Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 27 marca 2018

KOLOROWE SNY

Ten kto ma wszystkie rzeczy nie jest w stanie docenić żadnej z nich. No chyba, że miałby ją utracić – wtedy wartość wzrasta nawet nad poziom pierwotny. Rzeczywistość podlega ciągłej inflacji i wszystko co ma nas ekscytować musi ulegać ulepszeniom i wzmocnieniom. Winne temu są mechanizmy poznawcze ignorujące powtarzający się bodziec nie niosący żadnych nowych informacji. Układ siatkowaty, nazywany też „korą pnia mózgu”, przyswaja bodziec jako stały element, hamując jego chemiczne odczuwanie. W związku z tym stopniowo wzrasta próg reakcji na bodziec, przez co staje się on coraz mniej emocjonujący. Jeśli nasz mózg nie dostaje czegoś nowego po pewnym czasie pogrąża się w znudzeniu. Podtrzymanie zainteresowania wymaga więc regularnych dawek podniecenia. A to w kapitalistycznych realiach sprowadza się do serwowania nam coraz nowych towarów, usług i sensacji. Paradoks polega na tym, że mając wszystko co niezbędne, ciągle potrzebujemy czegoś nowego.

Istotą naszego bytu jest zdobywać, odkrywać i poszukiwać – w przeciwnym razie grzęźniemy w nieznośnej monotonii. Jeśli zaś rosną wymagania maleje wartość. Brak progresu staje się powodem frustracji. Albo się rozwijasz, albo zwijasz. Musisz zatem iść do przodu. Psycholog Abraham Maslow stworzył hierarchiczny model ludzkiego rozwoju znany jako piramida potrzeb. W tym klasycznym już ujęciu dopiero po zaspokojeniu potrzeb niższego rzędu (tak zwanych potrzeb niedoboru) jednostka może się rozwijać (motywowana potrzebami wzrostu). W pierwszej kolejności musimy zaspokoić fizjologię, zapewnić sobie bezpieczeństwo i społeczną przynależność oraz szacunek. A wtedy przychodzi kolej na potrzeby poznawcze (zdobywanie wiedzy) i estetyczne (podziwianie piękna), samorealizację (spełnienie) i transcendencję (wyższy stopień świadomości). Problemem postmodernistycznych społeczeństw jest jednak fiksacja potrzeb na niższych poziomach, uniemożliwiająca rozwój świadomości.

Pomimo całego otaczającego nas zbytku zbyt często czujemy się zagrożeni, wyalienowani lub niedoceniani, by doświadczać pełni własnej egzystencji. Ponieważ wiecznie nam czegoś brakuje, gdy idzie o kwestie prawdy, piękna i struktury rzeczywistości, pytamy najpierw: A co ja z tego będę miał? Jakby wszystko miało się sprowadzać do poklasku, zysku i przyjemności. Lecz jest to postawienie sprawy na głowie. Bo co mamy z tego wszystkiego, jeśli nie wzbogaca nas to wewnętrznie? Obsesja zadowolenia nie pozwala nam na stwierdzenie, iż tak naprawdę kluczowe jest przekształcenie własnego umysłu. Uświadomienie sobie iluzoryczności wiecznego „chcę” pozwala skierować się ku potrzebom osobistym i metafizycznym – realizacji prawdziwych marzeń i postawienia prawdziwych pytań. Niestety często motywacje te pozostają uśpione.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz