Ten kto ma wszystkie rzeczy nie jest w stanie docenić żadnej
z nich. No chyba, że miałby ją utracić – wtedy wartość wzrasta nawet nad poziom
pierwotny. Rzeczywistość podlega ciągłej inflacji i wszystko co ma nas
ekscytować musi ulegać ulepszeniom i wzmocnieniom. Winne temu są mechanizmy
poznawcze ignorujące powtarzający się bodziec nie niosący żadnych nowych
informacji. Układ siatkowaty, nazywany też „korą pnia mózgu”, przyswaja bodziec
jako stały element, hamując jego chemiczne odczuwanie. W związku z tym stopniowo
wzrasta próg reakcji na bodziec, przez co staje się on coraz mniej
emocjonujący. Jeśli nasz mózg nie dostaje czegoś nowego po pewnym czasie
pogrąża się w znudzeniu. Podtrzymanie zainteresowania wymaga więc regularnych
dawek podniecenia. A to w kapitalistycznych realiach sprowadza się do
serwowania nam coraz nowych towarów, usług i sensacji. Paradoks polega na tym,
że mając wszystko co niezbędne, ciągle potrzebujemy czegoś nowego.
Istotą naszego bytu jest zdobywać, odkrywać i poszukiwać – w
przeciwnym razie grzęźniemy w nieznośnej monotonii. Jeśli zaś rosną wymagania
maleje wartość. Brak progresu staje się powodem frustracji. Albo się rozwijasz,
albo zwijasz. Musisz zatem iść do przodu. Psycholog Abraham Maslow stworzył
hierarchiczny model ludzkiego rozwoju znany jako piramida potrzeb. W tym
klasycznym już ujęciu dopiero po zaspokojeniu potrzeb niższego rzędu (tak
zwanych potrzeb niedoboru) jednostka może się rozwijać (motywowana potrzebami
wzrostu). W pierwszej kolejności musimy zaspokoić fizjologię, zapewnić sobie
bezpieczeństwo i społeczną przynależność oraz szacunek. A wtedy przychodzi
kolej na potrzeby poznawcze (zdobywanie wiedzy) i estetyczne (podziwianie
piękna), samorealizację (spełnienie) i transcendencję (wyższy stopień
świadomości). Problemem postmodernistycznych społeczeństw jest jednak fiksacja potrzeb na niższych poziomach, uniemożliwiająca rozwój świadomości.
Pomimo całego otaczającego nas zbytku zbyt często czujemy
się zagrożeni, wyalienowani lub niedoceniani, by doświadczać pełni własnej
egzystencji. Ponieważ wiecznie nam czegoś brakuje, gdy idzie o kwestie prawdy,
piękna i struktury rzeczywistości, pytamy najpierw: A co ja z tego będę miał?
Jakby wszystko miało się sprowadzać do poklasku, zysku i przyjemności. Lecz
jest to postawienie sprawy na głowie. Bo co mamy z tego wszystkiego, jeśli nie
wzbogaca nas to wewnętrznie? Obsesja zadowolenia nie pozwala nam na
stwierdzenie, iż tak naprawdę kluczowe jest przekształcenie własnego umysłu.
Uświadomienie sobie iluzoryczności wiecznego „chcę” pozwala skierować się ku
potrzebom osobistym i metafizycznym – realizacji prawdziwych marzeń i
postawienia prawdziwych pytań. Niestety często motywacje te pozostają
uśpione.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz