczęła od analizowania impulsów zapachowych, a w rezultacie służy rozumowaniu. Składnikami świadomości są jednak
wszystkie receptory zbierające informacje, a nie tylko system interpretujący. Świadomość nie znajduje się
bowiem w żadnej konkretnej części naszego mózgu – dopiero emergencja, czyli
proces oddziaływania pomiędzy wszystkimi fizycznymi elementami tworzy
świadomość, czyli lustro odbijające rzeczywistość. Każdy organizm wyposażony
jest w pewną dozę świadomości która pozwala mu przetrwać – nawet ameba w jakimś
stopniu reaguje na bodźce. Człowiek po prostu otrzymuje dużo precyzyjniejszy
obraz świata, choć jest on odpowiednio naginany do jego motywowania.
Tym co różni nas od ameby jest pamięć, wyobraźnia,
kreatywność i logiczne rozumowanie, czyli rozbudowany system gromadzenia,
symulowania i przetwarzania danych. Lecz podobnie jak w wypadku ameby mamy tu do
czynienia tylko z grupą reakcji chemicznych podlegających określonym wzorcom.
Do dzisiaj o naszych pragnieniach decydują automatyczne rozróżnienia –
mechanizmy dążenia lub unikania, sugerujące nasze reakcje. I choć najnowsze
struktury mózgowe hamują i analizują te impulsy, na jakimś poziomie motywacja
zawsze jest pragnieniem chemicznej nagrody. Cokolwiek byśmy nie mówili,
jesteśmy tylko własnymi mózgami. Nasza wyjątkowość wynika z neuroplastyczności
umożliwiającej przystosowanie do różnorodnych warunków środowiskowych i
społecznych.
Funkcjonalny aspekt naszej świadomości wymaga przede
wszystkim jej sprawności adaptacyjnej, czego konsekwencją jest programowa
adaptacja do negatywów których nie zdołamy uniknąć. Właśnie dlatego potencjalne
zagrożenia odczuwamy wyraźniej niż rzeczywiste niedogodności. Przypuszczamy, że
rozstanie, śmierć bliskich, utrata oszczędności czy kalectwo, wpędzi nas w
mroczną otchłań, ale kiedy już spotyka nas to nieszczęście zwykle jesteśmy w
stanie odzyskać równowagę psychiczną szybciej niż skłonni byliśmy zakładać. We
większości takich przypadków nasz psychiczny układ odpornościowy przywraca
chemiczną równowagę mózgu. Czarne wizje są tylko straszakiem przestrzegającym
nas przed realizacją niekorzystnych scenariuszy. Wpływ okoliczności na nasz
psychiczny dobrostan niweluje stały czynnik nazywany atraktorem szczęścia.
Oznacza to ni mniej ni więcej, że poziom naszego zadowolenia
z życia w dłuższej perspektywie czasowej oscyluje wokół pewnego
zaprogramowanego organicznie poziomu. A zatem to jakie mamy usposobienie wynika
bardziej z cech biologicznych i postawy życiowej niż podlegających wewnętrznej
interpretacji wydarzeń. Wszelkie odchylenia zwykle są po pewnym czasie
korygowane i stężenie neuroprzekaźników powraca do stanu typowego dla danej
mózgownicy. Niestety korekta taka dotyczy również nadprodukcji hormonów
szczęścia. Wygrana na loterii czy ślub z piękną kobietą zapewnić mogą tylko
chwilową euforię, po czym nastrój opaść musi do swojego naturalnego stanu. Nie
warto więc „uganiać” się za szczęściem. Rozwój hedonistyczny jest złudzeniem.
Najprawdopodobniej i tak nie możemy być szczęśliwsi niż jesteśmy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz